12. Zasadzka
Po wizycie na komisariacie, wrócili do mieszkania. Całą drogę milczała, ale obecność Jimina była dla niej pocieszeniem. Wchodząc do domu, poczuła, jak ciężar ostatnich dni zaczyna przytłaczać jej serce. Taksówkarz, dostrzegając jej stan, natychmiast podszedł bliżej, by jej pomóc.
— Chcesz coś zjeść lub się napić? — zapytał, starając się odwrócić jej uwagę od przytłaczających myśli. Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi, ale jej oczy były pełne zmęczenia.
— Nie, dziękuję. Chciałabym po prostu chwilę odpocząć.
Skinął głową i pomógł jej usiąść na kanapie. Zajął miejsce obok, a potem, bez słowa, objął ją mocno. Jungmi poczuła się, jakby cały świat zniknął, a jedyne, co się liczyło teraz, to tylko jego ramiona. Ciepło męskiego ciała i zapach perfum były kojącym balsamem.
Kim po chwili ciszy uniosła wzrok, by spojrzeć mu w brązowe oczy. W jej sercu rosło poczucie wdzięczności. Przesunęła ręką po policzku, a potem delikatnie, z pełnym uczuciem, zbliżyła się i go pocałowała. To był długi, namiętny pocałunek, wyraz emocji, które były dla niej trudne do opisania słowami.
Kiedy oderwała się od Jimina, spojrzała na niego z wyrazem głębokiej wdzięczności.
— Naprawdę doceniam wszystko, co dla mnie robisz. Bez ciebie nie wiem, jakbym sobie poradziła.
Park uśmiechnął się ciepło, a w jego oczach poruszyły się łzy wzruszenia.
— Nie musisz mi dziękować. Chcę, żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Jesteś dla mnie ważna. I zawsze będę przy tobie, bez względu na wszystko.
Ponownie przytuliła się do niego, tym razem jeszcze mocniej, a jej serce zaczyna się uspokajać. Czuła, że z każdą chwilą lęki i niepokoje zaczynają się topnieć, a obecność Jimina dawała poczucie, że nie jest sama w tej trudnej podróży. Oparła głowę na jego ramieniu, zamykając oczy, i zaczęła wdychać zapach, który stał się dla niej synonimem bezpieczeństwa. Zdawała sobie sprawę, że przed nimi jeszcze wiele wyzwań, ale w tej chwili, z jego wsparciem, czuła, że może stawić im czoła.
— Dziękuję — powtórzyła cicho, czując, jak senność zaczyna ją ogarniać. — Dziękuję, że jesteś.
Jimin pogłaskał ją po włosach, a potem delikatnie ją przytrzymał, pozwalając zasnąć w swoich objęciach. Oboje wiedzieli, że nadchodzące dni będą pełne wyzwań i niepokoju, ale musieli stawić temu czoła.
✯
Podczas zajęć w klubie, Jungmi zauważyła, że w drzwiach pojawił się ktoś, kogo się po prostu nie spodziewała. Jeon Jeongguk, który dotychczas omijał ją na osiedlu szerokim łukiem, teraz stanął w progu sali tanecznej. Przez chwile poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Co on tutaj robi?
Jeon, z uśmiechem na twarzy, podszedł bliżej, a jego obecność wzbudziła w sali natychmiastowe zainteresowanie. Nonszalancko wyjaśnił, że zawsze chciał nauczyć się tańczyć, a jako pierwszy krok poprosił o lekcję od Jungmi. Było to dziwne, lecz Kim postanowiła profesjonalnie podejść do sprawy. Po wszystkich wydarzeniach w jej życiu, miała nadzieję, że to po prostu dziwna przypadłość i nic więcej.
Podczas lekcji, Jeongguk był uważny i zaangażowany. Z każdym krokiem starał się naśladować ruchy, a jego obecność, mimo że była zaskakująca, nie zakłóciła rytmu zajęć. Jungmi czuła podskórne napięcie, jakby każde jego spojrzenie i gest były częścią większej gry.
Gdy nadeszła jego kolej, aby zatańczyć z prowadzącą, poprowadził ją na bok sali, gdzie nikt ich nie słyszał. Poczuła, jak jej serce bije mocniej, gdy zbliżył się do niej. Szeptał do ucha, a jego oddech był gorący i intensywny.
— Jungmi — zaczął głosem cichym i pełnym napięcia. — Nie wytrzymam bez ciebie.... Chcę, chcę żebyśmy uciekli z tej wyspy.
Spojrzała na niego zaskoczona, a serce zaczęło bić szybciej. Próbowała utrzymać profesjonalny wyraz twarzy, aczkolwiek emocje, które odczuwała, były trudne do zignorowania.
— Jeongguk — zaczęła, starając się kontrolować drżenie w głosie — myślę, że powinniśmy zachować dystans. Teraz nie jest czas na takie rozmowy.
Mężczyzna spojrzał na nią z intensywnością, która sprawiała, że czuła się niekomfortowo
— Proszę. Potrzebuję ciebie.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, wrócił do grupy, udając, że wszystko jest w porządku. Stała tam, próbując zebrać myśli. To, co powiedział, sprawiło, że poczuła się zagubiona i zdezorientowana. Wiedziała, że musi skupić się na swoich uczniach i nie dać się ponieść emocjom, ale w głowie miała już więcej pytań niż odpowiedzi.
Podczas, gdy zajęcia trwały, nie mogła przestać myśleć o słowach mężczyzny. Ich rozmowa, choć krótka, wywołała w niej wiele niepewności i obaw. Wiedziała, że musi być ostrożna. Nie może pozwolić, aby jego deklaracje wpłynęły na jej decyzje i obecne życie na Jeju, z wszystkimi wyzwaniami i relacjami, które udało jej się stworzyć.
✯
Gdy po zajęciach wracała do mieszkania po zajęciach tanecznych, nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia. Coś było nie tak. Atmosfera wydawała się napięta, każdy krok, który stawiała, był cięższy. Starała się uspokoić, lecz jej myśli wracały do słów, które Guk wyszeptał na zajęciach. Najpewniej, to przez ten dziwny błysk w oczach, a może prośby, by uciekli razem z wyspy. Brzmiały one teraz bardziej jak desperacja, niż czułość.
Dotarła pod drzwi, aczkolwiek zauważyła, że są lekko uchylone. Natychmiast poczuła, jak coś lodowatego przechodzi jej po plecach. Przecież zawsze je zamykała na klucz. Instynktownie rozejrzała się dookoła, ale w zasięgu wzroku nie było nikogo podejrzanego. Oddech miała przyspieszony, a serce zaczęło bić coraz mocniej. Postanowiła sprawdzić, co się dzieje.
Delikatnie otworzyła drzwi, a w środku wszystko wyglądało na nienaruszone. Nic nie wskazywało na to, że ktoś włamał się do mieszkania. Jednak poczucie niepokoju nie chciało jej opuścić. Wzięła głęboki oddech i zrobiła kilka kroków w głąb mieszkania.
Nagle poczuła mocny uścisk na ramionach. Ktoś chwycił ją od tyłu i przycisnął dłoń do ust, tłumiąc krzyk. Zanim zdążyła zareagować, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dwóch zamaskowanych mężczyzn pojawiło się znikąd i choć próbowała się wyrwać, ich siła była wręcz przytłaczająca.
Wiedziała, że to była zasadzka.
— Cicho! — rozkazał jeden z napastników, jego głos był zimny i bezwzględny. — Jeśli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie.
Serce waliło jak szalone. Czuła, że całkowicie straciła kontrolę nad sytuacją. Próbowała walczyć, ale szybko została unieruchomiona. Zawiązano jej oczy, a ciało zdrętwiało ze strachu.
Zanim zdążyła się zorientować, została wyciągnięta z mieszkania i wrzucona do samochodu. Silnik ryknął, a pojazd ruszył z miejsca z piskiem opon. Poczuła, jak świat się zawęża, a myśli chaotycznie krążyły wokół tego, co mogło się właśnie wydarzyć. Kto za tym stał? Czy to Jeongguk? A może ktoś jeszcze bardziej niebezpieczny?
Nie miała pojęcia, dokąd ją wiozą, ale w jej sercu pojawił się jeden, dominujący instynkt: przetrwać.
Z każdą chwilą narastało w niej poczucie strachu, ale i determinacji. W głowie układała plan ucieczki, choć nie miała pojęcia, jak daleko ją zawiozą ani co czeka na nią po drugiej stronie tej mrocznej podróży.
✯
Leżała na zimnej podłodze, związana i oszołomiona po brutalnym porwaniu. Wokół niej panowała przerażająca cisza, przerywana jedynie dźwiękami kroków z oddali. Miała zasłonięte oczy, więc nie mogła zobaczyć, gdzie jest ani co się dzieje, ale była pewna, że to miejsce było starannie wybrane – ciche, z dala od wścibskich oczu. Czuła się bezradna, ale starała się nie tracić ducha.
W pewnym momencie usłyszała skrzypnięcie drzwi i czyjeś kroki zbliżające się w jej stronę. Zaskoczona, usłyszała znajomy głos, niski i pełen jadu.
— A jednak jesteśmy tutaj — odezwała się Seoyeon. Jungmi poczuła, jak serce jej zamiera na ten dźwięk. Kobieta podeszła bliżej, a potem, bez pośpiechu, zdjęła jej opaskę z oczu, aby mogła zobaczyć, z kim ma do czynienia. — Ostrzegałam cię, prawda? — kontynuowała, krążąc wokół niej, jakby była drapieżnikiem czającym się na swoją ofiarę. Jej wzrok był zimny i bezlitosny, a usta wykrzywione w bezwzględnym uśmiechu. — Mówiłam ci, żebyś trzymała się z dala od mojego męża. A ty co zrobiłaś? Uważałaś, że możesz sobie pozwolić na wszystko, bo jesteś młodsza i ładniejsza?
Jungmi poczuła, jak złość zaczyna w niej kipieć, ale była zbyt słaba i przerażona, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Seoyeon nie przestawała mówić, najwyraźniej czerpiąc satysfakcję z jej strachu.
— Myślałaś, że jesteś sprytna, prawda? Że wchodząc w moje życie, zburzysz wszystko, co stworzyliśmy? — mówiła dalej, po czym przysiadła na krześle naprzeciwko. Jej oczy były zimne, a słowa jeszcze bardziej ostre. — Ale widzisz, ja znam twoje sekrety.
W tym momencie Seoyeon pochylała się nad nią, a w jej głosie słychać było triumf.
— Co u twojej matki? — spytała z fałszywą troską, jakby naprawdę obchodziło ją to pytanie. — Nadal siedzi w więzieniu? Ale czekaj, za co to było? A no tak, zabicie męża, prawda? — W jej oczach pojawiła się iskra okrutnej satysfakcji. — Zastanawiam się, czy wie, jak zarabiasz na życie? Czy ma świadomość że jej córka została kurwą?
Słowa Seoyeon uderzyły Jungmi jak piorun. Wiedziała, żeprzeszłość może być jej największą słabością, ale nigdy nie przypuszczała, że ktoś tak okrutnie to wykorzysta. Seoyeon wbiła jej nóż prosto w serce, a potem jeszcze obracała go z sadystyczną przyjemnością.
— Przestań... — wyszeptała Kim, czując, jak łzy zbierają się w jej oczach. Nie chciała, żeby żona Jeongguka zobaczyła jej słabość, ale czuła, że traci kontrolę nad emocjami.
Seoyeon jednak nie miała zamiaru przestawać. Nachyliła się jeszcze bliżej, niemalże dotykając jej twarzy.
— Matka zabiła twojego ojca, bo nie mogła znieść tego, jak was traktował. A ty... co ty robisz? Pozwalasz mężczyznom robić z tobą, co chcą. Tak... dobrze cię znam. Striptizerka, która nie potrafi trzymać się z dala od cudzych mężów.
Jungmi poczuła, że jej złość narasta, a wraz z nią wzrastała determinacja. Choć Seoyeon myślała, że ją złamała, nie miała zamiaru się poddać. Była silniejsza, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić.
— Nie masz pojęcia, kim jestem — odparła stanowczo, podnosząc wzrok na Seoyeon. — I nie masz pojęcia, co jestem w stanie zrobić.
Kobieta zaśmiała się lekko, z wyraźną pogardą w głosie, po czym wstała i odsunęła się od niej, jakby nagle straciła zainteresowanie.
— Zobaczymy, jak długo wytrzymasz — rzuciła, zanim zniknęła za drzwiami, pozostawiając Kim samą z jej myślami i bólem.
✯
Opadała z sił. Jej ciało, mocno przyciśnięte do podłogi, nie miało już siły na dalszą walkę. Każdy mięsień drżał ze zmęczenia i strachu. Wewnątrz czuła się uwięziona, tak jak wtedy, gdy była małą dziewczynką. Nie miała już nadziei, że uda się jej uwolnić. Ciemność otaczała ją z każdej strony, ale nie tylko ta fizyczna, wynikająca z zasłoniętych oczu. Mrok, który wypełniał jej umysł, przyciągał obrazy, które przez lata starała się wymazać.
W jednej chwili poczuła uderzenie wspomnień – była znowu małą dziewczynką, zamkniętą w ciasnym, dusznym mieszkaniu. Widziała swoją matkę skuloną w kącie kuchni, płaczącą i próbującą osłonić twarz przed kolejnym ciosem. Ojciec, pijany, jak zwykle trzymał w dłoni butelkę soju. Krzyczał, choć jego słowa były niezrozumiałe, a twarz czerwona od gniewu i alkoholu.
Jungmi pamiętała każdą noc, kiedy budziła się z odgłosów kłótni, szklanek tłukących się o ścianę, matki błagającej o litość. Jako dziecko marzyła tylko o tym, żeby to wszystko się skończyło, żeby ojciec przestał być potworem. Ale nic się nie zmieniało.
Pewnego dnia, miała wtedy jedenaście lat, wrócił do domu bardziej pijany niż zwykle. Kiedy zobaczyła, że podnosi rękę na matkę, coś w niej pękło. W jej małym ciele wybuchła burza gniewu i strachu, których nigdy wcześniej nie czuła. Biegła do kuchni i złapała pierwszą rzecz, jaką mogła – kuchenny nóż. Nie myślała. Jej ciało działało instynktownie, napędzane latami strachu i bezradności. Wbiła go w plecy ojca, a ten odwrócił się do niej, zaskoczony, jakby nie mógł uwierzyć, co właśnie się wydarzyło. Upadł na ziemię, krew rozlała się po podłodze, a ona, ta mała dziewczynka patrzyła na to wszystko z przerażeniem.
To ona zabiła swojego ojca. Zrobiła to, żeby ochronić matkę, żeby skończyć z tym piekłem, które trawiło ich życie. Lecz mama nigdy jej za to nie oskarżyła. Wręcz przeciwnie – tuliła ją do siebie i powtarzała, że wszystko będzie dobrze, że zrobiła to, co musiała. Ale Jungmi nigdy o tym nie zapomniała. Nigdy nie potrafiła wymazać tej nocy ze swojej pamięci.
Teraz, uwięziona w zapomnianym przez samego Boga miejscu, porwana przez Seoyeon, czuła tę samą bezradność, co wtedy, jako dziecko. Przypomniała sobie, jak bardzo była wtedy zdeterminowana, by przetrwać. Jak zrobiła wszystko, żeby ocalić siebie i swoją matkę.
— Nie mogę się poddać — pomyślała, chociaż jej ciało zdawało się odmawiać posłuszeństwa.
Miała wrażenie, że znowu walczy o swoje życie, tak jak wtedy. Tylko teraz przeciwnik był inny, a ona nie miała żadnej broni. Ale wciąż była tamta Jungmi – silna, pełna gniewu i desperacji.
Musiała znaleźć sposób na ucieczkę, nawet jeśli wydawało się to niemożliwe. Nie mogła pozwolić, by strach ją zniszczył. Nie teraz.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro