Powrót do pracy
Od tamtej nocy, kiedy zastanawiałam się czym jest to dziwne uczucie, minął ponad tydzień. W tym czasie Alucard i ja zajmowaliśmy się naszym małym śledztwem, ale nim wyszliśmy oboje na zewnątrz, musiałam nauczyć bruneta, jak zakłada się na oczy soczewki. Gdy gdzieś wychodziliśmy, zakładał je, dzięki czemu, stawał się brunetem o ciemnych, kasztanowych oczach. Od tamtego czasu, stał się stałym bywalcem w moim mieszkaniu.
Codziennie rano piliśmy kawę i wogóle. Przewróciłam się z lewego boku, na prawy. Chwilę wcześniej obudziłam się przez kolejny koszmar, związany z tamtym dniem. Coraz to większymi krokami zbliża się rocznica. Westchnęłam, kiedy to znowu się przewróciłam, ale tym razem na plecy. Cholerna trauma. Zamknęłam oczy, ale nie na długo, bo odrazu we śnie zobaczyłam to, czego boję się po dziś dzień.
Gwałtownie otworzyłam oczy i złapałam oddech. W tym momencie zobaczyłam Alucarda, który trzymał swoje dłonie na moich ramionach.
— Alucard? — Odezwałam się swoim drżącym głosem.
— Nie mogłem cię obudzić... Mówiłaś przez sen... — Kiwnęłam głową, a on się wyprostował i usiadł na krawędzi łóżka.
Powoli się podniosłam, a gdy to zrobiłam, poczułam łzy, które spływały po mojej twarzy. Alucard podniósł lewą dłoń i odrazu osuszył moje policzki. Spojrzałam na niego, a gdy to zrobiłam, poczułam, że za moment mogę pęknąć. Przysunęłam się do niego, a w kolejnej chwili przytuliłam go. Wzdrygnął się na mój czyn, ale mimo tego również mnie objął.
— Już dobrze... To był tylko sen... — Kiwnęłam głową, ale nie odsunęłam się.
Jedyne co, to lekko wzmocniłam uścisk. Poczułam jak najpierw pogłaskał mnie po głowie, a następnie zjechał na plecy.
— Mam dosyć tych koszmarów... — Wyznałam.
— Domyślam się... — Powiedział cicho, a ja poprawiłam się i objęłam jego kark.
Miałam przez chwilę wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć, ale się powstrzymywał. Dowodził tego jego ruchy rzuchwy i oddech, który był znacznie szybszy niż zazwyczaj. Nie będę go do niczego zmuszać. Jak będzie gotowy, to powie.
— Alucard... — Odezwałam się cicho i się od niego odsunęłam.
— Tak? — Zapytał lekko zakłopotany, kiedy spojrzałam mu w oczy.
— Położysz się obok? — Poczułam pieczenie na obu policzkach, kiedy o to zapytałam.
—... Pewnie... Jeśli ci to nie przeszkadza... — Powiedział, po czym podeszedł od drugiej strony łóżka.
Położyłam się i odrazu odwróciłam do niego. Gdy znalazł się obok mnie, odrazu włożył swoje ramię pod moją głowę. Objęłam go ramieniem, a on poprawił swoją drugą ręką moje włosy.
— Abigail... — Podniosłam na niego wzrok.
— O co chodzi? — Zapytałam, kiedy zobaczyłam jego zamyśloną twarz.
— Jest pewna sprawa, którą się muszę zająć, dlatego... — Zaciął się, a po chwili spojrzał mi prosto w oczy. — Muszę zniknąć na kilka dni... — Podniosłam na na rękach zaskoczona.
— Co? Ale przecież... — Złapał za mój podbródek.
— To tylko kilka dni... Wrócę... Obiecuję... — Kiwnęłam głową. — Do tego czasu... Noś to... — Wyjął coś z kieszeni, a następnie mi to podał.
Był to naszyjnik z zawieszką w kształcie serca, zrobioną z jakiegoś czerwonego kryształu. Spojrzałam na Alucarda ze zmarszczonymi brwiami.
— Co to? — Zapytałam, choć doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest to naszyjnik.
— Zawieszka jest zrobiona z tego samego kryształu, który jest dodatkiem na moim medalionie... — Wziął go do ręki, a następnie zbliżył oba do siebie.
Zaczęły się nawzajem przyciągać. To wyglądało niesamowicie.
— Są połączone... Ten kryształ, to rubin... Jest znakiem odwagi i waleczności... Ale dla mnie ma nieco inne znaczenie... No i oczywiście ma nieco inne zadanie... — Odpiął zapięcie, a następnie nachylił się w moim kierunku i założył wisiorek na mój dekolt. — Gdy będziesz w niebezpieczeństwie, poczuję to... Żebym mógł cię wtedy znaleźć, nie wystarczy tylko twój zapach... Musisz coś powiedzieć... — Odsunął się.
— Co takiego? — Pokręcił głową.
— Nie wiem... Ale ty będziesz wiedzieć, gdy będę ci potrzebny... — Uśmiechnął się.
— Kiedy... — Opuścił wzrok, kiedy tylko chciałam go zapytać, kiedy zamierza zniknąć. — Gdy zasnę? — Zmarszczył lekko brwi i kiwnął głową. — W porządku... Rozumiem... Czy... Czy to co masz do załatwienia, jest niebezpieczne? — Kiwnął głową.
— Na tyle, że nie mogę ci powiedzieć co to... Byłabyś wtedy zagrożona... — Kiwnęłam głową, że rozumiem.
— Masz na siebie uważać... — Zaśmiał się.
— Mówisz to wampirowi... Jestem nieśmiertelny... — Zauważył, a ja się do niego zbliżyłam i dałam całusa w policzek.
— Wiem... I właśnie dlatego ci to mówię... — Spojrzał mi w oczy wyraźnie zaskoczony. — Czasami zwykli ludzie przeceniają swoje możliwości... Nie popełniaj takich samych błędów co ja czy inni ludzie... — Kiwnął głową na moje słowa.
— Abigail... — Podniosłam na niego wzrok. — Przepraszam, że muszę coś takiego zrobić... — Pogłaskał mnie po policzku. — ... Śpij... — Po całym moim ciele przeszedł dreszcz, przez który aż zrobiło mi się zimno.
Poczułam jak nagle tracę czucie w całym moim ciele, a w kolejnej chwili jak się przewracam. Alucard zdążył mnie złapać, po czym delikatnie ułożył moją głowę na poduszce. Starałam się utrzymać otwarte powieki, ale już nie byłam w stanie. Potem pamiętam tylko tyle, że Alucard chyba dał mi całusa w skroń. Pare godzin później zostałam obudzona przez budzik, który zadzwonił o piątej trzydzieści.
— Kiedyś bym nawet o czymś takim nie pomyślała, ale teraz już tak... Kto do cholery stworzył to narzędzie szatana, zwane budzikiem? — Sięgnęłam do szafki nocnej, na której leżał mój telefon, a następnie wyłączyłam go przesunięciem palca. — No tak... Dzisiaj wracam do pracy... — Minęły dwa tygodnie.
Podniosłam się na łokciach, bo jakimś dziwnym sposobem spałam na brzuchu i było mi wygodnie, a gdy to zrobiłam, zobaczyłam na swoim dekolcie wisiorek, który dał mi Alucard. Odrazu się poprawiłam do siadu i zaczęłam się rozglądać. Gdy nikogo nie zobaczyłam, wyplątałam się z pościeli, aby następnie wybiec z pomieszczenia.
— Alucard? — Ponownie się rozejrzałam. — Naprawdę zniknąłeś... — Opuściłam wzrok i w tym samym momencie zauważyłam, że na blacie wyspy kuchennej leży kartka.
Podeszłam bliżej i wzięłam ją do ręki, aby w kolejnej chwili zacząć czytać list, który zostawił mi nie kto inny, jak Alucard. Tylko on jest tak staromodny, aby pisać wiadomości na papierze. Mimo tego, jest to nawet urocze.
Droga Abigail,
Naprawdę mi przykro z powodu tego, że cię uśpiłem, ale wiedziałem, że dalej będziesz drążyć temat. Nie mogłem ci niczego zdradzić. Jedyne co mogłabyś wiedzieć, to to, że muszę pomóc przyjacielowi. Jeśli nie chcesz, to nie musisz w to wierzyć, ale taka jest prawda. Wrócę za parę dni i wtedy ci wszystko wyjaśnię. Do tego czasu proszę cię, abyś uważała. Mam przeczucie, że w czasie mojej nieobecności, może się coś wydarzyć. Mimo wszystko mam nadzieję, że jest to jednak zwykłe wrażenie i nic złego się nie stanie. Nie wybaczył bym sobie, gdyby coś ci się stało, dlatego proszę, bądź ostrożna i nie pakuj się w kłopoty.
Twój Alucard
Przywalę mu za to, że insynuuje, iż lubię pakować się w kłopoty. Chociaż nie no, nie dam mu z liścia, bo złamie sobię rękę. Westchnęłam zrezygnowana, po czym ruszyłam spowrotem do pokoju, skąd zabrałam sobie ubrania. Po chwili weszłam do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, po czym się ubrałam w czarne, jeansowe rurki i białą koszulę. Jakieś dwadzieścia minut później, byłam już w drodzę do pracy.
Była już za dziesięć siódma, a ja stałam w korku, który ciągnął się bez końca. Jestem przyzwyczajona do tego, ale mimo wszystko, mam wrażenie, że czegoś mi teraz brakuję. A może jednak nie czegoś, a kogoś. Kogoś kto przez ostatnie tygodnie, był nieodłączną częścią mojej codzienności. Po kolejnych kilku minutach, zaparkowałam pod komisariatem, ale nim wysiadłam, opuściłam wzrok.
— Ogarnij się, Abigail... Masz sprawę do rozwiązania... Wcześniej radziłaś sobie zawsze sama... Więc teraz, bez Alucarda też dasz radę... — Powiedziałam do swojego odbicia we wstecznym lusterku, a następnie wysiadłam z auta, zamknęłam je, po czym ruszyłam do budynku.
Jeśli chodzi o naszyjnik, to byłby to taki...
Albo taki(oczywiście ten czerwony) ...
Nie umiałam się zdecydować, dlatego daję wam mniej więcej wygląd tego naszyjnika.
A teraz jeszcze małe ogłoszenie parafialne, za kilka rozdziałów odbędzie się bardzo ciekawa akcja, dlatego mam nadzieję, że nie możecie się już doczekać!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro