32
- Więc jaka jest wasza decyzja? - zapytałem, mając zamiar załatwić tę sprawę jak najszybciej, ponieważ śpieszyło mi się do Londynu. Tam również posiadałem kilka spotkań i nie gospodarowałem dużą ilością czasu. Poza tym martwiłem się zachowaniem Briana, który wieczorami przesiadywał przy telefonie, rozmawiając z Rose. Nie chciał mi nic powiedzieć, jednak wiedziałem, że coś się stało.
- Większość chciałaby zostać we Francji, panie Styles.
- Dobrze. W takim razie Dennis, będziesz mi wysyłał wszystkie dane z całego miesiąca, wypłacał pensję pracownikom i mam nadzieję, że doskonale zajmiesz się moją firmą. Życzę wam sukcesów na sali sądowej i ogólnych.
- Dziękujemy, panie Styles. - pożegnałem się ze wszystkim, wymieniłem parę zdań z Dennisem, który na szczęście był rozeznany w temacie, bo przecież tego uczyli go na studiach i wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał na mnie ojciec Emmy.
- Jeśli postawi on chociaż nogę na mojej posesji, to mu dupę z nóg wyrwę! Co? A! Nogi z dupy powyrywam! - zmarszczyłem brwi, słuchając jego konwersacji zapewne z Rose, aczkolwiek kiedy mnie zauważył od razu się rozłączył. - Jak poszło?
- W porządku. Zdecydowali się zostać.
- Słusznie, mają tu przecież rodziny i znajomych. Czyli wracamy do Anglii? - potwierdziłem kiwnięciem głowy i usiadłem na miejscu kierowcy w samochodzie. Podzieliliśmy się zadaniami, dlatego ekipę do przeprowadzek załatwił Brian. Większość rzeczy były już w drodze do stolicy Anglii, jednakże mniejsze duperele musieliśmy zawieść sami.
Wróciwszy do domu, zaczęliśmy brać kartony z moimi ubraniami, dokumentami, kuchennymi narzędziami, talerzami i wieloma innymi podobnymi pierdołami. Był mały problem z ułożeniem tego tak, aby zyskać jak najwięcej miejsca i właśnie dlatego to kobiety pakowały walizki. Potrafiły spakować wszystko co potrzebne, dodatkowo znaleźć przestrzeń na swoje gadżety.
- Nareszcie! A co z autami?
- Sprzedaję. Po co mi cztery skoro jeden jest dla Emmy, a drugi dla mnie. Poza tym jeżeli to wypali, to będziemy jeździć razem. - wzruszyłem ramionami, bo wydawało się to takie proste. Wciągu dwóch dni zjawiło się sporo chętnych na zakup moich dwóch samochodów. To była kwestia dogadania się. - Zaraz powinni być goście, którzy chcą je nabyć.
- To może pojadę zatankować. - podałem mu kluczyki i wróciłem do środka domu. Tego miejsca na pewno nie zamierzałem sprzedawać. Widziałem zadowolenie Emmy, gdy weszła tu po raz pierwszy i zdawałem sobie sprawę z tego, że ta willa przypadła jej do gustu. Mogliśmy tu spędzać weekendy, ferie, wakacje. Mógłbym ją wybłagać o powrót tutaj i nie musiałbym rezygnować z tutejszej kancelarii, ale rozumiałem, że nie czuła się tu pewnie. Nie znała języka, ludzi, była z dala od rodziców. Tylko wtedy o tym nie myślałem. Nie interesowałem się tym, a teraz wszystko się zmieniło.
Dwóch Francuzów zapukało do drzwi po piętnastu minutach, a następnie obejrzeli pojazdy i natychmiast podjęli decyzję kupna. Finansowo byli przygotowanie, także odebrałem pieniądze, a oni dokumenty i kluczyki.
- Szybko poszło.
- I dobrze, ponieważ jesteśmy dopiero na początku mojego planu.
- Wszystko się ułoży, Harry. Tylko musimy się śpieszyć.
- Dlaczego?
- Bo jest duża możliwość, że możesz stracić rodzinę. - mrugnąłem parę razy, starając się wyczuć jakiś durny żarty lub szukałem jakiegoś znaku kpiny, lecz nic takiego nie uzyskałem. Zastanawiałem się co działo się w Londynie, jednak przypuszczałem, że nie było to nic dobrego. Pytałem Briana przez całą drogę o jakieś szczegóły, ale mnie zbywał głupim "gnojku, przestań męczyć".
- Brian, powiedz mi.
- Przestań zachowywać się jak dziecko! Dowiesz się już niedługo!
- Nie rozumiesz, że się martwię?! Cholera, tu chodzi o Emmę i Leo!
- Spotyka się z Jasonem, dotarło?!
- Co?
- Kurwa, Harry, drzewo!
✫✫✫✫✫✫✫✫✫
Hej x
ale ze mnie wczoraj śmieszek był oops ^^
co tu się dzieje :o Barry mieli wypadek?!
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro