38
Następnego dnia wzięliśmy się za pakowanie kartonów, ponieważ zgodnie stwierdziliśmy, że czas najwyższy przenieść się do nowego domu. Poza tym Brian miał już dosyć i kontrolował nas na każdym kroku.
- Mały, nie mogę teraz. - mruknąłem do Leosia, który piszczał lub rzucał we mnie zabawkami. Leżał obok mnie, dlatego kątem oka obserwowałem czy wszystko było w porządku. Mimo, że Emma stanowczo mówiła, iż nie przypominał ani trochę pączka, to ja twierdziłem inaczej. Każde dziecko tak miało i nie było nic w tym złego, jednak dla świętego spokoju nie wspominałem o tym nigdy więcej. - Tata stara się ciebie spakować. Pobaw się z mamą. Emma!
- Hm? - stanęła w drzwiach w zwykłej, białej, zwiewnej sukience i włosach przerzuconych na prawą stronę. Wyglądała pięknie i zastanawiałem się, gdzie podział się mój rozum w Cannes. Byłem kompletnym idiotą, ale na całe szczęście udało mi się to naprawić. Przynajmniej tak sądziłem. - Hej, wołałeś mnie.
- Tak, um, pobawisz się z Leo? - kiwnęła głową i chwilę później zajmowała się naszym synem, a ja dokończyłem pakowanie rzeczy Leo. - Cholernie mi się podobasz w tej sukience.
- Stara sukienka. Nic nadzwyczajnego. - wzruszyła ramionami i nie odrywała wzroku od Leo, którego znudziły już jakiekolwiek zabawy. Teraz normalnie machał nogami i rękoma.
- Być może, ale wyglądasz w niej cudownie.
- Dziękuję. - widocznie nie była przekonana co do moich słów, lecz nie zamierzałem tego tak zostawić. Wiedziałem, że wciąż było jej przykro i miała do mnie żal, jednakże musiałem zrobić wszystko, aby to przeszło. Odłożyłem rzeczy na podłogę i na kolanach podszedłem do mojej kochanej dwójki. Przesunąłem brunetkę w bok, żebyśmy nie zrobili krzywdy maluchowi i zawisłem nad nią.
- Kochanie, rozumiem, że nie jest łatwo, aczkolwiek to co się stało, nigdy więcej się nie powtórzy. Kocham cię.
- Co?
- No twoje zachowanie. Jesteś przygnębiona.
- Bo ojciec zjadł mi ostatnią babeczkę. Jestem głodna. - przymknąłem oczy i wziąłem wielki wdech, zanim przeturlałem się obok niej i zacząłem się śmiać. Cholera, nikt nie igrał moimi emocjami jak Emma.
- Boże, skarbie. Nie mogłaś tak od razu?
- Nie pytałeś. - uśmiechnęła się niewinnie i przysunęła się tak, że byłem w stanie objąć ją ramieniem. - I ja ciebie też.
- Mhm. Jak już się spakujemy i zawieziemy te rzeczy do domu, to zabiorę was na obiad.
- No to szybciutko. - podniosła się i cmokając mnie przelotnie w policzek, wyszła z pokoju. Zebrałem jeszcze parę rzeczy i powoli znosiłem pudła na dół. Rose zajęła się Leo, a ja i Brian lataliśmy z kartonami do samochodu. Oczywiście, że wszystkie się nie zmieściły, więc musieliśmy użyć dodatkowo auta Briana.
- Nie myślałem, że to powiem, ale będzie mi was brakować.
- Och, Brian. Przyjedziemy do was niedługo na obiad czy coś.
- Już mi przeszło. - uśmiechnąłem się do roześmianej brązowookiej i musnąłem ustami jej skroń. Nie wyprowadzaliśmy się nie wiadomo jak daleko, jednak widocznie ojciec Emmy przyzwyczaił się do nas. Do mojego pojazdu wsiadła Emma i Leo, którego zapięliśmy w foteliku, a samochodem Briana pojechałem ja.
- No to witamy w nowym domu! Wszystko będzie lepsze.
- Harry, nie! Puść mnie, puść! - zignorowałem jej krzyki i okręciłem ją wokół własnej osi, a następnie rzuciłem na kanapę, na której kiedyś prawie doszło do czegoś więcej. Pocałowałem ją w środek ust i tym razem było to bardziej pewne niż poprzednie pocałunki.
- A ty co się śmiejesz, co? - odwróciliśmy się w stronę Leo, który piskliwie śmiał się na fotelu. Wziąłem go na ręce i usiadłem z powrotem na sofie, łaskocząc go po brzuszku. - Bardzo was kocham.
- Obiad.
- Niszczysz chwilę.
- Wiesz, że jak jestem głodna, to nie dbam o takie rzeczy.
- Jak byłaś w ciąży, też miałaś takie humorki, ale dałbym wszystko, abyś znowu w niej była.
- Pomyślimy.
✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Hej, misie x
Liczę na Waszą opinię, kochane! xx
Nie zapytałam Was o nową okładkę, jak się podoba? ^^
Emma robi nadzieję! oops
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro