Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24.

Po wspólnym śniadaniu, które przygotował dla nas Maciej, jedziemy do mojego mieszkania, żebym mogła się przebrać i zabrać kosmetyki. Muszę przyznać, że jestem upojona tym uczuciem, które od wczoraj wypełnia mnie bardzo szczelnie. Czy jestem szczęśliwa? Chyba wreszcie mogę to przyznać, i chociaż to dziwne, to nadal czuję się jakbym zdradzała, a przecież jestem wolna.

Maciej zostaje w samochodzie, bo akurat z płaczem dzwoni Dominik. Chłopiec nie chce iść do szkoły, więc Maciej musi z nim porozmawiać, a jak to nie pomoże, to po drodze będziemy musieli po niego pojechać.

W drodze do firmy Maciej cały czas szuka okazji, żeby chociaż na moment móc mnie dotknąć. Patrzy na mnie z tą samą intensywnością, co wczoraj, aż mnie zawstydza.

—  No co jest? —  pyta, gdy spoglądam na zegarek i wywracam oczami.

—  Jesteśmy spóźnieni... —  rzucam poddenerwowana i na szybko robię makijaż.

—  Kochanie, chyba zapomniałaś, że jestem prezesem tej firmy? Najwyżej wezwę cię na dywanik... —  Posyła mi ten cholerny uśmiech, który zdążył zrobić mi z mózgu galaretę. Naprawdę.

Po drodze jednak wstępujemy po Dominika, bo ponoć odstawia Klaudii niezłe cyrki. Gdy parkujemy na wjeździe, z domu wychodzi wysoki mężczyzna i chwilę rozmawia z Maciejem. Chłopca przyprowadza poddenerwowana Klaudia i gestykulując, rozmawia z Maciejem. Dominik naprawdę zachowuje się co najmniej dziwnie. Płacze, tupie nogami, aż wreszcie kładzie się na podeście. Maciej uklęka przed nim i chwilę z nim rozmawia, ale bez większych rezultatów. Klaudia jest wyraźnie wytrącona z równowagi, a ten mężczyzna odchodzi, zostawiając ich samych.

Maciej nie wytrzymuje i chwyta młodego pod pachę, zgarnia torbę i zabiera go do samochodu.

Dominik w szoku siedzi na tylnym siedzeniu obrażony na cały świat i nawet się nie odzywa. Grzecznie zapina pasy, ale minę ma naprawdę nietęgą.

Maciej jest ewidentnie zły, chociaż z całych sił stara się zachować spokój.

— Domiś, nie możesz tak bardzo denerwować mamusi, to nie jest fajne zachowanie, tym bardziej, że mama jest w ciąży... —  tłumaczy, zerkając we wsteczne lusterko.

—  Nie lubię jej! Wujka też nie lubię! Nienawidzę ich! —  rzuca i zakłada ręce na piersiach.

Maciej tylko mocniej zaciska dłonie na kierownicy i przeciągle wypuszcza powietrze. Widzę, że coś jest na rzeczy, ale nie wtrącam się, bo to ich sprawy.

Kilka minut później parkujemy pod szkołą podstawową. Dominik nie kwapi się do wyjścia, więc Maciej go upomina:

—  Wychodzimy i idziemy do szkoły, bez dyskusji. —  Młody marudzi, ale Maciej jest nieugięty.

Odprowadza syna do szkoły, a ja zastanawiam się, co z nami będzie, gdy Maciej wyjedzie do Norwegii. Wszystko jest tak cholernie skomplikowane, że trudno znaleźć jakieś rozwiązanie w tym całym bałaganie.

Gdy po prawie dwudziestu minutach Maciej wraca, dostrzegam, że jest konkretnie wytrącony z równowagi. Jego skroń pulsuje, a szczęka zdradza trudne do przetrawienia emocje.

—  Nawet nie pytaj... —  rzuca i zapina pasy —  Odwalił mi taki cyrk, że chyba zapadnę się pod ziemię. —  Zdegustowany kręci głową i na moment przymyka oczy.

Nachylam się do niego i proszę żeby na mnie spojrzał. Delikatnie całuję go w usta, co od razu odwzajemnia i pogłębia pocałunek, z trudem odrywając się ode mnie. Po chwili kontynuuje:

—  On położył się na podłodze, później kopał nogami i krzyczał, że mnie nienawidzi. Na sam koniec wysypał wszystko z tornistra i podarł zeszyt —  opiera głowę o zagłówek i przymyka oczy —  Kompletnie zbaraniałem, bo nic do niego nie docierało, on był jak w jakimś transie. I wiesz co było najgorsze? To, że nauczycielka, obca kobieta, potrafiła go uspokoić, a ja nie dałem rady... to jest beznadziejne uczucie. —  Spogląda na mnie ze smutkiem, więc natychmiast staram się go podnieść na duchu.

—  To tylko mały, zagubiony chłopiec, który aktualnie przeżywa trudne chwile —  nowy rozdział w jego życiu, przeprowadzka, rodzeństwo w drodze, Gracjan, strach przed rozłąką. Musisz dać mu poczucie bezpieczeństwa, takiego bezwarunkowego. Wiem, że nie mam większego pojęcia o dzieciach, bo nie jestem matką, ale w tym momencie złość nic nie da, ona jeszcze bardziej przerazi Dominika. On nie ma takiej zdolności regulowania emocji jak my dorośli, potrzeba więcej czasu, żeby nabył odporności psychicznej i jakoś, z waszą pomocą, to wszystko ułożył sobie w tej małej główce. Cokolwiek się wydarzyło na tym szkolnym korytarzu, to on czuł, że przy tobie może sobie pozwolić na wszystko, bo jesteś obok i w razie potrzeby odpowiednio zareagujesz.

— Trafił mi się prawdziwy skarb. Mądra, inteligentna, piękna i piekielnie seksowna. No, chodzący ideał! — Całuje mnie w czoło i odpala silnik. — Dziękuję... — dodaje, obdarzając mnie serdecznym uśmiechem.

Resztę drogi milczymy, a ja tuż przed wjazdem w ulicę prowadzącą do firmy, zaczynam histeryzować.

—  Ja nie będę miała życia, gdy ktoś zauważy, że wychodzę z twojego auta. —  Szybko sprowadzam go na ziemię, bo przecież to wszystko zdarzyło się tak nagle, że kompletnie nie pomyśleliśmy, jak tę sprawę rozegrać profesjonalnie w firmie.

Nawet nie wyobrażam sobie, co to będzie za wrzawa.

—  Naprawdę aż tak bardzo cię to martwi? Kogo mam zwolnić jako pierwszego, co? —  pyta nieco żartobliwie, ale gdy widzi moją poważną minę, chwyta mnie za dłoń i delikatnie ją gładzi.

—  Nie no, po prostu rozumiesz... jesteś prezesem, a ja pracownikiem, naprawdę to nic zaskakującego… — mówię z wyczuwalną ironią.

—  To może po prostu wejdźmy do biura trzymając się za ręce. Uwierz, że nic tak nie zabija plotek, jak szczerość. Po co mamy ukrywać naszą relację, Zosiu? —  Zerka na mnie, po czym dodaje smutnym głosem: —  No chyba że się mnie wstydzisz?

—  Maciej, proszę cię, dobrze wiesz, że nie o to przecież chodzi. W ostatnim czasie nie schodzę z języków i jeszcze teraz wejdziemy razem, jak gdyby nigdy nic...

Po chwili ciszy, która staje się coraz bardziej napięta, Maciej spuszcza wzrok na drogę, a ja czuję, że to, co powiedziałam trochę go dotknęło.

Gdy wreszcie docieramy na miejsce, od razu oczyma wyobraźni widzę te spojrzenia ludzi z biura skierowane w naszą stronę.

Ochroniarz, który wpuszcza nas na parking, mruga do Macieja, co oczywiście nie uchodzi mojej uwadze. Ten uchyla okno i wita swojego pracownika, pytając o to, jak mija mu dzień.

Wypuszczam powietrze i czuję ogromny stres, bo przecież wszyscy wiedzą kim jest Maciej, a teraz widzą mnie w jego towarzystwie i to jeszcze w momencie gdy jadę z nim, w jego samochodzie.

Czuję się jak na widelcu, co miłym uczuciem nie jest, przynajmniej nie dla mnie. Nigdy nie zależało mi na byciu w centrum uwagi, a teraz jestem.

Kiedy wychodzimy z samochodu, jego dłoń instynktownie chce chwycić moją, ale odsuwam się nieco, czując na sobie spojrzenia osób z firmy, które akurat również parkują samochody lub zmierzają w stronę wejściowych drzwi.

Maciej jednak nie ustępuje i chwyta mnie za rękę, powoli unosi ją do ust i delikatnie całuje, jakby chciał pokazać światu, że jesteśmy razem.

— Jesteś moją kobietą i nie mam zamiaru tego się wstydzić… — szepce, a mnie serce wali mi w piersiach i dosłownie czuję się jak na środku ogromnej sceny, a światła jupiterów błądzą po mojej zawstydzonej twarzy.

Mam wrażenie, że nagle wszystkie oczy są teraz skierowane tylko na nas.

—  Im szybciej przywykną, tym lepiej, a ja nie zamierzam ukrywać swoich uczuć, w obawie przed kimkolwiek, Zosiu. —  Delikatnie dłonią ujmuje moją twarz i łączy ze sobą nasze usta w czułym pocałunku.

Przymykam oczy, bo przy nim miękną mi kolana. Maciej mocniej splatając ze sobą nasze palce, prowadzi mnie pewnym krokiem przed siebie.

Co ma być i tak się wydarzy... — powtarzam w myślach.

Kiedy wchodzimy do biura, od razu słyszę jak na korytarzu ktoś komentuje naszą obecność, a nawet pocałunek. Oczywiście tego się spodziewałam. Maciej w ogóle się tym nie przejmuje i z hollywoodzkim uśmiechem wita każdego pracownika.

—  Zapomniałem ci powiedzieć, od dzisiaj mamy nową recepcjonistkę na zastępstwo za Klaudię. Powinna pojawić się około jedenastej —  mówi, gdy zbliżamy się do windy.

—  Ktoś nowy? —  pytam zainteresowana.

—  Tak, aczkolwiek kilka osób kojarzy już tę dziewczynę.

Gdy zbliżamy się do windy, Maciej chwyta mnie za rękę i wpatruje się we mnie z miłością w oczach. Uśmiecham się delikatnie, czując uścisk w żołądku.

—  Nie przejmuj się tym, co myślą inni. Ważne, że jesteśmy razem —  szepce, a jego dotyk przynosi mi poczucie bezpieczeństwa.

Delikatnie gładzi mój policzek i unosząc palcami za podbródek, czule całuje mnie w usta. Rozmarzona przymykam oczy, czując przypływ energii.

Kiwam głową, próbując ukryć emocje, ale gdzieś w środku wiem, że to będzie trudny dzień, bo przecież nie uniknę konfrontacji z pracownikami.

Wchodzimy do windy, a Maciej wciąż mocno trzyma mnie za rękę, dając mi wsparcie w tej stresującej chwili. Drzwi za nami zamykają się i wreszcie mój oddech uspokaja się.

Maciej zbliża się do mnie i delikatnie przyciąga do siebie, po czym tuli. Gdy całuje mnie w czoło, a później we włosy, mam wrażenie, że napięcie momentalnie ze mnie uchodzi.

—  Zosiu, jesteś moja? —  pyta tym swoim niskim gardłowym głosem, patrząc mi prosto w oczy.

Uśmiecham się szeroko ukazując dziurki w policzkach, bo w jego oczach dostrzegam iskry pożądania.

Ciepłe dłonie otulają moje plecy, a ja odprężam się w jego objęciach, czując, że to miejsce jest dla mnie bezpieczne, że z nim mogę przetrwać każdą burzę.

Kiwam twierdząco głową, a Maciej od razu z uśmiechem kontynuuje:

—  Nie martw się, kochanie. Będzie dobrze —  szepce do mnie, a jego głos jest jak balsam.

Nie możemy się powstrzymać i kolejny raz łączymy ze sobą nasze usta, ale tym razem pocałunek jest bardzo namiętny, aż uruchamia we mnie pragnienie bliskości.

Oddechy mieszają się, tworząc gorącą aurę intymności. Jego dłonie delikatnie obejmują moje biodra, a ja unoszę dłonie ku jego twarzy, czując ciepło i szorstkość zarostu.

Nasze usta spotykają się w gorącym pocałunku, który rozpala każdą komórkę mojego ciała. Zapominam o wszystkim, a nasze usta zlewają się w jedno, przynosząc nam odprężenie. Maciej odruchowo przyciska byle jaki guzik windy, by choć na chwilę przedłużyć nasz moment bliskości.

—  Kocham cię, Zosiu... —  mówi zachrypniętym głosem i opierając czoło o moje, dyszy podniecony.

Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i mocniej chwytam za jego dłonie. Oddaję pocałunek, lekko wspinając się na palcach i mówię:

—  Ja ciebie też kocham, Maciej... —  Te słowa sprawiają, że oboje wpatrujemy się w siebie z szerokim uśmiechem.

Gdy drzwi windy otwierają się, wychodzimy razem, gotowi zmierzyć się z wyzwaniami dnia.

W biurze panuje zwykła codzienność, ludzie poruszają się po korytarzach, zajmują się swoimi obowiązkami, ale ja czuję, że każde spojrzenie jest skierowane na nas.

Nie jestem przyzwyczajona do takiej uwagi, do tego uczucia bycia pod lupą, ale nie mam przecież obowiązku tłumaczenia się ze swoich uczuć.

Gdy przechodzimy obok grupy pracowników, słyszę szepty i dostrzegam spojrzenia skierowane w naszą stronę. Maciej mocno trzyma mnie za rękę i odzywa się do pracowników:

—  Dzień dobry wszystkim, Zosi nie muszę wam przedstawiać, ale jak widzicie, jesteśmy ze sobą —  unosi nasze splecione dłonie —  i do waszej wiadomości, nie mamy zamiaru ukrywać faktu, że darzymy się uczuciem, a Zofia jest dla mnie kimś wyjątkowym i cholernie ważnym.

Ich miny rzedną i teraz przekonuję się, że Maciej miał rację, nic tak nie ucina plotek jak szczerość.

—  Nie przejmuj się tym, co myślą inni. Jesteśmy razem i to się liczy —  szepce kolejny raz, a jego głos jest pełen wsparcia i miłości. Przelotnie całuje mnie w usta i posyła mi pokrzepiający uśmiech.

Kiedy wreszcie docieram do swojego biura, czuję ulgę, że mogę usiąść i odpocząć od tego wszystkiego. Maciej jest ze mną, siada obok, cały czas trzymając mnie za rękę.

—  Myślałam, że wypadnie mi serce. Jaki stres...

Maciej wstaje i kładzie dłonie na moich barkach.

—  Chryste, ale jesteś spięta. —  Masuje mnie delikatnie, a ja przymykam oczy czując jego przyjemny dotyk. —  Oj, chyba później muszę się tobą porządnie zająć, kochanie.

Na te słowa tylko zaciskam uda, czując budujące się podniecenie i przypominam sobie nasze namiętne uniesienia zeszłej nocy.

—  Maciej, jesteśmy w pracy...

—  Też cholernie żałuję —  mówi żartobliwie i nachyla się do mnie, po czym skrada kolejnego całusa, a ja chichoczę, gdy pieści moją szyję.

—  Maciej... —  stękam podniecona, a mój głos brzmi niemal błagalnie —  Przestań, proszę.

—  Wygoń mnie stąd, bo inaczej nie ma bata, po prostu cię tutaj zaraz…  — Nie kończy, tylko chrypi gardłowo i kręci głową.

—  Wynocha, panie prezesie! —  rzucam poważnym tonem, na co Maciej od razu odrywa się od mojego dekoltu i grzecznie poprawia mi koszulę.

—  Chryste, jakie to było seksowne, mów mi jeszcze. —  Przelotnie całuje mnie w usta i poprawiając swoje ubranie, udaję się w stronę wyjścia.

Stojąc już przy drzwiach, szybkim krokiem wraca  i jeszcze raz bardzo namiętnie mnie całuje.

—  Zgłupiałem totalnie —  rzuca podniecony. —  Coś ty ze mną zrobiła, Zosiu?

—  Nie mam pojęcia, o czym pan mówi, panie prezesie. —  Wstaję z krzesła i zapinam guziki koszuli.

Odrzucam na plecy włosy i przeczesuję je palcami. Maciej przygryza dolną wargę i spogląda na mnie z tą intensywnością, która stawia dęba wszystkie włosy na ciele.

—  Oj igra pani z ogniem, pani Zofio... —  Śmieje się i podchodząc do mnie, daje mi klapsa, aż robię wielkie oczy.  Przyciąga mnie do siebie tak blisko, że czuję jego erekcję. Ściska mnie za tyłek i całując po szyi, mówi: —  Po pracy jedziemy od razu do mnie, bo mamy do nadrobienia zaległości w miłości, skarbie.

Z wielkim trudem wychodzi z mojego biura, a ja muszę uchylić okno, bo z ledwością potrafię złapać oddech.

I chociaż próbuję skupić się na pracy i czytanych wiadomościach, cały czas myślę o nim i naszym zbliżeniu. Zastanawiam się, kiedy to wszystko tak naprawdę się zaczęło, bo przecież nigdy wcześniej Maciej nie wzbudzał we mnie aż takich uczuć i tylu emocji. Dopiero podczas naszego służbowego wyjazdu zaczęłam tracić dla niego głowę.

Gdyby tylko wiedział, jak bardzo tęsknię za jego dotykiem i jak bardzo potrzebuję jego bliskości. Teraz muszę skoncentrować się na pracy, chociaż trudno mi oderwać się od myśli o tym, co się między nami wydarzyło. To było niesamowite...

Maciej również nie potrafi skupić się na pracy i co jakiś czas, pod pretekstem obowiązków, zagląda do mojego biura, skradając mi pocałunki i rozpraszając moją uwagę.

—  Jesteś tak cholernie seksowna, Zosiu... —  mówi, oparty o futrynę drzwi i mierzy mnie wzrokiem. Spoglądam na niego z rozbawioną miną i rzucam z uśmiechem:

—  Oczywiście, koszula i ołówkowa spódnica dodają mi seksapilu —  mówię żartobliwie.

—  Kochana, ja mam świadomość, co jest pod tym i to nie pozwala mi dzisiaj na normalną pracę...

—  Chyba będzie mnie musiał, pan prezes, zwolnić. —  Zabieram z drukarki wydrukowane dokumenty i podaję mu plik do podpisania.

—  Nigdy! —  Zamyka drzwi i przyciąga mnie do siebie, kolejny raz pokazując mi, że naprawdę jest bardzo nakręcony.

Chwile bliskości przerywa nam pukanie do drzwi. W sekundę poważniejemy, gdy słyszymy głos ojca Macieja i gdy widzimy jak zerka do środka i mierzy nas wzrokiem.

—  Jak skończycie, to zapraszam na zebranie zarządu, synu.

Maciej tylko kręci głową i próbując powstrzymać wybuch śmiechu, po prostu za nim idzie.

Ja wracam do swoich obowiązków i obdzwaniam kilka ciekawych ofert. Przygotowuję też listę zadań na ten tydzień i odbieram korespondencję. Planuję spotkania biznesowe i potwierdzam obecność Macieja na bankiecie noworocznym i gali dobroczynnej.

Po spotkaniu z zarządem, Maciej od razu wpada do mojego biura. Wzdrygam się, gdy dostrzegam go tuż za sobą, bo trochę się wyłączyłam. Ten z uśmiechem przekręca klucz i pod wpływem emocji podbiega do mnie i namiętnie całuje. 

Moje serce przyspiesza, gdy patrzę na niego, widząc płomienie pożądania w tych pięknych oczach. Bez słowa chwyta mnie za talię i przyciąga do siebie, zmuszając do wstania z krzesła biurowego. Czuje jego gorące usta na moich, co  wywołuje we mnie uczucie podniecenia. 

Całujemy się namiętnie, pozbawieni zdolności do powstrzymania pędzącego pożądania.

—  Maciej, jesteśmy w pracy... —  mówię, próbując ukryć podniecenie, które krąży już w moich żyłach.

—  Wiem, Zosiu, ale nie mogę po prostu, nie daję już rady.

Rozpoczynamy nasze gorączkowe pieszczoty i czuję, że nic nie jest w stanie nas zatrzymać. W tym momencie jesteśmy płonącym pożądaniem i miłością. To, co się dzieje między nami, jest trudne do zrozumienia i wytłumaczenia.

— Jeszcze nigdy wcześniej nie pragnąłem tak bardzo... — szepce, błądząc dłońmi po moim ciele.

Zapominając o świecie, pochłonięci sobą nawzajem, jesteśmy coraz bardziej zdecydowani. Maciej niecierpliwie odpina guziki mojej koszuli, a gdy ukazuje mu się koronkowy biustonosz, aż gardłowy warkot ulatuje z jego ust. Sekundę później już drażni językiem moje sutki, a piersi ściska dłonią i na przemian chowa w ustach.

—  Chcę cię, Zosiu... Teraz! — Dyszy i obejmuje dłońmi moją twarz.

Spogląda na mnie z taką intensywnością, że tracę oddech. Mam ochotę na zapomnienie, ale z tyłu głowy dudni mi to, że jesteśmy w pracy. To nie jest dobre miejsce.

Nagle przerywa nam dzwoniący telefon. Maciej cały czas pieści moją szyję, a ja tylko szybko zerkam na ekran. Widząc numer matki Ignacego, zastanawiam się dlaczego dzwoni. Gdy telefon kolejny raz się rozdzwania, odrywam się od Macieja i odbieram.

W mojej głowie dudni od najgorszych scenariuszy i niestety mam złe przeczucie.

Matka Ignacego przerywa nasze chwile uniesienia, w dość kulminacyjnym momencie, a wiadomość, która następnie wypływa z jej ust, mrozi moją krew. 

Maciej patrzy na mnie z zaniepokojeniem, gdy siadam na parapecie. Czuję, że serce bije mi tak gwałtownie, jakby chciało opuścić pierś i choć podniecenie nadal krąży w moich żyłach, to wymieszane ze strachem, potęguje przechodzące mnie dreszcze.

—  Co się stało? —  pyta zaniepokojony dłuższym milczeniem, a ja tylko odkładam telefon na biurko i patrząc w jeden punkt, wybucham szlochem,  kompletnie rozwalona.

_____________
Upsi... 🙊
Czyżby koniec sielanki? 🫣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro