215: Q&A by espresso depresso i Czego sobie życzysz?
Zacznijmy od tego małego, obiecanego Q&A. Boże, to tak źle brzmi, przepraszam...
1. Od ilu lat/miesięcy chodzisz do psychologa?
Teraz nie chodzę do psychologa, zaś na psychoterapię, ale zgaduję, że to tutaj raczej niewiele zmienia. Chodzę tu i ówdzie już ponad półtora roku.
2. Sama z siebie zaczęłaś chodzić czy jednak Twoja rodzina zauważyła objawy depresji i cię do niego wysłała?
Ogólnie było to na początku pierwszej klasy liceum, kiedy to zdiagnozowano u mnie ten nowotwór, nie? Nie mogłam spać, budziłam się z krzykiem, ogólnie chodziłam cała zestresowana. Pewnej nocy, kiedy znowu nie mogłam zasnąć po kilku godzinach, poszłam do sypialni do mamy i powiedziałam, że chcę iść do psychologa. Mama odpowiedziała tylko "okej" i kazała mi pójść w spokoju spać, bo ona wszystko załatwi.
3. Jak wyglądała twoja pierwsza rozmowa z psychologiem?
To co cię do mnie sprowadza?
Tak, właśnie to pytanie usłyszycie na pierwszej rozmowie. Ale nie bójcie się, tak właściwie nie jest ono złe. Wielu narzeka, że niby to pytanie jest nieprofesjonalne czy inne gówno, a prawda jest inna. W ten sposób psycholog jest w stanie stwierdzić, co dla CIEBIE jest najtrudniejsze w całej twojej sprawie. Przy czym łamie ci się głos, przy czym do oczu napływają łzy, co rozwijasz, a co starasz się ominąć szerokim łukiem. Serio, z tego pytania może się on naprawdę wiele dowiedzieć.
No i tak wyglądała też moja rozmowa. Potem z psycholog analizowałyśmy, czemu w danej chwili się tak poczułam, jakie mam poglądy i tak dalej, i tak dalej.
4. Jak się czułaś podczas pierwszej wizyty u psychologa?
Źle. Trudno mi było przyznać przed samą sobą, że mam problem. Samo zgłoszenie się do psychologa to było dla mnie coś ogromnego. Jak już się udało, byłam zestresowana, bo bałam się trochę okazać swoich emocji. Ale gdy po kilku minutach wszystko ze mnie wypłynęło [w przenośni i dosłownie], to już nawijałam jak popaprana.
W ogóle z przyznaniem się, że mam depresję, też mi ciężko szło. Przez jakiś czas ciągle mówiłam, że to tylko stany depresyjne, a nie depresja. Przecież depresja jest poważna. Na depresję chorują ludzie, którzy naprawdę mają problemy. [Nie dajcie się zmylić takiemu myśleniu]. Ale po rozmowach ze specjalistami, testach psychologicznych i wyjawieniu sekretu przez moją mamę, że rodzina ze strony taty ma w genach takie rzeczy i że sam tata się już leczy ponad dwa lata, dotarło do mnie, że to jednak prawda.
5. Jak rozpoczyna się nauczanie indywidualne* i jak reagują na nie twoi nauczyciele, kiedy przychodzą po raz pierwszy?
Okej, bo chyba tutaj kilka nieścisłości jest. Ja mam zindywidualizowaną ścieżkę nauczania, czyli przedmioty rozszerzone mam indywidualnie w sali z jakimś nauczycielem, a resztę mam z klasą [ja tak sobie wybrałam, można inaczej]. Indywidualne byłoby wtedy, gdybym miała indywidualne ze wszystkich przedmiotów.
Nie wiem, czy w twoim pytaniu chodzi ci o indywidualne, czy domowe... Na temat drugiego trudno mi się wypowiedzieć.
Nie mogę też powiedzieć, że tak jest wszędzie. W mojej szkole nauczyciele wiedzą o mojej sytuacji i nikt się nie pytał z tych, co mnie zaczęli uczyć, co się stało czy coś. Po prostu się pytają, co mamy przerobić, konsultują się z moimi nauczycielami... jakby... no z tymi, co miałam zawsze. I jest okej.
Ale serio nie mogę ręczyć za inne szkoły. Zauważcie, że mieszkam w Warszawie i chodzę do jednego z najlepszych polskich liceów. Dziwnie to mówić, ale to się serio przekłada na relacje uczeń-nauczyciel. Zresztą kumpluję się z dwoma dziewczynami w naszej szkole, które są po próbie samobójczej, i mogę śmiało powiedzieć, że szkoła um pomaga.
6. Jak się odważyć i pójść do psychologa?
Chyba najważniejszym jest przyznanie się do problemu. Jak już to zrobisz, powiedz rodzicom, że potrzebujesz wizyty u psychologa. Jeśli zapytają cię o powód i stwierdzą, że przesadzasz, nie przejmuj się. Niestety, nasi rodzice żyli w czasach, kiedy problemy psychiczne były tematami taboo. Wyjaśnij, że może i dla nich to błahostka, ale tobie przeszkadza na co dzień. Przeszkadza tak bardzo, że [twoje objawy]. I powiedz, że chcesz, aby rzucił na to okiem specjalista.
Nie jestem w stanie zapewnić, że to skutkuje 100% pozytywnym wynikiem, ale na pewno jest to lepsze podejście niż niezdecydowanie "mamo, mogę iść do psychologa?".
Ach, i pamiętajcie, że do osiemnastego roku życia wizyty u psychologów macie za darmo. Bo czasami rodzicom się to myli z psychiatrami i po prostu boją się, że stracą pieniądze czy coś takiego.
7. Z jakimi problemami NIE powinno się iść do psychologa?
Z każdym można iść. Nie liczy się to, JAKI jest problem, zaś to, CO powoduje. Może to być nawet najbardziej błaha rzecz, ale jeśli nie pozwala ci ona normalnie funkcjonować, to znaczy, że coś jest nie tak i trzeba to sprawdzić.
8. Czy próba samobójcza i cięcie się z góry oznacza stany depresyjne/depresję?
Nie, ale jest to bardzo prawdopodobne. Ze względu jednak na to, że piszesz to tak, jakbyś nie trafiła po próbie samobójczej do szpitala psychiatrycznego czy czegoś w tym stylu, mniemam, że próba ta próbą za bardzo nie była. Bo gdyby była, tobyś wiedziała już wszystko i miała za sobą pełno spotkań z psychiatrami, którzy przepisaliby ci leki, a to już jest leczenie choroby takiej, jak właśnie depresja.
Cięcie się też nie oznacza z góry depresji. Teraz wiele nastolatków robi to dla atencji. Na pewno nadal to jest problem, ale nie ze względu na depresję, zaś ze względu na brak uwagi rówieśników/rodziców.
9. Jak powiedzieć komuś, że coś jest nie tak?
Musisz zrozumieć, że nie możesz się tego wstydzić. Cytując jedną z moich ulubionych piosenek Sleeping With Sirens Hole In My Heart:
Everybody hurts, everybody's got scars.
Wszyscy mają problemy. Większe bądź mniejsze. Teraz bądź te z przeszłości się przypominają. Po prostu nie każdy o nich mówi. Więc na pewno nie myśl sobie czegoś w stylu: On nie zrozumie, zawsze jest szczęśliwy, nie ma problemów... Uwierz, co do zasady ludzie powinni cię zrozumieć. A już zwłaszcza wtedy, gdy są tobie bliscy i chcą dla ciebie jak najlepiej. Być może będą też, że tak to ujmę, zadowoleni, że im to powiedziałaś. Że im zaufałaś i że szukasz pomocy zamiast zamykać się w sobie.
Bo każdy, komu na tobie zależy, będzie chciał się dowiedzieć prawdy. Ci, co woleliby, abyś tego nie mówiła, bo psujesz atmosferę czy inne gówno, nie są warci twojego czasu i nerwów. Wtedy szukaj pomocy gdzie indziej.
10. Czy leki antydepresyjne naprawdę pomagają? Jak działają?
Nie wiem. Mama twierdzi, że niby jest lepiej, ale jakoś cały czas zwiększają mi dawki. Mogę natomiast stwierdzić, że moje aktualne leki na sen działają. Trzecia próba i w końcu chodzę w miarę normalnie spać. Zasypiam pół godziny i tyle, więc jest dobrze. Tylko budzę się kilka razy w nocy, ale szybko ponownie zasypiam, więc nie jest źle. Ze wstawaniem czasami są problemy, bo czuję, że lek nadal działa, a ja muszę się jednak ogarnąć i zwlec.
Ogólnie leki antydepresyjne działają tak, że pomagają twojemu mózgowo wydzielić enzymik odpowiedzialny za szczęście. Na początku leczenia jest znacznie gorzej, potem stopniowo się poprawia, a następnie jest tak samo, jak było, bądź lepiej. Chyba zależy od przypadku.
Na koniec tylko przypomnę, że nie jestem żadnym specjalistą. Jeśli uważacie, że macie problem, zgłoście to komuś, kto się zna na rzeczy. Nie bójcie się prosić o pomoc, to nic złego.
Nawet podeślę Wam piosenkę, którą stworzył Boyinaband z Jayden Animations. Nazywa się Empty i opowiada o przeżyciach Jayden, która miała zaburzenia odżywiania typu anoreksja i bulimia.
Jest tam wers:
I can reach out to someone not like me. Of you ask for help, it doesn't make you weak.
Wbijcie to sobie do głów, bo to święta prawda.
Ogólnie rozdział ten piszę, ponieważ nie dałam dzisiaj rady się zabrać za shota, o którym ostatnio wspominam na mojej tablicy. Dostałam ataku tak popołudniu, wiecie. A że nie chciałam się znów odzwyczaić od pisania, stwierdziłam, że napiszę ten rozdział, który i tak powinien był się już pojawić dawno temu.
Zdradzę Wam, że shot nazywa się Czego sobie życzysz? i strukturą będzie przypominał Jesteś kochany. Powinien się pojawić jutro, ale nie jestem w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Jestem jednak prawie pewna, że mogę ze spokojem stwierdzić, iż pojawi się on maksymalnie na dniach. Jeśli tego nie zrobi, to znaczy, że porwali mnie kosmici. Albo FBI. Chociaż to żadna różnica.
Skoro już gadam o tej mojej depresyjce kochanej [powinnam nadać jej imię, co myślicie?], to wspomnę jeszcze o kolejnej piosence Boyinaband I'm not dead.
Pierwszy raz natknęłam się na nią z dwa lata temu, może wcześniej nawet, nie wiem. Już wtedy wzbudzała ona we mnie wiele emocji, bo mogłam się identyfikować z wieloma rzeczami tam.
Ostatnio wróciłam do oglądania Dave'a, więc i tę piosenkę puściłam sobie ponownie.
No zgadnijcie, jaka była moja reakcja. Jeden wielki płacz. Chyba 95% tego, co tam powiedział, to moja codzienność teraz. Najbardziej mnie dotknęły wersy takie, jak:
1. I'm sick of saying that I still don't have anything done.
Był u mnie moment, gdy faktycznie jedynie cały dzień potrafiłam spać i słuchać muzyki, bo jednak nie da się spać 24/7. I mama zawsze przychodziła i się pytała, czy udało mi się dzisiaj zrobić coś z moich postanowień. Wiecie, na przykład nadgonić angielski, przeczytać trochę lektury, posprzątać pokój, zjeść coś etc. A ja odpowiadałam, że nie, i zdawałam sobie sprawę, że kolejny dzień minął mi na robieniu niczego.
2. I don't think I've ever made something that's as good as I'm capable of.
Właśnie tak, dobrze czytacie. Z moich dotychczasowych prac jestem dumna jedynie z Jesteś kochany. Choć i tak potrafię się czepiać, że to zdanie mogłoby brzmieć ładniej, że mogłabym dopisać to i tamto, że coś tam.
Wiem, że potrafię pisać. W głowie wszystko mam super ogarnięte i jestem podjarana, że wyjdzie to tak mega, a potem się okazuje, że nie potrafię tego opisać tak, jakbym tego chciała.
Poza tym mogliście zauważyć, że nigdy nie napisałam, że piszę bardzo dobrze. Zawsze powtarzam, że piszę dobrze i to wiem, ale to moje maksimum.
3. I only ever take care of myself with the intent to show the Internet.
To też, ale u mnie to bardziej działa, że gdy wychodzę do ludzi, to dopiero się ogarniam.
4. If these words make it to your ears, it will be a fucking miracle!
No to prawda. Na początku trudno było mi się w ogóle do tego przyznać, więc no, co tu dużo mówić.
5. I'm pretty good at, like, twenty different skills sets at the expense of never being great at any one of them.
Dokładnie. Wiem, że potrafię wiele, ale co z tego, skoro we wszystkim są ode mnie lepsi? Znaczy, wiadomo, lepsi zawsze będą, ale chodzi o to, jak dużo jest tych lepszych. Może i jestem dobra z wielu rzeczy, ale zdecydowanie wolałabym być świetna z jednej czy dwóch rzeczy i okropna z reszty zamiast tego. Naprawdę, to bywa irytujące.
6. I wish more syllables rhymed.
Tak, jak pisałam wyżej o Jesteś kochany. Że chciałabym, aby dane zdanie brzmiało lepiej czy coś.
7. I know 99 percent of people really don't mind.
Zdecydowana większość komentarzy pod moimi pracami to komentarze pozytywne. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ktoś mi napisał, że moja praca jest średnia czy zła, o ile coś takiego miało miejsce [nawet nie wiem, serio]. Mimo to nie jestem usatysfakcjonowana. Często mam wrażenie, że ludzie po prostu są jak: podoba mi się = świetna praca, brawo! I to nie jest nic złego, no ale nie wiem, jak to inaczej wytłumaczyć. Po prostu dostaję za mało, hm... konstruktywnych komentarzy? A przynajmniej tak mi się wydaje, nie wiem.
Cóż, pamiętam, jak zgłaszałam Jesteś kochany do (Nie)winnych recenzji, bo miałam dość tego, że nie mogłam się natknąć na żaden negatywny komentarz. Ta, ja to mam problemy, co?
Chodzi mi właśnie o coś takiego mniej więcej. Wiem, że większość i tak mi napisze, że fajna praca, ale ja nadal nie jestem zadowolona. Coś takiego.
8. I wish I knew more people who were mentally stable. But if I did, I wouldn't let them waste their time on me while I'm disabled.
Zauważyłam, że otaczam się głównie osobami, które też chorują na depresję albo doświadczają innych zaburzeń. Zarówno w szkole, jak i po prostu w codziennym życiu. Jestem jednak tym emoskiem, nie? Większość tych, których znam osobiście i którzy przy okazji słuchają tej samej muzyki, co ja, właśnie jest taka.
To też bywa męczące. Już nie martwisz się jedynie o siebie, ale też o innych. Zaczynasz żyć zasadą: we'll carry on. Wszyscy walczą, by przetrwać. By przeżyć kolejny dzień. By wstać z łóżka, pójść do szkoły, wyjawić prawdę, cokolwiek.
I niby nie chciałabym żyć w czymś takim. Ale gdyby inni wokół mnie byli normalni, to wtedy czułabym się jak takie piąte koło u wozu. Czułabym, że stwarzam problemy tym, że mam problemy. Aż w końcu mogłabym ich czymś takim zarazić [np. myśleniem, światopoglądem] bądź wymęczyć.
9. I feel alone. I know I'm not.
Pomaga mi mnóstwo osób, ciągle ktoś do mnie pisze i się pyta, jak się czuje. Nie mogę narzekać na brak zainteresowania, o ile tak to mogę nazwać. A mimo to czuję się samotna. Choć to złe słowo. Wytłumaczyłabym to raczej tak:
Samotny bywa każdy, ale nie każdy bywa osamotniony.
10. I never know if what I say I feel is the truth.
Często teraz bywa tak, że sama siebie nie rozumiem. I jak zazwyczaj potrafią wyjaśnić swoje emocje, bo po prostu je czują, to ja siebie analizuję. Jakbym była dla siebie obcą osobą.
11. I can be happy in the moment. I am not when I reflect.
U mnie działa to tak: cieszę się -> myślę o tym, że dawno się nie cieszyłam -> myślę o tym, jak w chujowym stanie muszę być, że dopiero teraz się cieszę -> jest mi znowu chujowo.
12. I distract myself with gaiming, waiting to get better, I hate it!
Kiedy nachodziły mnie myśli o śmierci, której się chorobliwie boję, i czułam, że zaraz zacznę krzyczeć, otwierałam laptopa i zaczynałam grać w Sapera, aby zająć czymś mózg. Czasami też oglądałam coś na YouTubie. I tak marnowałam czas, który powinnam przeznaczyć na sen, by w końcu się uspokoić. Potrafiło to trwać godzinami.
13. I am terrified of making promises anymore.
Za każdym razem mówię: ale niczego nie obiecuję. Niestety doskonale zdaję sobie sprawę, że może być tak, że przed czymś, co obiecałam, dostanę ataku. Albo coś innego się wydarzy, nie wiem. Więc już niczego nie obiecuję. Nie chcę się czuć winna, że znowu czegoś nie zrobiłam mimo obietnicy. Bo ja zawsze dotrzymywałam danego słowa, teraz jednak choroba nie pozwala mi normalnie funkcjonować i planować następne dni czy tygodnie.
14. I still think I can create and get pleasure from it.
Ale ostatecznie kończy się to tylko na chęciach, po czym czuję się jeszcze gorzej, bo przecież byłam tak blisko. Wiecie, napaliłam się i jednak się nie udało. To serio demotywuje.
Ale teraz, jak kończę pracę nad Czego sobie życzysz?, czuję, że jakoś wracam do formy. Chyba. Nie wiem. Przynajmniej teraz tak czuję.
I to by było na tyle dzisiaj. Nie sądziłam, że aż tak się o tym rozpiszę, woah.
W sumie może na koniec wspomnę, że aktualnie oglądam Black Mirror i zostały mi dwa odcinki do skończenia czwartego, czyli ostatniego, sezonu. Jeśli dobrze pójdzie, to w następnym rozdziale się pojawi opinia na temat tego serialu. Na teraz mogę Wam powiedzieć, że jestem naprawdę miło zaskoczona i z chęcią trochę pofilozofuję.
To do następnego¡
Bo będzie następny, okej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro