Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

Od pamiętnej nocy z Byronem minął tydzień. Jennett poszła do szpitala i tym razem musieli jej założyć ortezę (właściwie to ubłagała lekarzy żeby nie zakładali jej gipsu). Na szczęście dla niej tylko na 2 tygodnie. Z głowy dziewczyny jeszcze nie wyleciały złe myśli. Rodzice w sumie nie dowiedzieli się u kogo spała , a raczej z kim, ale byli źli.

Axel w sumie też się nie dowiedział. Przecież miała prawo to zrobić, sama mówiła, że woli pozostać singielką.

Na holu głównym odbyło się zebranie dla klasy Marka. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale pewnie chodzi o coś wielkiego. Nagle przyszedł dyrektor, obok niego Nelly, a za nimi trójka jakiś obcych ludzi. Wśród nich był ciemno brązowo włosy chłopak z oczami jak dwa szmaragdy. Obok niego szła dziarsko i radośnie kolejna kopia Aphrodiego. Dziewczyna miała jednak włosy bardziej bielsze niż Byron. Jej oczy mają kolor ciemnego różu zbliżonego do krwi. Za nimi wlokła się jeszcze jedna dziewczyna. Wydawało by się że jest fochnięta na wszystko. Włosy jej są czerwone - przefarbowane. Nie dało się nie zobaczyć kolczyków w nosie i ustach. Najdziwniejsze były blizny na jej ciele.

- Dzień dobry uczniowie. Chciałbym was poinformować, że nasza szkoła wzięła udział w wymianie z Koreą. Dwóch uczniów pojechało uczyć się właśnie tam, a do nas na cały rok przyjechali wasi nowi koledzy - nie za bardzo słuchając dyrektora Jude rozmawiał z Nathanem, a raczej próbował.

- Nath... Widziałeś McCurdy? - cisza. Nathan w ogóle nie zwrócił uwagi.

- Nathan? -zero reakcji -Nathuś! - znów reakcji brak - Nathaniel?

- Mówiłeś coś?

- Nie no skąd tylko wymawiam sobie twoje imię.Wiesz gdzie jest Jennett?

- Pewnie znowu się spóźni, wiesz jaki z niej śpioch.

- W coś ty się tak zagapił?

- No... w nic

Judowi ta odpowiedź nie wystarczyła.

- W nią - stwierdził nieśmiało i wskazał głową białowłosą. Jude od razu się uśmiechnął wiedząc o co chodzi.

- No co?!

- No...nic

Jennett do szkoły przywiozła taksówka, już była spóźniona. Nie wiedziała czy w ogóle potrzebne książki spakowała. Nie udało jej się zjeść śniadania, więc jadła w taksówce. Kierowca wysadził ją pod szkołą. Ona biegła (raczej był to szybki chód) z bułką w ustach aż do głównego wejścia.

Wleciała jak szalona i trzasnęła drzwiami. Wszystkie rzeczy, które trzymała w rękach jej powypadały i zaczęła je zbierać.Zebrani od razu przykuli w nią wzrok, jak zwykle musiała zrobić spóźnione, wielkie wejście smoka. Wtedy dziewczyna za tłumu uczniów usłyszała znany jej głos i zobaczyła JEGO.

- Jennett? - zapytał z nadzieją chłopak o szmaragdowych oczach.

- Josh?! - krzyknęła przerażona. Podeszła do bruneta i na oczach wszystkich zaczęła na chłopaka krzyczeć.

- Co ty tu robisz?! Miałeś być w Korei! Przecież ty... no. Ten...no nie. Czemu ty, czemu teraz? Nie!!!! - Nikt nie wiedział o co jej chodzi, nawet chłopak.

- Stęskniłem się za tobą.

Dyrektor również się zdziwił. Chrząknął żeby przypomnieć, że nie jest tu sama.

- Będzie on chodzić z tobą do klasy tak samo jak Maya - pokazał na różowoooką - i Avril.

- Nie! Nie może być!

Dzisiaj krótko, zaś jutro będzie dłuższy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro