Utrata miłości, powstanie zazdrości
Minęło zaledwie pięć lat od odejścia Dazaia Osamu z portowej mafii, lecz Chuuya wreszcie znalazł kogoś, komu zaufał równie mocno, co niegdyś brunetowi.
Początkowo nie mógł się pozbierać po stracie, poduszką zagłuszając płynące ciurkiem łzy, ale z każdym dniem smutek zastępowała chęć zemsty. Pewnego razu Mori zabrał go na negocjacje sojuszu ze szczurami i właśnie tam zobaczył demona, swoją przepustkę do wygranej.
Twarz miał bladą, a ciało wątłe, jednak coś iskrzyło w fiołkowych oczach, jakby szaleńczy błysk bezgranicznej potęgi. Dokładnie taki sam wypełniał czekoladowe źrenice zdrajcy przy każdej egzekucji, nim stchórzył, stając się bezużytecznym detektywem.
Fyodor oczywiście był inny. Na powitanie nie zażartował ze starego kapelusza, tylko powiedział słowa, które potem długo dręczyły zdezorientowanego egzekutora.
Fyo- W piekle ostrzegali, że anioły są nadludzko piękne, ale dopiero widząc twe lico zrozumiałem, czemu tak się zachwycali.
Wtedy chyba się zaczęło. Kilka wspólnych wyjść na obiad, czasem na kolację, a ostatnio nawet na całą noc. Nowa sytuacja nie przeszkadzała mafiozie, zapewniając mu utęsknione poczucie przynależności i nawet niektóre dziwne nawyki Rosjanina dawał radę znosić.
Ch- Oi, wezmę tylko ręcznik, dobra?
Fyo- прикольный (pl. Ok)
Ch- *wchodzi do łazienki*
Fyo- *kąpie się nagi w samej czapuszce*
Ch- ...
Fyo- Masz go?
Ch- Tak, już wychodzę...
Pod koniec zimy rozpoczęli kolejną misję, gotowi wspólnie ukarać brudnych grzeszników w imię lepszego świata. Nakahara kopnięciem wywarzył drzwi schronu, czając się na stromych schodach, z Fyodorem czujnie słoniącym (i oglądającym) jego tyły.
Double blood, czyli podwójna krew, stanowili świetny oddział, zawsze nastawieni bardziej do walki niż negocjacji. Ich największym osiągnięciem było wysadzenie siedziby duńskich gangsterów, w której przechowywali nafaszerowane kokainą kostki lukrecji. Każdy, kto spróbował tego czarnego słodyczą, wiedział, że coś równie obrzydliwego nadaje się jedynie do zniszczenia.
Chuuyę wyrwały z zamyślenia ciche jęki, dochodzące zza pancernych drzwi na końcu korytarza. Partnerzy spojrzeli na siebie, po czym Dostojewski dyskretnie zbliżył się do zamka, zakrywając dłonią stalową klamkę.
Gdy Rosjanin sprawnym ruchem otworzył wrota, ujrzał biegnącą w ich stronę niewiastę, pozbawioną ubrań. Głośno piszcząc wyminęła mafiosów, uciekając ze schronu, a oni szybko się domyślili, że to właśnie ona wydawała te dźwięki rozkoszy.
Ch- Tylko jedna osoba jest na tyle głupia, by zapraszać swoje kobiety do takich miejsc...
Mimo protestu Nakahara wparował do środka, celując pistoletem w ukrytą pod kołdrą postać.
Ch- PRZESTAŃ SIĘ KRYĆ, DAZAI!
Osamu wynurzył się z odmętów rozgrzanego łoża, gorsząc niespodziewanych gości widokiem swojego pozbawionego odzienia ciała.
D- Mmm, uwielbiam jak wymawiasz moje nazwisko, powiedz jeszcze imię~
Dwóch uzbrojonych mężczyzn stało naprzeciw nagiego detektywa, zastanawiając się, jak znaleźli się w równie komicznej sytuacji. Usta bruneta wykrzywiły się we wrednym uśmiechu, a on sam przeczesał palcami niezwykle przetłuszczone włosy.
D- Chcecie się zabawić czy macie jakąś sprawę?
Dostojewski poprawił czapuchę, wyjmując zza pasa zwój ze zleceniem. Większość organizacji przestępczych przerzuciła się już na pisanie sms-ów, jednak szczury wolały dawne metody komunikacji.
Fyo- Oponencie, oskarżono Cię o zdradę...
Przerwało mu cmokanie ciemnookiego, który z rozbawieniem pomachał im przed nosem palcem, kojarząc się rudzielcowi z przesadnie uroczymi gwiazdami koreańskiej muzyki.
D- Jak mawia mój pies "tere fere, dziadu".
Ch- NIE JESTEM TWOIM PSEM!
Atmosfera była napięta, lecz Osamu z łatwością ją rozluźnił, łapiąc niebieskookiego za policzki tak szybko, że Fyodor nawet nie zdążył zareagować.
D- Wasz czas na mówienie minął, moja kolej.
Rosjanin chciał strzelić, ale na ziemię powaliła go ta sama dziewczyna, która jeszcze chwilę temu uciekała z pomieszczenia i wtedy podwójna krew zrozumiała swój błąd. Wpadli w pułapkę.
Partnerzy szybko uporali się z walczącą panienką, lecz przez ten czas stracili ciemnookiego z oczu. Dostojewski rzucił o ścianę czapuchę, klnąc po rosyjsku, a w tym czasie Nakahara zaczął dyktować dobrze znaną formułę.
Ch- O nadawcy mrocznej hańby...
Fyo- CHUUYA!
Zdarł policzek na szorstkim podłożu, czując na sobie ciężar ciała partnera. Chciał coś powiedzieć, lecz wysuszona mrozami Syberii dłoń gwałtownie zakryła jego usta.
Fyo- Posłuchaj uważnie. Moją prawdziwą misją było dostarczenie Ciebie do tego miejsca, więc leż grzecznie, bo będę musiał użyć mej zdolności.
Chuuya ze zdziwienia nie protestował, analizując raniące niczym noże słowa partnera. Od początku coś mu śmierdziało w tym całym Fyodorze, ale nigdy by nie pomyślał, że on również okaże się zdrajcą.
Po chwili otworzył oczy, widząc rozmawiających obok niego chłopaków, którzy zupełnie zignorowali jego wściekły syk. Już dawno mógł ich rozbroić, ozdobić nudne, szare ściany świeżą krwią, lecz wolał się poddać, zaprzestając walki. Tym razem zdołano go złamać.
D- Miło się robi ze szczurami interesy~
Fyo- Z plugawymi grzesznikami nie, obyś zdechł.
Wychodząc, Dostojewski ostentacyjnie trzasnął drzwiami, zostawiając dawnych rywali samych. Postawa ciemnookiego się zmieniła, bo ten zamiast się wrednie uśmiechać obdażył mafiosę zimnym spojrzeniem zwycięzcy.
D- Jak widać jednak mu na tobie nie zależało~
Osamu kucnął obok niego, po czym złapał za podbródek i uważnie przyjrzał się czerwonemu policzkowi. Mafioso prędko go odepchnął, wiedząc, że tym razem nie może uderzyć kogoś, w kim się potajemnie zakochał.
Ch- Tu m'as brisé le coeur, et je te déteste parce que je t'aime encore!
(Fr. Złamałeś mi serce i nienawidzę cię, bo nadal cię kocham.)
Jego akcent zawsze kojarzył się Dazaiowi z jękami, ale ciemnooki nie chciał zbyt szybko wkurzyć partnera, bo czuł, jak zły jest stan rudzielca. Prychnął cicho śmiechem, odruchowo drapiąc się po szyi.
D- Nie rozumiem po żabiemu, ale chyba jesteś wkurzony~
Nakahara milczał, a po jego policzku popłynęła jedna, samotna łza słabości, bo na więcej nie zamierzał sobie pozwalać.
Ch- Nienawidzę Cię.
Słysząc to, Osamu zrzucił niewidzialną maskę, ukazując swoją miękką stronę. Objął rywala, gładząc delikatnie jego rdzawe loki, a skoro tym razem nie został odepchnięty, zrozumiał, co czuje Chuuya. I on czuł dokładnie to samo.
D- To masz problem, bo drugi raz Cię nie zostawię.... Mój drogi partnerze.
_happy end_
Uwaga: Trzy pozostałe rozdziały będą czymś specjalnym, więc będziecie musieli na nie jeszcze trochę poczekać. Wesołych świąt, kochani czytelnicy ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro