Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Po powrocie do domu, ból brzucha na szczęście ustępuje, aczkolwiek w zamian dosięga mnie potworne zmęczenie i jeszcze gorszy ból głowy. Decyduję się więc na gorącą kąpiel, która choć trochę złagodzi całodniowe napięcie i pozwoli mi na odprężenie. Wyciągam z szafki świece zapachowe i staram się stworzyć klimat domowego spa.

Nerwowo szukam ulubionego płynu do kąpieli o zapachu kokosa i czekolady, ale po przeszukaniu całej łazienki, na pocieszenie muszę użyć morskich soli mineralnych — dziwne, bo przecież dopiero, co kupiłam nową butelkę i użyłam go raz, no ewentualnie dwa.

Chwytam za telefon i dzwonię do Izabeli, ale ta nie odpowiada. Pewnie już śpi, w sumie dochodzi już dwudziesta druga.

W momencie gdy przymykam oczy i zanurzam się w cieplutkim puchu z piany, rozdzwania się mój telefon. Wycieram rękę do ręcznika i odbieram najszybciej jak tylko potrafię. Mój głos natychmiast się łamie, a Ignacy stara się dowiedzieć, co się stało.

— Kotuś, a teraz jeszcze raz, tylko weź głęboki oddech i powoli, dobrze? — Głos Ignacego zdradza poddenerwowanie, a ja próbuję się uspokoić i już nieco mniej chaotycznie relacjonuję mu dzisiejszy koszmarny dzień.

— Sam rozumiesz już, dlaczego tyle razy próbowałam się do ciebie dodzwonić…

— Jestem cholernie zły na ciebie, Zosieńko!

— Zły?

— Tak, zły. Dlaczego się z nim spotkałaś? On ewidentnie został wysłany przez kogoś z firmy, żebyś nie zrobiła większego zamieszania. Dobrze pamiętam jak było u mnie w firmie…

— Ale ja potrzebowałam mieć możliwość wytłumaczenia mu tego, bo już wariowałam, a ty nie odbierałeś…

— Ale pomyśl tylko, co to za nagła zmiana narracji, co? Nagle mu się rozjaśnił umysł? Przecież mógł najpierw prosić cię o wyjaśnienie. Powinnaś wziąć to chorobowe i w ogóle nie rozmawiać z nim, zresztą z nikim z firmy. Trzeba wynająć dobrego prawnika, który wszystko załatwi za ciebie, a później wytoczyć im sprawę o zniesławienie i zaangażować sąd pracy. Uwierz, że sporo mogłabyś ugrać i spokojnie odpocząć z dala od tego cholernego miasta z pieniędzmi na koncie.

— Ignacy, ale ja nie mam zamiaru walczyć, ja po prostu chcę to jak najszybciej wyjaśnić i mieć święty spokój.

— Chociaż raz w życiu mnie posłuchaj, bo to jest jedyne dobre rozwiązanie w tej sprawie. Uwierz, że tutaj nie chodzi o ciebie, tylko o kasę…

Jeszcze chwilę rozmawiamy, a Ignacy zarzeka się, że policzy się z Maciejem za jego chamstwo, ale proszę, żeby nie robił żadnych głupstw.

Siedzę w wodzie, zatopiona w przemyśleniach i wydarzenia ostatnich godzin, próbując złapać dystans i znaleźć siłę, żeby zawalczyć o swoje dobre imię. Ignacy wcale mi nie pomógł, a wręcz przeciwnie, teraz mam jeszcze większy mętlik.

W nocy rzucam się po łóżku i tylko przejeżdżam ręką po posłaniu, sprawdzając czy Ignacy już wrócił.

Wrócił, ale dopiero około drugiej w nocy.

Następnego dnia skrupulatnie analizuję wszystko od nowa. Igo wstaje dość szybko i od razu znika, udając się do pracy, chociaż tak na dobrą sprawę dopiero, co wrócił z delegacji. Kwadrans przed ósmą odebrał telefon od szefa, że mają bardzo ważne spotkanie i że konieczne musi tam być. Obiecał, że porozmawiamy, jak tylko wróci.

Nerwy i frustracja towarzyszą mi jak cienie — cały czas obecne. Przeszukuję korespondencję i przypominam sobie wszystkie rozmowy, ale niestety nie odkrywam nic, co mogłoby naprowadzić mnie na trop.

Sięgam po telefon, bo czuję, że rozmowa z przyjaciółką jest mi potrzebna bardziej niż zwykle, bo oczywiście Ignacy jest nieosiągalny ze względu na liczne spotkania biznesowe, które musiał przejąć za nieobecnego kolegę.

Streszczam Izabeli wydarzenia z wczorajszego poranka, a ta tylko klnie pod nosem i rzuca oburzona:

— Ja to bym chyba od razu mu w mordę strzeliła! Co za cham skończony! I to ma być szef?! To czysty idiota.

— Nawet nie masz pojęcia jak ja się poczułam...

— Ja to bym już nie wróciła do takiego toksycznego miejsca. Cwaniak pewnie poczuł, że możesz go oskarżyć o mobbing, znęcanie się psychiczne i dam sobie głowę uciąć, że wysłali go z zarządu, żebyś nie narobiła jeszcze większego smrodu — przekonuje mnie, a ja tylko przytakuję, bo przecież nie mam zamiaru babrać się sądami.

Brak mi sił na cokolwiek.

Izabela nastawia mnie przeciwko Maciejowi, mówiąc, że nie powinnam ulegać, ale za to powinnam domagać się odszkodowania za szkody wyrządzone oszczerstwem i od razu wejść na drogę sądową, a wszystkie sprawy załatwiać tylko i wyłącznie przez prawnika. Chyba pierwszy raz Ignacy i Izabela doradzają mi podjęcia podobnych kroków.

Raczej rzadko się zgadzają…

Myślałam, że Iza pomoże mi ochłonąć i na chłodno rozeznać sprawę, a teraz mam jeszcze większy chaos w głowie niż te kilkanaście minut temu.

Gdy Ignacy wreszcie wraca z pracy, od razu kieruje się pod prysznic. Zauważam, że jest bardzo zdenerwowany, ale wymijająco odpowiada, gdy pytam go, czy coś się stało.

— Zjesz coś? — zagajam, gdy mijamy się w kuchni. Ten tylko nerwowo zaciska szczękę i przechodzi obok.

— Jadłem na mieście. Dziękuję.

Dość szorstki ton nie pasuje mi do niego, więc zagradzam mu przejście i chwytam za obie dłonie.

— Ignacy, jeśli masz jakieś problemy, to możesz mi o wszystkim powiedzieć. — Nachylam się, żeby go pocałować, ale ten robi unik i dodaje, odchodząc:

— Klienta strategicznego przejął ten pizdokleszcz, Kacper Różalski. Straciłem prowizję… premię pewnie też — rzuca wściekły i szybkim krokiem kieruje się do sypialni.

Stoję jak wryta, ponieważ wiem, ile to wszystko go kosztuje. Delegacje, ciągłe wyjazdy, szkolenia, to naprawdę ogromny stres i jeszcze większe poświęcenie.

Zostawiam Ignacego samego, bo dobrze go znam i wiem, że najpierw musi przepracować problem, zanim będzie chciał o tym porozmawiać.

Późnym wieczorem przygotowuję dla nas kolację, ale Ignacy zasnął, a ja nie mam sumienia go budzić. Zabieram się więc za segregację prania. Po ostatnim incydencie — wypraniu dokumentów z samochodu, dokładnie przeszukuję kieszenie, by i tym razem czegoś ważnego nie wyprać.

Segreguję kolorowe i białe ubrania, czarne chowam do kosza, bo wszystkiego nie upiorę jednego wieczora. Gdy odkładam spodnie Ignacego z powrotem do kosza z kieszeni wypada małe, podłużne pudełko.

Jestem podekscytowana i zerkam przez ramię, po czym otwieram zamszowe wieczko. Moim oczom ukazuje się połyskująca złota bransoletka z zawieszką w kształcie serca z wygrawerowaną literką “I”. Uśmiecham się do siebie i wkładam pudełko z powrotem do kieszeni spodni, a spodnie odkładam na miejsce.

Mimo zmęczenie, nie mogę zmrużyć oka, cały czas zastanawiając się nad tym, co powinnam zrobić — może jednak współpraca z prawnikiem, to najlepsze rozwiązanie w tym bałaganie? A może Ignacy ma rację i nagła zmiana narracji Macieja, to wpływ ludzi z zarządu i obawa przed konsekwencjami? W sumie i Ignacy i Iza mówią bardzo zgodnie. Może mają rację? Może powinnam ich posłuchać?

Ignacy rzuca się na łóżku i przyciąga mnie do siebie.

— Przepraszam, kochanie. — Całuje mnie we włosy i mocno tuli od tyłu, gładząc ciało.

— Za co?

— Po prostu… byłem niemiły. — Kładzie mnie na plecy i zaczyna całować po szyi i dekolcie , po czym dodaje szeptem: — Jestem beznadziejny…

— Ignacy, nie mów tak, nie jesteś beznadziejny… kocham cię, wiesz? — pytam, tuląc jego twarz, która zwisa tuż nade mną.

— Wiem, skarbie… — Łączy nasze usta w namiętnym pocałunku i od razu dodaje: — Jesteś cudowna, skarbie. Najlepsze, co spotkało mnie w życiu, to ty.

Oddajemy się namiętnościom i kochamy się tak intensywnie, że pomimo moich starań, sąsiedzi i tak słyszą ciche jęki. Ignacy jest całkowicie skupiony na mnie i daje mi odprężenie jakiego bardzo potrzebowałam. Po wszystkim tulimy się do siebie i zasypiamy.

Rano budzi mnie dźwięk wiadomości. Chwytam za telefon i przecierając zaspane oczy, zerkam na ekran. To SMS od Macieja, więc siadam na łóżku i szybko odczytuję:

"Zosiu, mam ogromne wyrzuty sumienia, że tak jaskrawo zareagowałem, mogłem spokojnie dać ci się wypowiedzieć. Nie mogłem zasnąć… Jeszcze raz przepraszam, choć wiem, że to nic nie da..."

Po stoczeniu bitwy myśli, dochodzę jednak do wniosku, że muszę działać wspólnie z Maciejem, inaczej może uznać, że próbuję coś kręcić, a większych komplikacji nie potrzebuję.

Mimo wielu obaw, postanawiam pojechać do pracy i stawić temu świństwu czoła, tym bardziej jeżeli osoba, która chciała mojej klęski, nadal jest w firmie i śmieje się wszystkim w twarz. Nie mogę pozwolić, żeby taki incydent przekreślił całe moje dotychczasowe życie zawodowe, rzucając duży cień na moją przyszłość.

Ignacy bardzo niechętnie przyjmuje moją wiadomość, ale proponuje, że podwiezie mnie do pracy.

Mimo moich protestów, zabiera laptopa i teczkę z dokumentami i odprowadza mnie praktycznie pod same drzwi mojego biura. Po drodze mijamy gabinet Macieja, który zajęty jest chyba rozmową przez telefon, a Ignacy tylko zdegustowany kręci głową i mówi dość głośno:

— Dobrze wiesz, co o tym myślę, ale po prostu nie chcę, żeby później okazało się, że miałem rację.

— Dziękuję i idź już… — Całuję go na pożegnanie, a ten pogłębia pocałunek. Nagle za plecami słyszymy ciche odchrząknięcie. To Maciej.

— Nie daj się im, Zosieńko — rzuca dość wymownie i mierzy wzrokiem Macieja, a ja tylko posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie, żeby nie przeginał. Igo jeszcze raz przelotnie całuje mnie w usta i odchodzi, nie spuszczając ze mnie oka.

— Dobrze cię widzieć… — odzywa się Maciej, z dziwnym zmieszaniem na twarzy. — Jak już się rozpłaszczysz, to zapraszam do swojego gabinetu.

Kiwam głową i przechodzę przez dość długi korytarz. Wchodzę do biura, gotowa stawić czoła wyzwaniu.

Dzisiaj specjalnie włożyłam jedną z najlepszych sukienek, starannie wykonałam makijaż oraz zadbałam o włosy. Nie mogę dać satysfakcji osobie, która być może obecna jest w firmie i tylko czeka na moją klęskę.

Ludzie na korytarzach wymijają mnie ze spojrzeniem pełnym ciekawości, a niektórzy z pogardą odprowadzają wzrokiem. Z całych sił staram się trzymać emocje na wodzy i godność, która już i tak wisi na włosku. Napędza mnie poczucie, że muszę to wyjaśnić i przywrócić swoje dobre imię, co łatwe nie będzie.

— Dzień dobry, Zosiu. Nie sądziłem, że jednak przyjdziesz, ale bardzo się cieszę. Usiądź proszę... — Patrzy na mnie z zatroskaną miną i od razu proponuje kawę.

I chociaż czuję mieszankę niepewności i obaw, decyduję się na jeszcze jedną rozmowę, dając mu i sobie szansę na wyjaśnienia. Wiem, że oboje bardzo tego potrzebujemy, żeby oczyścić między nami dość ciężką atmosferę.

Rozmawiamy i przeglądamy korespondencję przez dosłownie kilka godzin. Maciej prosił pana Andrzeja, na marginesie swojego przyjaciela, o pełnienie zastępstwa, żebyśmy nie musieli się rozpraszać bieżącymi sprawami.

Próbujemy odtworzyć wydarzenia sprzed miesiąca, dwóch tygodni, następnie pod lupę bierzemy ostatni tydzień, by zrozumieć, jak mogło dojść do takiego nieporozumienia, ale przede wszystkim do złamania zapory bezpieczeństwa i braku informacji o tym incydencie.

— Czy w ostatnim czasie relacje z którymś z pracowników uległy pogorszeniu? — pyta, patrząc w moje zmęczone oczy.

— Nie licząc pana, to z nikim... — Dobrze wiem, że wbijam mu szpilkę, ale taka jest szczera prawda. — W firmie raczej nie mam przyjaciół, kilka osób znam lepiej, reszta jest dla mnie zupełnie obca. Jestem tu, by pracować, a nie bawić się w intrygi i zacieśnienie relacji — mówię pewna siebie.

Podczas rozmowy, czuję napięcie w powietrzu, które da się ciąć nożem. Maciej patrzy na mnie ze szczerym żalem, a jego wyrzuty sumienia są prawie fizycznie odczuwalne. Mam nadzieję, że to, co się wydarzyło, pozwoliło wszystkim wyciągnąć wnioski, aczkolwiek najpierw muszę znaleźć dowód na moją niewinność.

Próbujemy zgłębić, czy istnieją jakiekolwiek ukryte motywy lub konflikty w firmie, które mogły prowadzić do takiego nieporozumienia.
Maciej wydaje się szczerze załamany sytuacją, a ja czuję się jak w jakimś cholernym labiryncie.

— Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, bo nie chciałabym nikomu zaszkodzić, ale nie mam za dobrych stosunków z kilkoma dziewczynami z firmy... — zaczynam dość niepewnie.

— To znaczy? — Ożywia się nagle i nalewa nam po raz kolejny po filiżance kawy.

— Klaudia, Roksana i Helena wyraźnie dają mi odczuć, że mnie nie lubią i że nie pasuję tutaj, aczkolwiek to nie ma żadnego większego znaczenia.

Maciej spogląda na mnie z zaciekawieniem, a ja kontynuuję, starając się zachować spokój:

— Nie jestem pewna, co jest powodem ich antypatii. Zawsze staram się trzymać z dala od konfliktów, a moje relacje z nimi są raczej chłodne, ale nigdy nie podejrzewałabym je o coś takiego…

Maciej kiwa głową i wygodniej opiera się o biurowy fotel. Widzę, że zastanawia się nad tym wszystkim, co usłyszał.

— To może faktycznie w tym kierunku powinniśmy szukać rozwiązania? Może próbują cię oczernić lub zwyczajnie ci zaszkodzić, bo jesteś dla nich potencjalnym zagrożeniem, a ja nierozważnie uwierzyłem w to wszystko? Musimy znaleźć dowody albo coś, co pozwoli nam wyjaśnić, co tak naprawdę się stało.

— Jeśli uda się wyjaśnić ten cały bałagan, tak czy inaczej, odejdę z firmy...

Maciej tylko przeciągle wypuszcza powietrze i chwyta mnie za rękę, ściskając moją dłoń.

— Wiem, że czasu już nie cofnę i głupio mi jest, że po raz kolejny muszę tłumaczyć, że bardzo żałuję, a moje zachowanie było poniżej jakiejkolwiek krytyki... Chciałbym jednak, żebyś wszystko na spokojnie przemyślała, a ja ci obiecuję, że zadbam o to, żeby sprawca tego świństwa poniósł odpowiednie konsekwencje. Przysięgam...

— Przyznam szczerze, że mam mętlik w głowie. Wszystko pragnę jak najszybciej wyjaśnić i po prostu uciec…

— Działałem pod wpływem emocji, co było nieprofesjonalne i dopiero po fakcie to niestety do mnie dotarło. Przepraszam.

Po szczerej wymianie zdań decydujemy się na wspólne działanie, co łatwe nie jest ze względu na niesmak. Przeszukujemy e-maile, analizujemy komunikatory, a także sprawdzamy logi systemowe w firmie. Czas płynie, a my nadal nie mamy nic konkretnego, co działa na moją niekorzyść.

Z każdą chwilą zaczynam czuć, że mimo wszystko może być szansa na wyjaśnienie całej tej sytuacji i oczyszczenie toksycznej atmosfery wokół nas. Po wielu godzinach analizy, zaczynamy trafiać na niepokojące szczegóły dotyczące logów z systemu.

— Zosiu, wygląda na to, że ktoś podszywał się pod twoje konto w systemie. Były próby dostępu do twojego maila i komunikatorów, które nie pochodzą od ciebie, a już na pewno nie z naszej firmy. Jest kilka nieudanych prób logowania, ale to już będzie musiała rozszyfrować nasza firma informatyczna. — Maciej patrzy na mnie z poważnym wyrazem twarzy i ulgą jednocześnie.

— Jestem ciekawa, komu aż tak bardzo zależy na mojej klęsce? — Pytania krążą mi po głowie, ale wspólnie z Maciejem nie możemy jak na razie znaleźć odpowiedzi.

Odczuwam mieszankę ulgi i złości, ale teraz ważne jest znalezienie sprawcy i oczyszczenie mnie z tych ohydnych zarzutów.

Późnym wieczorem kolejny raz zaczynamy analizować logi i przekopywać szczegóły, próbując ustalić, kto stoi za tą cholerną intrygą. Cała sytuacja sprawia, że muszę być jeszcze bardziej czujna i ostrożna w relacjach z kolegami z pracy. Czuję się jak w grze, gdzie każdy ruch może mieć kluczowe znaczenie dla mojej przyszłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro