Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.

Budzę się, czując ciepło Macieja obok. Jego ramiona mocno mnie obejmują, a oddech spokojnie owiewa moją szyję. Chwilę obserwuję go jak spokojnie śpi i delikatnie całuję w usta. Ten uśmiecha się i całując mnie w czubek głowy, szepce czułe słówka.

Czuję się bezpieczna i szczęśliwa, jakby wszystkie problemy, w magiczny sposób, zniknęły, chociaż wiem, że konfrontacja z rzeczywistością nie będzie już taka słodka, to na razie żyję tą chwilą i cieszę się nią, póki mogę.

- Kocham cię, Zosiu... - szepce przez sen, a ja odpowiadam mu czułym pocałunkiem. - Lepszego poranka nie mogłem sobie wymarzyć - stwierdza, śmiejąc się wtulony.

Podnoszę się cicho, stąpając na palcach, na co od razu reaguje:

- Dokąd to panienka się wybiera i zostawia mnie tak bez słowa wyjaśnienia?

- Idę do kuchni zrobić nam kawę i sprawdzę czy da się wyczarować jakieś śniadanie. - Uśmiecham się szeroko, gdy widzę jego wyraz twarzy.

- A chyba, że tak. Z mlekiem, poproszę... - Posyła mi całusa i z powrotem kładzie się spać.

Opatulam się szlafrokiem i po cichu schodzę na dół. Słyszę, że Jacek krząta się po kuchni i mierzy mnie ze zmarszczonym czołem, gdy tylko mnie dostrzega.

- Tak wcześnie? To ja specjalnie uciekam do roboty, żebyście mogli się sobą nacieszyć, a ty już w kuchni buszujesz? - mówi żartobliwie, za co obrywa kuksańca.

- Dziękuję, że do niego zadzwoniłeś, wiesz... - Cmokam go w policzek i tulę najmocniej jak tylko potrafię.

- Mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśniliście. To naprawdę dobry chłopak, a wiesz, że na ludziach to ja się znam.

- Najlepszy... - uśmiecham się do siebie, bo przecież już dawno straciłam dla niego głowę.

- Uzupełniłem wczoraj lodówkę, bo wiało już tylko mrozem, a świeży chleb musi jeszcze trochę ostygnąć, więc z głodu nie umrzecie. - Nerwowo zerka na zegarek i dodaje trochę ciszej: - Na mnie już czas, bo obiecałem siostrze Michała naprawić dach, póki znowu nie sypie śnieg.

- Siostrze Michała mówisz? - Zawadiacko poruszam brwiami, na co Jacek w mig się czerwieni.

- Po prostu miał to zrobić Michał, ale strzeliło mu pod łopatką, więc mnie poprosił... - jąka dość chaotycznie, co mnie zwyczajnie bawi.

- Nie, no Jacek, to bardzo miłe z twojej strony, nic przecież nie mówię.

Nieco zmieszany, wychodzi, w ja wsypuję ziarna kawy do kawiarki, wpatrując się w okno. Śnieg pokrywa wszystko grubą warstwą białego puchu, a śnieżynki wirują w powietrzu, jakby od lat ćwiczyły ten sam układ choreograficzny. Może to właśnie jest ta chwila, kiedy wszystko zaczyna się na nowo?

Włączam ekspres i czekam, aż zaparzy się kawa, delektując się zapachem świeżo zmielonych ziaren.

Wzdrygam się, gdy Maciej wchodzi do kuchni. Przeciera oczy i uśmiecha się do mnie szeroko, aż sama szczerzę się na potęgę. Przytula mnie od tyłu, a jego ciepło sprawia, że czuję się jeszcze lepiej.

- No to jeszcze raz, dzień dobry, kochanie, cudownie jest cię widzieć - mówi cicho, całując mnie w kark. - Jak się czujesz?

- Dzień dobry, skarbie. Czuję się już znacznie lepiej. Dzięki tobie - odpowiadam szczerze, odwracając się i obejmując go. Patrzymy sobie w oczy i uśmiechamy się do siebie. - Chciałabym spędzić z tobą cały dzień.

- Mam nawet pomysł - mówi, puszczając mnie i sięga po telefon. - Co powiesz na spontaniczny wyjazd do spa? Oderwiemy się od wszystkiego, zrelaksujemy i nacieszymy sobą. Sprawdziłem kilka ofert i ta jest doskonałą okazją, aby spędzić czas tylko we dwoje i to od dzisiaj. -Podsuwa mi telefon z ofertą wypoczynku i regeneracji.

Uśmiecham się, czując, że to dokładnie to, czego oboje bardzo potrzebujemy. Podekscytowana podaję mu kawę i po szybkim śniadaniu i spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, wyruszamy.

W drodze do spa dzwonię do Jacka, żeby się nie martwił moim nagłym zniknięciem.

Podróż mija nam w przyjemnej atmosferze rozmów i śmiechu. Oczywiście nie brakuje też czułości, co pomaga mi się zrelaksować.

- Pamiętasz naszą pierwszą wspólną podróż? - pyta, trzymając swoją dłoń na moim udzie.

- Pamiętam... - odpowiadam, kładąc dłoń na jego i ściskam ją mocniej. Czuję jak malują mi się rumieńce, bo przecież nie jestem pewna, którą "podróż" ma na myśli.

- To teraz powtórzymy to jeszcze raz, tylko w lepszym wydaniu i bez konieczności uciekania czy wyrzutów sumienia - dodaje, uśmiechając się ciepło i powoli unosi moją dłoń, delikatnie ją całując. - Już wtedy myślałem tylko o tobie...

- San Sebastian i Tuluza... - mówię zakłopotana.

Maciej spogląda na mnie z dziwnym uśmieszkiem i po chwili się odzywa:

- San Sebastian.... Chryste, nie byłem w stanie skupić się na czymkolwiek innym, co tak weszłaś mi w głowę, a w Tuluza już zawsze będzie kojarzyć mi się już tylko z tobą...

Uśmiecham się i wygodniej siadam w fotelu pasażera, w myślach przywołując nasze zbliżenie w hotelowym pokoju i namiętne pocałunki w toalecie.

- To było...

- Dzisiaj obiecuję, że zrobię dokładnie wszystko to, czego nie mogłem zrobić wtedy... - Zerka na mnie z pożądaniem.

SPA, do którego docieramy, okazuje się urokliwym, kameralnym miejscem otoczonym lasem i górskim strumykiem. Od razu czujemy się tu jak w innym świecie, z dala od zgiełku i problemów. Poza tym myśl, że nikt nas tutaj nie zna, bardzo pomaga mi odparować zatłoczone myśli.

Zameldowanie przebiega bardzo sprawnie i szybko, a my już po chwili wchodzimy do naszego apartamentu, który jest pięknie urządzony i zachwyca swoim wyposażeniem. Dominują jasne kolory, na środku apartamentu znajduje się jacuzzi, a wielkie kontynentalne łóżko aż prosi się, by się na nim położyć.

- Jest idealnie - mówi Maciej, siadając na łóżku i wyciągając rękę, bym do niego dołączyła. - Chodź tu do mnie, kochanie.

Siadam obok niego, a on natychmiast przyciąga mnie do siebie, całując delikatnie. Jego ciepłe dłonie wędrują po moim ciele, a ja oddaję się temu momentowi, czując jak nasze ciała już dłużej nie wytrzymają bez fizycznej bliskości.

- Chcę cię, Zosiu... - szepce i powoli unosi moją bluzkę i odsłania koronkowy stanik, a następnie jedną ręką chwyta za moją pierś i nachylając się, pieści ją językiem.

Zamykam oczy i oddaję się temu, kompletnie pochłonięta rozkoszą, bo pragnę go równie intensywnie, co on mnie.

- Też tego chcę... i to bardzo, Maciej. - Przygryzam dolną wargę i zdejmuję górę ukazując moje nagie piersi, a następnie szybko ściągam spodnie, stojąc w samych majtkach.

Kochamy się tak zachłannie, że prawdopodobnie słychać nas na recepcji, ale w tym momencie nie ma we mnie ani grama wstydu, liczy się tylko nasza rozkosz i wspólne uniesienia. Bez wyrzutów sumienia czy innych niedopowiedzeń.

Przez te trzy dni praktycznie nie wychodzimy z łóżka, szaleńczo odkrywając swoje najskrytsze pragnienia. Spędzamy te dni na namiętnym poznawaniu siebie, ale także na szczerych rozmowach, śmiechu, wspólnych kąpielach w jacuzzi, zakończonych jakże wspaniałym seksem i masażach. Każdy dotyk Macieja jest jak lekarstwo, a jego obecność sprawia, że czuję się bezpieczna, znowu adorowana i kochana. W każdej chwili jesteśmy blisko, niczym dwa magnesy przyciągające się nawzajem.

Ostatniego wieczoru, gdy leżymy obok siebie, patrząc w sufit, tuż po intensywnych łóżkowych igraszkach, Maciej nagle odwraca się do mnie i mówi poważnym tonem:

- Zosiu, wiem, że ostatnie tygodnie były dla ciebie bardzo trudne... - zaczyna i nagle staje się bardzo poważny - ale chcę, żebyś wiedziała, że zawsze będę przy tobie. Kocham cię i nie wyobrażam już sobie życia bez ciebie. Chcę, żebyś była już zawsze szczęśliwa i spełniona...

Czuję, jak łzy napływają mi do oczu, ale tym razem są to łzy pełnego szczęścia. Przytulam się do niego mocno, wiedząc, że to jest właśnie to, czego pragnę. Z nim czuję się kompletna, bez tego całego cyrku wokół.

- Kocham cię, Maciej. Dziękuję, że jesteś - mówię cicho, a on przytula mnie jeszcze mocniej.

- Wiem, że to dzieje się szybko, ale ja nie czuję potrzeby czekać i dłużej z tym zwlekać... - siada na krawędzi łóżka i gładzi moje ciało.

Okrywam nagie piersi i siadam obok niego. Maciej od razu przywiera do moich ust i namiętnie całuje, pieszcząc mnie coraz intensywniej.

- Nie zakrywaj się przy mnie, chcę się nacieszyć twoim pięknem... - Odsuwa fragment materiału i całuje mnie w brzuch i językiem przejeżdża wzdłuż mostka, kierując się do piersi.

- Z czym nie chcesz dłużej zwlekać? - pytam, starając się na moment skupić niż odlecę w narastającym podnieceniu.

- Wprowadź się do mnie, najlepiej już jutro... - mówi, nie przerywając całowania.

W momencie chyba tracę kolor, bo mimo wszystko nie jestem jeszcze chyba gotowa na taki krok.

- Yyyy... nie wiem, co powiedzieć. - Wzdycham nerwowo, odsuwając się od niego i zaczynam skubać przy paznokciach skórki.

- To, co chciałaś... - Maciej również poważnieje i prostuje się, cały czas patrząc na mnie.

Czuję się jakbym go zawiodła, bo przecież to bardzo poważna deklaracja.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł... - stwierdzam zakłopotana i unikam jak ognia jego wzroku.

Maciej chwyta za mój podbródek i zmusza mnie, żebym na niego spojrzała.

- Jeśli tak czujesz, to nie będę naciskał, ale chcę, żebyś wiedziała, że biorę nasz związek na poważnie i u mnie jest miejscem dla ciebie już teraz, kiedy tylko będziesz chciała, rozumiesz? - Całuje mnie delikatnie i spogląda w moje, chyba przerażone, oczy.

- Jesteś zły? - jąkam niepewnie.

- Zły? Coś ty, ja i tak wiem, Zosiu, że prędzej czy później zamieszkamy razem, weźmiemy ślub i odprawimy skromne wesele i przez bity miesiąc nie wyjdziemy z łóżka, namiętnie spędzając każdy dzień w gorącej Hiszpanii, ciesząc się sobą do granic możliwości.

- W Hiszpanii, mówisz? - Uśmiecham się szeroko i kładę głowę na jego ramieniu.

- Gdzie tylko będziesz chciała, kochanie... - Składa na moich ustach czuły pocałunek i szepcze: - Jesteś moim szczęściem, choć byłem przekonany, że nie będzie mi dane już więcej kochać. Uwielbiam cię i to z każdym dniem jeszcze mocniej, choć mogłoby się wydawać, że bardziej się już nie da. Jestem cierpliwy, ale chociaż weekendy będziemy spędzać razem, u mnie, dobrze?

- Jeśli Dominik nie będzie miał nic przeciwko...

- Z nim już jestem po męskiej rozmowie, więc możesz być spokojna.

Te kilka dni w spa są naszym małym rajem, gdzie odnajdujemy spokój i miłość, której tak bardzo oboje potrzebowaliśmy.

Wracamy do rzeczywistości z nową energią i przekonaniem, że razem możemy pokonać wszelkie trudności. Jesteśmy pełni nowych sił, gotowi stawić czoła światu, wiedząc, że mamy siebie, co dodaje mi olbrzymiego kopa energii.

Powrót do firmy po tych cudownych kilku dniach w SPA wydaje się kompletnie nierealny.

- Naprawdę musimy tam jechać? - pytam, zapinając pasy i poprawiając szminkę w lusterku.

- Wiem, że to będzie ciężki dzień, ale po pracy zapraszam cię na "Wiśniowe Poddasze", co ty na to?

- Powiedzmy, że mnie przekonałeś. - Uśmiecham się delikatnie.

Gdy parkujemy pod firmą, oczywiście kolejny raz jesteśmy na językach wszystkich pracowników. Niektórzy nie kryją się i nawet nie gryzą w język, otwarcie twierdząc, że poleciałam na kasę i w zamian za dobre stanowisko wskoczyłam Maciejowi do łóżka. Nawet teraz dwie dziewczyny dość głośno mnie komentują, na co Maciej tylko odchrząkuje i odzywa się nieco głośniej:

- To, że nie chciałem się z tobą umówić, nie daje ci przyzwolenia, Inga, żeby obrażać moją kobietę. I nie, nie wskoczyła mi do łóżka, ja to zrobiłem i to z dziką radością! - Posyła jej szeroki uśmiech i mocniej ściska mnie za rękę.

- To nie gimnazjum, Maciej! - karcę go z dziwnym uśmiechem zadowolenia.

Dziewczyny są chyba w szoku, bo nie komentują tego już ani jednym słowem. Z resztą ja też.

- Daj spokój, to nie jest fair, dzisiaj naprawdę zrobię z tym porządek, bo nie mogę tego już dłużej tolerować. One nie mają żadnego hamulca...

Wchodzimy do budynku nadal trzymając się za ręce, co oczywiście nie uchodzi uwadze pracownikom.

Odbieram z recepcji strefę zaległej korespondencji i zauważam jak nowa dziewczyna, Laura, wychyla się z pomieszczenia z kserem i bacznie mnie obserwuje. Rzucam jej dzień dobry, bo tak przecież wypada, i udaję się prosto do swojego biura, zostawiając na korytarzu Macieja, który rozmawia przez telefon - dzwonią ze szkoły.

Wchodzę do gabinetu z głową pełną wspomnień i szerokim uśmiechem, który nie schodzi mi z twarzy, gdy tylko przypomnę sobie nasze wspólne chwile.

- Czy można na chwilę? - odwracam się dość gwałtownie, słysząc kobiecy głos.

Dostrzegam nową recepcjonistkę stojącą w wejściu do mojego gabinetu. W rękach trzyma kilka teczek i dostrzegam, że kolejny raz mnie obserwuje.

- Tak, proszę... - Poprawiam spódnicę, czując się jakoś dziwnie nieswojo w jej towarzystwie.

- Zapomniała Pani zabrać te pisma i prasę. I jeszcze jedno, do południa potrzebuję informację o tym bankiecie noworocznym "Dobro czynię", bo Maciej się nie określił i prosił, żebym panią o to zapytała.

Słysząc to jak swobodnie mówi o, jakby nie było, swoim prezesie, jakoś automatycznie ją poprawiam, bo przecież to nie jest jej kolega i jesteśmy w pracy, a nie w barze.

- Pan prezes, ma pani na myśli, tak?

- Dokładnie tak, Maciek. - Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem i wyczekuje odpowiedzi.

- Za kwadrans dam odpowiedź... osobiście organizatorom - mówię lekko zirytowana jej nonszalanckim tonem.

- Okej, w takim razie już nie przeszkadzam.

Gdy opuszcza moje biuro, czuję się lekko podenerwowana i to nawet nie wiem, co konkretnie jest tego powodem.

Albo raczej kto...

Siadam za biurkiem i biorę się za nadrabianie zaległości, by za dużo nie ma myśleć.

Pierwsze godziny mijają szybko, choć w nerwach oczekuję na wiadomości o sprawie Ignacego.

Wczoraj Andrzej przekazał tylko tyle, że niestety dowody w sprawie są raczej nie wystarczające i chociaż Ignacy początkowo zgodził się na współpracę, to wczoraj wycofał się z tego, co obiecał i twierdzi, że nie ma pojęcia o sprawie i że został wrobiony. Laptop został na szczęście zabezpieczony, więc teraz wszystko jest w rękach policji i informatyków.

W porze drugiego śniadania wybieram się po świeżą kawę z ekspresu. W pomieszczeniu socjalnym spotykam kolegę z marketingu, Błażeja, i chwilę rozmawiamy o planach na weekend. Błażej opowiada o koncercie, na który ma zamiar pójść.

- Jeśli nie masz jeszcze planów, to zapraszam, mówię ci, to naprawdę bardzo dobrze zapowiadający się artysta. - Uśmiecha się szeroko i włącza najnowszy klip.

- Dziękuję, ale mamy już z Maciejem plany.

- Wow... nie miałem pojęcia, że jesteście razem, bo jesteście? - pyta, nieco zestresowany.

Kątem oka dostrzegam Macieja przechodzącego przez korytarz i zauważam, że zatrzymuje się na moment, patrząc na mnie i Błażeja, ale zaraz odwraca wzrok i znika za drzwiami swojego gabinetu.

Wiem, że jest bardzo zajęty, ma zaplanowane spotkanie z zarządem i kika zaległych spraw, więc staram się skupić na rozmowie z Błażejem, chociaż wolałabym skupiać się na kimś innym.

Po chwili żegnam się z kolegą i kieruję do swojego biura. Zaczynam przeglądać maile i planować dzień, kiedy nagle drzwi mojego gabinetu otwierają się, a do środka wchodzi Maciej. Przekręca klucz w zamku, a ja podnoszę wzrok, zdziwiona.

- Maciej, co ty... - zaczynam, ale nie kończę, bo w jednej chwili znajduje się przy mnie i namiętnie mnie całuje, zamykając mi skutecznie usta.

Jego pocałunki są gorące i intensywne, a ja natychmiast odwzajemniam je, czując, jak całe moje ciało reaguje na jego dotyk. Przysuwa mnie bliżej siebie, a jego ręce błądzą po moim ciele, jakby chciał się upewnić, że naprawdę tu jestem.

- Nie mogłem się skupić, widząc cię z Błażejem, co chciał? - pyta, nie przestając zasypywać mnie wilgotnymi pocałunkami.

- Zaproponował mi wspólne wyjście na koncert w tę sobotę.

- I co, idziesz? - Pieści językiem moją szyję, aż przechodzą mnie dreszcze.

- Nie, powiedziałam, że mamy już plany... - Zatapiam palce w jego włosy i delikatnie muskam go paznokciami.

- Potrzebuję cię teraz, Zosiu, bo zaraz oszaleję - szepcze między pocałunkami, a ja oddaję się temu momentowi, zapominając o całym świecie.

Czuję, jak znika wszelki stres i zmęczenie. Każdy pocałunek, każdy dotyk przypomina mi, jak bardzo go kocham i jak wiele dla mnie znaczy, pomimo tak krótkiej znajomości.

- Też cię potrzebuję, Macieju, ale... jesteśmy w pracy - odpowiadam, odsuwając się od niego i patrząc mu głęboko w oczy, na co robi smutną minę. - Wieczorem jestem twoja, a teraz daj mi pracować i wracaj do siebie, bo przecież chcemy wieczór spędzić razem, a nie nadrabiając stosy dokumentów w domu.

- Chryste, co za reprymenda... Stworzyłem potwora, proszę państwa. Ja tu z sercem na dłoni, proponuję szybki, dziki seks na biurku, co cholera jasna, marzy mi się, żeby wreszcie zrobić odkąd tylko cię poznałem, a ty jesteś przeciwko mnie... - Śmieje się i zdegustowany kręci głową, po czym siada na krawędzi biurka.

- Podziękujesz mi za to wieczorem! - Całuję go w nos, na co robi tylko wielkie oczy. - A teraz niech prezes wraca już do pracy i pozwoli mi się skupić na tych dokumentach, bo przecież nie mam zamiaru siedzieć tutaj po godzinach pracy.

Maciej patrzy na mnie ze zawieszoną miną i bierze głęboki wdech. Przekładam kilka teczek i kładę korespondencję na biurko. Resztę dokumentów odkładam na regał zamykany na klucz. Maciej bacznie obserwuje każdy mój ruch. Gdy nasze spojrzenia spotykają się ze sobą, wolnym krokiem podchodzę do niego i staję między jego udami. Ten od razu kładzie swoje ręce na moich biodrach i mocniej przyciąga do siebie.

- Dzwonili ze szkoły, wiesz... - zaczyna już poważnie.

- Coś się stało?

- Muszę z Klaudią odebrać Dominika i podpisać opinię wychowawcy. Młody ma zaplanowaną konsultację w poradni psychologiczno-pedagogicznej, ponieważ nie radzi sobie z emocjami.

- Mam jechać z tobą? Poczekam w samochodzie, ale jak coś, to będę obok.

- Byłoby cudownie, bo jakoś mnie to stresuje. Dasz radę uwinąć się z robotą do czternastej? Zrób tylko to, co jest bardzo pilne, resztę pomogę ci jutro ogarnąć.

- Myślę, że spokojnie dam radę, tylko musisz już wracać do siebie, Maćku, bo naprawdę bardzo mnie rozpraszasz.

- To teraz pomyśl, że ty mnie rozpraszasz tysiąc razy bardziej... - Namiętny pocałunek kolejny raz ląduje na moich ustach, ale Maciej po chwili bliskości, której oboje potrzebowaliśmy, wychodzi z mojego gabinetu, chociaż dwa razy się wraca, żeby mnie pocałować i powiedzieć, że bardzo mnie kocha.

Tego dnia praca idzie mi wyjątkowo lekko, mimo że od czasu do czasu rzucamy sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy, gdy tylko się mijamy lub przypadkiem spotykamy na korytarzu.

Maciej oczywiście nie możne się powstrzymać i gdy przynoszę mu stertę dokumentów do podpisania, całuje mnie z zaskoczenia.

- Co powiesz na weekend w Hiszpanii, tylko ty i ja? - pyta, zawadiacko poruszając brwiami.

- A Dominik?

- Moi rodzice zabierają go do Zakopanego na krótkie ferie, więc to super okazja, żeby od razu po pracy w piątek polecieć, co ty na to?

Każdy moment, w którym mogę być blisko niego, jest dla mnie bezcenny, więc tłumiąc pisk, zgadzam się, ciesząc się jak mała dziewczynka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro