Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

Ignacy nie wrócił na śniadanie, zadzwonił jedynie z informacją, że potrzebuje czasu, żeby przemyśleć kilka ważnych spraw. Rozmowa jest bardzo emocjonalna, ale to chyba oczywiste, jeżeli podejmuje tak trudnego tematu.

Jestem kłębkiem nerwów, a kłótnia o dziecko, akurat w tym momencie życia, była kompletnie niepotrzebna. Nie rozumiem tego pośpiechu, skoro od dwóch lat jesteśmy zaręczeni i tylko kilka razy poruszaliśmy temat ślubu, bez konkretnych szczegółów, czy dat. 

Biorę szybki prysznic i staram się makijażem zakryć zmęczenie i przepłakaną noc. Tyle emocji w ostatnim czasie bardzo odciska się na moim wyglądzie i chociaż staram się prezentować najlepiej jak tylko potrafię, trudno ukryć sińce pod oczami i zaczerwienione oczy. 

Przed spotkaniem jadę na kontrolę do ortopedy i na szczęście kostka powoli odzyskuje już swoją sprawność. Muszę jednak bardziej się oszczędzać i absolutnie nie chodzić w butach na obcasach, czy też biegać.

W pracy jestem nieco spóźniona, ale uprzedziłam o takiej możliwości, ponieważ kolejki u lekarzy są naprawdę nieprzewidywalne i rządzą się swoimi prawami.  

Przechodząc przez biuro, niestety słyszę ciche rozmowy na swój temat i kąśliwe komentarze, aż robi mi się zwyczajnie przykro. 

Gdy dostrzegam wychodzącą z mojego biura Klaudię, a nasze spojrzenia niespodziewanie spotykają się ze sobą, przyspieszam kroku. 

Oczywiście bije od niej cholerna pewność siebie, seksapil, charyzma, którą mogłaby obdzielić połowę ludzkości. Ona ma wszystko to, czego pragnie każdy mężczyzna — chodzący ideał. 

Szkoda, że charakter ma paskudny.

Na jej twarzy maluje się zdziwienie i niezadowolenie jednocześnie, które próbuje zatuszować szerokim, wręcz chemicznym uśmiechem. 

—  Co ty tu robisz? Przecież powinnaś być w domu, na zwolnieniu? —  mówi z pewnym niepokojem w głosie, co sprawia, że w mojej głowie zaczyna roić się od podejrzeń. 

Próbuję ją przejrzeć, po co przyszła, skoro to moje biuro, tym bardziej pod moją nieobecność. Trochę to dziwne, ale być może jestem już przewrażliwiona. 

—  Mam zaległości, a kolejne nie są mi jakoś szczególnie potrzebne —  tłumaczę spokojnym tonem. — Szukałaś czegoś, czy mogę ci w czymś pomóc? 

Klaudia mierzy mnie wzrokiem i z całą pewnością dostrzega mój koszmarny wygląd. Po chwili pokazuje mi do prenumeratę dziennika prawnego, który trzymała pod pachą, bo ręce miała zajęte filiżanką kawy, po czym dodaje: 

—  Maciuś prosił, żebym przyniosła najnowsze wydanie, a tak się składa, że gablotka z prasą jest u ciebie. —  Posyła mi ten kpiący uśmiech i odchodzi. Wchodzę do biura i w pierwszej kolejności sprawdzam szafkę z dokumentami.

I to czy jest zamknięta na klucz. 

Na szczęście jest… 

Oddycham z ulgą i od razu zabieram się za dokładne sprawdzenie każdego dokumentu i załączników, które w poprzednim miesiącu wysyłałam pocztą firmową. Nawet już nie mam pojęcia, który raz to robię, ale może coś przeoczyłam. 

Zagłębiam się, starając skupić całą uwagę na wnikliwym przestudiowaniu całej dokumentacji wychodzącej, ale i tej przychodzącej. Sprawdzam też historię przeglądanych stron, rejestr logowania się do systemu, ale to wszystko na nic. Po kilku godzinach intensywnego działania, zauważam, że zegar wskazuje już południe. Przerywam pracę i kieruję się w stronę zebrania na dole, do głównym holu, które niespodziewanie ogłosił Maciej. 

Zebranie jest krótkie, ale zdecydowanie z  konkretnym przekazem. Prezes Maciej omawia bieżące sprawy, a ja starannie maskuję zmęczenie, udając zainteresowanie.

—  A teraz szybko i do rzeczy. Wraz z objęciem przeze mnie stanowiska prezesa, muszę przyznać, że już od pewnego czasu przyglądam się działaniu tej firmy, a teraz mam możliwość wreszcie powiedzieć to na głos. Odkryłem, że mikrospołeczność, która uformowała się w przeciągu kilku lat, jest dość toksycznym tworem. Chciałbym to naprawić. —  Przemówienie nowego prezesa wzbudza zainteresowanie wśród wszystkich pracowników. Są głosy zadowolenia, ale również i te, które całkowicie nie zgadzają się z nim. 

—  Myślimy nad dość rewolucyjnym podejściem, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, wiemy, że to konieczność —  dodaje pan Andrzej Chełmiński i wyciąga z teczki kartkę A4, którą podaje Maciejowi. Ten szybko omiata ją wzrokiem i chwilę się zastanawia. 

—   Spróbujemy wdrożyć kilka innowacji oraz dość eksperymentalny model funkcjonowania firmy, który podpatrzyłem podczas stażu w Stanach. Od teraz jesteśmy jednym organizmem, bez podziałów i segregacji na konkretne działy, i tak wszyscy dobrze wiemy, że to niesprawiedliwy podział obowiązków. Każdy, kto jest tutaj zatrudniony, będzie miał okazję, żeby wyjść ze strefy komfortu i spróbować pracy w innym charakterze —  od recepcji, po naprawdę bardzo odpowiedzialne zadania, głównie opierające się na bezpośrednim kontakcie z klientem. Od teraz wszyscy będą wiedzieć na temat firmy wszystko. W każdy poniedziałek będę wyznaczał nowe zadania na cały tydzień. I teraz nowość, sami zadecydujecie o swoich premiach i o premii dla współpracowników, po wykonaniu zadania czy też projektu. Oczywiście wszystko będzie do zatwierdzenia przeze mnie. 

Po tych słowach w holu aż trzeszczy od bulwersacji pracowników. Sama jestem średnio zadowolona z tych zmian, ponieważ miały to być małe przetasowania, a to krwawa rewolucja.

—  I jeszcze jedno, każdy wie, co wydarzyło się na początku tego tygodnia... —  widzę, że szuka mnie wzrokiem w tłumie pracowników i gdy nasze spojrzenia spotykają się, kontynuuje: —  Chciałbym oficjalnie przeprosić panią Zofię Krajską za ostatni incydent i moje bardzo niestosowne zachowanie wobec niej, czego byliście niestety świadkami. Działałem pod wpływem bardzo silnych emocji, co w ogóle nie powinno mieć miejsca. Zachowanie moje wobec pani Zofii było poniżej jakiejkolwiek krytyki. Jeszcze raz panią przepraszam. Proszę, żeby nikt z was za wcześnie nie wydawał wyroków, bo aktualnie to ja wyciągam wnioski. Ktoś włamał się na konto firmowe Zosi… pani Zofii i narobił strasznego bałaganu. Oczywiście sprawa została zgłoszona na policję, a nasi informatycy również pracują nad znalezieniem sprawcy. Uruchomiony został protokół siódmy, który pozwala nam na sprawdzenie wszystkich stanowisk roboczych, wychodzącej korespondencji, przeglądanych stron i tak dalej. Przejrzany zostanie, i to bardzo wnikliwie, monitoring, a z najświeższych doniesień firmy informatycznej wiem, że niestety nie wszyscy pracownicy pamiętają, że sprawy prywatne, powinny być załatwiane poza miejscem pracy... —  teraz swój wzrok kieruje na Klaudię, Roksanę i Helenę. — W firmie od teraz, jakby ktoś przeoczył ten fakt, wprowadzam całkowity zakaz używania sprzętu czy internetu w celach innych, niż zawodowe. Uwierzcie mi, wiem dużo więcej niż mogłoby się wam wydawać… 

Dziewczyny momentalnie zaczynają ze sobą się sprzeczać, aż Maciej musi je uciszyć, by kontynuować. 

Po zakończeniu zebrania, wracam do biura i segreguję teczki z dokumentami, chociaż w całym biurowcu wręcz huczy i buczy od niedomówień i plotek, ale nie wdaję się w żadne niepotrzebne dyskusje. 

—  Miałaś być dopiero o czternastej! —  gani mnie z lekkim uśmiechem Maciej, który wchodzi do mojego biura niemalże bezszelestnie. 

—  Nie dałabym rady tak długo bezczynnie siedzieć w domu...  —  bronię się, próbując zachować pozytywne podejście.

—  Wiesz, czasem warto odpocząć... —  Mierzy mnie spod zmarszczonego czoła i chyba dostrzega mój niekorzystny wygląd.

Nie komentuję tego, tylko udaję bardzo zajętą, gdy Maciej rozsiada się na przeciwko mojego biurka, uprzednio sięgając po branżowe czasopismo.

—  Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać? —  Spogląda na mnie i nie czekając na odpowiedź, zabiera się za lekturę. 

Siadam do biurka i próbuję skupić się na pracy, aczkolwiek obecność Macieja nieco wybija mnie z mojej rutyny. On zwyczajnie mnie stresuje i co tu dużo mówić, czuję się obserwowana, a tego chyba nikt nie lubi. 

—  Te oferty, które do mnie wysłałaś… są bardzo interesujące —  zaczyna, więc przerywam swoją pracę i kieruję wzrok na jego skupioną twarz. — Po powrocie do domu od razu zabrałem się za dokładne ich przejrzenie i to jest coś, czego nie można przepuścić. Mogę stwierdzić, że finalizacja tego, byłaby cudownym zakończeniem tego dziwnego roku. 

—  Też tak pomyślałam, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że w tej okolicy, jeszcze dwa lata temu nie można było nawet marzyć o cenie niższej niż milion euro za podobną nieruchomość. 

—  O tym właśnie myślę. Chciałbym, żebyś je wzięła i sfinalizowała. —  Patrzy na mnie dość intensywnie, aż przechodzi mnie dreszcz. 

Czyżby ten początek krwawej rewolucji miałby rozpocząć się właśnie teraz? 

—  Ale ja nie mam doświadczenia w negocjacjach... poza tym moja sprawa jest w toku wyjaśnień i nie chciałbym... 

—  Kiedyś musisz je nabyć, a to idealna do tego okazja. Druga taka może się nie powtórzyć. W sumie o tym będziemy dyskutować na naszym spotkaniu. —  Patrzy na mnie i po chwili wraca do lektury czasopisma. 

—  Ale, moje zaległości, oferty do przejrzenia, ja nie dam z tym wszystkim rady, tym bardziej po odejściu na emeryturę Marianny, zostałam z tą robotą sama. Poza tym, gdy sprawa z mailem się rozwikła, to i tak złożę wypowiedzenie… —  mówię, przytłoczona obowiązkami i zwyczajnie panikuję, czując się nieswojo. 

—  Spokojnie, twoje obowiązki tymczasowo i przejmie Klaudia, a ty zajmujesz się priorytetowo tymi ofertami. Poczekamy i zobaczymy jak rozwiąże się sprawa z tym mailem, wtedy zdecydujesz i oczywiście będę musiał to uszanować… 

—  Ale... 

—  Bez żadnych "ale", to polecenie służbowe. —  Po tych słowach wstaje i po prostu wychodzi, nie pozwalając mi nawet ustosunkować się do tego, co przed momentem usłyszałam. 

Klaudia mnie zje i to razem z włosami, jak tylko się dowie, że przejmuje moje obowiązki. Teraz to już w ogóle nie będę mieć życia w tej firmie…

Jestem kompletnie przerażona tak odpowiedzialnym zadaniem, a z drugiej strony wizja wykazania się, jest bardzo motywująca do dalszej pracy i rozwoju. W końcu po to studiowałam i podjęłam decyzję o zatrudnieniu w tej agencji, żeby piąć się w górę po szczeblach kariery, a nie tkwić w bezpiecznym miejscu, w dziale marketingu aż do emerytury. 

Wtem dzwoni telefon, a na ekranie pojawia się zdjęcie mojego ukochanego. Odbieram z uśmiechem, gotowa opowiedzieć mu o całym dniu, o ważnym zadaniu, który może być krokiem w stronę wymarzonego awansu. 

—  Zosieńko, przepraszam za siebie i to wczorajsze zachowanie. Kocham cię i muszę jakoś zaakceptować fakt, że na ten moment, nasze pragnienia nie idą ze sobą w parze. To mimo wszystko naturalne... 

—  Cieszę się, że udało ci się to zaakceptować, skarbie. Mam ci tyle do powiedzenia…—  zaczynam ekscytująco, ale wtedy Ignacy mi przerywa. 

—  Dzwonię też dlatego, że spotkałem w Rzeszowie kilka ciekawych osób z branży, i zaproponowano mi szkolenie wyjazdowe. Mam już bilet i dzisiaj o siedemnastej mam pociąg do Kalisza. Szef jest ze mnie cholernie zadowolony, a ten cały Różalski dał ciała po całej linii. Wiesz, że okazało się, że ten dyrektor regionalny, to mój kolega jeszcze z czasów turniejów piłkarskich i zwyczajnie chce ze mną współpracować? Jeśli to pyknie, to mamy wyłączność na współpracę z kolejami, a to są miliony zysków, a do tego dochodzą kontakty z Generalnym Zarządem Dróg.

Mój narzeczony zaczyna opowiadać o nowych kontaktach i perspektywach zawodowych z tak ogromną ekscytacją w głosie, że nie sposób mu przerwać. Wbrew moim oczekiwaniom, nie zauważa, że również pragnęłam podzielić się z nim własnymi nowinami. Jego entuzjazm sprawia, że z trudem zatrzymuję lekkie uczucie rozczarowania.

Po rozmowie już jakiś czas ślepo wpatruję się ekran komputera i czuję ogromny smutek. Ignacy praktycznie ciągle gdzieś wyjeżdża i nie mamy okazji, żeby spokojnie porozmawiać… 

A to podobno ja za bardzo skupiam się na karierze zawodowej. 

O czternastej udaję się do biura Macieja, ale nie wchodzę, słysząc jego rozmowę z Klaudią. 

—  Dobrze wiesz, że Dominik jest dla mnie na pierwszym miejscu, ale to, co się działo w firmie, pochłonęło mnie całkowicie i…

—  Zapomniałeś?! Chryste, jesteś beznadziejny! —  Słyszę zniecierpliwiony głos Klaudii. — Czasami zastanawiam się czy on jest dla ciebie w ogóle ważny?!

—  Mogłaś mi przecież przypomnieć, tym bardziej, że sama widzisz jaki mamy tutaj młyn. A to pytanie jest nie na miejscu, Klaudia, bo dobrze wiesz, że kocham go najbardziej na świecie! 

—  Ale to ty jesteś ojcem, Maciej. Weź telefon i sam do niego zadzwoń, ja mu tego nie zrobię, nie tym razem! On na ciebie będzie czekać i co mu powiem?

Czuję się nieswojo, słysząc ich rozmowę i już powoli zaczynam rozumieć uprzywilejowaną pozycję Klaudii w firmie oraz jej ogromną niechęć do mnie. 

Maciej i Klaudia są ze sobą i mają dziecko… 

—  Klaudia, proszę cię. 

—  Obiecałeś mu, że weźmiesz udział w tym meczu ojców i synów. Obiecałeś, Maciej, a Dominik ufa ci jak nikomu na tym świecie! 

—  Dobrze, o której ten mecz? —  Głos Macieja brzmi inaczej, jakby z wszystkich sił próbował załagodzić gniew Klaudii. 

—  O szesnastej. 

Gdy Klaudia wychodzi z gabinetu Macieja, ten wybiega za nią i dodaje: 

—  Przywiozę go dopiero w niedzielę, dobrze, chcę z nim trochę pobyć? 

—  W sobotę jedziemy do mojego Gracjana, więc to odpada. Mamy już plany na weekend i ciebie w nich nie uwzględniłam. Maciej, ja mam swoje życie, ono już dawno nie kręci się wokół ciebie… 

Maciej zauważa, że nie są sami, więc momentalnie zmienia temat i dziwnie się napina, zresztą Klaudia również. 

—  To jeszcze się zadzwonimy, dobrze? 

—  Dobrze. —   Ze zmieszaniem w głosie odpowiada Klaudia i szybkim krokiem kieruje się w stronę recepcji. 

Umówione spotkanie rozpoczyna się z dziesięciominutowym poślizgiem, ponieważ Maciej musiał wykonać bardzo ważny telefon. 

Pan Kamil Wierzbicki przedstawia strategię, którą wymyślili wspólnie z młodym Górskimi. Aby odciągnąć uwagę od zdarzenia, które miało miejsce w poniedziałek i zmylić ewentualnego winowajcę całego zamieszania, który być może jest w firmie, przekazują mi do sfinalizowania licytacje nieruchomości w Pirenejach. Czuję jak robi mi się ciepło, więc proszę o szklankę wody. 

Maciej spogląda na mnie z troską i pyta, nachylając się nade mną, gdy reszta zajęta jest wertowaniem strony internetowej z ofertą: 

— Zosiu, wszystko w porządku? 

Biorę głęboki oddech i kiwnięciem głowy daję mu znać, że tak, chociaż czuję jak właśnie bardzo przyspieszyło mi serce. 

Tylko nie jestem pewna, co, lub raczej kto, jest tego powodem.

Starszy Górski i Wierzbicki z uzasadnieniem, przedstawiają mój wybór, jako strategiczną decyzję, mającą odwrócić uwagę od obecnych problemów firmy oraz uciąć wszelkie spekulacje, poza tym, to także okazja do wykazania się i odzyskania zaufania moich przełożonych. Czyli jednym słowem, mam naprawdę dużo roboty. 

Zdaję sobie sprawę, że to niełatwe zadanie, ale muszę temu stawić czoła, aczkolwiek jeszcze się nie zgodziłam. W sensie z moich ust nie padło ani razu słowo, że podejmę się tego wyzwania, chociaż Maciej zasugerował, że to polecenie służbowe. 

W międzyczasie staram się ukryć swoje osobiste zmartwienia i potwornie zmęczenie, zachowując pełen profesjonalizm.

Po rozmowie Maciej prawie w biegu opuszcza biuro, a ja wracam do siebie i do sterty dokumentów i już czuję po kościach, że szybko stąd dzisiaj nie wyjdę. 

______________________

Dajcie koniecznie znać czy podoba Wam się opowiadanie, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii? 

Pytanie czysto techniczne — wolicie rozdziały do 2,5-3 tysięcy słów czy obszerniejsze też łatwo Wam wchodzą? 

Miłego dnia! 🥰

S.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro