Własne śledztwo
3/3
Gdy rano się obudziłam, o ile godzinę dwunastą, można nazwać poranną, byłam sama w łóżku. Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Na krześle była zawieszona jego koszula, czyli chyba nadal jest w mieszkaniu. Poprawiłam się do siadu i przetarłam swoje oczy palcem wskazującym i kciukiem. Złapałam za telefon, gdzie zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie od Lucasa.
Musiałam mieć tak twardy sen, jak kamień, skoro nie usłyszałam tego, jak do mnie dzwonił. No nic, oddzwonię do niego za moment. Wyplątałam się z pościeli, a następnie zwlekłam leniwie z łóżka. Przez ten urlop, który trwa już pięć dni, staję się zdecydowanie zbyt leniwa, skoro wstaję z łóżka o godzinie dwunastej. Podrapałam się po głowie, jednocześnie przy tym ziewając, kiedy nagle zakryłam sobie usta z głośnym uderzeniem.
Alucard przyglądał mi się, stojąc przy blacie. Przełknęłam ślinę, będąc lekko zażenowana tym, że nie zakryłam ust, kiedy ziewałam. To było naprawdę niekulturalne, kiedy się weźmie pod uwagę, że zdawałam sobię sprawę z tego, że on nadal jest w moim mieszkaniu. Zaśmiał się cicho.
— Nie przejmuj się... Jestem do tego przyzwyczajony... — Wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
— Jak to? — Zapytałam nie rozumiejąc.
— Naprawdę myślisz, że trzysta lat temu, ludzie się przejmowali tym, aby zakrywać sobie usta podczas ziewania? — Uniósł jedną brew, a ja kiwnęłam głową, że rozumiem.
Ruszyłam do łazienki, gdzie przebrałam się w jasno niebieskie rurki i brązowy, luźny sweterek z dekoltem w literę V. Załatwiłam swoje potrzeby, a następnie umyłam twarz i zęby oraz doprowadziłam swoje włosy do porządku. Po chwili wyszłam z toalety, a na wyjściu odrazu zobaczyłam Alucarda, który bawił się z Bonifacym jego małą, zieloną piłeczką z dzwoneczkiem w środku.
Uśmiechnęłam się na ten widok, a przy tym wypuściłam powietrze, tak jakbym się trochę zaśmiała. Włożyłam ręce do kieszeni, a następnie ruszyłam do swojego pokoju, gdzie złapałam za swój telefon. Wybrałam numer Lucasa i przyłożyłam komórkę do ucha, jednocześnie przyciskając ją ramieniem i poprawiając pościel. Nienawidzę, kiedy dookoła mnie jest bajzel.
— Nie mogłem się do ciebie dodzwonić... — Skomentował odrazu szatyn, kiedy w końcu odebrał.
— Spałam... Przez ten urlop zrobiłam się strasznie leniwa... — Zaśmiał się. — Po co dzwoniłeś? — Zapytałam, a przy tym wyszłam z pomieszczenia.
— Powiadomić o postępach sprawy... Kobieta podała kilka ciekawych informacji podczas przesłuchania. W sumie co się dziwić, Rowen ją przesłuchiwał... — Syknęłam współczująco.
— To jej współczuję. Rowen jest idealnym połączeniem dobrego i złego gliny, więc podczas przesłuchania kobieta nie miała wytchnienia... — Zaśmiałam się.
— A żebyś wiedziała. Jak ją przesłuchiwał, to się popłakała. Wiele się nie dowiedzieliśmy, ale udało mu się z niej wyciągnąć, że miała wspól... — Przerwałam mu.
— Miała wspólnika.... Udało mi się to już wywnioskować jakieś dwa dni temu, jak byłam u taty... — Alucard na mnie spojrzał z podziwem.
No tak, pewnie jakiś wampirzy słuch, czy coś.
— Już to wywnioskowałaś?! — Krzyknął do komórki, a ja odsunęłam ją od ucha, aby nie ogłuchnąć.
Moje usta wykrzywiały się w triumfalnym uśmiechu, a ja tylko żałowałam tego, że nie mogę im się zaśmiać w twarz. Po chwili usłyszałam trzask, a następnie głos Rowena.
— Wood, jak to już to wywnioskowałaś? — Zapytał starszy mężczyzna.
Musieli chyba włączyć głośnomówiący.
— Cóż, weźcie pod uwagę, że podejrzana jest dosyć drobną kobietą, a miała do czynienia z postawnym mężczyzną, o conajmniej metrze dziewięćdziesiąt. Wątpię, że byłaby w stanie sama sobie z nim poradzić, kiedy toksyny z trucizny jaką mu podała, jeszcze nie rozeszły się po jego organizmie, więc to oczywiste, że musiała mieć wspólnika. Z badań koronera wychodziło to, że trujące, zmielone liście, którymi go nafaszerowała, nie zostały strawione, więc nie byłoby opcji, aby sama położyła go na łopatki, a dodatkowo odcięła mu łeb. Do tego to nie jest jednorazowe zabójstwo, a sprawka seryjnego mordercy... — Powiedziałam.
— Co?! — Zapytali, oboje przy tym krzycząc.
— Jak byłam u taty, to powiedział mi, że miał ostatnio podobną sprawę. Kobieta otruta, a w dodatku z odciętą głową. Podejrzany powiedział tylko tyle, że ktoś mu kazał zabić tamtą kobietę... — Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Alucarda, który przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy.
— Taki sam sposób działania, więc to musi być ta sama osoba albo naśladowca... — Odezwał się Rowen.
— Wątpię, że hipoteza z naśladowcą jest słuszna, kiedy weźmie się pod uwagę to, że informacje o poprzedniej zbrodni tego typu, nie były nigdzie podawane, przez żadnego rodzaju tabloidy... — Zauważyłam, a przy tym nie odwracałam wzroku od bruneta o czerwonych oczach.
Czułam w piersi, jak serce uderzało całą swoją siłą w moje żebra.
— Fakt... Musimy dowiedzieć się więcej, ale kobieta chyba już nic więcej nie wie... — Założę się z kimś, że Rowen właśnie przetarł sobie twarz ręką.
— No cóż, ja wam nie pomogę. Jestem w końcu na urlopie... — Nareszcie odwróciłam wzrok od Alucarda.
— Nawet pomimo twojego bycia na urlopie, i tak pracujesz i próbujesz coś kombinować w sprawie śledztwa... Abi, zamykaj swoje własne śledztwo i odpocznij, albo po powrocie z pracy wejdę do ciebie i zabiorę ci wszystkie dokumenty odnośnie innych spraw... — Skrzywiłam się na jego słowa.
— Osz ty wredna cholero... — Rozłączył się, a ja tylko usłyszałam urwanie się połączenia.
Odsunęłam telefon i cicho warknęłam pod nosem, po czym schowałam komórkę do jednej z tylnych kieszeni. Westchnęłam zrezygnowana.
— To niesamowite, jak mądra jesteś... — Powiedział wampir, który oparł się o swoją prawą rękę.
— Dziękuję... — Przy mówieniu kiwnęłam jeszcze głową. — Zmieniłeś fryzurę... — Zauważyłam, a on uniósł brwi zaskoczony.
— Denerwowały mnie i za bardzo zwracałem na siebie uwagę... — Wytłumaczył, a ja się cicho zaśmiałam.
— A ubrania? — Zapytałam.
— Kiedyś w końcu trzeba przestać wyglądać jak bezdomny... — Głośniej się zaśmiałam na jego słowa, po czym podniosłam Bonifacego z podłogi.
— Chyba lubi się z tobą bawić... — Podeszłam do wyspy kuchennej, a Alucard podrapał sfinksa za uchem.
— Na to wygląda... — Spojrzałam na niego, ale gdy on podniósł wzrok na mnie, odrazu odwróciłam się w innym kierunku. — Sytuacja w nocy... — Spowrotem zwróciłam na niego swoje oczy. — Coś ci się śniło, prawda? — Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, a ja tylko kiwnęłam głową. — Opowiesz co? — Pokręciłam głową.
— Nie lubię o tym rozmawiać... To... Taka trochę trauma z dzieciństwa i nie za dobrze wszystko pamiętam... — Kiwnął głową, że rozumie i przestał o to pytać, za co byłam mu wdzięczna. — Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę? — Zapytałam, a przy tym się uśmiechnęłam.
— Herbatę... — Odpowiedział mi na mój uśmiech, a ja kiwnęłam głową i złapałam za rączkę czajnika. — Pomóc ci? — Zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
— Nie musisz, ale jak tak bardzo chcesz, to możesz wyjąć kubki... Są w drugiej szafce od lewej... — Po kilku sekundach, kiedy to lałam wodę usłyszałam otwierającą się szafkę i dźwięki lekko obijających się o siebie kubków.
Włączyłam wodę do ugotowania się, po czym odwróciłam, tym samym wpadając na klatkę piersiową mężczyzny. Odbiłam się od niego, ale sprawnym i bardzo szybkim ruchem złapał mnie, kiedy to już leciałam do tyłu. Jedną swoją rękę owinął wokół mojej talii, a drugą trzymał delikatnie moją prawą dłoń. Wyglądaliśmy, jakbyśmy stali w jakiejś figurze do tańca. Patrzył mi w oczy, a ja jemu. Szybko się ogarnęłam i stanęłam prosto.
— Dziękuję... — Powiedziałam.
— Drobiazg... Muszę się nauczyć przestać cały czas stawać tak blisko ciebie... — Kiwnęłam głową i podeszłam do innej szafki, skąd wyjęłam herbatę. — Chociaż jest to trudne do zrobienia i chyba nie jestem w stanie tego zrobić... — Powiedział bardzo cicho, prawie mamrocząc, ale mimo tego byłam w stanie to usłyszeć.
Starałam się jednak, aby nie zauważył mojego zdziwienia i lekkiego zakłopotania. Abigail, uspokój się. Pewnie ci się przesłyszało... A przynajmniej mam taką nadzieję.
I tak oto kończy się dzisiejszy maraton!
Mam nadzieję, że się on wam podobał!
Jeśli tak, to dajcie znać co wam się podobało, czy czymś was zaskoczyłam i ogólnie jak wam się czytało dzisiejsze rozdziały, a ja tymczasem uciekam pisać kolejne!
Do rozdziału w poniedziałek!!
Papatki!! ❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro