Epilog
Wbiegłem do ośrodka, który znajdował się na jednym z klifów. Dotrzeć nie było tutaj łatwo, nie mając własnego auta, a w moim przypadku nawet prawa jazdy. Po długiej podróży z Seulu, nieprzespanej nocy na dworcu wreszcie dotarłem w miejsce, w którym mogłem odwiedzić mojego ukochanego. Recepcjonistka widząc moją determinację oraz niecierpliwość zaproponowała, abym najpierw się uspokoił, a dopiero potem zabierze mnie do pacjenta. Nie chciałem czekać, nie po to znalazłem się tutaj tak szybko, abym teraz musiał dalej marnować swój czas.
— Panie Jung... Pacjent za chwilę będzie szedł na spacer w towarzystwie jednego z lekarzy. Może to będzie dobry moment na spotkanie? — powiedziała.
— Czy będę mógł się zobaczyć z nim sam na sam? — zapytałem, tym razem grzecznie, będąc opanowany.
— Oczywiście — odparła. — Ale nie mogą się państwo oddalać. Proszę spacerować wzdłuż zagrodzonej części klifu.
— Dobrze.
— Panie Jung?
— Tak?
— Pana narzeczony może już wielu rzeczy nie pamiętać... Bardzo proszę nie przywoływać niczego na siłę. To może źle wpłynąć na pacjenta — ostrzegała, a ja skinąłem przestraszony głową.
Młoda pielęgniarka osobiście zaprowadziła mnie na wyznaczony teren dla przebywających tutaj pacjentów. Pogoda dopisywała. Była słoneczna, a stąd można było usłyszeć morskie fale oraz poczuć zapach cudownej bryzy. To miejsce było niczym z raju. Kobieta zostawiła mnie samego na zewnątrz i kazała czekać. Obejrzałem się za nią, a ona podbiegła do jakiegoś pielęgniarza. To on prawdopodobnie miał dziś wyjść z moim Yoongim.
Zrobiło mi się gorącą. Stres dominował nade mną. Nie odczuwałem zmęczenia po podróży, ponieważ adrenalina działała na mnie niezwykle mocno. Kiedy wreszcie go zobaczę?
Nie musiałem czekać długo. Już po chwili zobaczyłem swojego narzeczonego, który powolnie wyszedł z budynku. Podmuch lekkiego, ciepłego wiatru zaczął powiewać naszymi koszulkami, w które oboje byliśmy ubrani.
Młody mężczyzna stanął na kamiennej dróżce i przyglądał się wszystkiemu, co go otaczało wokół. Słońce padało na jego bladą twarz, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie, bo wiedziałem, że promienie i tak nie opalą jego skóry. Nadszedł ten moment, w którym musiałem postawić swój pierwszy krok. Zacząłem iść w kierunku chłopaka, poza którym nie widziałem świata. Czarnowłosy spojrzał w moim kierunku i przyjrzał mi się uważnie. Nie spuszczał we mnie wzroku, to chyba było oznaką na to, że coś sobie przypominał. Przecież nie mógł o mnie zapomnieć. Na pewno nie.
— Kim jesteś?
Uśmiech nagle zniknął z mojej twarzy... Moja dolna warga opadła nieco z rozczarowania. Ostatnia nadzieja umarła, ale nie mogłem pokazać chłopakowi tego, jak bardzo byłem załamany.
Postanowiłem wyciągnąć ku niemu swoją dłoń. Yoongi podał mi po chwili swoją, bardzo ostrożnie i delikatnie ująłem jego rękę. Młody mężczyzna uśmiechnął się do mnie, gdy zobaczył mój szeroki, promienna uśmiech, który tak naprawdę ukrywał ogromny żal.
— Jung Hoseok.
Przedstawiłem się czarnowłosemu, a on pokazał palcem na swoją plakietkę, której wcześniej nie zauważyłem. Widniało na niej jego imię oraz nazwisko. Łzy cisnęły się do moich oczu, ale mimo wszystko uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, choć oczy były całe błyszczące od słownych kropel. Yoongi patrzył na mnie, będąc nieświadomy tego, co kiedyś nas ze sobą łączyło. Nawet nie wiedział kim jestem, wziął mnie za jednego z pielęgniarzy, który dziś spędzi z nim dzień na świeżym powietrzu.
— Mam dla ciebie prezent — powiedziałem pospiesznie, schylając swoją głowę, aby ukryć łzy.
Sięgnąłem do swojej kieszeni po drobny, srebrny przedmiot, który niegdyś należał do chłopaka. Znów ująłem jego dłoń i wysunąłem na jego palec serdeczny obrączkę. Yoongi przyglądał się przez długi czas na nasze dłonie, zmarszczył swoje brwi jakby błądził myślami w jakiś wspomnieniach. Niestety nie odnalazł żadnego z nich. Zbliżył swoją dłoń do siebie i posłał mi szeroki uśmiech pełen wdzięczności.
Uśmiech na moment zniknął z mojej twarzy, ponieważ z moich oczu, bez mojej zgody zaczęły wydobywać się łzy, które od razu otarłem.
— Pójdziemy na spacer? — zapytałem chłopaka, który skinął od razu głową.
Stanąłem tuż u jego boku i szliśmy w stronę klifu. Chciałem włożyć swoje drżące dłonie do kieszeni czarnych spodni, ale wtedy poczułem na jednej z nich dotyk. Spojrzałem w kierunku bladej dłoni, która złapała za moją rękę. Uśmiechnąłem się w ich kierunku, tak szczerze, tak prawdziwie... Po chwili przeniosłem swój wzrok na narzeczonego, który szedł powoli po kamiennej ścieżce patrząc przed siebie. Ja natomiast nie mogłem się skupić na tym pięknym pejzażu, ponieważ nie mogłem oderwać wzroku od chłopaka, do którego w myślach wypowiadałem obietnicę.
Jeżeli to tylko będzie konieczne, Yoongi... To będziemy się poznawać codziennie, każdego dnia od nowa. Nieważne jak bardzo będzie mnie to niszczyło od środka. Ja chcę! Chcę o Tobie pamiętać... Wiem, że ty też tego chciałeś. Dziękuję ci za wszystko, za twój uśmiech, za twój dotyk, twoje każde słowo. Gdybym mógł cofnąć czas i wiedział, że nasza historia tak się zakończy, to i tak wybrałbym tę drogę. Nie zostawiłbym cię, Yoongi. Nigdy tego nie zrobię.
Koniec
***
Książka zakończona...
Zachęcam do obejrzenia filmu, który jest w mulmediach. Tak bardzo pasuje mi do tej historii...
(jest wersji z polskimi napisami)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro