Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

 Świat wydawał się o wiele wolniejszy. Droga na przystanek nagle wydłużyła się, a duchota wrześniowego powietrza była nie do wytrzymania. Na desce nie myśli się o takich rzeczach. Wtedy dotarcie gdziekolwiek to kwestia kilku minut, a jeździe towarzyszy świeży powiew wiatru.

Ale kiedy łamie się rękę, trzeba liczyć się z konsekwencjami.

Aga nie spodziewała się, że mały wypadek będzie miał wpływ na tyle codziennych spraw. Brak deski odbierał sporo małych przyjemności, jakie sprawiała jej droga do szkoły i z powrotem. Pani Jadzia, woźna, u której Aga zawsze przechowywała deskę, karciła ją za nieostrożność. Odkąd zobaczyła ją z gipsem, dzień w dzień powtarzała, że zawsze wiedziała, iż ta cała jazda właśnie tak się skończy. Dało się to przeżyć, bo narzekania starszej pani można puścić mimo uszu – prawdziwy problem pojawiał się na lekcjach. Ciężko pisać notatki lewą ręką, jednak wolała to, niż nadrabianie zaległości. I tak więcej wiedzy wyciągała ze słuchania nauczycieli niż z zeszytu.

Pierwszy tydzień był jak sen, w którym nic się nie dzieje. Wolna droga do szkoły, te same sylwetki wijące się w ławkach, powrót, serial, sen. Bez żadnych puent, dzikich przygód i ważnych interakcji. Po prostu nieznośna monotonia.

W sobotę trzeba było to przełamać i ruszyć się do skate parku. Może nie mogła jeździć, ale chciała nacieszyć oczy. I wreszcie porozmawiać z Ritą.

Kiedy dotarła na miejsce, Rita właśnie zaliczała wywrotkę, ale kiedy złapały kontakt wzrokowy, szybko podniosła się i zaczęła energicznie machać ręką na powitanie. Energiczna, pomyślała Aga, to słowo zostało stworzone dla Rity. Nie istniała taka siła, która mogłaby ją zatrzymać, wiecznie musiała być w ruchu. Ciężko było sobie wyobrazić, jakim cudem wysiedziała tyle lat w szkolnej ławce.

– Kogo tu wreszcie przywiało! – Rita przybiła leciutką sztamę z gipsem Agi. – Już myślałam, że nie przyjdziesz, dopóki nie ściągną ci tego cholerstwa.

– Zbyt mi się nudziło.

– Było dzwonić, przecież bym przyszła! – powiedziała, udając wyrzut. Obie poczuły, że to niebezpieczny temat i należy go zmienić.

– Jak treningi? – pierwsza z próbą wybrnięcia wyskoczyła Aga. – Mama mówiła, że macie w tym roku szansę na mistrzostwo.

– Naprawdę? Nam na treningu powiedziała coś... innego, delikatnie mówiąc. Ale dobra, rozumiem ją, czeka nas jeszcze sporo pracy. A co u ciebie? Czekaj, chodźmy po coś do picia, opowiesz mi po drodze.

– Co mam ci opowiedzieć? W sumie nic ciekawego się nie zdarzyło...

Rita westchnęła.

– No to chociaż opowiedz o ręce. Ciągle boli?

– Nie, niezbyt. Ale trzeba przyznać, że utrudnia życie.

– Utrudnia?! Ja bym z tym czymś minuty nie wytrzymała.

– Wiem, Rita. Domyślam się, że dla ciebie męczarnią jest już spacerowanie ze mną bez użycia deski.

– Może... po prostu jest strasznie gorąco i brakuje wiaterku.

– Ta, coś o tym wiem.

Chłodny wiaterek zastąpiła klimatyzacja w supermarkecie. Jedna z ekspedientek od razu zaczęła śledzić je wzrokiem. Pamiętała, jak kiedyś te dziewczyny wparowały na deskach kilka minut przed zamknięciem i zamiast w ostatniej chwili kupić coś do picia, zderzyły się z półką, dokładając sobie samym oraz pracownikom dodatkowej roboty.

– Patrzy się na nas – szepnęła Aga.

– Wiem – odparła Rita. – No ale co mam z tym zrobić? Napisać sobie na czole, że tym razem niczego nie rozwalę?

– To nie taki zły pomysł. Mogę ci nawet pisak teraz kupić.

W odpowiedzi otrzymała lekkiego kuksańca.

Długo zastanawiały się, jaki napój wybrać. To zawsze musiało być idealne antidotum na pragnienie i przy okazji miało zapewniać odpowiednie zapotrzebowanie na cukier. Ostatecznie skończyły z monsterkiem na spółę. Mimo uczęszczania na treningi, siłkę i ciągłej jeździe na desce, Rita kochała cukry proste i mogła je pochłaniać kilogramami. Często obrywało się jej za to od mamy Agi, która walczyła z dietetycznym niedbalstwem Rity. I na treningach, i kiedy Ritka odwiedzała Agę z chipsami oraz colą.

Gdyby nie fakt, że szły pieszo, wszystko mogłoby przypominać rzeczywistość sprzed tygodnia. Nieco barwniejszą. Znowu z czymś, co wyrywało życie z monotonii i pozwalało się cieszyć. Po prostu cieszyć.

Bo to, co stało się przed tygodniem, zaczęło przeradzać się w tabu. I bynajmniej nie chodzi tutaj o złamaną rękę. Przez te wszystkie dni Aga nie była pewna, czy powinna odezwać się do Rity. Czekała na jakiś sygnał z jej strony, bo nie chciała wychodzić z inicjatywą jako pierwsza.

Ale sygnał nie nadszedł. Rita nie odezwała się słowem. A teraz, kiedy wreszcie doszło do spotkania, obie udawały, że nic się nie stało.

Aga zastanawiała się, czy tak w ogóle można. Nie lubiła niejasności i próba zamiecenia wszystkiego pod dywan wzbudzała w niej pewne rozdrażnienie. Z drugiej jednak strony, taki stan rzeczy powinien jej bardziej pasować – Rita była jej jedyną przyjaciółką, połówką, która urozmaicała każdy element życia, w którym się pojawiała.

Jednak, pomyślała, jeśli to wszystko ma być nieszczere, czemu miałabym się na to zgadzać?

Rita nagle się zatrzymała, zupełnie jakby chciała odpowiedzieć na to pytanie.

– Słuchaj... co do tego ostatniego... nie gniewasz się na mnie, prawda? – zagaiła, kompletnie tracąc charakterystyczny rezon w głosie. Była jak przestraszony kociak, który za bardzo nie wie, jaki krok wykonać.

– Jasne, że nie. – Aga odpowiedziała automatycznie, bez żadnego namysłu. Mimo że chciała tej rozmowy, od razu poczuła, że nie jest na nią gotowa.

– Skasowałam ci rękę...

– To nie tak, głupku, sama się wywaliłam.

– Wiesz, o co mi chodzi, nie bawmy się w podchody. – Głos Rity spoważniał. – Chcę, żeby wszystko było jak dawniej.

– Ja też, ale nie jestem pewna, czy to możliwe.

– Jasne, że jest. Po prostu o tym zapomnijmy. Zdejmą ci gips i będziemy się bujać po mieście jak zawsze.

Pewnie, że Aga chętnie by na taki układ przystała. Ale wbrew pozorom to nie o nią w tej rozmowie chodziło.

– A co z tobą? – zapytała. – Czy to na pewno ci odpowiada? Przecież...

– Mną się nie przejmuj – przerwała jej Rita. – Chcę, żeby wszystko było po staremu.

– Jesteś pewna?

– Sto procent. Zerwanie kontaktu przez taką głupotę byłoby słabe.

– Rita, to nie jest głupota...

Wskoczyła na deskę.

– Nie ma o czym gadać. Oficjalnie usuwamy tę sprawę z pamięci. Zgoda?

Podała Adze rękę. Trochę nietrafiony gest, przecież się nie pokłóciły. Ale w pewnym sensie musiały potwierdzić tę zgodę. Zgodę z faktem, że nie da się na nikim wymusić uczuć.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #gxg#skate