Rozdział IV
Kolejny dzień w pracy. Na szczęście dziś nie było zamieszania wokół mnie. Byłem w swoim gabinecie bawiąc się kostką Rubika. Bardzo ambitne zajęcie jeżeli chodzi o bycie prezesem. Położyłem się na kanapie, która stała przy oknie i dalej bawiłem się jak dziecko czekając aż ojciec wróci ze spotkania. Wydaje mi się, że tak robiłem...?
Nagle drzwi do pomieszczenia, w którym przebywałem otworzyły się z hukiem i swoim chłodnym wyrazem twarzy patrzyła na mnie Jihyo.
— Co ty wyprawiasz? — powiedziała do mnie jak do kolegi.
Przewróciłem oczami i spojrzałem na nią odkładając kostkę Rubika na stolik kawowy.
— Kiedy wreszcie będziesz się zwracała do mnie z szacunkiem. Jestem twoim szefem...
— Kiedy będziesz się zachowywał jak dorosły — warknęła. — I gdy w pobliżu będą osoby, które nie traktują cię poważnie, a nam zagrażają.
— Dzięki... Jesteś bardzo miła.
— Lepiej chodź szybko do sali spotkań. Przyszedł twój ojciec.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
— Co on tutaj robi?
— Chodź to się dowiesz. Nie czytam mu w myślach.
— A myślałem, że jesteś tak dobrą asystentką, że wiesz wszystko.
Wstałem z kanapy i minąłem Jihyo ze zwycięskim, chytrym uśmieszkiem na twarzy. Widziałem, że to bardzo zirytowało kobietę, ale miała za swoje. Niech się nauczy gdzie jest jej miejsce.
Poszedłem prosto do sali spotkań, w których omawialiśmy różne sprawy. Mój ojciec był jak zawsze ubrany w garnitur szyty na miarę. Ciekawe czy założy kiedyś jakiś ciuch z mojej kolekcji? Nie będzie miał wyboru.
Z uśmiechem na twarzy wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na fotelu skórzanym, który jeszcze niedawno należało do niego. Ojciec bacznie mi się przyglądał, a kiedy moja mina zrzedła, bo nie miałem pojęcia o co chodziło. Zacząłem się bardzo bać, ale wtedy starszy się rozpromienił.
— Mistrz do mnie wczoraj zadzwonił — powiedział zadowolony.
— Naprawdę? — uniosłem brwi. — Ja też miałem do ciebie zadzwonić, ale chyba usunął mi się twój numer.
— Akurat mój? — spytał zdziwiony.
Wyjąłem telefon z kieszeni, aby zobaczyć ponownie czy go nie przeoczyłem.
— A pamiętasz, że masz mnie zapisanego po imieniu? — powiedział.
Hyesung... To było imię mojego ojca, a ja się zastanawiałem kto to był. Popatrzyłem speszony na ojca, a ten jedynie się zaśmiał pod nosem.
— Nic się nie stało Yoongi. Też będąc prezesem miałem dużo na głowie i zapomniałem o najbardziej istotnych rzeczach.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Mam nadzieję, że już nic takiego nie wypadnie mi z głowy. To było bardzo upokarzające, ale ojciec nie miał mi tego za złe.
— Mistrz bardzo cię chwalił. Jestem z ciebie dumny, ale pamiętaj, że to dopiero pierwszy krok na szczyt. Będzie ich przed tobą o wiele więcej. Nie daj się.
Hyesung dał mi kilka cennych rad, które naprawdę mogły mi się przydać.
Nie zabawił w firmie zbyt długo. Poinformował mnie tylko, że za dwa tygodnie wyjeżdża do Włoch w sprawach biznesowych. Jak to stary Hyesung, nie potrafił żyć bez pracy.
Odprowadziłem ojca do wyjścia, a tuż przy nim spotkałem chłopaka, który właśnie zmierzał do pracy. Na jego widok uśmiechnąłem się i zaczekałam aż Hoseok wejdzie po schodach.
— Dzień dobry, panie prezesie — powiedział Jung zdejmując czapkę z głowy.
— Dzień dobry — odpowiedziałem mu uprzejmie.
— Dziś chyba jest jeszcze chłodniej niż wczoraj.
— Myślałem, że powiesz na odwrót, ponieważ wczoraj spędziłeś o wiele więcej czasu na dworze.
— Musiałem na ciebie... Pana! Zaczekać... — młody model zapomniał się przez chwilę, co sprawiło, że moje ego zaczęło rosnąć.
— Dzień dobry — odezwał się ktoś jeszcze, a tym tajemniczym chłopakiem okazał się być Taehyung.
— Dzień dobry, dobrze, że jesteś mamy co do ciebie wielkie plany — poklepałem chłopaka po plecach, a ten spojrzał na mnie podejrzliwie i poszedł w kierunku pracowni Mistrza.
— Dzień dobry — tym razem wypowiedział te słowa Jimin.
Popatrzyłem na chłopaka, a on na mnie. Potem ukradkiem zerknąłem na Hoseoka, który nie wykazał z tego powodu zadowolenia. Także, gdy dotknąłem Taehyunga jakoś dziwnie zaczął się zachowywać. Pewnie obawiał się, że ma zbyt dużą konkurencję. Znów widziałem w nim obawy. Kiedy wreszcie przestanie się bać?
Jimin minął nas od razu, mając swoje dłonie schowane w dość skąpej, zielonej skórce jak na tę porę roku.
— Panie Park — zatrzymałem go wypowiadając jego nazwisko.
— Taaak? — zapytał przeciągle.
— Proszę za mną do gabinetu, a ty świeżyno — zwróciłem się do młodego Junga. — powiedz Mistrzowi, że pan Park przyjdzie spóźniony.
Spojrzałem na Hoseoka, który nawet nie drgnął tylko patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa. Uniosłem swoje brwi do góry, a Jimin zaśmiał się cichutko widząc młodszego kolegę.
— Coś nie tak? — zapytałem modela.
— N-nie... Już idę, przekażę mu, że jest u pana — powiedział i poszedł w kierunku pracowni ze spuszczoną głową.
Gdy Hoseok zniknął nam z oczu Jimin patrzył na mnie wzrokiem, który kiedyś wywoływał we mnie ciarki na całym ciele.
Ruszyłem pierwszy w kierunku gabinetu mając jedną dłoń do połowy wsuniętą do kieszeni spodni. Jimin podążał za mną. Jego kroki słychać było bardzo wyraźnie, ponieważ miał na swoich nogach buty z wyższym obcasem.
Pojechaliśmy windą na piętro i gdy przeszliśmy przez pomieszczenie panny Jihyo, kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Przepuściłem Parka w drzwiach i ostrzegłem asystentkę, aby nauczyła się pukać do drzwi. Kobieta poprawiła swoje okulary, które nosiła i znów zajęła się pracą.
Zamknąłem za sobą drzwi, a gdy się odwróciłem zobaczyłem jak Jimin opiera się o biurko i świdruje mnie wzrokiem.
— No no — zaczął. — Nieźle się tutaj urządziłeś — powiedział rozglądając się po pomieszczeniu.
— Dlaczego tutaj jesteś? — przeszedłem od razu do sedna sprawy. Tylko dlatego przyprowadziłem go tutaj ze sobą.
Blondwłosy chłopak przygryzł dolną wargę, aby w tym samym miejscu oblizać ją po chwili językiem. Park podszedł do mnie bliżej i zaczął bawić się moim krawatem.
— Chcesz odpowiedzi? — chłopak zachichotał i niebezpiecznie zbliżył się do mojej twarzy.
— Tak. Chcę tylko odpowiedzi i niczego więcej od ciebie — powiedziałem stanowczo.
Jimin nie ukrył swojego zaskoczenia. Oddalił się ode mnie i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
— Zmieniłeś się — odparł ze smutkiem.
— Wiele rzeczy się zmieniło.
— A czy zmieniło się coś tutaj? — wskazał na miejsce, w którym znajdowało się serce.
— Tam już nic nie ma dla ciebie.
— Au... To było wredne Yoongi.
— Panie prezesie.
— Jaki ważny. Nie możemy zostać na 'ty'?
— Sądzę, że to niemożliwe — odparłem i ponownie zapytałem dlaczego tutaj jest.
Chłopak nie był zadowolony, że musiał odpowiadać na tę sprawę, ale mimo wszystko nie ukrywał swoich zamiarów.
— Chce dojść na szczyt sam, a nie za sprawą mojego ojca — wyznał. — Nie tak jak ty.
Jego słowa w pewien sposób mnie zraniły, ale nie byłem w stanie tego ukryć. Firmę i miejsce prezesa oddał mi ojciec.
— Czy to wszystko? — zapytał.
— Tak — powiedziałem, a wtedy Jimin podszedł do drzwi i chciał opuścić mój gabinet, dopiero wtedy patrząc w okno dopowiedziałem. — Będę miał na ciebie oko. To podejrzane mimo wszystko, że zamiast zostać w rodzinnej firmie zatrudniasz się u konkurencji.
Jimin uśmiechnął się pod nosem i zostawił mnie samego w gabinecie. Słyszałem tylko jego coraz cichsze kroki, które oddalały się w kierunku windy.
***
Następny rozdział będzie z perspektywy kogoś innego 😏
Zobaczę jak wyjdzie mi jego opis.
Jeśli się podoba zostawcie po sobie gwiazdkę, a najlepiej komentarz z opinią, bo dzięki nim wiem czy opko Wam odpowiada 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro