666
Nie wiem co dać w mediach, więc macie fajną żabę. Btw, jest to rozdział z rekordową liczbą słów. Jest ich w sumie 1430. Miłego czytania.
Minął miesiąc, odkąd Itachi wstąpił do FBI. Szło mu całkiem nieźle. Spodobało mu się jeżdżenie po Łodzi razem z Kisame i pilnowanie porządku. Czasem aresztowali jakiegoś złodzieja batoników rabującego sklepy spożywcze a czasem starszą babcię, która zapomniała kupić biletu na tramwaj. Po pracy często razem gdzieś wychodzili. Można by to nawet nazwać randkami. Przynajmniej tak twierdził rekin. Hoshigaki lubił kupować Itasiowi różne prezenty. Najczęściej jednak, czarnowłosy wracał z pracy ze specjalną edycją Oreo pod pachą. Były to oczywiście Oreo Lady Gagi. Nie różniły się niczym od zwykłych ciasteczek (przynajmniej ta polska wersja z Żabki), miały po prostu imię piosenkarki na opakowaniu, ale łasiczkę i tak cieszyły.
Wszystko wydawało się być idealne, dopóki ojciec Itachiego nie dowiedział się, że jego syn z kimś się spotyka.
Itaś wracał do domu po wyczerpującym dniu w pracy i długim wieczorze przechadzania się po ulicy Piotrkowskiej z Kisame. Kiedy zadowolony przekroczył próg swojego domu z myślą, że będzie mógł wziąć długą kąpiel, położyć się w ciepłym łóżku, włączyć swój ulubiony film i popisać trochę ze swoim partnerem z pracy, wpadł na swojego ojca.
-Stałem tu 6 godzin, Itachi.
-...Że jak?
-Nie takim tonem, synu. Kończysz pracę o szesnastej. Nie o dwudziestej drugiej. Czemu wracasz tak późno.
-Ymm... Nadgodziny?
-I jeszcze kłamiesz... Jestem tobą zawiedziony. Zapłaciłem Sasuke, żeby cię szpiegował...
Z drugiego piętra rozległ się donośny krzyk.
-TATO MIAŁEŚ MU NIE MÓWIĆ! PRZEPRASZAM, BRACISZKU! MUSIAŁEM KUPIĆ TEN ZAPAS LODÓW EKIPY! JAK JUŻ BĘDĘ MILIONEREM TO CI SIĘ ODPŁACĘ PRZYRZEKAM! WYBACZ MI!
-Wracając. Mój synu. Jestem zawiedziony. Trzymałeś się za rękę ze swoim współpracownikiem! Publicznie! I to jeszcze przed ślubem!
-Przepraszam, ojcze...
-JAKIE "PRZEPRASZAM"!? Wiesz, jak bardzo ucierpi na tym honor naszej rodziny? Uchiha cenią sobie tradycję! Jak możesz tak po prostu ją znieważać!? Nie tak cię wychowałem! Idź do swojego pokoju i przemyśl swoje zachowanie.
-Dobrze... A mógłbym najpierw wziąć kąpiel?
-Hmm... Nie wydaje mi się, że śmierdzący Uchiha jest tak samo niepoprawny jak Uchiha trzymający się z kimś za ręce przed ślubem... -Stary łasicy pociągnął pare razy nosem i skrzywił się -No dobra, niech ci będzie. Idź. Ale i tak myślę, że od twojego brata bardziej jedzie.
Siedząc w wannie Itachi rozmyślał co zrobić, aby uratować sytuację. Może zaprosić Kisame na wspólny, rodzinny obiad? Nie, to na pewno byłoby zbyt niezręczne. Wytknąć ojcu, że ma gówniane tradycje? Nie, wtedy na pewno wyrzucą go z domu. A może... Nie, przecież znają się dopiero miesiąc... Kisame na pewno nie zgodziłby się na-
-ITAAAŚ! -Krzyknął Sasuke napierdzielając w drzwi. -Co ty tam robisz tak długo!? Zaraz się posikam!
-Nie musisz tego oznajmiać na cały dom, szczylu! -Odgryzł się brat, po czym wyszedł z wanny. Jutro opowie o wszystkim Kisame. Może on będzie miał jakiś dobry pomysł.
~Następnego dnia~
-Wow... wiedziałem, że twoja rodzina jest dziwna, ale... Nie wiedziałem, że aż tak. -Powiedział zmieszany po usłyszeniu opowieści partnera Hoshigaki.
-Eh... I co my mamy teraz zrobić? Rozmyśliłem już wszystkie opcje i żadna nie wydaje się dobra.
Siedzieli przez chwilę w ciszy. Widać było, że Kisame intensywnie nad czymś myśli.
-Itachi... Wysłuchaj mnie teraz. Myślę, że ślub byłby dobrym rozwiązaniem.
-Słucham?
-Daj mi skończyć. Weźmiemy ślub, aby twój ojciec się odczepił. Nie musimy mieszkać razem, nie musimy zachowywać się jak małżenstwo. Mówiłeś, że wtedy będziesz mógł się wyprowadzić. I co najważniejsze, będziesz mógł spotykać się z kim chcesz i kiedy chcesz bez jego kontroli! -Zaproponował swój przebiegły plan Kiszczame. -A poza tym... Chciałbym być dla ciebie kimś ważnym.
Itachi zarumienił się.
-Kisame... Mi zależy tylko na spotykaniu się z tobą. Też bym chciał być dla ciebie kimś ważnym.
-Czyli zgadzasz się?
-No jasne. -Itachi uśmiechnął się, przybliżył się do Halibuta i cmoknął go w usta. Uciekł po tym jak shy anime girl poinformować ojca o swoich "zaręczynach".
~~
Stary Uchiha tak ucieszył się, że honor jego rodziny zostanie uratowany, że samodzielnie zaplanował i zorganizował całe wesele w tydzień. Pobił przy tym rekord speedrunowania oragnizowania ślubu. Nawet zaproszenia roznosił samemu, biegając od domu do domu, a czasem nawet od miasta do miasta.
Data imprezy wypadała w noc z 31 października na 1 listopada. Było już południe w dniu ślubu, a Itachi ciągle nie mógł znaleźć dobrego dla siebie garnituru. Od rana razem z Saskiem siedzieli w sklepie z garniturami. Młodszy brat szybko się znudził pomaganiem w wyborze ubrania, więc siedział w kącie grając na Switchu. Był uzależnionym gamerem. Starszy brat natomiast ciągle męczył się ze strojem. Żaden nie był wystarczająco dobry. Na swoim weselu wyobrażał sobie siebie wyglądającego tak pięknie jak Lady Gaga na swoich koncertach. Żaden przymierzony przez niego garnitur mu na to nie pozwalał. Wszystkie były zbyt nijakie. Kiedy Itachiemu zdawało się, że z tej sytuacji nie ma już wyjścia, wpadła mu do głowy pewna myśl.
-Sasuke, wracamy do domu. Mam pomysł. Mamy mało czasu, ale jeżeli się pospieszymy to powinniśmy zdążyć...
~~
Kisame i stary Uchiha byli już w restauracji, w której odbyć miało się wesele. Musieli dopilnować, aby wszystko było w jak najlepszym porządku przed imprezą. Sprawdzali, czy potrawy są już gotowe, pomieszczenia wysprzątane i dekoracje nie wyglądają szajsowo. Hoshigaki był lekko zestresowany. Itachi jeszcze do nich nie dołączył, co oznaczało, że musi to wszystko robić sam na sam z jego ojcem. Starszy mężczyzna co chwilę do niego podchodził, przerażająco się na niego patrzył i zadawał dziwne pytania w stylu "Czy na pewno uważasz, że jesteś dobrym kandydatem na męża dla mojego syna?", "Jaka jest ulubiona potrawa Itachiego? Jakiej muzyki słucha? Ile o nim wiesz?", "Czemu wyglądasz jak ryba?". Kisame starał się przebywać jak najdalej od niego.
Goście zaczęli się już schodzić, a Itachiego ciągle nie było nigdzie widać. Rekin zaczął się niepokoić. Przecież Itachi nigdy się nie spóźniał. Co jeżeli zmienił zdanie i jednak nie chce tego ślubu? Co jeżeli wcale nic do niego nie czuje? Nie mógł jednak zamartwiać się za długo, ponieważ usłyszał za sobą znajomy głos.
-Kisame! Kisame Hoshigaki!
-...
-....
-.....
-......
-Ah, no tak! Mój stary przyjaciel Sasori! Co u ciebie? Nie widzieliśmy się odkąd pozmieniali nam godziny w pracy!
-W sumie, to u mnie nic takiego ciekawego. Jakoś żyję.
-Jak to nic ciekawego, hm!? Przecież przez Itachiego nie miałem gdzie pracować! Długo zastanawiałem się, czy tu w ogóle przyjść. Nie znoszę Uchihów, a jego najbardziej z nich wszystkich!
Do Sasoriego przyklejony był oczywiście Deidara. Jak zwykle trzymał rudzielca pod rękę. Kisame przyjrzał się tej parze. Tak dobrze ze sobą wyglądali. Akasuna ubrany był w idealnie pasujący na niego czarny garnitur a towarzyszący mu blondyn miał krótką, czarną sukienkę. Chłopcy też mogą nosić spódniczki i nie ma w tym niczego dziwnego. Jeżeli się z tym nie zgadzacie, możecie wywalać z mojego konta :).
"Czy ja i Itachi też będziemy tak wyglądać? Od zawsze marzyłem o takiej relacji. Czy moje marzenia mogą się spełnić?" Pomyślał Kisame.
-No już, Deidara. -Uspokajał swojego chłopaka Sasori. -Przynajmniej dzięki temu możemy pracować razem.
-Praca w FBI byłaby o wiele lepsza, gdybyśmy nie pracowali w Łodzi. Mam dosyć wsadzania tramwajowych staruszek do pierdla, hm.
~~
Wszyscy zajęli już swoje miejsca. Kisame natomiast stanął przy ołtarzu.
-Czy na pewno chce pan brać ten ślub? Pana małżonek chyba spierdolił... -Powiedział stojący przy nim ksiądz Jashinowy Hidan.
Hoshigaki był już gotowy poryczeć się i poddać, lecz nagle usłyszał przytłumioną muzykę. Stawała się coraz głośniejsza, gdy nagle drzwi od sali w której przebywali otworzyły się z impetem.
Był to oczywiście Itachi. Miał na sobie DIY różowy garnitur z cekinami i przymocowanymi disco światełkami, które oślepiały wszystkich w pomieszczeniu. Na plecach napisane miał czarnym markerem "GAGA". Łasic w ręku trzymał przenośny głośnik, z którego grała piosenka "Bad Romance". Uchiha przeszedł w rytm muzyki przez całą salę i stanął na przeciwko narzeczonego.
-Bałem się, że nie przyjdziesz.
-Ja miałbym nie przyjść? Hehe... Musiałem się tylko przygotować na ten ważny dzień.
~~
Po nudnym składaniu sobie przysięg przez Itachiego i Kisame, nadszedł czas na długo wyczekiwaną imprezę. Madara, profesjonalny gitarzysta, grał polskie hity weselne, a wszyscy goście od razu rzucili się na jedzenie. Itachi, Kisame, Sasori, Deidara i ksiądz Jashinowy Hidan stali z tyłu i rozmawiali patrząc, jak inni ludzie zachłannie wpierdalają.
-Hidan, czemu nie przyszedł z tobą Kakuzu? Przecież też go zaprosiłem. -Dopytywał się Itachi.
-Nie chciało mu się kupować wam prezentu. Poza tym chce cię pozwać po tym, czego doświadczyliśmy w
twojej klinice.
Itaś nie zdążył odpowiedzieć, gdyż rozmowę przerwała im dziwnie przezroczysta postać, która nagle pojawiła się przy nich.
-Ah, polskie wesela... Trochę to nostalgiczne... Wybraliście naprawdę dobry dzień na ślub. Wiecie, co dzisiaj obchodzimy?
-Kim ty jesteś i co robisz na moim weselu? -Zapytał zaskoczony Kisame.
-Nazywam się Adam Mickiewicz. Miło mi was poznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro