45
~ Harry ~
Na całe szczęście mieszkaliśmy niedaleko Rose i Briana, dlatego mogłem spokojnie udać do nich na piechotę. Byłem okropnie szczęśliwy z tego, że zostanę po raz kolejny tatą i to bliźniaków! Cieszyłem się i to cholernie. Liczyłem na to, że Emma będzie w ciąży, lecz nie przypuszczałbym, iż będą to bliźniaki.
- Brian, pysiu, patrz, co mam! - krzyknąłem, wpadając do domu rodziców brunetki. Brian spojrzał na mnie z politowaniem i wyrwał mi kartkę z dłoni.
- No, talentu do rysowania nie masz. - zmarszczyłem czoło, a potem wywróciłem na niego oczami.
- To nie jest mój rysunek.
- Serio? Tutaj są oczy, głowa. Taki trochę krzywy wyszedł ci ten piesek.
- To nie jest mój rysunek, głąbie!
- Uważaj do kogo mówisz, tępy, niedorozwinięty pasożycie. - zrobiłem zeza i stanąłem po jego prawej stronie, aby dokładnie pokazać mu, co kryło się za fotografią.
- To zdjęcie USG Emmy. Tutaj jest nasza mała Leah, a tutaj Frankie.
- W sensie...
- Tak! Będziesz miał kolejne wnuki! Załatwiłem ci dwa w jednym.
- Troje?
- Dokładnie. Widzę, że się cieszysz. - stał osłupiały, przyglądając się zdjęciu. Szczerzyłem się jak idiota, bo chyba wiedziałem, jak zareaguje.
- Ty dzieciorobie jeden! Nie będę zmieniać pieluch!
- Wybacz, ale po tym co zrobiłeś, to będziesz!
- Tak?! A co takiego zrobiłem?!
- Nauczyłeś moje dziecko słowa "Brian"! Jego cholernym, pierwszym słowem było "Brian"!
- O, jak uroczo. Widzisz? Mój wnuczek mnie kocha.
- Spokojnie, Harry. Musiał się pocieszyć, bo Emma w wieku Leosia powiedziała "wafle", więc był załamany. - zacząłem się niekontrolowanie śmiać, a ojciec matki mojego dziecka stał z kamiennym wyrazem twarzy. Otarłem buzię z łez i spojrzałem na Rose, która również zachichotała ze swojego męża. - Ach, Christina powiedziała "mama", dlatego pewnie tak wyszło.
- No popatrz, Brian, pysiu. Twoje dzieci...
- Uważaj. - ostrzegł mnie, wciąż przyglądając się USG Emmy. Potem podał je Rose, która z uśmiechem patrzyła na zdjęcie. - Utnę ci tego kutasa.
- Ja ciebie też kocham.
- Ale na pewno wszystko w porządku? - zapytałem po raz setny, wywołując u brązowookiej wywrócenie oczami. Może byłem irytujący, jednak najnormalniej w świecie martwiłem się i troszczyłem o nią, o dzieci, naszą rodzinę.
- Harry, nic mi nie jest. To ciąża, nie choroba.
- Wiem, ale po prostu się martwię.
- Byłam w ciąży z Leosiem i było dobrze. Nie przejmuj się.
- Łatwo ci mówić. - mruknąłem, kładąc głowę najdelikatniej na jej brzuchu. Potem zdecydowałem się położyć ją obok moich dzieci. - Kocham was, wiesz? Jeszcze dwa lata temu nie pomyślałbym o dzieciach, stałym związku czy czymś podobnym. Cholera, nie myślałem nawet o tym, że kiedykolwiek komuś się oświadczę. Cieszę się, że cię zatrudniłem. Opłacało się.
- Po moich doświadczeniach z Jasonem też sądziłam, że nie zwiążę się z nikim na dłużej, ponieważ uważałam, iż to nie ma sensu. Wszystko i tak się sypie.
- Chciałabyś do niego wrócić?
- Co?
- Gdybyś miała szansę wrócić do Jasona...
- Nie, Harry. Mam cudownego syna, mam ciebie... nie tęsknię za swoim byłym.
- Spotykałaś się z nim, jak nie byliśmy razem.
- To były niewinne spotkania. Daj spokój.
- Czyli jednak.
- W czym masz problem? Zdradziłeś mnie na naszych wakacjach i masz czelność wypominać mi to, że odnowiłam kontakt ze swoim byłym po tym, jak się rozstaliśmy. Dodam, że z twojej winy. - miała rację, lecz w tamtym momencie mnie to nie obchodziło. Podniosłem się zdenerwowany, co także uczyniła i stanęliśmy twarzą w twarz.
- W czym?! To twój były. Coś was łączyło, byliście zaręczeni, planowaliście przyszłość! Mogłem was stracić!
- Możesz winić wyłącznie siebie!
- Opiekował się moim synem?
- Co?
- Czy opiekował się Leo, kiedy mnie nie było? Odpowiedz.
- Tak i co z tym zrobisz?
- Pozwoliłaś, aby...
- Tak, ponieważ jego ojciec w Cannes dochodził przez usta jakiejś francuskiej dziwki.
- Uwierz, że zrobiła świetnego loda.
- Pierdol się.
- Pokaż tylko palcem z którą, a chętnie.
- Jesteś odrażający.
✫✫✫✫✫✫✫✫
Hej x
Liczę na Wasze opinie, misie x
Oj, Harry... oops ^^
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro