Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wygląda, jakby ktoś ją porządnie wy...

‡Alucard‡

Przetarłem swoją twarz dłonią, kiedy tylko uchyliłem powieki. Abigail będzie się pewnie pytać, jakim sposobem spałem, skoro kiedyś mówiłem, że wampiry nie sypiają. Cóż, to nie jest sen. To hibernacja, którą możemy przejść, ale nie musimy. Zwykle jest ona nam potrzebna, kiedy zużyjemy zbyt dużo energii, jak ja w dniu wczorajszym. Przebycie całej drogi stąd, do Paryża i spowrotem naprawdę mnie zmęczyła, a potem jeszcze tamto... 

Uśmiechnąłem się kiedy, przypomniałem sobie wieczór i kawałek nocy, po czym odwróciłem się do blondynki, która spała zaraz obok. Podniosłem się na łokciach i spojrzałem na godzinę w telefonie, dzięki czemu się dowiedziałem, że jest szósta rano. Abigail musiała sobie nie ustawić budzika. Przysunąłem się do niej, a następnie połaskotałem za uchem. Odrazu się skuliła, po czym odwróciła się w moim kierunku i przytuliła do mojej klatki piersiowej, a ja podrapałem ją po plecach. 

Tak mi dobrze, tak mi rób... 
Chwila moment... 
Która godzina?! 

Szybko się odwróciła i zaczęła szukać swojego telefonu, a ją zaśmiałem się z jej myśli. 

— Jest szósta... Zdążysz... — Odetchnęła z ulgą i spowrotem padła na łóżko.

Ponownie się zaśmiałem, a ona spojrzała na mnie z wyraźnie widocznym rumieńcem i uśmiechem na twarzy. Przysunęła się do mnie i dała całusa, po czym sięgnęła z podłogi moją czarną koszulę, którą włożyła i podeszła do szafy. Mogłaby częściej chodzić w moich ubraniach. Spojrzałem na zakończenie koszuli, które kończyło się na niej ponad połową uda. Chciała się schylić, aby podnieść to co jej upadło, ale uświadomiła sobie, że nie ma na sobie bielizny. Kucnęła, aby podnieść swoje rzeczy, po czym pobiegła do łazirnki. Zaśmiałem się na jej zachowanie, po czym wstałem i się ubrałem. 

‡Abigail‡

Położyłam swoje rzeczy na blacie, który znajdował się nad pralką, po czym spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Przetarłam swoją szyję prawą dłonią i przypomniałam sobie to, co wczoraj się wydarzyło. Zagryzłam dolną wargę, kiedy usłyszałam jak drzwi do łazienki się otwierają. W kolejnej chwili poczułam jego ręce, które przesunęły się po mojej talii i usta, które spoczęły na mojej szyi. Zaśmiałam się na jego postępowanie. 

— Muszę się szykować... — Zauważyłam, a on zrobił swoją uroczą minkę i dał mi całusa za uchem. 

— Zrobię ci kawę... — Spojrzałam na niego przerażona. — Niczego nie podpalę... — Nie dał mi dojść do słowa. 

Kiwnęłam głową, a on wyszedł z łazienki. Zamknęłam drzwi, załatwiłam swoje potrzeby, po czym zaczęłam się ubierać. Umyłam zęby, a w kolejnej chwili wyszłam z łazienki. Byłam ubrana w białe jeansy i czarną koszulę. Miałam wytuszowane rzęsy i pomalowane na czerwono usta, które ostatnimi czasy, gdy nie było tu Alucarda, bardzo podpadły mi do gustu. Chociaż wcześniej był to tylko błyszczyk, który był bardziej przejźroczysty, niż nasycony kolorem. Brunet na mnie spojrzał i uśmiechnął się na mój widok. 

— Ładnie ci w czerwonych ustach... — Zmarszczyłam lekko brwi. 

— Dziwnie to zabrzmiało z twoich ust, kiedy pod uwagę weźmie się to, że jesteś wampirem i pijesz krew... — Zaśmiał się z mojego komentarza. 

— Wiem, ale nie o to mi chodziło... — Podszedł do czajnika, po czym zalał kubki. 

— Zdaję sobie z tego sprawę... — Znowu się zaśmiał, a ja podeszłam bliżej. 

Podał m kubek z ciepłym napojem, który odrazu od niego odebrałam. Gdy tylko wypiłam kawę, odłożyłam naczynie do zlewu, po czym zaczęłam się dalej przygotować do wyjścia z domu. Założyłam kaburę, schowałam telefon i portfel, a następnie poleciałam do przedsionku, gdzie założyłam na nogi pełne buty na obcasie zapinane na boku i nieco grubszą kurtkę, niż w dniu wczorajszym. Poprawiłam sobie jeszcze pomadkę na ustach, lekko ją rozmazując wargami. 

Wróciłam na moment do salonu, gdzie Alucard wychodził właśnie z sypialni, jednocześnie zakładając na siebie bluzkę z długim rękawem, który następnie podciągnął do łokci. Podeszłam bliżej, po czym dałam mu całusa prosto w usta. 

— Będę spowrotem koło szesnastej... — Kiwnął głową, a ja złapałam za klucze i ruszyłam w kierunku drzwi. 

Już po chwili byłam w samochodzie i jechałam do pracy. Nawet ten korek od rana nie jest w stanie mi popsuć humoru. Chyba zaczynam rozumieć, o co chodziło tacie, Rowenowi i Lucasowi, kiedy cały czas truli mi nad głową, że powinnam sobie znaleźć faceta. Nie żyję już samą pracą, tak jak to było jeszcze dwa miesiące temu. Zmieniłam się od tamtego czasu. Od dnia, kiedy poznałam... 

Chociaż nie no, pierwsze spotkanie moje i Alucarda nie było zbytnio kolorowe. Następne też, ale pod domem tamtej ofiary już napewno było lepiej. Westchnęłam cicho, kiedy to zaparkowałam pod komisariatem. Wysiadłam z pojazdu, który natychmiast zamknęłam, po czym ruszyłam do budynku. Już od rana się tu dużo dzieję, ale w sumie jest to normalne. 

— Wood, nieźle wyglądasz! Idziesz na randkę po pracy, czy co, że się tak wystroiłaś? — Zapytała Sam, która stała za ladą recepcji. 

— Można tak to ująć... — Wzruszyłam ramionami, po czym ruszyłam do schodów, zostawiając ją w autentycznym osłupieniu. 

Wbiegłam na piętro, gdzie jak w przypadku Sam, każdy się mnie pytał, czy z kimś się dzisiaj spotykam. Już po chwili byłam w swoim gabinecie, gdzie natychmiast zdjęłam kurtkę. Usiadłam przy biurku, na którym znajdowało się od groma akt, dokumentów i innych raportów, a następnie zaczęłam wszystko sprawdzać. 

‡Lucas‡

Od kiedy Abi i Alucard są razem, kompletnie jej nie poznaję. Coraz częściej jest ona wystrojona, a gdyby tego było mało, to swoim dobrym humorem zaraża wszystkich dookoła. Kate i Clarissa cały czas się jej przyglądają, a ja i Rowen, który również postanowił zrobić sobie kawę, robimy to samo. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że ta dwójka jest razem. 

— Przecież nie stroiła by się tak bez powodu... — Odezwała się Kate. 

— Zauważ, że ani ty, ani ja nie mamy z nią aż tak dobrego kontaktu, aby nam się jakkolwiek zwierzyła... — Powiedziała Clarissa. 

— Port, wiesz może coś? — Zapytała czarnowłosa, a ja odwróciłem wzrok i napiłem się kawy ze swojego kubka. 

Abi by mnie zabiła, jakbym powiedział, że nakryłem ją i Alucarda, kiedy się całowali. 

— Port... — Postukała mnie w ramię rudowłosa. 

— Nie ze wszystkiego mi się Abi zwierza... — Powiedziałem i spojrzałem w kierunku jej gabinetu, gdzie było ją widać przez szybę. 

— Coś się musiało stać, skoro tak wygląda... — Zauważył Rowen, a ja na niego spojrzałem. 

— Wood wygląda, jakby ktoś ją porządnie wypieprzył w nocy... Za przeproszeniem... Ktoś musiał w końcu to powiedzieć... — Odezwał się Glen, który przed momentem również tu przyszedł. 

Na jego słowa szerzej otworzyłem oczy i spojrzałem na Rowena, który zwrócił swój wzrok na mnie. Już po chwili oboje ruszyliśmy w kierunku gabinetu blondynki. 

— A wam co? — Zapytała Kate. 

— Idziemy się czegoś dowiedzieć... — Powiedzieliśmy jednocześnie, po czym weszliśmy do pomieszczenia bez pukania. 

— Co jest, coś się stało? Wyglądacie, jakbyście zobaczyli ducha... — Zauważyła Abi, a my podeszliśmy do niej i oparliśmy się o biurko rękoma. 

— Spałaś z Alucardem? — Zapytałem prosto z mostu, a ona mrugnęła kilkukrotnie. 

— Eeee... Nie żeby coś, ale my śpimy ze sobą codziennie... — Uniosła jedną brew do góry. 

— Nie w tym sensie... — Złapałem się za głowę. — Chodzi mi o to, czy się ze sobą kochaliście... — Uchyliła usta, aby coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego i zmarszczyła lekko brwi. 

— A co? — Szerzej otworzyłem oczy na jej pytanie, po czym spojrzałem na Rowena. 

— Nie dała jednoznacznej odpowiedzi typu „nie” lub „to nie wasza sprawa”... — Zauważył inspektor, a ja kiwnąłem głową. 

Już miałem coś powiedzieć, ale blondynka mi na to nie pozwoliła. 

— Jestem dorosła, więc doskonale wiem co i jak, więc dajcie mi spokój w tej kwestii... Wy mi się z tego nie zwierzacie, więc za przeproszeniem, czemu ja mam się wam z tego do chuja zwierzać? Tak, kochaliśmy się ze sobą i nie, nie zostaniecie jeszcze wujkami, więc dajcie spokój. Naprawdę mam cholernie dość patrzenia na ten burdel na biurku i chce to w końcu dzisiaj skończyć, więc dajcie mi pracować... — Założyła ręce pod biustem i spojrzała na nas karcąco. 

Kiwnęliśmy głowami, po czym wyszliśmy z gabinetu. 

— Zrobiliśmy jej przesłuchanie, jak Arthur... — Pokręciłem głową. 

— W przypadku jej ojca, byłoby gorzej... — Zaśmiał się i kiwnął głową. 

— W sumie... Fakt... My jej jeszcze po lekarzach nie ciągamy... — Parsknąłem śmiechem, a następnie ruszyliśmy ponownie do pokoju socjalnego. 


Jestem po lekcji zdalnej z matematyki i wniosek mam jeden....

Coś czuję, że nie zdam matmy na maturze...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro