Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Profil

Ostatnimi czasy zrobiłam się zdecydowanie zbyt kochana xD
Ale co tam!
Łapcie jeszcze jeden z okazji prawie 200 odczytów!
(Tak dokładnie jest 199,ale już to zaokrąglam)
Miłego czytanka!

Nie widziałam Alucarda od dwóch tygodni. Dziwne jest to przyznać samej sobie, ale brakuje mi go. Naprawdę sporo czasu spędziliśmy ze sobą, a teraz nie daje najmniejszego znaku życia. A co jeśli coś mu się stało? Opuściłam wzrok na akta sprawy, która nadal jest w toku. Były kolejne dwie ofiary. Matka z dzieckiem. Co do cholery łączy wszystkich zmarłych? Odłożyłam teczkę na biurko, a następnie potargałam się po włosach. 

Podniosłam wzrok na tablicę, gdzie były rozwieszone wszystkie informacje odnośnie morderstw, ofiar i ich rodzin, a także profil zabójcy, który był w postaci wielkiego znaku zapytania, bo nic o nim nie wiemy. Przeczesałam swoje włosy palcami i ponownie opuściłam wzrok na akta. 

Pierwsza ofiara... 

Kobieta w średnim wieku... 

Druga ofiara... 

Mężczyzna w średnim wieku... 

Trzecia ofiara... 

Kobieta, dwadzieścia siedem lat... 

Czwarta i piąta ofiara... 

Matka z ośmioletnim dzieckiem... 

Dwie osoby były po ślubie, z czego jedna po rozwodzie. W większości były to osoby po trzydziestce. Westchnęłam i odchyliłam się na krześle. To nie ma sensu! Jaki motyw ma morderca? Złapałam się skronie. 

— Cholera... — Warknęłam cicho. 

— Nie masz pomysłu... — Odrazu spojrzałam w kierunku drzwi mojego gabinetu. 

— Lucas... — Uśmiechnął się i wszedł do środka.

— Coś na ruszenie mózgownicą... — Podał mi kubek z kawą, a ja obdarzyłam go uśmiechem w podziękowaniu. — To jest chyba twoja najcięższa sprawa, prawda? — Kiwnęłam głową. 

— Strasznie dużo niewiadomych... Brak motywu, powiązań ofiar i samego profilu sprawcy... Najważniejszych rzeczy... — Wstałam od biurka i zaczęłam chodzić po pomieszczeniu. 

— Abi... — Spojrzałam na niego. — Jesteś jedyną osobą jaką znam, która byłaby w stanie rozwiązać tę sprawę... — Odwróciłam wzrok. 

— Nawet mój ojciec nie był w stanie tego rozwiązać... Jak ja mam niby... — Przerwał mi. 

— Abi, nie jesteś swoim ojcem... — Zauważył. — Nie porównuj się do niego... — Pokręcił głową. 

— Nie mam pomysłu, Lucas... — Spojrzałam na tablicę, kiedy to oparłam się o biurko, a szatyn stanął obok mnie. 

— Może spróbuj do tego podejść nie konwencjonalne... — Zwróciłam na niego wzrok zaskoczona. — Pamiętasz, jak kiedyś patrzyłaś jak maluję? — Kiwnęłam głową. — Co chwilę wtedy odchodziłem od sztalugi... Wiesz czemu? — Opuściłam wzrok zastanawiając się, a on na mnie spojrzał. — Aby zobaczyć, jak obraz będzie wyglądał z innej perspektywy... — Powiedział, a ja się lekko uśmiechnęłam. 

— Z innej perspektywy... Czyli co, mam się postawić na miejscu tej kobiety? — Wywrócił oczami i kiwnął głową. 

— Zawsze możesz spróbować... — Zauważył. — No spróbuj... Postaw się na miejscu morderczyni i zastanów, za co mogłabyś zabić...— Delikatnie pchnął pięścią moje lewe ramię. 

— Hmmm... — Mruknęłam zastanawiając się nad odpowiedzią. — Pierwsza ofiara, mimo swojego wieku, miała idealną sylwetkę... — Zaśmiał się na moje słowa. — Druga idealne relacje z bliskimi i udane małżeństwo... — Kiwnął głową. — Trzecia... Była młoda i miała przed sobą całe życie... — Gdy pomyślałam o czwartej i piątej ofierze, odrazu do mojej głowy wrócił o wspomnienie tego co powiedział tata, gdy u niego byłam. 

— A czwarta i piąta? — Zapytał, kiedy opuściłam wzrok. 

— Czwarta... Miała dziecko, które było jej oczkiem w głowie... A piąta... Miała kochającą matkę... — W tym momencie mnie oświeciło. — A co jeśli... — Spojrzał na mnie, a ja podeszłam do tablicy. 

— Jeśli co? — Zapytał, a ja się do niego odwróciłam. 

—Jeśli motywem tych zabójstw jest to, że ktoś miał lepsze życie niż morderca... Może to być osoba, która żyła w patologicznej rodzinie i chciała mieć tylko idealne życie... — Spojrzałam na kartkę, na której był narysowany znak zapytania. 

— Jeśli iść tym tropem dalej, to kolejna ofiara może być z bogatej rodziny lub mieć dobrze płatną pracę i osiągnąć sukcesy... — Kiwnęłam głową. 

— Trzeba dać znać Rowenowi... — Odbił się od blatu, a następnie podszedł do drzwi. 

— Pójdę po niego... — Nim zdążyłam coś powiedzieć, wyszedł z pomieszczenia. 

Znowu spojrzałam na tablicę, a następnie podniosłam rękę i złapałam za naszyjnik, który dał mi Alucard. Wyjęłam go spod koszuli i przejrzałam mu się. Martwię się o niego. A co jeśli coś mu się stało? Co już nie żyje? Abigail, nie! Nawet tak nie myśl! Napewno żyje, ale jest zajęty. Powiedział, że zajmie mu to kilka dni. Właśnie... 

Dni. Minęły dwa tygodnie, a po nim brak śladu. Cicho westchnęłam, a w tym samym momencie drzwi do pomieszczenia się otworzyły, ale na początku nie zwróciłam na to uwagi. Zdecydowanie za mocno się zamyśliłam. 

— Co to za naszyjnik? — Gwałtownie się odwróciłam w kierunku drzwi. 

Stał tam Rowen, Lucas... I tata? 

— Nieważne... — Odbiłam się od biurka. — Co ty tu robisz, tato? — Zapytałam, kiedy schowałam wisiorek pod materiał koszuli. 

— Łączymy siły z innymi komisariatem... — Powiedział Rowen, a ja kiwnęłam głową. 

— Abi, co odkryłaś? — Zapytał tata, a ja odrazu zaczęłam mówić. 

Po jakimś czasie, gdy skończyłam mówić, zauważyłam jak Rowen i tata się zastanawiali nad moimi słowami. 

— Jeśli hipoteza Abi jest słuszna, trzeba zebrać kilka grup, aby przejrzeli rodziny z patologiczną historią... Nie raz przecież zdarzało się wezwanie do domu, gdzie były narkotyki, alkohol lub agresja w rodzinie... — Odezwał się mój ojciec, a w jego oczach dostrzegłam dumę, kiedy na mnie spojrzał. 

— Te zgłoszenia razem z raportami, powinny być w dokumentacji... Trzeba przejrzeć całą kartotrkę na komisariacie... — Powiedział tym razem Rowen. — Zbiorę kilku policjantów, aby się tym zajęli... — Ruszył w kierunku drzwi. — Dobra robota, Wood... — Kiwnęłam głową na jego pochwałę. 

Po chwili Lucas również wyszedł z pomieszczenia, a ja spojrzałam na tatę, który patrzył na tablicę. Jakiś moment później, padło pytanie, które wiedziałam że w końcu padnie. 

— Co to za naszyjnik, Abi? — Podniosłam na niego wzrok. 

— Dostałam... — Wzruszyłam ramionami i włożyłam ręce do tylnych kieszeni. 

— Od kogo? — Uniósł jedną brew ku górze. 

— Tato... — Uśmiechnął się. 

— Przez ostatni miesiąc się zmieniłaś... — Zaskoczył mnie swoimi słowami. 

— Po czym to wnioskujesz? — Zapytałam, a on spojrzał na mnie z miną, z której dało się wyczytać pytanie : Córcia, zapomniałaś że gadasz ze swoim ojcem, który jest detektywem?.

— Pomalowałaś rzęsy, dokładnie wyregulowałaś brwi, a na ustach masz pomadkę nawilżającą z lekkim czerwonym kolorem... — Odwróciłam wzrok. — Nie masz jak zwykle koszuli wpuszczonej w spodnie... Masz odpięte cztery guziki od góry, a nie jak zazwyczaj dwa...— Spojrzałam na swój ubiór. — Dodatkowo masz pomalowane paznokcie bezbarwnym lakierem, czego nie znosisz i nieco bardziej zapuszczone niż są zwykle... Plus nosisz naszyjnik, o którym nawet Lucas nie wiedział... — Założyłam ręce pod biustem. — Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć? — Spojrzał na mnie podejrzliwie. 

— Nie wiem co ci chodzi po głowie... — Krzywo się uśmiechnęłam. 

— Dla kogoś się stroisz... Dla kogo? — Zapytał, a ja szerzej otworzyłam oczy z zaskoczenia. 

— Dla nikogo... — Odwróciłam wzrok. 

— Kłamiesz... — Wzdrygnęłam się i na niego spojrzałam. — Za każdym razem, gdy próbujesz skłamać, odwracasz wzrok... A więc, kim jest mój przyszły zięciu? — Dobra, teraz to mnie zbił z tropu. 

— Nawet jeśli.... — W tym momencie wpadły mi do głowy wszystkie sytuację z Alucardem, kiedy prawie dochodziło do innej interakcji, niż typowo przyjacielskie. — Między nami nic nie ma... — Wyraźnie go zaskoczyłam. 

— Abi... — Zmarszczył brwi. 

— Chyba... Nie wiem... Trudno stwierdzić... — Usiadłam przy swoim biurku. 

— Zapytaj go o to... — Podniosłam na niego wzrok. — Przejmij inicjatywę... — Kiwnęłam głową, a on potargał mnie po włosach i wyszedł z pomieszczenia. 

Oparłam się o oparcie fotela biurowego i znów spojrzałam na wisiorek. 

— Przejąć inicjatywę? Ale jak, skoro sama nie wiem co czuję? — Zapytałam samą siebie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro