🗝 brzask pocałunku ♕ scamander
wstępⒾⓃⒼ
pierwsze jedenaście akapitów fabularnych (wiecie jakie u mnie są — więcej akapitów tym lepiej, więc to mało), i potem postawie klucz.
dałam klucz w tytule pełny bo nie ma zbytnio sensu pisać trzy/czwarte czy coś cn?
piszę go bardziej w formie lekkiego romansu ze szczegółami, bo nienawidze czystych erotyków, nazwijmy to "sztuką miłości" 👁👄👁
!alert!
jeśli was interesuje przyszłość wasza z newtem (przypominam to dalej dwudziestolecie międzywojenne, przed jedynką fb) to przy gellert x you (następny), jest ciekawa wzmianka o was ♡
spoko rozpisałam się już, kocham każdego z osobna!
p.s. ups seks przed ślubem, trafimy do piekła kurwaaa
p.s.s. całt rozdział razem z tym wstępem ma 2500 słów, a ten ✨magic✨ moment ma 1680 ♡
꧁꧂
Nogi ci miękły ze strachu, lecz szłaś szybkim krokiem po ciemnym dywanie między czarnymi zimnymi ścianami. Czułaś na plecach chłód bijący z korytarzy łączących podziemia przesłuchań z Departamentem Tajemnic. Zaciskałaś palce na dłoni ukochanego. Nie mogliście mieć w rękach różdżek, choć byście chcieli. Nie zauważyłaś kiedy Newt zatrzymał się wraz z tobą tuż przed brązowymi drzwiami kładąc obydwie ręce na twych ramionach. Przytuliłaś się do niego, a ten ucałował się drżącymi ustami pod uchem.
— Nie boimy się, nie ma prawa nikt nic zrobić — szepnąłeś i pokrzepiająco natoczyłaś palcami kółka na karku.
— Ja miałem to powiedzieć — odparł, choć bez przekonania.
Uśmiechnęłaś się na krótką chwilę do niego, po czym nasunęłaś na dłonie rękawiczki z czarnej skóry. Wsunęłaś ich końce pod rękawy szaty. Zerknęłaś na Scamandera, który był ubrany w typowy dla siebie strój. Ty za to narzuciłaś na siebie szatę pojedynkową. Potarłaś ręką kark, wyprostowałaś się i biorąc chłopaka pod ramię weszliście do sali.
Była to surowa, ale nie obskurna sala. Na środku było drewniane krzesło z wysokim oparciem, a ławy dookoła świeciły niemalże pustkami. Niemalże, ponieważ siedział Albus Dumbledore. Czułaś, jak Newt się rozluźnia i ściska w spokojnym geście twe palce. Zerknęłaś na podest sędziego. Stał przy nim ubrany w szatę ministerstwa na sprawy Travers, a towarzyszył mu jakiś szach.
— To auror z Departamentu Kontroli Magicznych Zwierząt — szepnął cicho Newt, nie ruszając prawie wargami.
Stanęliście przed krzesłem, nie rozdzielając swych rąk. Magizoolog niby od niechcenia zaczął szukać chusteczki w kieszeni i ją tam zostawił. Ty sama na chwilę kucnęłaś, by poprawić but, chowając za jego cholewkę różdżkę. Wyprostowałaś się w momecie, gdy profesor Hogwartu usiadł po waszej prawej.
Gdy Newta przeszła fala odwagi i puchońskiej lojalności oraz ufności do Dumbledore'a, byłą puchonkę ogarnęła nieśmiałość i niechęć do patrzenia w oczy świdrujące ją z podestu. Skuliłaś się i wbiłaś wzrok w czubki butów. Wszelka buta opuściła cię, przypomniały ci się słowa starszego Scamandera.
— Ostatnio doszły nas wieści że kombinujecie wyrobić paszport do Ameryki. A dobrze wiadomo... — Travers przerwał melodramatycznie, wybijając cię coraz bardziej z rytmu. — Że kręcą was dziwne zwierzęta.
Newton tym razem jednak puścił te słowa uszami. Zerknął na ciebie. Wyglądałaś tak, jak on powinien wyglądać. To zawsze on w takich momentach był cichy. Bolało go serce, że to cię tak przybija. Przełamał się jednak i zabrał głos.
— Chcemy zebrać więcej informacji do książki, którą mam zamiar wydać w najbliższej przyszłości — powiedział swym cichym głosem i przekrzył głowę z lekkim uśmieszkiem.
Zachwiał się na piętach. Brakowało mu ciężaru walizki. Pickett poruszył się nerwowo w kieszeni płaszczu. Mruknął ciche „nie teraz Pick” i szturchnął cię. Uniosłaś głowę, by spojrzeć na niego. Uwielbiałaś charakter Newta, który w takich skrajnych momentach się ujawniał.
— Dokładnie — szepnęłaś. — Pan wie, że my to grzeczne dzieci Merlina — dodałaś przewrotnie.
Dumbledore zaśmiał się cicho. Brzmiał tak samo jak tydzień temu, gdy powiedział im że w Nowym Yorku jest nielegalny sprzedawca, który mógłby być ciekawy. Wasz prawdziwy cel.
— Serio Travel... — Albus niby przypadkiem przekręcił nazwisko. — Będziesz zatrzymywał każdą czarownicę lub czarodzieja zatrzymywał i wzywał przed wycieczką? To nawet nie można zwiedzać świata?
— Ty masz coś z tym wspólnego? — ni spytał ni stwierdził Minister.
Profesor ze śmiechem zaprzeczył i wyjął z kieszeni cytrynowe dropsy.
Minister warknął, lecz rzucił jak zwykłym śmieciem w ich stronę dwie oprawione w skóre pliki grubych kart papieru. Newt wyjął różdżkę i zaklęciem zgarnął je spowrotem.
Profesor przeszedł przez barierkę i wymienił uścisk dłoni najpierw z nim, a potem z tobą. Mrugnął porozumiewawczo, schylił melonikiem(?) w formie pożegnania i deportował się. Travers krzyknął sfrustrowany, że aportacja nie powinna tu działać, ale nim skończył to po was pozostał jedynie pstryknięcie.
Pojawiliście się przed wejściem do jego mieszkania. Zaśmiałaś się radośnie i wbiegłaś do niego. Odwróciłaś się w tył i z uśmiechem patrzyłaś jak ukochany typowym dla niebie krokiem idzie, trzymając rękę zwisającą jakby trzymał walizke i stawiając typowy nacisk na lewą nogę. Promieniejąc szczęściem padłaś na kanapę. Byłaś rozemocjonowana, ale też zmęczona. Zobaczyłaś, jak Newt siada na fotelu naprzeciwko, chwyta pergamin i zaczyna skrobać list, pewnie do Bunty. Chciałaś go powiadomić, że mogłaby przyjść z walizką kiedy zechce, lecz język nie był ci posłuszny. Ani powieki.
Zasnęłaś, nim zobaczyłaś jak wysyła list płomykówką która czekała z Prorokiem, siada na fotelu i patrząc na ciebie zasypia, zakładając ręce na piersi i lekko zwieszając głowę.
꧁🗝꧂
Poczułaś pod okiem przyjemne ciepło. Umysł ci podpowiedział, że to słońce, więc obróciłaś lekko twarz by ogrzać nos. To jednakże się nie stało, a ciepło odeszło. Rozwarłaś leniwe oczy. Spotkały się one z najpiękniejszym morskim kolorem tęczówek. Położyłaś dłoń na miejscu, gdzie poczułaś ciepło.
Newt się odsunął z lekkim rumiemcem. Podniosłaś się do siadu i spojrzałaś na niego. Kucał obok kanapy podczas gdy ty byłaś na niej rozwalona, przy czym zwaliłaś wszystkie koce z niej oraz robiąc z wewnętrznego zgięcia ręki poduszkę. Nerwy z ostrym bólem przypominały, że są skutki takiego czegoś.
— Przepraszam, ja... — mruknął, patrząc na twą dłoń na twarzy.
Patrzyłaś na niego z lekkim zdzuwieniem. Teraz zrozumiałaś, co ciepłego cię obudziło. Podkuliłaś kolana pod brode i gestem ręki zaprosiłaś go na kanape.
Usiadł niepewnie przodem do ciebie. Ułożył nogi pod sobą i oparł przedramiona na twych kolanach. Wasze spojrzenia się splotły. Był tak blisko ciebie, że widział każdy jego cudowny pieg.
— Możesz powtórzyć? — zapytałaś. — Lecz o tutaj?
Odjęłaś rękę od policzka i wskazałaś palcem swe usta. Ogarnęło cię uczucie slodkiej nieświadomości, oddałaś się myślom odrzucając logikę. Po prostu twa nieśmiała natura, ledwo wybudzona, nie zamierzała usłuchać myśli, nawet jeśli ich nie ma.
Newt przeżywał to samo. Zarumienił się i przechylił nad twymi nogami, dalej robiącymi za jego podpórke. Opadł na nie chaotycznie ruszającą się klatką piersiową i przysunął swą twarz do twej. Musnął swymi wargami twe, jakby chciał złapać. Natychmiast je odjął i zamknął powieki. Nawet nie zaczęliście się całować a poczuliście gorąc i nastrój, jakich nigdy nie było przy tym. Napiętą strunę.
Teraz ty musnęłaś jego usta. Nie otwierając oczu rozpoczął pocałunek. Przeszła was fala wrażeń. Chłopak zadrżał z rozkoszy.
Ty także zamknęłaś oczy i położyłaś dłoń na jego boku szyi. Opuściłaś nogi, przez co opadł na ciebie ciężko. Wybiło wam to dech z płuc. Ale to nie ważne. Ułożył dłoń na podłokietniku obok ciebie i lekko się poprawił. Przypadkowo otarł się o twe udo kroczem. Oderwał się gwałtownie od ciebie i wziął rwiący się oddech. Przeszła go fala dreszczy. Popatrzył na ciebie.
Zagryzł lekko wargę i nieświadomie znów się otarł o twą nogę. Poczułaś pod ręką, jak jego krew się rozgrzewa. Niezbyt rozumiałaś co się z nim dzieje. Poprawiłaś się lekko by usiąść wygodnie na pupie. Newt syknął przez zęby i wtedy to poczułaś. Zerknęłaś na miejce, gdzue jego ciało styka się z twą nogą. Ledwo cokolwiek zauważyłaś, gdy ten chwycił cię oburącz za twarz, odwracając twą głowę i pocałował. Źrenice ci się rozszerzyły, lecz wpłątałaś się w ten płomienny taniec warg i zębów. Ostrożnie, by cię nie dotknąć, usiadł między twymi nogami.
Wsunął język w twe usta gdy te lekko się otworzyły. Niemalże się zachłysnęłaś. On jednakże czuł potrzebę, że musisz być jego. Skóra była za ciasna, żyły płonęły, rozniecając ogień w jego podbrzuszu.
Zmusiłaś go by przestał, byście mogli wziąć oddech. Dyszeliście ciężko, choć go przeszywały prawie konwulsje.
— Co ty robisz? — spytałaś. — Co my robimy?
— Nie wiem — jęknął gardłowo, niemal rozpaczliwie. Nigdy, przenigdy nie usłyszałaś czegoś takiego z jego gardła.
Oparłaś dłoń na wewnętrznym boku jego zgiętego kolana, ponieważ kulił nogi pod sobą by siedzieć między twymi rozprostowanymi. Dalej drżał, ale obydwoje patrzeliście na twą dłoń jakby to była najważniejsza rzecz świata. Zaczęłaś sunąć nią powoli ścieżką mieśni, które spinały się pod twym dotykiem. Obserwowaliście, jak dociera do wewnętrznej części uda. Zadrżał mocniej. Twa ręka natrafiła na wypuklenie spodni niedaleko styku nóg. Ruszył się z stłumionym dźwiękiem chcącym wydobyć się z jego ust, ale zagryzł język. Na niewiele się zdał ten niekontrolowany ruch, bo nie odsunął się od twej przeklętej ręki.
Zrozumiałaś. Pozwoliłaś sobie zrealizować tą jedną jedyną myśl. Uznałaś ją za konieczność.
Musnęłaś pewnie palcami ograniczonego przez materiał członka. Tym razem nie powtrzymał jęku, odchylając głowę lekko w tył. Poczuł, jak niemalże doznaje wzwodu.
Twoje ciało zareagowało na ten piękny dźwięk falą ciepła. Piersi zaczęły ci ciążyć.
Było to piekielne gorąco. Chwyciłaś za skronie Newta, by popatrzył ci w oczy. Dziki błysk zajaśniał w jego ślepiach.
— Nie wiem, ale zaufajmy temu — jego gardło ledwie pozwoliło wypowiedzieć te słowa.
Złapałaś go za dłonie. Najpierw ten gest oznaczał zgodę, a potem ułożyłaś jego własne ręce na dolnym końcu koszuli. Puściłaż je, a on chwycił ją i z ulgą zdjął przez głowę tę niepotrzebną część garderoby.
Sama zdjęłaś szybko szatę w tym czasie. Patrzył na ciebie, gdy odpięłaś guziki na plecach koszuli i zaczęłaś ją zdejmować. Tym razem on chwycił cię. Odjął je i sam tylko koniuszkami palców zdjął ją, nie chcąc cię dotknął.
Jego płuca nabrały długo oczekiwany wdech. Patrzył na twą twarz. Zsunął swój ciężki wzrok przrz szyję na obojczyki. Na piersi. Jakże wspaniale, że dziś zapomniałaś ubrać biustonosz.
— Mogę? — spytał nieswoim głosem.
Kiwnęłaś ciężką głową. Twe mięśnie wiotczały pod jego wzrokiem. Sutki stwardniały, gdy tylko dotknął palcem wskazującym krzywiznę, gdzie pierś stykała się z skórą na żebrach.
Gdy tylko druga jego dłoń trafiła przez całą klatkę piersiową na to miejsce, gdzie pierwsza nie zdążyła dotrzeć, dopadłaś do jego paska. Gwałtownym ruchem go odpięłaś, po czym także dwa guziki spodni.
Ucałował się w policzek, dziękując za to. Jego usta opuściły twoją twarz, na co chciałaś wydać dźwięk dezaprobaty, ale wtedy jego zęby chwyciły sutek twej lewej piersi. Westchnęłaś z rozkoszy. Penetrował językiem czubek piersi, masując twój bok pod żebrami pociągnięciami kciuka.
Zaczęłaś jeździć dłońmi po jego klatce piersiowej i plecach, oddając się jego płomiennemu dotykowi.
Odjął usta od twego ciała i zerknął na ciebie. Przymrużyłaś powieki, patrząc na jego lekko rozchylone usta.
Wyprostował się i wstał na chwilę, by pozbyć się ciasnych spodni. Patrzyłaś na ten wyczyn z niemalże paranoicznym zainteresowaniem. Gdy tylko jego męskość została uwolniona z bielizny, poczułaś przyjemne, ale bolesne pulsowanie między twymi nogami. Skrzyżowałaś nogi i zakręciłaś się na swym miejscu.
Pociągnęłaś go za rękę. Z zamglonymi oczami wbitymi w ciebie usiadł z jedną nogą skuloną na kanapie. Zaczęłaś ospinać własne spodnie. Skończyłaś, a on pociągnął cię za nogawki, zostawiając na tobie jedynie skarpetki i majtki. Zajął się twymi stopami, podczas gdy ty lekko uniosłaś biodra i zdjęłaś najniepotrzebniejszy strzęp materiału, który był trochę mokry i z niewielką trudnością go się go pozbyłaś. Wszystkie ubrania niedbale trafiły na biedny dywan.
Newt zbliżył się do ciebie, przez co stykaliście się klatkami piersiowymi. Odnalazłaś palcami jego piękną bliznę pod obojczykami. Schyliłaś się i złożyłaś u jej czubku i końcu mokry pocałunek. Chłopakowi zaświeciły się oczy jak latarnia w ciemności. Uśmiechnęłaś się, przez co twe oczy także zajaśniały.
Opuścił lekko głowę i połączył wasze usta w pocałunku. Poprawił się tak, by miał wygodnie nogi i nachylając nad ciebie, przez co jego erekcja otarła się o twoje podbrzusze. Zalała cię kolejna fala ognia. Chciałaś ścisnąć nogi by choć trochę zniwelować bolesną chęć posiadania Scamandera na sobie, w sobie.
Gryzłaś go w dolną wargę, na co rozwarł wasze usta i języki rozpoczęły wojnę o dominacje.
Chwyciłaś się za nią wolną ręką i pomasowałaś ją, lecz to kurwa nic nie dawało.
Newt, jakby wyczuł twe próby ulżenia sobie, przerwał pocałunek i chwycytając cię za przegub zmusił cię do posłuszeństwa. Położył twą dłoń na swej głowie, a ty automatycznie wsunęłaś palce w jego miodowe włosy.
Rzucił się na twe usta i od razu wasze zęby a potem języki zaczęły walkę.
Czując i widząc, jak reagujesz na niego samego, poczuł drapieżne zadowolenie.
Co się z wami do cholery dzieje?!
Sięgnął dłonią między twe nogi i zaczął drażnić twój kłębuszek nerwów. Teraz ty jęknęłaś i bez myślenia ruszyłaś biodrami. On jednakże cię nie usłuchał.
Przerwał pocałunek. Ułożył rękę na twej potylicy. Drugą ręką chwycił się w połowie łydki i pociągnął za siebie, przez co twe plecy na wysokości biustu opierały się na podłokietniku. Głowę, którą dłonią podtrzymywał, obróciłaś w jego stronę.
Prawieże leżałaś przed nim, goła i płonąca jak jebane ognisko. Wydałaś z siebie dźwięk, który mógł być prośbą.
Posunął twą nogę lekko w bok i ją puścił. Popchnął twą głowę lekko w dół, przez co patrzyłaś na jego złączone kolana. Nie mogłaś popatrzeć nawet na jego męskość. Jednakże nie wyrywałaś się.
Obydwie dłonie oparłszy o poręcz kanapy, uniósł się na kolanach i sporo cofnął, by mieć swą głowę na wysokości twojej.
Twa nieposłuszna dłoń trafiła na jego ramię. Jeszcze chwilę poprawiał swą pozycję, patrząc na twą opuszczoną głowę i nie pozwalając na pocałunek, który wcześniej chciałaś.
Teraz jednak powoli zjechałaś dłonią w okolice pachy i musnęłaś "przypadkiem" palcami ten jeden punkt pod stykiem kości ramienia i barku, tuż nad pachą w czuły, miękki splot mięśni.
Patrzyłaś z zafascynowaniem, jak jego członek drży. Newt ułożył jedną dłoń na twym boku i ścisnął. Drugą ręką dalej podpartą utrzymywał równowagę.
Oparł czoło na twym ramieniu, stykaluście się skroniami.
Twa dłoń chciała ruszyć w stronę jego najciekawszej części ciała, lecz zatrzymała się na jego biodrze, a druga przestała masować jego głowę.
Newt wszedł w ciebie do połowy jednym płynnym ruchem, na co cicho krzyknęłaś. Poderwałaś głowę, a on także uniósł swą i spojrzał na ciebie. Oblał się cały rumieńcem, lecz jego oczy drapieżnika wróciły do styku waszych ciał. Uszczypnęłaś go zębami w ucho, chcąc go pogonić.
Wyszedł z lekko z ciebie, wy bez skrępowania wsunąć sję się mocniej.
obydwoje jęknęliście głośno, a ty odrzuciłaś głowę do tyłu.
Chłopak kontynuował, co chwilę wysuwając się i wchodząc coraz mocniej, angażując coraz większą część swej długości.
Gdy piąty raz wysunął się, chwyciłaś go za usta i ruszyłaś się, drażniąc go.
Odrzucił wszelkie hamulce i wbił się w ciebie aż po nasadę, od razu trafiając w twój czuły punkt. Jęknęłaś w jego usta i przełknęłaś także jego dźwięk podniecenia i przyjemności.
Wyrzuciłaś biodra do góry, a on zaczął się ruszać szybkimi gwałtownymi ruchami, wrzucając was w wir rozkoszy. Wygiął plecy w łuk i zadrżał. Wtuliłaś twarz w zagłębienie jego cudownej szyi. Obydwoje odnaleźliście rozkosz, nie przejmując się jak hałasujecie.
Scamander wisiał dalej nad tobą, a jego wargi odnalazły twoje. Przytuliłaś go do siebie, zastępując gorąco pożądania ciepłem swych ciał.
— Kocham cię — powiedziałaś urywanym głosem między pocałunkami.
Ten wykrzywił wargi w uśmiechu i wsunął język między twe wargi.
Chwyciłaś go za policzki i jak oczarowana patrzyłaś na jego piękną twarz.
— Za trzy miesiące do Nowego Yorku — powiedziałaś i ucałowałaś go w nos.
Ten się zaśmiał i stoczył z ciebie prosto na podłoge. Wybuchłaś śmiechem.
22 listopad 2020
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro