15
Takie info na poczatek rozdziału.. Zostałam klasowym skarbnikiem wbrew mojej woli i chyba dla beki ;-; jestem najbardziej nieodpowiedzialną osobą jaką zna świat. I jeszcze ten komentarz kolegi. "Nie wydaj wszystkiego na słodycze" poczułam sie wtedy urażona
Aphrodi: Ale ty jesteś takim pączkiem XD
Autorka: Morda w kubeł!
Za plecami jednak usłyszał wrzask Chestera, GGGOOOOOOLLLL!!!
Wtedy cały straszny widok znikł. John Tasman strzelił gola. O co chodzi w tej technice!?
Do oszołomionego Marka podbiegł Axel.
- Mark co to było? To "czemu" ?
- Zobaczyłem siebie jeżdżącego na wózku to było straszne! Mój największy koszmar i wydawało się to takie realne.
- Rozmawiałem z resztą. Jude widział Darka, a Jack stał na czubku ogromnej wieży.
- Ja już chyba wiem o co chodzi - wtrącił nieśmiało Erick Eagle.
- Wiesz?! - zdziwili się oboje.
- Jude widział Darka bo on się go boi i obawia, Jack stał na czubku wieży, gdyż ma lęk wysokości, a Mark widział siebie na wózku, ponieważ to jest jego największy koszmar. Tak podsumowując, paraliżują nas własnym strachem.
- Całkiem sprytnie- rzekł Axel.
- Ale jak z tym wygrać?
- Tego już nie wiem, ale radzę się trzymać z daleka od ich kapitana - każdy wrócił z powrotem na swoją pozycję. Axel powiedział o wszystkim Jennett i Kevinowi i wznowiono grę. Kevin po raz kolejny przejął piłkę i kiedy od razu zobaczył Johna kopnął do Nathana, niestety w powietrzu przejął ją pomocnik magicznych, Alexander Brave. Chciał podać do Toja lecz drogę zagrodziło mu czarne cudo. I pomknęła do przodu, od razu drogę zagrodzili jej obrońcy.
Bez wahania krzyknęła:
- "Mroczna szczelina"! - trójka zawodników zapadła się. Jednak za nimi stał Tasman, a on nie wpadł do przepaści. Nie pozwolił jej zrobić kroku, a już użył "Czarnej fobii".
Jennett przestraszyła się już samej ciemności. Ale w niej pojawiła się jakaś postać. McCurdy boi się tylko dwóch rzeczy, wydania jej sekretu i... śmierci.
Postać trzymała w ręku kosę i mówiła Przyszłam po ciebie. Nastolatka stała twarzą w twarz ze śmiercią. Nie była świadoma, że za nią była piłka, którą chciał przejąć Robert Mayer. Użył do tego wślizgu, Jennett o tym nie wiedziała i cofnęła się lekko w miejsce gdzie była piłka. Przez to Robert trafił ją w nogi. Czarno włosa ryknęła z bólu, a ciemność jak i śmierć zniknęła. Dziewczyna padła na ziemię i podbiegł do niej Axel i Kevin na pomoc.
Axel podał jej rękę i zapytał z przejęciem:
- Cała jesteś? - Jennett odrzuciła pomoc chłopaka.
- Wstanę sama -kiedy stanęła poczuła ból w lewej nodze. Mimo iż bolało bardzo, nie chciała aby ktoś to zauważył.
Sędzia zarządził rzut karny. Jeśli Jennett trafi 2:1 dla Raimon jeśli nie, będzie remis.
Bramkarz wiedział, że nie obroni, ale ponieważ dziewczyna jest ranna liczył na to, że strzał będzie słabszy.
Jennett nie użyła "Wiedzy demona" wyskoczyła tylko w górę i kopnęła zwyczajnie, co bardzo zdziwiło wszystkich, że oddała tak słaby strzał.
- "Zagięcie przestrzeni" - piłka wylądowała bez problemu w rękach bramkarza. Jennett wylądowała na ziemi ale nie przejęła się tym, że bramkarz złapał piłkę. Miała głowę spuszczoną w dół, a jej włosy naleciały jej do oczu. Nikt jednak nie zauważył, że znowu uśmiecha się jak Fudou Akio. Wymamrotała po cichu "Kometa".
Jak na jakiś sygnał piłka w rękach bramkarza wystrzeliła jak rakieta ciągnąc za sobą długi ogon czarnego dymu. Piłka wyglądała jak kometa, wymsknęła się z rąk bramkarza i wleciała w bramkę. Gwizdek końcowy.
- Udało się? - zapytała dziewczyna podnosząc głowę. Tłum szalał. Pierwszy mecz już zaliczyli zwycięsko stawiając twarz swoim strachom. Trener Magicznych wyglądał na strasznie wściekłego, ale co tam. Na koniec wszyscy zaczęli gratulować im zwycięstwa i wogóle.
***
Cała drużyna chciała uczcić zwycięstwo lodami. Wybrali się więc do "Nature art cafe" oczywiście znowu pytania do Jennett jak to zrobiła.
- Jenn, jak ty to zrobiłaś? - tym razem zapytała Celia.
- Właściwie, to nie wolno mi tego używać. "Kometa" to prywatna technika mojego kolegi, nawet nie wiedziałam czy wyjdzie.
- To ten sam kolega co wymyślił "Mroczną szczelinę"?
- Tak, tylko "Mroczną szczelinę" to bardziej mi pomógł wymyślić niż, że wymyślił. W każdym razie "Kometę" widzieliście po raz pierwszy i ostatni.
- To dlaczego nie użyłaś "Wiedzy demona"? - wtrąciła Nelly.
- Właściwie to... -dokończyłaby gdyby nie to, że potknęła się o własną kulawą nogę. Już witała się z chodnikiem gdyby nie Axel.
- W porządku? - zapytał stawiając ją do pionu.
- Tak, dzięki- spróbowała zrobić krok, ale od razu ją sparaliżowało z bólu i jęknęła.
- Jennett nie kłam proszę, że wszystko w porządku. Widać jak kulejesz,daj sobie pomóc.
- Nie jest źle...
- A chcesz skręcić kostkę i mieć w gipsie przez miesiąc? - zapytał z poważną miną.
- Nie...- chłopak wziął Jennett na ręce, a ona poczuła się dosyć niezręcznie.
- Dziewczyny powiedzcie trenerowi, że nie zjemy z wami lodów i że idziemy do szpitala
- Zaraz co?! - przeraziła się czarnowłosa. Dziewczyny pokiwały głowami i dogoniły grupę.
Axel niósł swoją Julię do szpitala chociaż było widać, że ona tego nie chce.
Generalny szpital Inazumy był w miarę blisko. Jednak ludzie na ulicy byli bardzo zdziwieni. Jeszcze w drodze odezwał się Axel:
- Ty specjalnie nie użyłaś "Wiedzy demona". Wiedziałaś, że jeśli to zrobisz to pogorszysz stan nogi. Ale przecież nie musiałaś kraść swojemu koledze techniki.
- Byłam bezradna. Zobaczyłam śmierć, koleś mnie sfaulował i kazano mi jeszcze strzelać, a ja nie chciałam was zawieść.
- Zawieść? Dziewczyno to ty strzeliłaś nam pierwszą bramkę!
- Miło, że tak uważasz mój Romeo.
Dotarli na miejsce i weszli do środka. Nawet ludzie w szpitalu dziwnie im się przyglądali.
Posadził ją na krześle i poszedł do recepcji.
- Jest mój ojciec? - a babka pokazała jakiś korytarz. Jennett widząc, że Axel chce ją znowu wziąć na ręce. Wstała i spróbowała sama dojść, ale Axel wziął jej rękę i przerzucił sobie przez ramię i pomógł jej dojść.
- Mój tato jest lekarzem, pewnie chętnie ci pomoże. Ja mogę zaczekać.
- A nie przedstawisz mnie swojemu tacie? Wstydzisz się mnie! A my mamy razem w sztuce grać.
- Nie to nie tak! Chodzi oto...że...no...wiesz - Jennett założyła ręce na piersi i przytakiwała na każdą jego sylabę i uśmiechała się głupio.
- Nie patrz tak na mnie! - zakłopotał się Axel.
- Dobra, wejdę sama- i weszła, a Axel usiadł w poczekalni. 15 minut później dziewczyna wyszła z bandażem na kostce i z lekko niezadowoloną miną.
- Co to za mina?
- Nie skręciłam kostki, ale lekko zwichnęłam. Nie mogę grać przez dwa tygodnie. (smuteczek)
- Trochę szkoda...ale..nie powiedziałaś mu, że to ja cię przyprowadziłem?
- Na twoje nieszczęście powiedziałam. I przy okazji zaprosiłam go na przedstawienie. Całkiem miły z niego facet.
- Nie no super! - powiedział sarkastycznie.
Jennett dostała jakąś maść przeciw bólową, dlatego już ją tak bardzo nie bolało i w miarę normalnie chodziła, mimo to i tak Axel jej pomagał.Wyszli na dwór.
- Nie musisz się o mnie martwić dzwoniłam po tatę i zaraz przyjedzie.
- No dobrze, ale za nim pojedziesz wiedz, że gdyby nie ty to by ten mecz inaczej się potoczył.
- Weź mnie tak nie chwal, beze mnie też byś sobie poradził.
- Czy my... jesteśmy parą? - zapytał nieśmiało. Sam się zdziwił skąd takie pytanie przyszło mu do głowy.
Jennett pogłaskała go po jego białych włosach.
- Jesteś wspaniały i fajnie całujesz i mimo, że mam 17 lat to na razie nie szukam związku. A co? Chciałbyś? (To brzmi jak friendzone forever ;_;)
- ...
Nim się spostrzegli podjechał tata Jennett.
- To do zobaczenia- podeszła do drzwi samochodu, ale za nim je otworzyła rozmyśliła się i podbiegła kuśtykając do Axela i go mocno przytuliła i pocałowala. Szepnęła mu do ucha Dziękuję. Wsiadła do samochodu, a Blaze stał jak wryty. Zrobiło mu się naprawdę miło. Dziewczyna mu się podobała, ale również nie szukał związku. Powodem do szczęścia był zwycięski mecz, teraz wiadome było że McCurdy na stałe zostaje w drużynie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro