Rozdział 4
- Płacze ze szczęścia - powiedziałam - Po prostu nie wierze w to - powiedziałam i próbowałam się uspokoić. Po kilku minutach w końcu się uspokoiłam, weszliśmy do salonu i zaczęliśmy świętować moje urodziny, od każdego dostałam jakiś prezent. Pod koniec dnia Han stwierdził że gdzieś mnie zabiera więc pod wieczór przebrałam się i ruszyłam z chłopakiem. Zabrał mnie na plaże a na niej...
Teraźniejszość
Obudziłam się o 10:30, posłałam trochę bo Luke napisał mi że mam wolne do weekendu, każdy z rodziny był zadowolony bo przynajmniej posiedzę z nimi i nie będę ciągle w pracy. Oczywiście wykonałam swoje poranne czynności i zeszłam na dół. Każdy czekał na mnie.
- W końcu królewna wstała - powiedział Rom a ja podeszłam do niego
- Daj rękę - powiedziałam a on to zrobił, po chwili lekko mu ją skręciłam
- Za co to? - zapytał a ja się uśmiechnęłam
- Lepiej nie zadzieraj z nią - zaśmiał się Han
- I was to nie dziwi i nie macie do tego problemu? - zapytał i popatrzył po wszystkich
- Sam się o to prosiłeś - powiedziała Letty a ja usiadłam do stołu, oczywiście najpierw modlitwa którą ja odmawiałam a potem jedzenie. Po skończonym posiłku pomogłam posprzątać a potem wróciłam do pokoju i tam robiłam porządek, oczywiście Han ze mną to robił. Jak skończyliśmy sprzątać to Letty zapytała się czy zajmę się na jakiś czas Brianem więc się zgodziłam i trochę z nim posiedziałam. Potem poszłam z Hanem do warsztatu żeby pomóc mu w naprawię samochodu. Pracowaliśmy chyba z 3 godziny nad samochodem.
- Skończyliśmy - powiedział Han
- To dobrze - powiedziałam - Co teraz robimy? - zapytałam
- Wieczorem jedziemy się ścigać - powiedział uśmiechnięty Han
- Okej, ale nie wiem czy będę startować - powiedziałam i wzięłam ręcznik by się powycierać
- A to dlaczego? - zapytał, podszedł do mnie i objął mnie od tyłu w tali
- Jakoś nie mam ochoty - powiedziałam
- Coś się stało? - zapytał
- Nie, nie spokojnie - powiedziałam
- Nasze kochane gołąbeczki chodźcie tutaj - powiedział Rom z lekkim obrzydzeniem a my poszliśmy za nim.
- O co chodzi? - zapytałam
- Ja i Letty myśleliśmy żeby też już pójść na swoje - powiedział Dom
- I chcecie to zrobić? - zapytałam
- Chyba tak - powiedziała Letty
- Oficjalnie ogłaszam że Samantha Toretto jest teraz głową rodziny - powiedział Dom i każdy zaczął bić brawa
- Przecież ja nie dam rady - powiedziałam - Nie ma mnie w domu często - powiedziałam
- Sam, kocham cię jak siostrę. Wiem że na pewno dasz sobie radę. Ty nas prowadziłaś na ostatniej misji, gdyby nie ty pewnie by nam się nie udało. - powiedziała Letty
- Gdyby nie ona to na pewno by mnie nie było - powiedział Han
- Ale prze ze mnie Gisele nie żyje - powiedziałam
- Sam to nie twoja wina że ona nie żyje - powiedział Han - To wina Cipher, ona przez nią nie żyje - jeszcze przez jakiś czas rozmawialiśmy ze sobą a potem Letty zaciągnęła mnie do swojego i Dom'a pokoju.
- O czym chcesz pogadać? - zapytałam i usiadłam obok niej na łóżku
- Wiesz bardzo dobrze - powiedziała
- O tym co się zdarzyło prawie rok temu? - zapytałam
- Tak - powiedziała
- Wiesz że nie lubię o tym rozmawiać - powiedziałam
- Trudno ale ze mną możesz porozmawiać zawsze - uśmiechnęła się a ja odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam o tym rozmawiać.
- Czemu się nie zgodziłaś? - zapytała zdziwiona
- Nie jestem gotowa okej? - zapytałam i westchnęłam
- Niech ci będzie - powiedziała i gadałyśmy z dobre kilka godzin, potem zeszłyśmy na dół zrobić obiad, po obiedzie ja, Letty i Brian poszliśmy się przejść. Jak wróciliśmy to dowiedziałam się że wszyscy jadą na wyścigi więc stwierdziłam że jak wszyscy to wszyscy. Poszłam się przebrać bo mieliśmy jakąś godzinę. Ubrałam na siebie czarny crop top, czarne szorty, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam czarne conversy i zeszłam na dół. Po jakimś czasie zadecydowałam że wezmę udział w wyścigu i oczywiście wygrałam.
Trzymajcie dzisiaj rozdział jak dobrze pójdzie to może napisze jeszcze jeden i opublikuje a wy nadal możecie zgadywać co Han zrobił na plaży. Miłego czytania ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro