17
To był Byron. Co on w ogóle robi w szkole w sobotę?
- Ja...ten tego, no..Próbuję wejść - wytłumaczyła jakby wchodzenie przez okno było najzwyklejszą rzeczą na świecie.
- Przez okno?
- No wiesz postanowiłam zacząć...uprawiać parkur na oknie XD A drzwi są zamknięte.
- Nie musiałaś bawić się w Spidermana, przecież drzwi są otwarte.
Facepalm
- A co ty w ogóle tu robisz przecież chodzisz do Raimon? - to ostatnie słowo jakoś ledwo przeszło mu przez gardło.
- Nie ważne- dziewczyna ominęła go małym łuczkiem nie odpowiadając i weszła tym razem przez drzwi.
- Dziwna jest, ale taka piękna- powiedział to sobie w myślach- dlaczego jej nie powiedziałem, że mi się podoba?
Oczami Jennett
Weszłam przez drzwi. Tja, z tym oknem to głupio wyszło. Co Aphrodi robi w szkole w sobotę? Kiedy weszłam do holu dostałam odpowiedź. Cały przyozdobiony balonami, światełkami, nietoperzami i innymi upiornymi ozdobami. Widać było, że szykują się do Halloween. Byron pewnie pomagał. Zauważyłam, że zostało jeszcze kilku uczniów. Popatrzyli na mnie, ale nie przejęli się zbytnio. Pewnie mnie nie rozpoznali. Zobaczyłam białe drzwi z napisem "Dyrektor". Wzięłam wdech, zapukałam i od razu weszłam. Zobaczyłam biurko i krzesło. Był tam i wskazał mi ręką siedzenie. Czułam jakbym miała się zapaść pod ziemię. Siadłam na tym krześle i zaczęło się.
- Witam panno McCurdy - zaczął, od razu było widać, że to podstęp.
- Dzień dobry - wymamrotałam.
- Jak noga? - zapytał.
- Noga? - popatrzyłam na swoją ranną nogę, skąd on o tym wiedział? Nie ważne, chcę już wiedzieć w co się pakuję.
- Nie słodź mi tu. Czego chcesz?!
On się tylko zaśmiał. Obrócił się na swoim obrotowym fotelu i wstał z niego.
- Słyszałem o tym co chciałaś zrobić Markowi. Sprytnie, ale..
Przerwałam mu
- Nie zadziałało. Byron go uratował
- Więc pewnie się domyślasz twoja misja się nie skończyła.
- Dobra, gadaj czego chcesz
- Pamiętaj o..
Znowu mu przerwałam
- Tak pamiętam o naszej umowie.
- To dobrze czyli musisz mi być wierna jak pies bo za to co zrobiłaś możesz pójść do poprawczaka - słowa Stevena mnie denerwowały. Chyba źle zrozumiał tę historię, dostało mi się już za to, a po za tym to było pare lat temu, i to nie ja to zrobiłam, nie byłam świadoma tego. To nie byla moja wina!
- Nie denerwuj się i tak pozwolę ci wrócić do Zeusa.
Oburzyłam się. W Raimon jest mi dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. A on twierdzi, że wrócę, ale czemu tak owija w bawełnę? Nie chce mi powiedzieć po co mnie tutaj zaprosił.
- Gadaj rzesz ! Czego chcesz?!- Zrymowało się :)
Podszedł do mnie i złapał mnie za szyję jakby chciał mnie udusić i poczułam jakbym miała się udusić. Szepnął mi do ucha:
- Spalimy ich- i puścił mnie. Ulżyło, ale te słowa mnie przeraziły. Znowu zasiadł w swoim fotelu.
- Spalimy Raimon?!!! MY? To jest myślenie psychopaty!
Wstałam z krzesła i podbiegłam do drzwi chcąc uciec. Na moje nieszczęście nie wiem jakim cudem były zamknięte. Na klucz? Zdałam sobie sprawę, że muszę go wysłuchać.
- Przepraszam za to...
- Widać, że był zdziwiony moim zachowaniem, no ale co się dziwi, nie będę nic ani nikogo podpalać. Muszę chyba jeszcze raz wszystko przemyśleć Czułam jakby miały ze mnie wypłynąć łzy.
- A więc zrobimy to tak..
Narracja 3 os.
Minęły o dziwo 2 godziny. Jennett wyszła ze szkoły Zeusa. Było ciemno,zimno, padało, a raczej lało. Mówiła ze Stevenem, że to on zajmie się wszystkim, a ona tylko będzie musiała coś załatwić. To jednak nie znaczyło, że wszystko będzie dobrze. Nie mogła się mu sprzeciwić, a nie chce robić krzywdy chłopakom ani nikomu innemu. Kompletna rozsypka. Jej oczy spuchły i zrobiły się mokre. Nie rozumiała tego. Zawsze była silna i nigdy nie pokazywała słabości, a teraz? Bała się. Wyciągnęła z kieszeni telefon, rozładowany. A do kogo by zadzwoniła, rodzice wyjechali na cały dzień nawet na noc. Po taksówkę nie zadzwoni, kasy też nie ma i nie wie którym autobusem mogłaby pojechać. To koniec, po prostu koniec. Miała na sobie tylko bluzę i chyba pozostało jej iść piechotą, a raczej biec. (Chyba ją pogięło)
Szła już stąd do domu, ale w deszczu i ciemności będzie ciężko. Na dodatek nie ma kondycji Nathana, ale za to ma osłabioną nogę. Ale próbowała, pobiegła. Do jej oczu napływały łzy. Ten facet jest potworny. On naprawdę myśli jak psychopata!
Biegła jak najszybciej, nie było źle jeszcze wiedziała gdzie się znajduje. Do czasu aż pojawiło się skrzyżowanie.
- K***a! (przepraszam za słownictwo) Gdzie teraz!- zdała się na los i skręciła w lewo i to był błąd. Deszcz się strasznie rozszalał, co razem z łzami oślepiło ją. Teraz to już nie miała pojęcia gdzie jest i gdzie biegnie. Aż upadła na chodnik.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro