Nakryci
Stanęłam przy stoisku, gdzie były wystawione telefony i przeglądałam każdy, który mi się spodobał. Alucard rozglądał się w tym czasie po sklepie. Był ciekawy jakie rzeczy można znaleźć w tego typu miejscu. W tym momencie w oko mi wpadł Samsung Galaxy A51, w kolorze białym. Wzięłam go do ręki, aby sprawdzić jak będzie mi się go trzymało w dłoni. Wydaje się ok. Poprosiłam kogoś z obsługi, który wszystko dla mnie przygotował.
Rozejrzałam się po sklepie w poszukiwaniu Alucarda, ale nigdzie go nie widziałam. A może by tak...
— Przepraszam? Jakie są jeszcze kolory obudowy tego telefonu? — Zapytałam pracownika obsługi, a on odrazu pokazał mi kilka innych wariantów.
Był jeszcze czarny i niebieski. Po chwili stanęłam przy kasie, gdzie zapłaciłam za dwa telefony. Nauczę Alucarda używać telefonu. Jeśli znowu zniknie na jakiś czas, będzie przynajmniej sposób, żeby jakoś się z nim skontaktować. Rozejrzałam się po sklepie, ale po paru minutach, gdy nie znalazłam bruneta wyszłam na zewnątrz. Opierał się o balustradę i zwracał na siebie naprawdę sporo uwagi. Czemu ja się dziwię?
Wygląda jak model, więc nic dziwnego, że wszystkie kobiety się za nim oglądają. Podeszłam do niego, a on podniósł na mnie wzrok i się uśmiechnął.
— Muszę jeszcze wejść do apteki i zarejestrować telefon... — Kiwnął głową.
— Rozejrzę się po sklepach i kupię sobie kilka ubrań... — Jakby się nad tym zastanowić, to faktycznie ma trzy koszulki, dwie pary spodni i dwie koszule.
— Ok... — Po tym co powiedziałam, rozdzieliliśmy się.
Najpierw zarejestrowałam oba telefony i kupiłam kartę do telefonu Alucarda. Nauczenie go używania telefonu, będzie napewno łatwiejsze, niż próba nauczenia go gotowania. Po chwili stałam już w kolejce do kasy w aptece. No szybciej. Muszę kupić leki przeciwbólowe, bo inaczej będę się wieczorem zwijać z bólu. Poza tym już czuję, że zaczyna mnie boleć ramię. W końcu podeszłam do lady i poprosiłam o potrzebną mi rzecz.
Po jakimś czasie szukałam Alucarda po sklepach, aż w końcu dostrzegłam go jak płacił przy kasie. Oparłam się o balustradę, bo skoro za moment będzie wychodził, to po co ja mam wchodzić do środka?
— Abigail? — Okręciłam się w lewą stronę, kiedy ktoś powiedział moje imię. — O rany, to serio ty! — Podeszła do mnie brunetka o zielonych oczach.
Eee, nie jestem w stanie jej skojarzyć. Widziałam ją już wcześniej, ale nie pamiętam jej imienia. Teraz jak wybrnąć z tej sytuacji?
— Hej? — Uśmiechnęłam się niepewnie.
— Nie pamiętasz mojego imienia, prawda? — Zapytała, a ja tylko lekko kiwnęłam głową. — Audrey Williams... Chodziłyśmy razem do Middle School... — W tym momencie sobie ją przypomniałam.
— Chwila... Byłaś prymuską w klasie i nosiłaś okulary... — Kiwnęła głową.
— Teraz pamiętasz? — Uśmiechnęłam się. — Ale przystojniak... — Powiedziała, kiedy spojrzała na wejście do sklepu.
Zwróciłam swój wzrok w tamtym kierunku, dzięki czemu zobaczyłam tam Alucarda. Podszedł w naszym kierunku, a ja zauważyłam u Audrey narastający rumieniec i niespokojny oddech.
— Załatwiłaś wszystko, Abigail? — Kiwnęłam głową, a następnie odbiłam się od barierki.
— Miło było cię spotkać, Audrey... — Powiedziałam, po czym złapałam Alucarda pod ramię i ruszyliśmy w kierunku ruchomych schodów.
— Kto to był? — Zapytał, a ja spojrzałam na niego.
— Stara znajoma ze szkoły... Chociaż szczerze, to kompletnie się ze sobą nie zadawałyśmy, więc nie wiem czemu do mnie zagadała... — Wytłumaczyłam, a on się pochylił w moim kierunku i dał całusa w policzek.
Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam, po czym ruszyliśmy do samochodu. Po jakimś czasie znaleźliśmy się w moim mieszkaniu.
— Zastanawia mnie jedna rzecz... — Odezwał się brunet, kiedy otwierałam drzwi.
— Jaka? — Spojrzałam na niego.
— Powiedziałaś wcześniej, że widziałaś dziwny kolor oczu tamtego dnia... Jaki to był? — Zapytał a ja go wpuściłam do środka.
— Właśnie chodzi o to... — Przepuścił mnie mimo wszystko jako pierwszą. — Że był dziwny, bo wydawał się taki sam, jak mój... Tyle, że... On sie lekko mienił... — Spojrzałam mu w oczy.
— Jesteś pewna? — Kiwnęłam głową. — Abigail... To co cię wtedy zaatakowało... Wydaje mi się, że mógł to być Upadły... Wampir, który się zatracił... — Opuściłam wzrok zastanawiając się.
— Jeśli był to wampir, to jakim sposobem ktoś w w domu dał sobie z nim radę? Wtedy w domu był tylko dziadek, babcia i ja... — Zaczął się zastanawiać.
— Nie wiem jak... — Podszedł do mnie i poprawił mi włosy. — ... Ale się tego kiedyś dowiemy... — Uśmiechnęłam się, kiedy pogłaskał mój policzek.
— Niby jeszcze dwa miesiące, ale... Pojedziesz ze mną do rezydencji rodzinnej na święta? — Zapytałam, czym go wyraźnie zaskoczyłam.
— Samej bym cię tam nie puścił... — Zaśmiałam się cicho, a po chwili weszliśmy do dalszego pomieszczenia.
Położyłam zakupy na blacie, a Alucard odrazu zaniósł swoje kupione rzeczy do łazienki. Spróbowałam ściągnąć swoją kurtkę, ale gdy tylko wykręciłam lewą rękę do tyłu, natychmiast poczułam ból, przez który aż cicho jęknęłam. Obok mnie, z niesamowitą prędkością znalazł się brunet.
— Co się stało? — Zapytał zaniepokojony.
— Ramię... — Powiedziałam, a on złapał za materiał mojej kurtki i pomógł mi ją zdjąć. — Dziękuję... — Uśmiechnął się na moje słowa i pokręcił głową.
— To nic takiego... Zrobię dla ciebie wszystko, byleby móc cię odciążyć, kiedy masz tę ranę... — Poczułam jak moje serce uderzyło o moje żebra z całą swoją siłą.
Jakim sposobem on jest tak uroczy w niektórych momentach. Cicho się zaśmiał. Podeszłam bliżej do niego i przytuliłam.
— Miałeś przecież zakaz słuchania moich myśli... — Zauważyłam, a on pogłaskał mnie po obu policzkach swoimi dłońmi i spojrzał prosto w oczy.
— Akurat na to, że wychodzi to całkiem przez przypadek, nie jestem w stanie nic zrobić... — Udałam naburmuszoną, pąpując przy tym policzki.
Zgniótł je, tym samym kończąc moje udawanie rozdymki.
— Coś tak czuję, że w tym położeniu nie wyglądam zbyt atrakcyjnie... — Powiedziałam, lekko przy tym sepleniąc, bo dalej ściskał mi policzki.
Parsknął pod nosem.
— Dla mnie zawsze jesteś atrakcyjna.... — Wzruszył ramionami, a ja na jego słowa zaczerwieniłam się.
Pochylił się w moim kierunku, a następnie złączył nasze usta. Poluzowal swój uścisk na moich policzkach, a ja lekko przekrzywiłam głowę w prawą stronę. Przesunęłam dłońmi po jego klatce piersiowej, a następnie obwiązałam ramionami jego kark. Jego dłonie znalazły się na mojej talii i zapewne całowali byśmy się dalej, gdyby ktoś nam nie przerwał.
— Abi, drzwi były otwa... Abi?! — Oderwałam się od Alucarda i gwałtownie odwróciłam głowę w kierunku łuku wejściowego.
— Lucas?! — Odezwałam się zaskoczona jego widokiem.
— No to się zapowiada ciekawa rozmowa... — Usłyszałam jak Alucard mruknął pod nosem.
Boże, błagam. Pozwól mi się teraz zapaść pod ziemię...
Odrazu się tłumaczę, jakbym nie była takim Polsatem, to nie wiem czy ktoś by czekał na kolejne rozdziały😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro