Co nas ominęło?
Gdyby się komuś nudziło w czasie zdalnych, to proszę!
Jaki będziecie mięli przedmiot jako pierwszy?
Bo w moim przypadku, jest to język niemiecki...
Umrę, jestem tego pewna...
A nauczycielka zejdzie na zawał xD
Po drugiej stronie telefonu, doszedł mnie głos mojego niedoszłego artysty.
— Udało się uratować twoją kartę od telefonu... —Powiedział odrazu.
— Wpadnę po nią po drodzę, bo muszę jechać kupić nowy... — Usłyszałam jak się zaśmiał.
— Jasne, Rowen przy okazji przekaże ci informację, jakie udało się zdobyć podczas przesłuchania... Zaskoczy cię... — Zmarszczyłam brwi.
— Coś się stało? — Zapytałam, a Alucard na mnie spojrzał.
— To nie jest informacja, którą powinno się podawać przez telefon... — Kiedyś go strzelę w piszczel za to rozłączanie się w takich momentach.
Alucard cicho się zaśmiał, a ja na niego spojrzałam i się uśmiechnęłam.
— Muszę jechać na zakupy... — Kiwnął głową i podał mi kubek, w której nadal była kawa.
— Potowarzyszę ci, jeśli nie będzie ci to przeszkadzać... — Pokręciłam głową.
— Tak się składa, że twoje towarzystwo mi wogóle nie przeszkadza... — Czułam jak moje policzki zaczynają lekko piec.
Dopiliśmy kawy, a następnie poszłam się przebrać w ciuchy bardziej na miasto. Jednak zanim to, to zmieniłam opatrunek na ręce i wzięłam leki przeciwbólowe. Stanęłam przed szafą, skąd wzięłam jasno niebieskie rurki, bluzę kangurka i ciemno zieloną bomberke. Jak się tak nad tym zastanowić, to pierwszy raz pójdę do swojego miejsca pracy ubrana inaczej, niż w białą koszulę, czarne spodnie i szpilki.
Już po chwili się w to ubrałam, a następnie razem z brunetem poszliśmy w kierunku wyjścia. Po drodzę złapałam jeszcze klucze do auta i mieszkania, założyłam na nogi adidasy, po czym razem ruszyliśmy do samochodu. Otworzyłam go za pomocą pilota, ale nagle Alucard zabrał mi klucze i otworzył przede mną drzwi na miejsce pasażera. Spojrzałam na niego zaskoczona.
— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz... — Wzruszył ramionami, a ja lekko kiwnęłam głową i wsiadłam do auta.
Po chwili brunet znalazł się na miejscu obok i zaczął wszystko przystosowywać pod siebie. Ustawił sobie fotel, wysokość kierowcy, lusterka, po czym zapiął pas.
— Mam rozumieć, że prowadziłeś już samochód? — Zaśmiał się.
— Mam na karku ponad trzysta lat... Miałem czas na naukę wielu rzeczy... — Przełknęłam ślinę, a on odpalił samochód, włączył światła, wrzucił bieg i opuścił ręczny.
Już po chwili włączyliśmy się do ruchu. Czy będzie chociaż jedna rzecz, która mnie w nim nie zaskoczy? Spojrzałam na niego. Był skupiony na drodzę. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy to na mnie spojrzał kątem oka. Złapał mnie za rękę i położył na automatycznej skrzyni biegów, po czym splótł nasze palce razem. Chyba nigdy nie sądziłam, że będę w takiej sytuacji. Czuję się, jakbym spowrotem była w liceum i jechała z chłopakiem na randkę.
Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się pod komisariatem. Odpięłam pas i złapałam za klamkę.
— Za chwilę jestem spowrotem... — Kiwnął głową, a ja wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku budynku.
Pchnęłam szklane drzwi, a za nimi już na wejściu słyszałam szalest papieru, szmer krótkofalówek, dzwonienie telefonów, wciskanie skuwek od długopisów i jeszcze kilka innych rzeczy.
— Sam, wiesz może gdzie znajdę Inspektora? — Zapytałam dziewczyny, która stała przy recepcji.
— Powinien być na piętrze, w sali narad... — Powiedziała szybko i odebrała dzwoniący telefon.
— ... — Kiwnęłam głową. — ... Dzięki... — Ruszyłam w kierunku schodów, którymi następnie wbiegłam na piętro.
— Chyba masz dobry humor, Abigail... — Odezwał się Glen, a ja tylko się uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami.
— Można tak powiedzieć.... — Włożyłam ręce do kieszeni i odwróciłam się w stronę przeszklonego pomieszczenia, gdzie dostrzegłam Rowena, mojego ojca i Lucasa, który bazgrał coś na kartce.
— Ej, Wood. Inaczej wyglądasz, zrobiłaś coś z włosami? — Zapytała Kate, która właśnie mnie minęła.
— Eee... Nie, nic z nimi nie zrobiłam... — Zmarszczyłam lekko brwi.
Co jest dzisiaj ze wszystkimi? Mam wrażenie, że przyglądają mi się, jakbym miała co najmniej wąsy narysowane na twarzy.
— No bo wiesz, ostatnimi czasy wyglądasz inaczej... Chwila moment... — Podeszła bliżej, złapała skrawek mojej kurtki i go powąchała. — Męskie perfumy? — Szerzej otworzyłam oczy.
— No bez jaj, Wood znalazła sobie faceta? — Podeszła do nas kolejna dziewczyna, a tym razem była to Clarissa.
— Słuchajcie, naprawdę chętnie bym z wami porozmawiała, ale się śpieszę... — Zaczęłam się wycofywać.
— Co? Wood, ale...! — Odezwały się jednocześnie.
— Śpieszę się! — Ruszyłam w kierunku sali narad szybkim krokiem.
Odetchnęłam cicho, po czym weszłam do pomieszczenia. Nikt chyba mnie nawet nie zauważył, bo byli zajęci oglądaniem nagrania z przesłuchania. Podeszłam cicho do Lucasa, a następnie spojrzałam mu przez ramię. Co on ma z tym rysowaniem czyichś profili?
— Czy ty umiesz narysować coś innego niż ludzki profil? — Zapytałam, czym go oczywiście przestraszyłam.
Podskoczył zaskoczony na krześle i tak jakby z niego zleciał. Tata i Rowen spojrzeli na mnie, a ja podałam szatynowi rękę, aby wstał z podłogi.
— Czy ty z łaski swojej możesz mnie nie... Abi, wszystko ok? — Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na twarzy.
— Czemu pytasz? — Uniosłam jedną brew do góry.
— Bo się cały czas uśmiechasz... — Zauważył.
— A to źle? — Zadałam kolejne pytanie.
— Po prostu nie na codzień widzimy cię aż tak rozpromienioną... — Odezwał się mój ojciec.
Lucas podniósł krzesło i stanął obok mnie. Zauważyłam, że nieco bardziej otworzył oczy.
— W każdym razie, przyszłam zabrać moją kartę do telefonu... — Rowen mi ją podał, a gdy ją odebrałam, zaczęłam się wycofywać.
— Czekaj, nie chcesz usłyszeć czego się dowiedzieliśmy? — Zapytał tata.
— Nie teraz, śpieszę się... — Pomachałam im, po czym wyszłam z pomieszczenia.
— Abi!? — Usłyszałam jak zawołał za mną Lucas, ale już zaczęłam schodzić po schodach.
‡Lucas‡
Co tu się właśnie stało? Abi nie chcę się dowiedzieć, jakie są postępy w sprawie? To nie w jej stylu. Dodatkowo to co zauważyłem, było nie codzienne. Męskie perfumy?
— O co chodzi, Lucas? — Zapytał się mnie pan Wood.
— Coś mnie chyba ominęło... — W tym momencie do pomieszczenia wleciały Kate i Clarissa.
— Port! Mamy do ciebie sprawę... — Spojrzałem na nie zaskoczony. — Czy Wood ma chłopaka? — Jeszcze bardziej mnie zszokowały.
— Co? Nie... Chyba... Raczej nie... Zauważył bym... Chociaż... — Opuściłem wzrok, kiedy przypomniałem sobie zapach perfum.
— Lucas? — Odezwał się ojciec Abi.
— Dało się od niej wyczuć męskie perfumy... — Powiedziałem, a Kate do mnie podskoczyła.
— Też to zauważyłeś? — Zapytała czarnowłosa, a ja kiwnąłem głową.
— Właśnie wyszła z budynku... — Odezwała się teraz Clarissa, która jednocześnie odsunęła za ucho swoje rude loki.
Wszyscy podeszliśmy do okna, przez które każdy z nas wyjrzał. Abi wsiadła do swojego samochodu, ale na miejsce pasażera. Kogoś zauważyłem na miejscu kierowcy, ale już po chwili odjechali.
— Co nas ominęło? — Odezwali się wszyscy w pomieszczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro