Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

38

Następnego dnia wzięliśmy się za pakowanie kartonów, ponieważ zgodnie stwierdziliśmy, że czas najwyższy przenieść się do nowego domu. Poza tym Brian miał już dosyć i kontrolował nas na każdym kroku. 

- Mały, nie mogę teraz. - mruknąłem do Leosia, który piszczał lub rzucał we mnie zabawkami. Leżał obok mnie, dlatego kątem oka obserwowałem czy wszystko było w porządku. Mimo, że Emma stanowczo mówiła, iż nie przypominał ani trochę pączka, to ja twierdziłem inaczej. Każde dziecko tak miało i nie było nic w tym złego, jednak dla świętego spokoju nie wspominałem o tym nigdy więcej. - Tata stara się ciebie spakować. Pobaw się z mamą. Emma!

- Hm? - stanęła w drzwiach w zwykłej, białej, zwiewnej sukience i włosach przerzuconych na prawą stronę. Wyglądała pięknie i zastanawiałem się, gdzie podział się mój rozum w Cannes. Byłem kompletnym idiotą, ale na całe szczęście udało mi się to naprawić. Przynajmniej tak sądziłem. - Hej, wołałeś mnie.

- Tak, um, pobawisz się z Leo? - kiwnęła głową i chwilę później zajmowała się naszym synem, a ja dokończyłem pakowanie rzeczy Leo. - Cholernie mi się podobasz w tej sukience.

- Stara sukienka. Nic nadzwyczajnego. - wzruszyła ramionami i nie odrywała wzroku od Leo, którego znudziły już jakiekolwiek zabawy. Teraz normalnie machał nogami i rękoma.

- Być może, ale wyglądasz w niej cudownie.

- Dziękuję. - widocznie nie była przekonana co do moich słów, lecz nie zamierzałem tego tak zostawić. Wiedziałem, że wciąż było jej przykro i miała do mnie żal, jednakże musiałem zrobić wszystko, aby to przeszło. Odłożyłem rzeczy na podłogę i na kolanach podszedłem do mojej kochanej dwójki. Przesunąłem brunetkę w bok, żebyśmy nie zrobili krzywdy maluchowi i zawisłem nad nią.

- Kochanie, rozumiem, że nie jest łatwo, aczkolwiek to co się stało, nigdy więcej się nie powtórzy. Kocham cię.

- Co?

- No twoje zachowanie. Jesteś przygnębiona.

- Bo ojciec zjadł mi ostatnią babeczkę. Jestem głodna. - przymknąłem oczy i wziąłem wielki wdech, zanim przeturlałem się obok niej i zacząłem się śmiać. Cholera, nikt nie igrał moimi emocjami jak Emma.

- Boże, skarbie. Nie mogłaś tak od razu?

- Nie pytałeś. - uśmiechnęła się niewinnie i przysunęła się tak, że byłem w stanie objąć ją ramieniem. - I ja ciebie też.

- Mhm. Jak już się spakujemy i zawieziemy te rzeczy do domu, to zabiorę was na obiad.

- No to szybciutko. - podniosła się i cmokając mnie przelotnie w policzek, wyszła z pokoju. Zebrałem jeszcze parę rzeczy i powoli znosiłem pudła na dół. Rose zajęła się Leo, a ja i Brian lataliśmy z kartonami do samochodu. Oczywiście, że wszystkie się nie zmieściły, więc musieliśmy użyć dodatkowo auta Briana.

- Nie myślałem, że to powiem, ale będzie mi was brakować.

- Och, Brian. Przyjedziemy do was niedługo na obiad czy coś.

- Już mi przeszło. - uśmiechnąłem się do roześmianej brązowookiej i musnąłem ustami jej skroń. Nie wyprowadzaliśmy się nie wiadomo jak daleko, jednak widocznie ojciec Emmy przyzwyczaił się do nas. Do mojego pojazdu wsiadła Emma i Leo, którego zapięliśmy w foteliku, a samochodem Briana pojechałem ja.

- No to witamy w nowym domu! Wszystko będzie lepsze.

- Harry, nie! Puść mnie, puść! - zignorowałem jej krzyki i okręciłem ją wokół własnej osi, a następnie rzuciłem na kanapę, na której kiedyś prawie doszło do czegoś więcej. Pocałowałem ją w środek ust i tym razem było to bardziej pewne niż poprzednie pocałunki.

- A ty co się śmiejesz, co? - odwróciliśmy się w stronę Leo, który piskliwie śmiał się na fotelu. Wziąłem go na ręce i usiadłem z powrotem na sofie, łaskocząc go po brzuszku. - Bardzo was kocham.

- Obiad.

- Niszczysz chwilę.

- Wiesz, że jak jestem głodna, to nie dbam o takie rzeczy.

- Jak byłaś w ciąży, też miałaś takie humorki, ale dałbym wszystko, abyś znowu w niej była. 

- Pomyślimy.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej, misie x

Liczę na Waszą opinię, kochane! xx

Nie zapytałam Was o nową okładkę, jak się podoba? ^^

Emma robi nadzieję! oops

Kocham xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro