Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXIV

Hoseok


Ludzie spoglądali na Yoongi'ego, ale moje spojrzenie było inne.

Bałem się...

Bałem się tego, co teraz mój narzeczony miał w swojej głowie. W jaki sposób myślał o blondwłosym modelu? Jakie fakty z przeszłości mógł pomylić, dodać lub odjąć?

Czarnowłosy ze spuszczoną głową podszedł do Jimina i nawet mnie nie zauważył. Jak on mógł...? Narzeczony zaczął coś mówić do jasnowłosego, lecz niestety byłem zbyt oddalony, aby cokolwiek usłyszeć. Poza tym były prezes szeptał wypowiadane słowa.

Nagle uniosłem swoje brwi, gdy zobaczyłem jak Yoongi przytulił z całych sił Jimina. Coś w moim wnętrzu pękło, Mistrz położył rękę na moim barku w geście otuchy, a ja nawet się nie zorientowałem, w którym momencie do mnie podszedł. Pojawił się znikąd.

Nie mogłem na to patrzeć. Szybkim krokiem podszedłem do tej dwójki. Jimin wyglądał na speszonego całą tą sytuacją. Tylko dlaczego skoro odwzajemnił uścisk od razu? Natomiast Yoongi uśmiechnął się do mnie szeroko. Miałem ochotę go uderzyć. Miał się nie ruszać z domu... Moja ręka sama zacisnęła się w pięść, ale... Ja przecież nigdy bym mu nie zrobił krzywdy. Nie wybaczyłbym sobie tego...

— Chodź — chwyciłem go za rękę i wtedy uśmiech narzeczonego stał się jeszcze bardziej promienny.

Zabrałem go ze sobą do drugiego pomieszczenia. Były prezes H&Y był zadowolony z tego, że mógł ze mną tutaj przebywać. Usiadł tuż obok mnie, a fryzjerka zaczęła się zajmować moimi włosami.

— Taki kolor może być? — zapytałem Yoongi'ego, który skinął głową.

Oboje spędziliśmy ten czas w firmie. Chłopak rozmawiał także z innymi, choć nie wiedział, że miejsce, w którym teraz przebywał należało niegdyś do niego. Pamiętał jednak wszystkich, których zobaczył. W pewnym momencie miała wejść do nas także Jihyo, ale gdy tylko zobaczyła mojego narzeczonego to od razu się wycofała.

Rozumiałem ją... Nie każdy był gotów na to, aby stanąć z Yoongim twarzą w twarz. Dla mnie każdego dnia to było piękne, lecz zarazem bardzo bolesne...

Słowa, które niegdyś wypowiedziałem traciły swój blask. Chcę się budzić u twojego boku każdego ranka. Tak bardzo siebie nienawidziłem. Swoich myśli. Tego, że tak łatwo się poddawałem...

Po pracy postanowiłem pojechać z Yoongim do miejsca, które powinno przywołać nieco jego wspomnień. Była to dla mnie ważna chwila, ponieważ narzeczony właśnie tutaj, nad rzeką Han-gang po raz pierwszy mnie pocałował.

Chwyciłem czarnowłosego za rękę i oboje zaczęliśmy iść w kierunku brzegu rzeki. Yoongi uśmiechał się tak pięknie i szczerze, że nie potrafiłem się zachować inaczej. Także uniosłem swoje kąciki ust.

— Hobi — powiedział moje imię w tak subtelny sposób... — Jimin mi wybaczył, wiesz?

Nagle nasza wspólna chwila straciła swój blask. Myśl o blondynie sprawiła, że budziła się we mnie złość, którą na szczęście potrafiłem zahamować. Nie powinienem się niczego obawiać. Yoongi był mój, a ja jego. Na zawsze.

— Cieszę się — odparłem z udawaną radością.

Stanąłem tuż naprzeciw niego, tak nagle, że chłopak wpadł we mnie. Po chwili uciekł ode mnie wzrokiem i zarumienił się lekko. Wyglądał tak uroczo, tak... Bezbronnie. Miałem wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie i zamieniliśmy rolami. Kilka miesięcy temu to ja byłem wystraszony i niepewny, starałem się ukryć rumieńce przed swoim szefem, a teraz? Było zupełnie inaczej.

— Pamiętasz to miejsce? — zapytałem, bacznie obserwując jego mimikę twarzy.

Narzeczony jednak nie okazał żadnej wątpliwości. Wiedział. Pamiętał.

— Oczywiście — powiedział i wreszcie zdołał spojrzeć mi w oczy.

— To... Co się tutaj wydarzyło? — postanowiłem się upewnić i go sprawdzić.

— Tutaj uwielbiałem przyjeżdżać samotnie, oderwać się od świata i nieco pomyśleć w spokoju — odparł, a ja wciąż trzymałem jego delikatne dłonie.

— I...? — zbliżyłem do niego swoją twarz.

Musiał to pamiętać. Musiał...

— Tutaj my... Pierwszy raz się pocałowaliśmy — powiedział i znów na bladej twarzy dostrzegłem rumiane plamki.

Nie mogłem się powstrzymać. Czułem motyle w brzuchu, przypływ radości, ale zarazem także ulgi. Wierzyłem w niego. Takiego momentu w życiu nigdy nie zapomni.

Objąłem jego policzki w swoich dłoniach i oparłem swoje czoło o jego. Mimika chłopaka zupełnie się zmieniła. Przestał się uśmiechać, a uśmiech zamienił na poważny wyraz. Poczułem na swojej szyi jego delikatne dłonie, których dotyk sprawiał, że nie chciałem, aby przestawał to robić. Zamknąłem na moment swoje oczy, aby móc cieszyć się tą chwilą. Tak ulotną, bo była piękna i szczęśliwa. W końcu jednak zdecydowałem się unieść swoje powieki, a wtedy Yoongi spuścił odrobinę swoje.

— Kocham cię.

Szepnąłem, po czym zniżyłem swoją głowę w taki sposób, aby nasze usta były tak blisko jak tylko się dało, jednak nie zamierzałem robić pierwszego kroku. Wybór należał do chłopaka. Chciałem zobaczyć czy Yoongi po raz drugi odważy się mnie pocałować w tym miejscu. Czy po raz drugi mnie wybierze?

Czarnowłosy nie zwlekał zbyt długo jednak podszedł do naszego pocałunku z dystansem. Nie miał aż tyle odwagi jak kiedyś, jednak to czyniło ten gest magicznym.

Yoongi podszedł do mnie bliżej i złączył nasze wargi ze sobą. Tak bardzo się ucieszyłem, że w jednej chwili objąłem jego ciało swoimi rękoma.



Trzy miesiące później...

Yoongi przechodził dodatkowe badania. Prześwietlenia czaszki niewiele mi mówiły, ale wszystko okazało się jasne, gdy doktor wyjaśnił co oznaczały poszczególne plamy na rysunku. Wiadomość nie była dobra. W sumie... Spodziewałem się tego, bo Yoongi od około dwóch tygodni naprawdę się zmienił. Stał się taki bezbronny i... Miałem wrażenie, że nie rozumiał zbyt wielu rzeczy, które go otaczały we współczesnym świecie.

Wróciliśmy do mieszkania. Zabrałem się do pracy, którą wykonywałem przez Internet. Miałem własnego bloga o modzie, bo w firmie H&Y pracowałem tylko na 1/4 etatu... Nie zdołałem inaczej. Bałem się zostawić mojego narzeczonego samego.

Po kilku godzinach spędzonych przed ekranem, który męczył moje oczy musiałem wreszcie pójść do łazienki. Podniosłem deskę klozetową, a to co zobaczyłem w muszki po prostu... Moje nogi ugięły się wbrew mojej woli. Sięgnąłem ręką za sznurówkę mojego brązowego buta. Yoongi miał ostatnio w zwyczaju chować przedmioty w różnych miejscach. To było kolejnym objawem choroby...

Dobrze, że dziś wieczorem będę miał czas dla siebie, ponieważ narzeczony dzisiejszą noc spędzi w rodzinnym domu wraz z rodzicami. Z tego, co wiem przyjechał do nich Junki, aby odwiedzić brata. Nie sądziłem, że to dobry pomysł, aby ze sobą porozmawiali, zwłaszcza, że ten debil... Jego brat mógłby na mieszać mu w głowie. Yoongi, gdy dowiedział się o powrocie Junki'ego był bardzo szczęśliwy i nie mogłem mu tego zepsuć. To było oznaką, że nie pamiętał o tym jak wielką krzywdę mu wyrządził. Miałem także pozytywne myśli. W sytuacji w jakiej znalazł się Yoongi może wreszcie go nauczy pokory. Tego, że rodzina jest najważniejsza i zacznie żałować.

— Hoseok! — krzyknął nagle narzeczony.

Wybiegłem z łazienki jak oparzony, aby jak najszybciej sprawdzić co się stało. Stanąłem w progu naszego pokoju, ale nie zobaczyłem nic prócz moim uśmiechniętym narzeczonym.

— Mój brat dzisiaj przyjeżdża. Tak bardzo się cieszę!

Tylko tego dnia powiedział mi o tym już cztery razy. Odetchnąłem z ulgą, bo naprawdę się wystraszyłem, że coś sobie zrobił. Ostatnio potłukł nasz wazon na kwiaty i stał pośród szkła. Tak bardzo dziękowałem bóstwom, że nie zrobił on ani jednego kroku dopóki nie sprzątnąłem maleńkich, ostrych drobinek.

Rozległ się dziwięk dzwonka do drzwi po naszym mieszkaniu. Poszedłem otworzyć drzwi i zobaczyłem ojca chłopaka.

— Witam, panie Jung — powiedział Hyesung. — Yoongi gotowy?

— Już prawie — odparłem i zaniosłem mu kurtkę.

Chłopak zaczął się ubierać, nie wypowiadając żadnych słów. Spoglądał ukradkiem na swojego ojca i wkładając ręce do swoich kieszeni zapytał mnie po cichu.

— Czemu mam z nim jechać?

— Jak to czemu? Twój brat Junki przyjechał. Chciałeś się z nim zobaczyć — powiedziałem z wymuszonym uśmiechem na twarzy.

— Junki przyjechał?! — zapytał z ogromnym zdziwieniem.

— Tak, kochanie — znów się rozpromieniłem i pocałowałem go w czoło na pożegnanie.



***


Dosłownie godzinę po wyjściu Yoongi'ego znalazłem się w klubie. Postanowiłem się oderwać od bolesnej codzienności i zalać swoje smutki alkoholem. Niczego więcej nie chciałem. Towarzyszyli mi moi przyjaciele. Kim Taehyung oraz Kim Seokjin. Oboje przyszli w towarzystwie. Starszy Kim ze swoim mężem, a młodszy z chłopakiem Jeon'em Jungkook'iem. Nasza paczka zżyła się ze sobą jeszcze bardziej po tym jak marka Sope wygrała z firmą Sportif. Nie mogłem mieć lepszych znajomych.

— To co? Jeszcze jednego? — krzyknął Namjoon, bo muzyka była bardzo głośna, a mi na dodatek szumiało w głowie od dużej ilości procentów.

— Dwa! — powiedziałem donośnym, choć niezbyt przytomnym tonem.

Ledwo stałem na nogach, a z krzesła barowego się ześlizgiwałem.

Rano będę się czuł okropnie, lecz teraz... Po co przejmować się jutrem?




Yoongi



Co to za dom? Gdzie ja tak właściwie jestem? Dlaczego nie ma ze mną Hobi'ego obok w łóżku?

Spojrzałem na pustą część materaca jednak mój wzrok skierowałem po chwili na elektroniczny zegarek, który pokazywał godzinę 00:15.

Wstałem z łóżka i zacząłem szukać swoich rzeczy po dużym pomieszczeniu. Ubrałem się, chcąc jak najszybciej opuścić ten dom. Musiałem znaleźć swojego chłopaka. Hobi nie mógł mnie zostawić...





Jimin





— Tańczymy chłopaki! — krzyknąłem do grupki facetów, których poznałem dzisiejszej nocy.

Znałem tylko jednego z nich. Wpadł mi w oko już w Ameryce, ale nie myślałem o nim w taki sposób. Nadal nie było to nic wielkiego, ale w sumie dziś nadałby się na niewinny numerek.

Czarnoskóry bacznie mnie obserwował, a gdy nasze spojrzenia się ze sobą spotykały, wysoki mężczyzna zagryzał dolną wargę.

Nie miałem zamiaru czekać na więcej znaków. Oboje tego chcieliśmy. Wziąłem go za rękę i prowadziłem przez tłum męskich, rozgrzanych, tańczących ciał na zewnątrz. Wyszliśmy z klubu i zaczęliśmy się zachłannie całować przy ścianie. Mężczyzna dociskał moje plecy do chłodnej betonowej konstrukcji. Jego język spotykał się z moim i zaczęło brakować mi tchu. Wszystko tak szybko się działo, że miałem wrażenie, że zanim dojdziemy do jakiegoś hotelu to Tony zdąży mnie przelecieć.

Amerykanin na szczęście po długiej serii wymiany pocałunków przeszedł do szyi. Zaczął ją całować, zasysać się na niej, a rękoma złapał mnie za moje biodra i przyciągał do siebie.

Uśmiechnąłem się zagryzając dolną wargę. Przekręciłem swoją głowę w bok i dostrzegłem znajomą mi osobę, której nie widziałem od dawna.

— Yoongi? — szepnąłem do siebie i wyprostowałem swoje ciało jednocześnie odchodząc od Tony'ego.

—Stary, co ty robisz? —zapytał czarnoskóry, ale kompletnie go zignorowałem.

Zacząłem biec w stronę chłopaka, który chyba nie miał pojęcia gdzie był. Błąkał się samotnie po ciemnej ulicy, bez żadnej bluzy, a jedynie w krótkim rękawku.

— Yoongi! — zawołałem do niego.

Czarnowłosy spojrzał moją stronę, a gdy już zobaczył znajomą twarz uśmiechnął się.

— Jimin — powiedział z zadowoleniem.

— Co ty tutaj robisz? — zapytałem jednocześnie zdejmując z siebie seledynową, cienką, skórzaną kurtkę. — Trzymaj, na pewno musi ci być chłodno.

Pomogłem mu nałożyć kurtkę. Yoongi odwrócił się do mnie plecami, a gdy już materiał wylądował na jego barkach odwrócił się do mnie i stanął naprzeciw mnie niebezpiecznie blisko.

— Co ty tu... — ponownie chciałem zadać mu to pytanie, ale mój były chłopak mnie uprzedził.

— Szukałem ciebie — odparł i uśmiechnął się skromnie.




***


Pamiętasz nasze dawne liceum? — zapytałem Yoongi'ego, gdy dotarliśmy pod budynek starej szkoły.

Postanowiliśmy pochodzić razem nocą, po oświetlonym przez lampy Seulu.

— Tak — czarnowłosy się zaśmiał. — Pamiętam jak pan Chong przewrócił się na schodach.

— To było zabawne — przyznałem. — Zgubił wtedy niezłą sumkę wonów, za które kupiliśmy sobie pyszny obiad. — zerknąłem na śmiejącego się chłopaka i postanowiłem w tym momencie coś sprawdzić. — A pamiętasz jak wyznałeś mi miłość na drugim piętrze, po wszystkich zajęciach?

— Pamiętam to — potwierdził coś, co nigdy nie miało miejsca.

Chłopak patrzył na budynek z uśmiechem na twarzy, natomiast ja nie mogłem oderwać od niego wzroku. Jego przystojna twarz, delikatne rysy na policzkach, słodkie usta, których tak bardzo chciałem ponownie spróbować po latach... On wreszcie mógł mnie prawdziwie pokochać. Przecież nawet nie pamiętał w tej chwili o Hoseoku. Mogłem wykorzystać sytuację i zmienić całkowicie jego życie. Pomogą nam w tym nasze wspólne wspomnienia. Yoongi ponownie mógł być mój tylko tym razem... Na pewno by mnie kochał.

Spojrzałem na jego rękę i po chwili odważyłem się ująć jego dłoń. Czarnowłosy popatrzył na mnie pytająco, ale znów po chwili się rozpromienił.

— To co? Pójdziemy do mnie? — zapytałem.

Chłopak ślepo za mną podążał, co dodawało mi coraz większej odwagi oraz pewności. Wierzyłem w to, że Yoongi wreszcie przejrzy na oczy i dostrzeże, że to ja od samego początku byłem mu przeznaczony.

Weszliśmy do mojego mieszkania. Postanowiłem przy tej okazji otworzyć czerwone wino, które wprost uwielbiałem. Słodkie i delikatne w smaku, idealne na dzisiejszą noc, która zapowiadała się cudownie.

Nalałem czerwonego napoju do pękatych kieliszków i postawiłem je na stoliku tuż obok kanapy, na której siedział Yoongi. Chłopak przyglądał mi się z taką uwagą, że nie potrafiłem do niego nie dołączyć. Przyciągał mnie swoim wzrokiem jak magnes.

Gdy tylko spocząłem na białej, skórzanej kanapie od razu poczułem na swoim policzku jego ciepłą dłoń. Ten gest sprawił, że zaczynałem czuć się winny. Patrzyłem w jego oczy. Spojrzenie, które zapomniało o tak wielu rzeczach, sytuacjach i... Ludziach.

Złapałem za jego rękę i oddaliłem ją od siebie spoglądając na srebrną obrączkę, która kiedyś na pewno znaczyła dla niego wszystko. Była to więź i obietnica między nim a Hobim... Co ja w ogóle wyprawiałem...?

— Jesteś zaręczony, Yoongi... — powiedziałem spuszczając zawiedziony, ale zgodny ze swoim sumieniem.

Czarnowłosy jednak nie ułatwiał mi sprawy. Próbowałem się wyprzeć temu uczuciu, swoim potrzebom, aby być w porządku z Hoseokiem, który przecież kochał narzeczonego z całego serca. Ja także... Ale... Liczyła się przecież wzajemna miłość.

Popatrzyłem na chłopaka, który nagle złapał za srebrną obrączkę i zdjął ją z palca. Odłożył maleńki przedmiot obok kieliszka i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nie potrafiłem mu się oprzeć w żaden sposób.

Był zbyt blisko. Jego usta, których wreszcie zdołałem posmakować.

Nie...

To one zaczęły mnie całować, a ja siedziałem w bezruchu bijąc się ze swoimi uczuciami... Nagle położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnąłem go lekko od siebie.

— Nie mogę... — powiedziałem ze łzami w oczach, bo tak bardzo go pragnąłem, ale także zależało mi na przyjaźni z Hobim...

— Dlaczego? — zapytał w taki sposób, że aż byłem w szoku, co choroba zdołała z nim uczynić.

— Nie pamiętasz Yoongi? Naprawdę nie pamiętasz, co mi dałeś?




Hoseok



Serce mi zamarło, gdy zobaczyłem ponad czterdzieści nieodebranych połączeń oraz mnóstwo smsów.

Zdziwiłem się jednak tymi od... Jimina.

Czego on chciał?

Dowiedziałem się jednak szybko, bo jego sms był tylko jeden, a treść mnie przeraziła.

Od : Jimin

Yoongi jest u mnie. Zostaje na noc. Przyjedź po niego rano.



Co mój narzeczony robił z tym chujem pod jednym dachem! Jeśli się dowiem, że spali też w jednym łóżko to... Oby lepiej tak się nie stało!

Zadzwoniłem po taksówkę, a potem od razu do Hyesunga, którego miałem serdecznie dość. Nie potrafił przypilnować jednej, jedynej osoby!

— Czy ty człowieku zwariowałeś? Mówiłem ci tysiąc razy, że Yoongi'ego trzeba pilnować! Wiem gdzie jest i właśnie po niego jadę! Nie dzwoń do mnie więcej! Nigdy wam go nie oddam!

Rzuciłem telefon na drugą część samochodu i zostałem zmierzony wzrokiem przez taksówkarza.

Dojechaliśmy pod blok, w którym mieszkał Jimin. Oboje stali przed budynkiem. Zabrałem stamtąd chłopaka. Park chciał się tłumaczyć, ale ja nie miałem na to siły. Żołądek mnie bolał, głowa tak samo, źle się czułem, a jeszcze na dodatek rano tyle niepokojąych wiadomości.

Dość!

Podczas drogi nie odezwałem się do narzeczonego nawet słowem. Dopiero, gdy weszliśmy do mieszkania Yoongi zaczął wypowiadać pierwsze słowa.

— Jesteś zły? — zapytał, trzymając ręce spuszczone przy biodrach.

— Tak... — odparłem nad wyraz spokojnie, bo nie chciałem na niego naskakiwać. — Nic między wami nie zaszło? — tym razem ja zadałem pytanie, podpierając swoje dłonie na blacie stołu. — Powiedz prawdę — dodałem, gdy spojrzałem na jego dłoń.

Czarnowłosy zmarszczył brwi i próbował sobie przypomnieć wszystko. Wyglądało to tak komiczne. Jakby próbował na siłę wymyślić jakieś kłamstwo.

— Nie... My tylko. Jimin zabrał mnie do naszego liceum i wspominaliśmy różne rzeczy.

— Serio? — odparłem z ironią. — To w takim razie gdzie masz swoją obrączkę, co?

Chłopak spojrzał na swoją dłoń i zauważył, że na palcu nie było srebrnego przedmiotu.

— Musiała zostać w jego mieszkaniu... — powiedział zasmucony.

— Po co ją w ogóle zdjąłeś?! — uniosłem swój ton, bo nie mogłem mu w to uwierzyć.

Czarnowłosy zakrył swoje uszy i zaczął płakać. Kiwał głową na boki i od czasu do czasu uderzał się w skroń, próbując sobie przypomnieć więcej szczegółów.

Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Innych, sensownych wyjaśnień. Dla mnie sytuacja była jednoznaczna, lecz nie potrafiłem powiedzieć moich myśli na głos. Nie chciałem w nie wierzyć. Zbyt mocno go kochałem.

Yoongi podszedł do mnie. Jego twarz była cała we łzach, co dodatkowo łamało moje w pół bijące serce... Narzeczony przytulił mnie mocno, płacząc i żałując tego, że nie zdołał sobie przypomnieć nic więcej. To nie była jego wina, ale żal pozostawał we mnie i nie potrafił zniknąć. Dopiero wtedy, gdy on... Wypowiedział do mnie te dwa cudowne słowa, zdołałem mu wybaczyć... Jednak radość nie trwała zbyt długo, bo dopowiedział coś, co zniszczyło mnie od środka.

— Kocham cię... Jimin.



***

Rozdział skończony. Nie wyszedł tak jak chciałam... Zawaliłam go strasznie :( nie jestem z niego zadowolona...

Przepraszam... Kolejne będą lepsze

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro