Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

W czas

Będę dzisiaj milutka i dam wam jeszcze jeden, a co mi tam!
Zanim przeczytacie, upewnijcie się, że poprzedni przeczytany!❤


Gdy tylko skończyłam przesłuchiwać kobietę, ruszyłam w kierunku Rowena. Zwrócił na mnie uwagę w momencie, kiedy stanęłam obok niego. Podałam mu notatnik z zeznaniami, a on go odrazu ode mnie odebrał. 

— Tylko tyle mi powiedziała... Nic więcej mi nie mówiła, ale okazuję się, że żona praktycznie nie znała swojego męża... Musimy przebadać relację między tą dwójką... Może to było aranżowane małżeństwo przez rodziców... Oboje byli pochodzenia żydowskiego... Ale jeśli tak było, to chyba się cofnęliśmy do czasów, kiedy po ziemi chodził Jezus... — Lucas spojrzał na mnie lekko rozbawiony. 

— Jesteś jedyną osobą jaką znam, która jest w stanie rzucić żartem na miejscu zbrodni... — Spojrzałam na niego z byka. 

— Spokój... — Odezwał się Rowen, a ja na niego spojrzałam. — Wood ma rację. Musimy przyjrzeć się ich relacji, a także sąsiadom i znajomym. Rodzinie również. Może oni będą mogli nam coś powiedzieć. — Po swoich słowach zwrócił się do innego policjanta, któremu zaczął zlecać zadania, a ja odwróciłam wzrok za siebie. 

Mam dziwne wrażenie, jakby ktoś mnie uważnie obserwował. Przesunęłam dłonią po prawej stronie mojej szyi, czując dziwne uczucie. Jakby wzywanie, które próbuje z całej siły opanować. Abigail, uspokój się i skup na pracy. Masz sprawę do rozwiązania, więc się ogarnij. O tamtym dziwaku możesz narazie zapomnieć. 

— Wszystko ok? — Zapytał się mnie nagle szatyn, który zmartwiony położył mi rękę na ramieniu. 

— To nic takiego... — Spróbowałam się uśmiechnąć, ale on zadał kolejne pytanie. 

— Napewno? Nagle zrobiłaś się strasznie blada i słyszę, jak płytkie oddechy bierzesz... Nie jestem pewien, czy powinnaś wracać do pracy po wczorajszej akcji, Abi... — Powiedział zatroskany, a ja poczułam, jakby serce chciało mi wyskoczyć z piersi. 

— Nic mi nie jest... Naprawdę, Lucas... Wiesz, że dzisiaj praktycznie nie spałam... To przez to... — Jego wzrok mówił sam za siebie, że nie jest pewien moich słów. 

— Rowen, Abi się źle czuje. Nie jestem pewien, czy powinna brać udział w śledztwie. — Zwrócił się do już lekko siwiejącego mężczyzny, który jest nieco starszy od mojego ojca, a ja w tym momencie chciałam go udusić. 

— Wood, nie wyglądasz najlepiej... — Zauważył, a ja czułam, że moment sama popełnie morderstwo. — Jesteś pewna, że dasz sobię radę w tym śledztwie? — Zapytał równie zatroskanym tonem, jak wcześniej Lucas. 

— Nic mi nie jest, serio... Po prostu słabo spałam w nocy... — Powiedziałam, ale nadal przyglądał mi się podejrzanie. 

— Jak zobaczę, że coś się z tobą dzieję, to odrazu odsuwam cię od sprawy i wysyłam na przymusowy urlop... I nie tygodniowy, a dwu... — Spojrzałam na niego zaskoczona. 

— Ty mnie chcesz chyba wykończyć psychicznie... Ja na tyłku nie usiedzę dwóch minut bez niczego do roboty, a co dopiero dwóch tygodni... — Zauważyłam, a on założył ręce na klatce piersiowej. 

— Musisz w końcu odpocząć... Życie nie kręci się tylko wokół pracy, a ty żyjesz praktycznie tylko nią... Kiedy ostatnio wyszłaś na miasto z przyjaciółką, albo spotkałaś się z jakimś adoratorem? — Spojrzałam na niego, krzywiąc się przy tym do granic możliwości. 

— Czy ty i mój ojciec czytacie ten sam słownik, czy co, że macie identyczny zasób słów? — Zapytałam, a on się lekko zaśmiał. 

— Na jednej i w sumie ostatniej randce, Abi była, kiedy to byliśmy w ostatniej klasie High School... — Spojrzałam na Lucasa z mordem w oczach. — Czyli jakieś dziewięć lat temu... — Dodał jeszcze, a ja już chciałam podciągać rękaw kurtki, aby mu przywalić. 

— Wood... — Zwrócił mi uwagę. — Do końca września masz sobie znaleźć faceta, bo inaczej zostaniesz starą panną z kotem Bonifacym, który nie robiłby nic innego, niż jedzenie kociej karmy przez cały dzień... — Spojrzałam na niego zaskoczona. 

— Jak ja mam niby znaleźć faceta w mniej, niż trzy tygodnie? — Zapytałam. 

— Moja siostra co miesiąc ma innego... — Odezwał się Lucas. 

— Miałeś przy mnie nie wspominać o siostrze od siedmiu boleści... — Strzeliłam go w ramię, a on się cicho zaśmiał. 

— Inspektorze, znaleźliśmy głowę ofiary... — Naszą pogawędkę przerwał nam jeden z funkcjonariuszy, który jest o wiele niższej rangi niż ja. 

Ruszyliśmy za nim, a następnie pokazał nam miejsce, gdzie znaleźli tę część ciała. Wyjmowali ją właśnie ze ścieku, a po chwili ukazała nam się zmaltretowana twarz tego człowieka. Na całych policzkach miał ślady zadrapań, a na czole miał wycięty napis „Fiut na dziwki”. Spojrzałam na pozostałą dwójkę, a oni spojrzeli na mnie. 

— To chyba nie jest sprawka gangu... — Spojrzałam w kierunku żony. 

— Myślisz, że zdradził? — Zapytał się mnie Lucas. 

— Takich wyzwisk raczej nie pisze się osobie, która była winna komuś pieniądze... — Dodałam, a Rowen również spojrzał w tamtym kierunku. 

— Musimy mieć ją na oku... — Powiedział mężczyzna, a ja kiwnęłam głową. 

Spojrzałam na Lucasa, a on również kiwnął głową. Przez kilka następnych godzin prowadziłam z Lucasem obserwację. Niby jest tylko rysownikiem, ale sama podczas kilku godzinnego siedzenia i gapienia się na dom, dostałabym kurwicy. 

— Potrzebuję kawy... — Potarłam swoją skroń dwoma palcami. 

— Nie jesteś jedyna... — Jak zawsze coś rysował. 

Widziałam, że co chwilę mi się przyglądał. Po chwili zirytowana spojrzała na kartkę z rysunkiem, a tam zauważyłam, że rysował mnie. Ponownie zwrócił na mnie wzrok, a na jego twarzy powstał soczysty rumieniec. Szybko zamknął swój szkicownik, a ja tylko się uśmiechnęłam na jego postępowanie. 

— Znowu zrobiłeś ze mnie modelkę do rysowania... — Zauważyłam. 

— Nie moja wina, że masz idealny profil do tego... — Odgryzł mi się, po czym wrócił do bazgrania w szkicowniku.

Parsknęłam cicho śmiechem, po czym spowrotem spojrzałam na dom, gdzie zauważyłam ruch. Poprawiłam się w fotelu, a przy tym poklepałam Lucasa po ramieniu. 

— Tam ktoś jest... — Ubiegłam jego pytanie, a on zwrócił swój wzrok w kierunku budynku. 

— Myślisz, że to... — Zaczął, a ja wyjęłam pistolet i sprawdziłam naboje. 

— Czekasz... Schyl się i nie wychylaj... — Wyszłam z auta, a następnie ruszyłam w kierunku sylwetki. 

Starałam się iść jak najciszej byłam w stanie, a podczas tego trzymałam nisko pistolet. Ten ktoś próbował się włamać do domu ofiary. Miał na sobie bluzę z kapturem. Wycelowałam w jego kierunku pistolet. 

— Policja! Nie ruszać się! Ręce na widoku i powoli się odwróć! — Rozkazałam, a postać odrazu się odwróciła. 

Jej twarz była zakryta przez kaptur. Nagle opuściła rękę, a ja bardziej zacisnąłem dłonie na rączce pistoletu. 

— Powiedziałam ręce do góry! — Wysunęła z rękawa nóż, po czym rzuciła się w moim kierunku. 

Odskoczyłam, aby nie zostać zranioną, a następnie zaczęłam unikać każdego z jej ataków. Po sylwetce mogę poznać, że jest to kobieta. Gdy zamachnęła się w prawą stronę, złapałam jej lewy nadgarstek, przydusiłam lekko prawą ręką i podcięłam jej nogi, przez co odrazu upadła na ziemię. Odrazu zabrałam jej nóż, który odrzuciłam na bok. 

— Masz prawo zachować milczenie... — Złapałam za kajdanki, ale w tym samym czasie przestępca wyjął z kieszeni mały pistolet, który wycelował prosto we mnie. 

— Abi! — Doszedł mnie głos Lucasa, ale zdałam sobie sprawę, że nawet gdybym odskoczyła, kula by mnie dosięgnęła. 

Szerzej otworzyłam oczy, kiedy uświadomiłam sobie, że za moment mogę zginąć. W tym samym momencie usłyszałam hałas, a następnie dostrzegłam czarną chmurę, która delikatnie mnie otoczyła. W jednej chwili poczułam, jak ktoś mnie odciąga do tyłu, a w kolejnej zobaczyłam czyjąś dłoń, która złapała za lufę pistoletu. Usłyszałam strzał, ale zobaczyłam tylko dym, który unosił się z końcówki broni. 

Delikatnie okręciłam głowę, dzięki czemu zobaczyłam stary, srebrny medalion w kształcie krzyża. Przez środek każdego ramienia przechodziły czerwone kryształy, a zbiegały się na samym środku, gdzie był wyrzeźbiony mały nietoperz. 

— Mówiłem, że nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić... — Usłyszałam ten melodyjny głos, dlatego uniosłam głowę, a tam napotkałam te czerwone oczy, które się we mnie wpatrywały z ulgą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro