Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

12:00 sobota dom Jennett.

Jennett leżała na podłodze rozłożona na gwiazdę, a na niej kołdra. Ślina jej ciekła z ust, a włosy to był jeden wielki bałagan. Czarnowłosa często spada z łóżka, ale na spanie na podłodze nie narzeka. Noga jej w ogóle nie przeszkadzała i już tak bardzo nie bolała. Nawet jeśli nie wygląda to leń z niej straszny. Spała by tak sobie co najmniej do drugiej gdyby drzwi do jej pokoju się nie otworzyły. Do pomieszczenia wleciał, a raczej wbiegł jej pies Tajfun. Tajfunek to czarny labrador. Ma dopiero rok i kocha zabawę. Wskoczył jej na brzuch i zaczął ją lizać. Jennett się nagle obudziła i powstała do pozycji siedzącej zrzucając psa z siebie. Przestraszyła się tak samo jak pies, pogłaskała go i wzięła na ręce.

- To tylko ty Tajfun -zaśmiała się.

Wstała, ale jakby ważyła co najmniej 2 razy tyle co Jack. Piżamkę miała całą szarą i spodnie i bluzkę, a na niej czarny napis "Unicorns are real" . Zeszła po schodach do salonu by włączyć jakieś radio, a tam siedzieli jej rodzice oglądający telewizję.

- Obudził się nasz jednorożec! - zawołała mama na widok córki.

- Co wy tak wcześnie wstaliście? I czemu jesteście tak jakoś odświętnie ubrani?

- Wcześnie?! Jest dwunasta! A po za tym, widać że zapomniałaś, mamy dzisiaj rocznicę ślubu - wytłumaczył tata. Jennett miała minę jakby jej tłumaczono, że słonie potrafią latać.

Aż skapnęła o co chodzi.

- Naprawdę? Przepraszam jak mogłam zapomnieć. Wszystkiego najlepszego! - przytuliła ich - czyli idziecie na jakąś randkę czy coś? Dlaczego mnie nie obudziliście i musiał to zrobić Tajfun?!

- Właściwie to my chcieliśmy wyjechać po za miasto i pozwiedzać pamiętne miejsca i nie będzie nas cały dzień i ja z tatą postanowiliśmy, że zostaniesz w domu.

- Ale super! - wzięła swoich rodziców w stronę drzwi, wręczyła im kurtki i jakby wygoniła ich z domu. Tato spróbował coś jeszcze powiedzieć zanim zamknie przed nim drzwi.

- Tajfun już był na spacerze więc nie musisz go wyprowadzać i pamiętaj. Żadnych chłopaków i imprez. O, i nie pakuj się w żadne...

- Dobrze, dobrze - i zamknęła drzwi.

- To chyba trzeba coś z sobą zrobić - McCurdy kocha gdy jest sama w domu. Weszła na górę do łazienki, a jej piesek rozłożył się na kanapie. Jennett umyła się przysypiając pod prysznicem. Umyła zęby i wygrała ciężką walkę z włosami. I tu problem, który ma większość dziewczyn, wybranie ubrań. Stojąc jak głupia przed szafą wpatrywała się w ubrania. Po jakimś czasie, czując ciągle lato, zdecydowała się na dżinsy, krótką szarą bluzkę, na to białą bluzę i białe superstary.

Co teraz? jakieś śniadanie. Popisowym daniem Jennettki są naleśniki z syropem klonowym. Wspaniały zapach wybudził psa.

Potem Jennett robiła różne rzeczy, których w towarzystwie rodziców raczej by nie zrobiła.

Na dobry początek, wyciągnęła z barku jakiś alkohol i napiła się kieliszek (Jenny nie ;_; masz 17 lat) i zaczęła się dobra zabawa. Śpiewała karaoke drąc się na całe gardło, tańczyła na stole, znalazła pewną historię yaoi i nie mogła przestać jej czytać, obejrzała kilka badziewnych komedii romantycznych i zrobiła maraton serialu szkoła. Wyprowadziła dwa razy psa i znowu tańczyła, ale tym razem normalny hip-hop, przymierzyła kilka ciuchów swojej mamy, weszła na dach zabierając ze sobą kocyk i paczkę czipsów, i podziwiała widoki. Nim się obejrzała była już 17:00. Uznała, że to pora na wieczorny spacerek, ale może bez Tajfuna. Wzięła ze sobą torbę bez której się nie rozstawała. Szła sobie po chodniku mijając piękne domy, zawitała w miejsce gdzie czuła niesamowitą energię. Wieża Inazumy. To miejsce pokazał jej Mark i swój trening z oponą. Widok był jeszcze piękniejszy niż z dachu. Słońce akurat zachodziło, wyglądało pięknie na tle pomarańczowego nieba, pomarańczowego jak płomienie tornada Axela. Rozmarzyła się. Zaraz o czym ona w ogóle myśli?!

Gdy słoneczko zaszło całkowicie dziewczyna usiadła na ławce pod drzewem i wyciągnęła telefon by sprawdzić co się dzieje na świecie. Ku jej zdziwieniu zobaczyła swój strój piłkarski, pewnie nie chciało jej się schować.

Refren piosenki "Stressed out". Ciekawe kto może dzwonić. Popatrzyła na numer, skądś go już kojarzyła. Połączyła się myśląc już, że to jakaś loteria, a popełniła ten sam błąd co ostatnio.

- I co, nie zrobiłaś tego o co cię prosiłem - oczywiście był to syn Darka, Steven. Mimo to, że misja Jennett się nie powiodła on dał jej jeszcze szansę i nie zdradził jej sekretu.

- Czego tym razem chcesz?!

- Mam fantastyczny plan, przyjdź do mnie.

- Co mam zrobić żebyś się odczepił?!

- Przypominam, że zgodziłaś się na naszą umowę, więc proszę bądź uprzejma - "Bądź uprzejma" tak samo ją wkurza jak "nowa koleżanka".

- Przyjść? Ale gdzie!

- Do sekretariatu szkoły Zeusa - rozłączył się.

- Świetnie, po prostu świetnie! Mam już go dość, ale w sumie chyba nie mam wyboru.

Wstała z ławki i zaczęła iść. Pamiętała drogę i nie było to specjalnie daleko od wieży. Zwykle o tej godzinie wszystkie ulice są zakorkowane, ale dziś wyjątkowo tak nie było.

Stanęła przed ogromnym, białym budynkiem. Miesiąc temu chciała za wszelką cenę tu wrócić, a teraz czuła coś jakby odrazę. Szkoła wygląda dosłownie jak Olimp. Miała nadzieję, że nikogo z uczniów tam nie będzie. Podeszła do otwartego okna, które było około metr nad nią. To świetna okazja by wejść niepostrzeżenie. Zaczęła skakać do tego okna jak głupia nie myśląc o tym by sprawdzić drzwi czy są otwarte. Nie wiedziała jednak, że ktoś ją zobaczył.

- Jennett? A co ty tutaj wyprawiasz??

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro