27.
Przez dłuższy czas leżę w zupełnym bezruchu, zatopiona w myślach, wbijając wzrok w okno dachowe. Niechciane wspomnienia związane z Ignacym wciąż mącą moje myśli, a ból zdrady odczuwam teraz tak mocno, że pragnę jak najszybciej wrócić do… no właśnie dokąd?
Zasypiam, próbując odgrodzić się od emocji, które szarpią moim sercem i szczelnie wypełniają myśli, zatruwając mnie od środka. Oczywiście w tym wszystkim jest jeszcze Maciej, którego chyba odtrąciłam, czym zadręczam się jeszcze bardziej.
Przecież on jest dla mnie ważny, tylko wyszło oczywiście jak zwykle...
Jakimś cudem udaje mi się zasnąć, a gdy wstaję, krajobraz za oknem dopełnia moje beznadziejne samopoczucie — pogoda jest bardzo niesforna.
Gdy po szybkim prysznicu doprowadzam się do porządku, po zejściu na dół zauważam, że Ignacy jest w kuchni. Choć ciągle obciążony winą, starannie przygotowuje dla nas śniadanie.
Czuję, że weszłam w złym momencie, ponieważ rozmowa między nim, a jego rodzicami ucina się dość gwałtownie, pozostawiają w powietrzu unoszącą się konsternację. Tata Ignacego odchrząkuje i spogląda na mnie, po czym wraca do lektury gazety.
Pani Kasia chwilę zastanawia się nad czymś, po czym przywdziewając dość sztuczny uśmiech, zaprasza mnie do stołu. Tata Ignacego patrzy na mnie z nieodgadnioną miną i sięga po jajecznicę, kompletnie ignorując moją obecność. Czuję, że coś wisi w powietrzu, ale nie mam pojęcia co, i to mnie zaczyna zastanawiać i martwić jednocześnie.
Atmosfera podczas śniadania nasycona jest różnorodnymi emocjami, a Ignacy odzywa się do mnie po raz pierwszy od burzliwego poranka.
— Dziękuję, Zosieńko, za wszystko... — mówi cicho, ale jednak na tyle głośno, żeby mogli usłyszeć nas jego rodzice.
Odczuwam mieszane uczucia, ale odpowiadam delikatnie:
— W poniedziałek muszę już wracać… — Posyłam mu sztuczny uśmiech, a Ignacy tylko przeciągle wypuszcza powietrze i sięga po kromkę chleba.
Pani Kasia tylko wzdycha i odchodzi od stolika, a pan Janusz po chwili dołącza do niej i zostawia nas samych.
Między nami wyczuwalne są bardzo skrajne emocje, ale mimo wszystko staram się być ostrożna i po prostu empatyczna, biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności.
Ignacy, patrząc mi w oczy, proponuje żebyśmy napili się herbaty. To nie jest powrót do tego, co było, ale tylko chwilowy pokój i zrozumienie między nami. Albo raczej namiastka zrozumienia, bo przecież każdy ma swoje granice. Ja również.
Rozmowa w kuchni przy herbacie, przypomina mi o najlepszych chwilach spędzonych razem, ale z tyłu głowy dudni mi to, co wydarzyło się między nami i czego nie da się naprawić.
— A pamiętasz, jak chciałaś nauczyć się jeździć na nartach? — Wspomina z szerokim uśmiechem, bo doskonale pamiętamy jak skończyła się ta moja “zachcianka”.
— Nawet nie gadaj... gdyby nie ten drewniany płot, to szukaj baby w polu. — Oboje parskamy i nagle milkniemy, chyba zdając sobie sprawę z tego, że to już nigdy więcej się nie powtórzy.
— Nie zostawiaj mnie... — wypala nagle, a ja nie wiem gdzie patrzeć, czując obecność rodziców Ignacego w drugim pokoju.
Dobrze wiem, że podsłuchują, ponieważ ściszyli telewizor.
— Ignacy, to dla nas najlepsze rozwiązanie. — Próbuję być stanowcza, choć wewnętrznie toczy się we mnie burza rozterek.
— Zosiu, wiem, że zniszczyłem naszą miłość, ale nie chcę, żebyś odebrała to jako koniec. Chcę się zmienić, naprawić błędy, być lepszym dla ciebie. Zasłużyć na twoją miłość, zasłużyć na ciebie. Niech ta niespodziewana podróż do Istebnej będzie jak znak, że możemy zacząć wszystko od nowa.
Patrzę na Ignacego, a w jego oczach dostrzegam prawdziwą chęć zmiany, z drugiej strony, to nie mam pewności, czy jest ze mną szczery. Jego słowa niestety brzmią tak, jakbym to ja podjęła decyzję o rozstaniu, choć dobrze wiemy, kto tę decyzję bezpowrotnie podjął za nas. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę z tego, że rodzice Ignacego słysząc te słowa, pewnie sami dopowiedzieli sobie resztę.
Ignacy uklęka przede mną z wyrazem głębokiego żalu na twarzy. Jego spojrzenie szuka w moich oczach zrozumienia, ale ja utrzymuję dystans, próbując ochronić siebie przed kolejnymi ciosami.
Być może nie jestem pewna, co przyniesie przyszłość, ale wiem na pewno, że nie chcę tego kontynuować.
— Zosieńko, ja... ja naprawdę chcę to naprawić. Nie powinno dojść do tego, co się stało. Przepraszam, że cię zawiodłem. To był błąd, ja to teraz widzę. To ty jesteś dla mnie oparciem w najtrudniejszym momencie... — wyznaje, próbując złapać moje spojrzenie.
Jego słowa brzmią jak echo przeszłości, ale tym razem muszę być ostrożna, by nie dać się ponownie zwieść.
— Myślę, że nie powinnaś go teraz odtrącać, Zofio… — odwracam się i gdy dostrzegam matkę Ignacego, robi mi się gorąco.
— Ignacy, słowa to za mało. Zniszczyłeś zaufanie i to, co mieliśmy. Nie ma już powrotu do tego, co było — mówię spokojnie, choć w moim wnętrzu burzą się fale emocji. Staram się z całych sił nie dać sprowokować.
Dobrze wiem, że ta rozmowa dla kogoś z boku brzmi kompletnie niezgodnie z rzeczywistością.
Ignacy wstaje i odchodzi, a ja odczuwam jego bezsilność i frustrację. Zostawia mnie samą z myślami i co gorsza z jego matką.
Sięgam po telefon i dostrzegam kilka nieodebranych połączeń od Macieja, ale Pani Kasia zatrzymuje mnie i posyła mi spojrzenie pełne rozczarowania.
— Myślałam, że go kochasz… — mówi z wyczuwalnym chłodem i dziwnym dystansem. — Każdy ma prawo do słabości, szkoda, że tak łatwo potrafisz przejść do codzienności po tym wszystkim i zostawić go po prostu z tym problemem samego?! Widać, że chęć awansu kompletnie zaburzyła twoje życiowe priorytety, skarbie...
— Nie wiem, co powiedział pani Ignacy…
— On nie musi mówić nic — przerywa mi i podnosi głos: — Jestem jego matką, a matka takie rzeczy po prostu czuje! Ignacy chce żony, dziecka i spokojnego życia! Dobrze wiem, Zofio, że nie jesteś z nami szczera, ale mimo wszystko staram się to tolerować! I pomyśleć, że…
— Co takiego? — oburzam się, bo to zwykłe oszczerstwa.
— Nie mnie będzie cię osądzać, kochana, ale pamiętaj, karma wraca!;Ignacy, to mój jedyny syn i nigdy więcej nie pozwolę na to, żeby nawet przez moment pomyślał, że nie jest wart czyjejś miłości… — podnosi głos i dodaje z wyczuwalnym podenerwowaniem: — Nie masz serca i teraz przekonuję się o tym, jak bardzo zmieniło cię życie w mieście!
— Myślę, że powinna pani , najpierw szczerze porozmawiać z synem, bo najwyraźniej matka jednak wszystkiego nie wie! — odbijam piłeczkę i czuję jak zalewa mnie złość.
Z dudniącym sercem przechodzę przez korytarz i wbiegam po schodach. Udaję się prosto do łazienki, żeby tam znaleźć chwilę spokoju i wreszcie zadzwonić do Macieja. Niestety ten nie odbiera. Telefon ma tutaj wyjątkowo słaby zasięg, co oczywiście bardzo mnie frustruje, tym bardziej w momencie próby sprawdzenia najbliższego pociągu do Krakowa.
Chcę wracać i to jak najszybciej...
Obmywam twarz lodowatą wodą i zaczynam zastanawiać się czy może Maciej specjalnie teraz nie odbiera.
Nie mogąc już dłużej znieść tych wszystkich myśli, więc wychodzę na podwórko.
Spacer dobrze mi zrobi, albo przynajmniej pomoże odparować złym emocjom.
Wychodząc przed dom, oddycham głęboko, próbując oderwać się od natłoku myśli i emocji. Świeże powietrze przynosi chwilę ulgi, ale wciąż czuję się przytłoczona.
Patrzę na telefon w dłoniach i zastanawiam się, co powiedzieć Maciejowi, gdyby wreszcie odebrał. Czy powinnam mu powiedzieć o wszystkim, co się działo? O tym wcześno porannym incydencie z Ignacym? Czy lepiej byłoby trzymać to dla siebie i dać sobie czas na zrozumienie własnych uczuć?
Dobrze wiem, że nie mogę już dłużej ukrywać prawdy. Muszę zmierzyć się z tym, co się wydarzyło i podjąć decyzję, co dalej.
Po krótkim spacerze wracam do domu Ignacego. Schody teraz wydają się być dłuższe, a każdy krok przypomina mi o ciężarze moich decyzji. Wchodząc do środka, czuję, jakby cały świat spoczywał na moich barkach.
Muszę przygotować się na konfrontację z własnymi demonami i niepewną przyszłością. Muszę znaleźć w sobie siłę, by wyjść z tego doświadczenia silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
W głębi duszy wiem, że muszę również porozmawiać z Maciejem, choć samo to myślenie wywołuje we mnie lęk i niepewność. Czy zrozumie moją sytuację? Czy potrafię w ogóle zrozumieć samą siebie?
Siadam na sofę, żeby pozbierać myśli.
Po chwili wahania sięgam po telefon i kolejny raz wybieram numer Macieja. Po kilku sygnałach słyszę znajomy głos, który niestety okazuje się automatyczną sekretarką.
Wstaję z sofy i udaję się do pokoju Ignacego, żeby skorzystać z internetu, ponieważ zasięg w telefonie jest tutaj naprawdę koszmarny. Wiem, że nie mam ochoty zostawiać tutaj nawet minuty dłużej, po tym wszystkim, co usłyszałam od matki Ignacego.
Ignacy leży na łóżku i chyba zasnął słuchając muzyki, więc korzystam z chwili i sprawdzam pociąg do Krakowa.
Gdy wystukuje na klawiaturze komputera interesującą mnie frazę, a raczej jej pierwsze litery, zastygam w bezruchu, gdy komputer wyświetla automatyczne podpowiedzi z ostatnich sesji.
“Jaka dawka leku powoduje wzmożoną senność?”
“Gdzie można dostać ketazolam bez recepty?”
“Jak działa biopazepan?”
“E-recepty dla każdego”
Wchodzę na kilka kolejnych stron i momentalnie czuję jak podnosi mi się ciśnienie. Ciepło bucha w moim wnętrzu, a żołądek wykręca mi na wszystkie strony. Przeglądam historię przeglądarki i nie mogę w to wszystko uwierzyć, co miga mi przed oczami.
Biorę kilka głębokich wdechów i miarowo wypuszczam powietrze, bo jeszcze chwila i chyba eksploduje mi serce. Czuję jak cała dygoczę i z trudem potrafię wstać z krzesła.
Oblewa mnie zimny pot, gdy dociera do mnie, że najbliższa mi osoba, nie tylko mnie zdradziła, ale również próbowała zrujnować moją karierę, żeby ukryć swój romans.
Otoczona ciszą, a jednocześnie wrzawą myśli, wstaję i podchodzę do okna. Wyszukiwarka przyniosła szokujące odkrycie — Ignacy, człowiek, któremu ufałam, próbował nie tylko upozorować samobójstwo, ale nieco wcześniej zrujnować moją karierę.
To trudne do uwierzenia.
Gdy dociera do mnie, że nagła chęć posiadania rodziny, dziecka, spontaniczna decyzja o ślubie, były jedynie przykrywką, aby Ignacy mógł ukryć swoje błędy, manipulując moim życiem zawodowym, robi mi się niedobrze.
Nerwowo chodzę po pokoju, co budzi Ignacego.
— Co jest, Zosieńko? — Spogląda na mnie i pociera oczy.
— Ty to wszystko zaplanowałeś, prawda? — pytam z wyrzutami, bo przecież to nie mieści mi się w głowie, ale chyba dobrze połączyłam kropki.
— Nie rozumiem... — Patrzy na mnie, przerzucając wzrok na laptopa i szybko zrywa się z miejsca, po czym podchodzi do mnie.
— Ani kroku! — krzyczę kompletnie wytrącona z równowagi. — Ignacy, kim ty jesteś?
— To nie tak, jak myślisz...
— A jak?! Powiedz mi jak? Jak?!
Ten tylko ciężko wzdycha, próbując znaleźć słowa, ale widzę w jego spojrzeniu niepokój i coś, co przypomina mi złość.
— Zosiu, to nie jest tak, jak myślisz. To było dla ciebie... — Nerwowo zaciska szczękę, a oczy przybierają ten specyficzny wyraz furii.
Przerywam mu, czując, jak wściekłość wzbiera we mnie niczym burza.
— Dla mnie?! Czy ty się, kurwa, słyszysz? — Kolejny raz wybucham i tym razem nie ważę żadnego słowa. — Próbowałeś mnie oszukać! To znaczny, nie próbowałeś, tylko z premedytacją wciągnąłeś mnie w swoją kolejną pojebaną grę! Udawałeś próbę samobójczą, aby zyskać moje współczucie i uwagę! Jesteś naprawdę chorym człowiekiem! Jak mogłeś?! Ignacy, ja rzuciłam wszystko i trwałam u twojego boku! Obwiniałam się! — Krzyczę, czując, jak łzy zalewają mi oczy, ale nie daję tego po sobie znać.
Ignacy wolnym krokiem zbliża się do mnie, próbując złapać moją dłoń, ale się cofam.
— Zosiu, to nie tak... — Nerwowo zwilża usta i pociera tył szyi. — Nie chciałem cię skrzywdzić, to po prostu wymknęło się spod kontroli. To była desperacja, moja głupota...
— Desperacja?! Desperacja? Jesteś chorym manipulatorem! — Odpycham go od siebie, czując, jak dłonie drżą mi ze złości. — Powiedz mi, jak mogłabym ci jeszcze kiedykolwiek zaufać?! Jak ja jeszcze mogę być z tobą w tym jednym pokoju, wiedząc, co zrobiłeś?! Brzydzę się tobą! Brzydziłam się, kiedy dotarło do mnie, co robiłeś z Izą, ale teraz, to już kompletnie cię nienawidzę!
Ignacy próbuje się zbliżyć, ale kolejny raz cofam się, czując, jak ten jego spokój powoli doprowadza mnie do szaleństwa.
— Zosieńko, proszę, pozwól mi to wszystko wytłumaczyć...
— Nie! Wystarczy! — Krzyczę, czując, jak moje gardło pęka z emocji. — Nie chcę cię więcej widzieć. Nie chcę cię słuchać! Muszę stąd wyjść! Natychmiast!
Bez słowa, odwracam się i opuszczam pokój Ignacego, czując, jak rozrywa mi klatkę piersiową. Ten szarpie mnie za rękę i próbuje zatrzymać. Oczywiście ma nade mną przewagę i niefortunnie upadam, gdy próbuję się wyrwać i uderzam głową w dębową komodę stojącą na korytarzu.
— Zosieńko, nic ci nie jest? — woła mnie i podbiega.
Wstaję, czując jak pulsujący ból głowy rozpływa się po całym ciele. Jestem wściekła i kolejny raz odtrącam jego dłoń, gdy próbuje sprawdzić mogą głowę.
Nie mogę nawet na niego patrzeć. Muszę znaleźć jakieś schronienie, gdzie będę mogła ochłonąć i zrozumieć, co właśnie się stało.
— Nie dotykaj mnie! — podnoszę znacząco głos i wstaję z podłogi.
— Zrobimy zimny kompres, uspokoisz się troszeczkę i wtedy porozmawiamy, dobrze?
— Czy ty jesteś normalny? Kolejny raz mnie oszukałeś! Wykorzystałeś mnie, moje dobre serce. Zadrwiłeś ze mnie i z moich uczuć...
— Zosieńko, zaczekaj! — woła mnie i podbiega, gdy szybkim krokiem przemierzam długi korytarz.
Na piętro zdążyli już przybiec rodzice Ignacego, ale mam to gdzieś, niech się wreszcie dowiedzą jakiego wspaniałego mają syna.
Zalana łzami odwracam się do niego. Ignacy wzrusza ramionami, próbując znaleźć słowa, ale moja wściekłość jest nie do opanowania.
— Oboje mieliśmy swoje tajemnice... — próbuje się bronić, lecz to tylko podsyca mój gniew. — Ty i Maciej przecież prawie mnie z nim zdradziłaś, a ja ci wybaczyłem! Wszystko ci wybaczyłem!
— Tajemnice? Zdradę i manipulację nazywasz tajemnicą?! — krzyczę, czując, jak moje ciało drży z emocji. — Nie tylko od miesięcy zdradzałeś mnie z Izą, moją najlepszą przyjaciółką, dodatkowo z premedytacją jeszcze próbowałeś wpędzić mnie w wyrzuty sumienia! A, żeby było mało, to jeszcze próbowałeś zniszczyć to, na co tak ciężko pracowałam! Byłeś przekonany, że łatwiej podjęłabym decyzję o rezygnacji z pracy? Wtedy o niczym nie miałabym pojęcia, prawda?! Wiodła przykładne życie na wsi? Zagoniona w pieluchy, musiałabym być ci dozgonnie wdzięczna, że mamy takie sielskie życie? Jak mogłeś, Ignacy?!
Ten otwiera usta, ale zanim zdąży coś powiedzieć, przerywam mu, patrząc w jego oczy, które teraz wydają się być pełne zakłopotania i winy.
— To koniec, definitywnie nie chcę cię więcej w swoim życiu! Nie ma już w nim miejsca na ciebie... — oznajmiam, czując, jak moje serce twardnieje. — Przekażę w firmie kto stoi za wyciekiem danych i możesz być pewien, że nie wstawię się za tobą...
Ignacy stara się znaleźć słowa usprawiedliwienia, lecz moja frustracja przyćmiewa wszelkie jego próby.
— Proszę cię, spróbuj zrozumieć... — zaczyna, ale moje spojrzenie jest pełne zimnej determinacji.
— Tutaj nie ma nic do zrozumienia! Najpierw zniszczyłeś to, co miało dla mnie wartość... naszą miłość. Musiałam znieść to upokorzenie, gdy wszyscy wokół już wiedzieli, tylko ja, głupia, nie... a później oglądać to, jak posuwasz w naszym łóżku moją przyjaciółkę... I pomyśleć, że mimo wszystko starałam się być dla ciebie oparciem, po twojej rzekomej próbie samobójczej, bo zwyczajnie było mi ciebie żal, a ty... — słowa grzęzną w gardle — Wszystko, co robiłeś, było jedynie grą. Jak mogłeś mnie tak wykorzystać?! Byłam głupia, Maciej miał rację...
Ignacy zdaje się być pozbawiony odpowiedzi. Jego spojrzenie przemyka między łzami, a moje serce wypełnia się żalem.
— To, co zrobiłeś, nie ma żadnego usprawiedliwienia.... — Moje słowa brzmią jak ostateczny wyrok. — Nie jestem już w stanie patrzeć na ciebie...
Ignacy zbliża się do mnie, ale jego ruchy są ociężałe, jakby brzemienne w konsekwencje własnych czynów. Chwila ciszy ciąży między nami, gdy nagle przerywa ją jego głos.
— Zosieńko, ja... — próbuje zaczynać, ale mu przerywam.
— To koniec. Naprawdę to już koniec! Nie chcę być częścią twojej chorej gry, której stawką była moja naiwność i zaufanie. — Moje słowa są ostre, ale wewnętrzny ból sprawia, że trudno jest mi zachować pełną pewność siebie.
Ignacy wydaje się być zrozpaczony, ale to nie zmienia faktu, że przejście przez to, co zrobił, jest dla mnie zbyt bolesne.
— Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. Ostatnią... — Jego głos jest pełen desperacji, ale to już za późno.
— Musisz ponieść konsekwencje swoich bezmyślnych czynów. Możesz być pewien, już nigdy ci nie zaufam i już nigdy nie poświęcę dla ciebie nawet minuty swojego życia. Nie zasługujesz na to...
Zostawiam Ignacego na korytarzu, obarczonego ciężarem własnych błędów. Bez słowa mijam zdruzgotanych rodziców Ignacego i ruszam w dół po schodach, czując jak serce bije w rytmie złości i rozczarowania.
Rodzice Ignacego, którzy słyszeli pełną emocji wymianę zdań, patrzą na mnie pytająco, a ja chaotycznie zbiegam po schodach i wkładam płaszcz oraz ciepłe buty. Ojciec Ignacego zbiega za mną, podchodzi bliżej i po chwili ciszy, odzywa się:
— Odwiozę cię...
______________
Trochę mnie nie było, ale to ze względu na nawał pracy zawodowej i życie artystyczne.
Mam nadzieję, że było warto poczekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Was serdecznie!
S. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro