Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🧡

Victoria wpatrywała się w przestrzeń. Oczy miała zamglone, wyglądała na obłąkaną. Błądziła. Jej materialna powłoka wydawała się zdrowa. Oprócz ostrza w dłoni nie zagrażało jej namacalne niebezpieczeństwo. W jej głowie natomiast toczyła się właśnie gra o najwyższą stawkę. 

Wykończona kobieta próbowała znaleźć plusy życia, powody dla których decyzja, którą właśnie podjęła była błędna. Studiowała całe swoje życie, zatrzymywała się przy tych dobrych wspomnieniach. Była ich cała masa, jednak każde wiązało się z jeszcze większym bólem. 

Swoją przygodę rozpoczęła jako małe dziecko. W ramionach rodziców, których kochała nad życie. Świat widziała przez różowe okulary, największym zmartwieniem kilkuletniej Clark był wybór koloru lizaka w sklepie. Zawsze z uśmiechem wspominała tamte chwile, gdy była najszczęśliwsza. Później jednak Alexander odszedł. Jej matka stała się toksyczna. Później zmarła. I Alexander też. Okazało się, że Joseline nie jest jej rodzicielką, a sieć jej kłamstw wiła się wokół dziewczyny całe życie. Jej najlepszy okres czasu był fałszem. 

Miała przyjaciół. Chrisa i Mię. Kochała ich i nie wyobrażała sobie życia bez tej dwójki. Do czasu aż nie wyjechała zostawiając ich za sobą. Znienawidzili ją. Twierdzili inaczej, jednak ona widziała, że po jej powrocie ich relacje nie wyglądały już tak samo. Była ciężarem, dla wszystkich. Zraniła tych, których najbardziej kochała i nie mogła się z tym pogodzić.

Nie tylko przyjaciół zawiodła. Był również Theodor Clark, jej rodzony brat bliźniak. Który wziął na siebie odpowiedzialność. Zajmował się nią i kochał aż do utraty tchu. Była skazą na jego idealnym życiu. Mógł cieszyć się życiem, podróżować, zakochać się i być szczęśliwy. Bez Victorii, która ściągała go na dno.

Na domiar tego wszystkiego własna matka ją nie kochała. Gorzej. Chciała ją zabić. Giselle złożyła jej obietnice. Obiecała, że nie spocznie dopóki nie zobaczy jej martwego ciała. Będzie zabijała jej bliskich. Po kolei. 

Rozpoczęła od Laury. Bogu winnej Laury. Jej światełku, ciepłemu promyczkowi słońca. Tak jak i przed laty spowodowała wypadek samochodowy. Tym jednak razem Moore nie miała tyle szczęścia. Zginęła na miejscu. 

I Nate. Jej Nate, który wielokrotnie przez nią płakał. Jej Nate, który po jej wyjeździe ułożył sobie idealne życie. Po czym koncertowo je rozwaliła. Nienawidziła się za wszystko, ale przede wszystkim za to co zrobiła jemu. 

Decyzja była diabelnie prosta. Będzie im wszystkim lepiej bez niej. Nikt więcej nie zginie, Giselle dostanie jej głowę. Nate ułoży sobie życie, Theo w końcu odetchnie z ulgą. Bo była tylko niepotrzebnym pionkiem, którego trzeba się pozbyć. 

Spojrzała przed siebie. Stała w swoim dawnym pokoju, przy otwartym oknie. Chłodne powietrze smagało ją po twarzy, oczy się zaszkliły. Pomyślała, że to dobre miejsce aby to wszystko zakończyć. Tu się wychowała, tu spędziła najlepsze chwile. Tutaj potajemnie spotykała się z Nathanielem. Nigdy mu tego nie powiedziała, ale diabelnie go kochała. Nie zdawała sobie nawet z tego sprawy, aż do teraz. 

Victoria Clark kochała Nathaniela Sheya.

Nad życie. I robi to właśnie dla niego. Aby jej Nate mógł żyć. Bez ciężaru. 

Spojrzała na ostrze w swojej dłoni, a następnie wykonała głębokie nacięcie. Następne parę chwil patrzyła jak czerwona ciecz strumieniami spływa po rynnie. Tej rynnie

Dziewczyna już nigdy nie opuściła pokoju o własnych siłach. I jak się okazało nikomu nie żyło się z tym lżej, wręcz przeciwnie. 

***

Nathaniel wpatrywał się w przestrzeń. Stał dokładnie w tym samym miejscu co Victoria dokładnie rok temu. Od tamtej pory próbował ułożyć sobie życie na nowo. Były momenty w których zapominał. Zapominał co się stało. Wybierał numer gotów z uśmiechem na ustach usłyszeć ten głos. Ale kiedy nikt nie odebrał przypominał sobie. Znów kulił się w kącie wypłakując łzy. Były też chwile gdy zalany potem budził się z koszmaru, wybierał numer do Luke'a opowiadając, że śniła mu się śmierć Vic. Później kulił się i płakał. Stał się wrakiem. Nic go już nie obchodziło, życie straciło sens. Próbował się z tym pogodzić. Zabierał różne dziewczyny na randki. Gdy z nich wracał w dalszym ciągu wypłakiwał łzy. 

Pewnego dnia obiecał przyjacielowi, że w rocznice jej śmierci postawi jakiś zdecydowany krok. Zrobi coś ze sobą. Obiecał, że mu się uda, bo będzie pamiętał jej uśmiech i będzie pamiętał, że ona nigdy nie chciała aby tkwił w takim stanie na wieki. 

Dzisiaj stanął w jej dawnym pokoju. Przed oczami miał jej piękną twarz. Pamiętał każdy najmniejszy szczegół, widział ją tak namacalnie jakby stała tuż przed nim. I był przerażony, bo wiedział, że nigdy nie pozbędzie się tego widoku sprzed oczu. 

W chwili jej śmierci uświadomił sobie, że ją kocha. 

Victoria Clark kochała Nathaniela Sheya, a Nathaniel Shey kochał Victorię Clark. Ale nigdy nie zdążył jej tego powiedzieć. 

Podjął zdecydowany krok. 

Spojrzał na ostrze w swojej dłoni. Wykonał nacięcie i patrzył jak jego krew plami tą samą rynnę, którą plamiła jej krew równy rok temu. Patrzył dopóki nie opadł z sił a jego oczy się nie zamknęły. 

Romeo i Julia to nierealna historia. Kto zabija się z miłości?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro