Epilog
Sześć lat później...
‡Lucas‡
Szedłem właśnie z dokumentami, o które poprosił Rowen, a przy tym rozmawiałem przez telefon, jednocześnie wymijając innych współpracowników. Minęło sześć lat, od kiedy Abi i Alucard zniknęli. Nie ma z nimi jakiegokolwiek kontaktu i nawet listy gończe nie pomogły w ich znalezieniu. Najzwyczajniej w świecie wyparowali z nadejściem kolejnego dnia. Do tej pory pamiętam to, jak znalazłem list od Abi.
Wszedłem do kuchni, gdzie jeszcze nikogo nie było, a w oczy odrazu rzuciła mi się kartka, która leżała na blacie. Podszedłem do niej, dzięki czemu zobaczyłem pismo Abi. Już po chwili do kuchni wszedł jej ojciec, dziadek i Rowen.
— Lucas? — Odezwał się jej ojciec. — Co się stało? — Zapytał, kiedy zobaczył mój wyraz twarzy.
— Abi zostawiła list... — Wszyscy podeszli bliżej, a ja zacząłem czytać. — „Ja i Alucard musimy zniknąć na jakiś czas. Nie dlatego, że chcemy, ale po prostu musimy. Nie chcę was narażać na to, że jestem nowo narodzonym wampirem. Z tego co mówił mi Alucard, jestem w tym momencie nieobliczalna i niebezpieczna. Kiedyś wrócimy, ale nie wiem ile czasu minie, zanim się to stanie. Kocham, Abigail.” — Opuściłem wzrok, kiedy tylko skończyłem czytać.
Pchnąłem drzwi do głównego pomieszczenia, gdzie był już Rowen i ojciec Abi.
— Audrey, muszę kończyć. Pogadamy jak wrócę. — Przerwałem jej, kiedy znowu miała coś powiedzieć. — I pamiętam o czterdziestej rocznicy ślubu twoich rodziców, postaram się być wcześniej. Tak samo jak na spotkaniu z organizatorką wesel w czwartek. Róże mają być w kolorze herbacianym, a ozdoby beżowe, pamiętam wszystko co do szczegółu, nie musisz się już martwić. Naprawdę muszę już kończyć, będę wieczorem, kocham. — Rozłączyłem się i padłem na krzesło przy stole.
— Ciężka rozmowa? — Zapytał rozbawiony Rowen.
— Jak się jej oświadczałem, to za Chiny się nie spodziewałem, że planowanie ślubu jest aż tak czasochłonne... — Zaśmiał się, tak samo jak ojciec Abi, z którym ponownie współpracujemy w kolejnej sprawie.
Po chwili zaczęliśmy szukać powiązań ze sprawą, którą kilka lat temu rozwiązywała Abi. Nie mamy pojęcia, gdzie tamta dwójka się podziała. W mieszkaniu, które teraz wynajmuję z Audrey mam dla niej zaproszenie na ślub. Nadal mam nadzieję, że oni wrócą. W końcu obiecała. Wyraźnie napisała to w liście. Pozostaję tylko czekać, aż ten dzień nadejdzie.
W tym momencie z mojego zastanowienia wygrało mnie ciągnięcie za nogawkę moich spodni. Spojrzałem w dół, a tam dostrzegłem małą dziewczynkę o blond włosach, związanych w dwa warkoczyki, które sięgają za łopatki i o nieskazitelnie niebieskich oczach. Mała była ubrana w białą bluzkę w stokrotki, jeansową kamizelkę i spódniczkę, czarne getry i trampki.
— Dziecko? — Zarówno Rowen, jak i ojciec Abi ją zauważyli, a mi ona przypominała jedną osobę.
— Zgubiłaś się? — Zapytał Inspektor, a ona pokręciła głową na nie.
— Gdzieś tu jest twój tata albo mama? — Kiwnęła główką na tak. — Może pomóc ci go znaleźć? Napewno się o ciebie martwi... — Ponownie pokręciła główką.
— Nie trzeba... — Powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
— Aria! — Wzdrygnęła się lekko, kiedy usłyszała głos, który i ja znam bardzo dobrze.
Już po chwili poleciała w kierunku, skąd dochodził. Spojrzeliśmy za nią, a tam naszym oczom ukazał się wysoki brunet, który stał naprzeciw dziewczynki ze zmarnowanym wyrazem twarzy.
— Gdzie ty się znowu szwędasz, Aria? Zupełnie jak matka, ledwo znależliśmy się w mieście, a ona już gdzieś się zapodziała... — Złapał się za głowę.
— Alucard! — Odezwałem się zaskoczony i jednocześnie ucieszony jego widokiem.
— Lucas... — Uśmiechnął się, po czym wziął małą na ręce i podszedł do nas.
— Wróciliście... Ale... Gdzie Abi? — Zapytał jej ojciec, a on sie cicho zaśmiał.
— Eee... Coż... Ciężko stwierdzić... — Podrapał się po głowie.
Spojrzałem na dziecko, które trzymał na ręce. Bawiła się swoimi palcami, aż po chwili zwróciła swoje oczy na Alucarda.
— Tato, jeść mi się chcę... — Powiedziała, czym wyraźnie zaskoczyła naszą trójkę.
— Wytrzymasz dziesięć minut? — Zapytał, na co kiwnęła głową.
— Alucard... To jest... — Zaczął Rowen, ale się zaciął, kiedy brunet się uśmiechnął.
— Moja i Abigail córka... Ma na imię Aria i ma pięć lat... — Wszystkich nas zdumiła taka informacja.
Przez jakiś czas Alucard wraz z Arią byli na komisariacie. Brunet powiedział, że wracają na stałe, a cały ten czas kiedy ich nie było, podróżowali tu i tam, aż do narodzin małej. Po tym wynajęli dom jednorodzinny w Kanadzie. Już się nie dziwię, że nie mogliśmy ich nigdzie znaleźć. Wieczorem ja, ojciec Abi i Rowen wyszliśmy z komisariatu jako ostatni.
— To jest adres, gdzie się aktualnie zatrzymaliśmy... — Podał mi kartkę. — Narazie jest to tymczasowe, bo razem z Abigail stwierdziliśmy, że kupimy dom w spokojniejszej okolicy w mieście... — Kiwnęliśmy głowami.
— ... — Już miałem o coś zapytać, ale przerwał mi to stukot obcasów.
Odwróciłem się w tamtym kierunku, dzięki czemu zobaczyłem postać, która szła samym środkiem drogi.
— Sss... Zestarzeliście się bardziej, niż się tego spodziewałam... — Powiedziała kobieta, której włosy, które sięgały do połowy ramion zostały rozwiane przez wiatr.
W tym momencie weszła pod światło latarni, dzięki czemu zobaczyliśmy kto to taki.
— Abi... — Uśmiechnąłem się, po czym pobiegłem w jej kierunku i przytuliłem, podnosząc ją przy tym ponad ziemię.
— Miło cię widzieć, Lucas... — Objęła mnie, a do nas podeszli wszyscy.
Kolejny był Rowen, który tak samo jak ja, przytulił ją, a w następnej chwili przyszła kolej jej ojca, który wyraźnie wahał się to zrobić. Pewnie nadal ma w głowie słowa, które blondynka powiedziała sześć lat temu. Abi sama do niego podeszła, po czym objęła.
— Tęskniłam za tobą, tato... — Gdy tylko to powiedziała, odrazu ją objął.
— Mama! — Dała o sobie znać mała, a ona odrazu do niej kucnęła i podniosła.
Odrazu przy nich znalazł się Alucard, który objął Abi w talii. Cała trójka na nas spojrzała, a my wszyscy się uśmiechnęliśmy.
— Witajcie spowrotem... — Powiedziałem cicho, a oni tylko kiwnęli głowami.
No i koniec.
Kilka postaci stąd, pojawia się także w książce „Krąg”, ale to w dalszych tam rozdziałach.
I tak btw, to będę ją teraz kontynuować, więc zapraszam😁.
Tu macie jak wygląda ich córka.
W każdym razie, bardzo mi miło, że ta historia miała tylu czytelników.
Naprawdę ciepło na sercu mi się robiło, kiedy tylko widziałam rosnące odczyty i wogóle.
No, ale niestety.
Ta historia dobiegła końca.
Tak się kończą ich losy, chyba że kiedyś przyjdzie mi do głowy pomysł, żebym napisała jakiegoś Bonusa do tej historii.
Dawać znać, jeśli ktoś będzie zainteresowany.
Mam nadzieję, że ktoś kiedyś tu wróci z nudów, i przypomni sobie co się działo w tej historii.
Naprawdę dobrze mi się pisało tę książkę i decyzja z tym, żeby przesunąć jej publikację na nieco późniejszy termin to był dobry pomysł.
W przeciwnym wypadku, wątpię, że wyszła by tak, a nie inaczej.
Dziękuję wszystkim, którzy to czytali i mam nadzieję, że wpadniecie także do innych moich książek.
A, jeszcze jedna sprawa.
Jeśli pamiętacie, kiedyś wstawiłam tu fragment jednej z moich książek które pisałam, zawiesiłam, a potem usunęłam i teraz ją poprawiam.
Wymyśliłam tytuł i pomyślałam, że się nią z wami podzielę.
W sumie to okładkę pokaże
Tak będzie wyglądała i już odrazu zapowiadam premierę tejże książeczki na....
06.12.2020
Tak, dokładnie.
Na Mikołajki dostaniecie ode mnie nową książeczkę!
A tymczasem, żegnam się z wami i życzę miłego dnia!
Na razie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro