Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Kolejny dzień w pracy. Na szczęście dziś nie było zamieszania wokół mnie. Byłem w swoim gabinecie bawiąc się kostką Rubika. Bardzo ambitne zajęcie jeżeli chodzi o bycie prezesem. Położyłem się na kanapie, która stała przy oknie i dalej bawiłem się jak dziecko czekając aż ojciec wróci ze spotkania. Wydaje mi się, że tak robiłem...?

Nagle drzwi do pomieszczenia, w którym przebywałem otworzyły się z hukiem i swoim chłodnym wyrazem twarzy patrzyła na mnie Jihyo.

— Co ty wyprawiasz? — powiedziała do mnie jak do kolegi.

Przewróciłem oczami i spojrzałem na nią odkładając kostkę Rubika na stolik kawowy.

— Kiedy wreszcie będziesz się zwracała do mnie z szacunkiem. Jestem twoim szefem...

— Kiedy będziesz się zachowywał jak dorosły — warknęła. — I gdy w pobliżu będą osoby, które nie traktują cię poważnie, a nam zagrażają.

— Dzięki... Jesteś bardzo miła.

— Lepiej chodź szybko do sali spotkań. Przyszedł twój ojciec.

Spojrzałem na nią zaskoczony.

— Co on tutaj robi?

— Chodź to się dowiesz. Nie czytam mu w myślach.

— A myślałem, że jesteś tak dobrą asystentką, że wiesz wszystko.

Wstałem z kanapy i minąłem Jihyo ze zwycięskim, chytrym uśmieszkiem na twarzy. Widziałem, że to bardzo zirytowało kobietę, ale miała za swoje. Niech się nauczy gdzie jest jej miejsce.

Poszedłem prosto do sali spotkań, w których omawialiśmy różne sprawy. Mój ojciec był jak zawsze ubrany w garnitur szyty na miarę. Ciekawe czy założy kiedyś jakiś ciuch z mojej kolekcji? Nie będzie miał wyboru.

Z uśmiechem na twarzy wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na fotelu skórzanym, który jeszcze niedawno należało do niego. Ojciec bacznie mi się przyglądał, a kiedy moja mina zrzedła, bo nie miałem pojęcia o co chodziło. Zacząłem się bardzo bać, ale wtedy starszy się rozpromienił.

— Mistrz do mnie wczoraj zadzwonił — powiedział zadowolony.

— Naprawdę? — uniosłem brwi. — Ja też miałem do ciebie zadzwonić, ale chyba usunął mi się twój numer.

— Akurat mój? — spytał zdziwiony.

Wyjąłem telefon z kieszeni, aby zobaczyć ponownie czy go nie przeoczyłem.

— A pamiętasz, że masz mnie zapisanego po imieniu? — powiedział.

Hyesung... To było imię mojego ojca, a ja się zastanawiałem kto to był. Popatrzyłem speszony na ojca, a ten jedynie się zaśmiał pod nosem.

— Nic się nie stało Yoongi. Też będąc prezesem miałem dużo na głowie i zapomniałem o najbardziej istotnych rzeczach.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Mam nadzieję, że już nic takiego nie wypadnie mi z głowy. To było bardzo upokarzające, ale ojciec nie miał mi tego za złe.

— Mistrz bardzo cię chwalił. Jestem z ciebie dumny, ale pamiętaj, że to dopiero pierwszy krok na szczyt. Będzie ich przed tobą o wiele więcej. Nie daj się.

Hyesung dał mi kilka cennych rad, które naprawdę mogły mi się przydać.
Nie zabawił w firmie zbyt długo. Poinformował mnie tylko, że za dwa tygodnie wyjeżdża do Włoch w sprawach biznesowych. Jak to stary Hyesung, nie potrafił żyć bez pracy.

Odprowadziłem ojca do wyjścia, a tuż przy nim spotkałem chłopaka, który właśnie zmierzał do pracy. Na jego widok uśmiechnąłem się i zaczekałam aż Hoseok wejdzie po schodach.

— Dzień dobry, panie prezesie — powiedział Jung zdejmując czapkę z głowy.

— Dzień dobry — odpowiedziałem mu uprzejmie.

— Dziś chyba jest jeszcze chłodniej niż wczoraj.

— Myślałem, że powiesz na odwrót, ponieważ wczoraj spędziłeś o wiele więcej czasu na dworze.

— Musiałem na ciebie... Pana! Zaczekać... — młody model zapomniał się przez chwilę, co sprawiło, że moje ego zaczęło rosnąć.

— Dzień dobry — odezwał się ktoś jeszcze, a tym tajemniczym chłopakiem okazał się być Taehyung.

— Dzień dobry, dobrze, że jesteś mamy co do ciebie wielkie plany — poklepałem chłopaka po plecach, a ten spojrzał na mnie podejrzliwie i poszedł w kierunku pracowni Mistrza.

— Dzień dobry — tym razem wypowiedział te słowa Jimin.

Popatrzyłem na chłopaka, a on na mnie. Potem ukradkiem zerknąłem na Hoseoka, który nie wykazał z tego powodu zadowolenia. Także, gdy dotknąłem Taehyunga jakoś dziwnie zaczął się zachowywać. Pewnie obawiał się, że ma zbyt dużą konkurencję. Znów widziałem w nim obawy. Kiedy wreszcie przestanie się bać?

Jimin minął nas od razu, mając swoje dłonie schowane w dość skąpej, zielonej skórce jak na tę porę roku.

— Panie Park — zatrzymałem go wypowiadając jego nazwisko.

— Taaak? — zapytał przeciągle.

— Proszę za mną do gabinetu, a ty świeżyno — zwróciłem się do młodego Junga. — powiedz Mistrzowi, że pan Park przyjdzie spóźniony.

Spojrzałem na Hoseoka, który nawet nie drgnął tylko patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa. Uniosłem swoje brwi do góry, a Jimin zaśmiał się cichutko widząc młodszego kolegę.

— Coś nie tak? — zapytałem modela.

— N-nie... Już idę, przekażę mu, że jest u pana — powiedział i poszedł w kierunku pracowni ze spuszczoną głową.

Gdy Hoseok zniknął nam z oczu Jimin patrzył na mnie wzrokiem, który kiedyś wywoływał we mnie ciarki na całym ciele.

Ruszyłem pierwszy w kierunku gabinetu mając jedną dłoń do połowy wsuniętą do kieszeni spodni. Jimin podążał za mną. Jego kroki słychać było bardzo wyraźnie, ponieważ miał na swoich nogach buty z wyższym obcasem.

Pojechaliśmy windą na piętro i gdy przeszliśmy przez pomieszczenie panny Jihyo, kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Przepuściłem Parka w drzwiach i ostrzegłem asystentkę, aby nauczyła się pukać do drzwi. Kobieta poprawiła swoje okulary, które nosiła i znów zajęła się pracą.

Zamknąłem za sobą drzwi, a gdy się odwróciłem zobaczyłem jak Jimin opiera się o biurko i świdruje mnie wzrokiem.

— No no — zaczął. — Nieźle się tutaj urządziłeś — powiedział rozglądając się po pomieszczeniu.

— Dlaczego tutaj jesteś? — przeszedłem od razu do sedna sprawy. Tylko dlatego przyprowadziłem go tutaj ze sobą.

Blondwłosy chłopak przygryzł dolną wargę, aby w tym samym miejscu oblizać ją po chwili językiem. Park podszedł do mnie bliżej i zaczął bawić się moim krawatem.

— Chcesz odpowiedzi? — chłopak zachichotał i niebezpiecznie zbliżył się do mojej twarzy.

— Tak. Chcę tylko odpowiedzi i niczego więcej od ciebie — powiedziałem stanowczo.

Jimin nie ukrył swojego zaskoczenia. Oddalił się ode mnie i rozsiadł się wygodnie na kanapie.

— Zmieniłeś się — odparł ze smutkiem.

— Wiele rzeczy się zmieniło.

— A czy zmieniło się coś tutaj? — wskazał na miejsce, w którym znajdowało się serce.

— Tam już nic nie ma dla ciebie.

— Au... To było wredne Yoongi.

— Panie prezesie.

— Jaki ważny. Nie możemy zostać na 'ty'?

— Sądzę, że to niemożliwe — odparłem i ponownie zapytałem dlaczego tutaj jest.

Chłopak nie był zadowolony, że musiał odpowiadać na tę sprawę, ale mimo wszystko nie ukrywał swoich zamiarów.

— Chce dojść na szczyt sam, a nie za sprawą mojego ojca — wyznał. — Nie tak jak ty.

Jego słowa w pewien sposób mnie zraniły, ale nie byłem w stanie tego ukryć. Firmę i miejsce prezesa oddał mi ojciec.

— Czy to wszystko? — zapytał.

— Tak — powiedziałem, a wtedy Jimin podszedł do drzwi i chciał opuścić mój gabinet, dopiero wtedy patrząc w okno dopowiedziałem. — Będę miał na ciebie oko. To podejrzane mimo wszystko, że zamiast zostać w rodzinnej firmie zatrudniasz się u konkurencji.

Jimin uśmiechnął się pod nosem i zostawił mnie samego w gabinecie. Słyszałem tylko jego coraz cichsze kroki, które oddalały się w kierunku windy.





***

Następny rozdział będzie z perspektywy kogoś innego 😏
Zobaczę jak wyjdzie mi jego opis.

Jeśli się podoba zostawcie po sobie gwiazdkę, a najlepiej komentarz z opinią, bo dzięki nim wiem czy opko Wam odpowiada 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro