Ulica Pokatna i Dziurawy Kocioł.
Następnego dnia rano. Wstałam i poszłam do łazienki i umyłam się. Kiedy wyszłam z łazienki okryta w ręcznik na łóżku siedziała moja mama. Ubrana była w śliczną fioletową sukienkę która do niej pasowała. Widząc mnie uśmiechnęła się.
-Gotowa.- Zapytała.
-Prawie. Jeszcze się muszę ubrać.- Zachichotałam i poszłam do garderoby, w której miałam same sukienki. Przeglądałam sukienki i w końcu znalazłam śliczną sukienkę na ramiączkach.
Zeszłam do rodziców, którzy na mnie czekali już przy stole. Usiadłam i nasypałam sobie płatki i nalałam mleka. Zaczęłam jeść płatki.
-Kochanie jak zjesz pójdziesz sama na zakupy do szkoły. I mamy do ciebie sprawę.- Powiedziała mama.
-Tak... Kochanie otóż ja z mamą musimy zostać w Ministerstwie, a szkoła zaczyna się już jutro i pomyśleliśmy z mamą, że zostaniesz w Dzurawym Kotle. Wujek Korneliusz się zgodził. Dlatego proszę cię nie rób mu problemów- Dokończył tata.
-Dobrze. Czyli nie zobaczymy się jutro??- Zapytałam, a mama się uśmiechnęła.
-Zobaczymy się na King's Cross.- Odezwali się razem.
-No dobrze.- Zaśmiałam się i poszłam pod kominek. Wzięłam trochę proszku Fiuu i weszła do kominka stojącego w salonie.- Na Pokątną.- Powiedziałam i zobaczyłam zielony płomień wciągający mnie. Po kilku chwilach pojawiłam się na Pokątnej, starej i zniszczonej ulicy. Skierowałam się w stronę księgarni. W Esach i Floresach zaczęłam szukać odpowiednich książek. Kiedy znalazłam zapłaciłam i wyszłam. Poszłam po rzeczy do eliksirów. Przechodząc zauważyłam najszybszą miotłę Błyskawicę. Weszłam do sklepu i ją kupiłam. Byłam zadowolona z zakupu i poszłam jeszcze po zwierzaka. Spodobała mi się i sowa i kot. Mogłam jednak wziąć jedno zwierzę. Jednak, kto powiedział, że zasad się nie łapie. Wzięłam i kota i sowę. Zapłaciłam i wyszłam. Mój kot był czarny z zielonymi słodkimi oczami. Był rasy Kuguchar. Nazwałam go Ferdy, lecz sowa była biała jak każda inna. Była to sowa śnieżna i nazwałam ją śnieg. Kiedy miałam wszystko postanowiłam pójść do Dziurawego Kotła. Weszłam i spojrzałam na barmana. Podeszłam do niego- Dzień dobry. Ja miałam rezerwację na nazwisko Knott.- Odezwałam się.
-Panna Knott. Tak. Pan Minister opowiadał, że przyjdzie jego bratanica. Zapraszam. Pokój nr. 5 na pierwszym piętrze.- Mężczyzna podał mi kluczyk i poszłam. Widziałam tylko jak jakaś rodzina się zachwyca czymś. Wszyscy byli rudzi, a rudy mężczyzna porwał jakiegoś czarnowłosego i odszedł jakiś kawałek. Poszłam na górę i znalazłam pokój. Weszłam do niego i położyłam się na łóżku. Dopiero teraz zauważyłam, że jest już późno. Ktoś zapukał do twoich drzwi. Otworzyłaś, a za drzwiami stał twój wujek.
-Witaj Rosa- Mężczyzna się uśmiechnął.- Mogę wejść.- Wpuściłam zdziwiona wujka do pokoju.- Cieszę się, że cię widzę, ale urosłaś i wyładniałaś.- Wujek odwrócił się do mnie i uśmiechnął się. nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam w szoku.- No nic powinnaś się wyspać. Chciałem ci tylko powiedzieć, że cieszę się, że wróciliście.- Odwrócił się i już miał wychodzić, kiedy jeszcze zerknął na mnie przez prawe ramie, uśmiechnął się i wyszedł. Ja zdziwiona położyłam się na łóżku i nie przebierając się zasnęłam. To był długi dzień. Dzień pełen wrażeń. Jutro wyjazd, ciekawe co się stanie i jak on będzie wyglądał.
Witam was.... Mam nadzieje, że podoba wam się to opowiadanie i czekacie na następną część. Pozdrawiam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro