Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

- Więc jaka jest wasza decyzja? - zapytałem, mając zamiar załatwić tę sprawę jak najszybciej, ponieważ śpieszyło mi się do Londynu. Tam również posiadałem kilka spotkań i nie gospodarowałem dużą ilością czasu. Poza tym martwiłem się zachowaniem Briana, który wieczorami przesiadywał przy telefonie, rozmawiając z Rose. Nie chciał mi nic powiedzieć, jednak wiedziałem, że coś się stało. 

- Większość chciałaby zostać we Francji, panie Styles.

- Dobrze. W takim razie Dennis, będziesz mi wysyłał wszystkie dane z całego miesiąca, wypłacał pensję pracownikom i mam nadzieję, że doskonale zajmiesz się moją firmą. Życzę wam sukcesów na sali sądowej i ogólnych.

- Dziękujemy, panie Styles. - pożegnałem się ze wszystkim, wymieniłem parę zdań z Dennisem, który na szczęście był rozeznany w temacie, bo przecież tego uczyli go na studiach i wyszedłem na zewnątrz, gdzie czekał na mnie ojciec Emmy.

- Jeśli postawi on chociaż nogę na mojej posesji, to mu dupę z nóg wyrwę! Co? A! Nogi z dupy powyrywam! - zmarszczyłem brwi, słuchając jego konwersacji zapewne z Rose, aczkolwiek kiedy mnie zauważył od razu się rozłączył. - Jak poszło?

- W porządku. Zdecydowali się zostać.

- Słusznie, mają tu przecież rodziny i znajomych. Czyli wracamy do Anglii? - potwierdziłem kiwnięciem głowy i usiadłem na miejscu kierowcy w samochodzie. Podzieliliśmy się zadaniami, dlatego ekipę do przeprowadzek załatwił Brian. Większość rzeczy były już w drodze do stolicy Anglii, jednakże mniejsze duperele musieliśmy zawieść sami.

Wróciwszy do domu, zaczęliśmy brać kartony z moimi ubraniami, dokumentami, kuchennymi narzędziami, talerzami i wieloma innymi podobnymi pierdołami. Był mały problem z ułożeniem tego tak, aby zyskać jak najwięcej miejsca i właśnie dlatego to kobiety pakowały walizki. Potrafiły spakować wszystko co potrzebne, dodatkowo znaleźć przestrzeń na swoje gadżety.

- Nareszcie! A co z autami?

- Sprzedaję. Po co mi cztery skoro jeden jest dla Emmy, a drugi dla mnie. Poza tym jeżeli to wypali, to będziemy jeździć razem. - wzruszyłem ramionami, bo wydawało się to takie proste. Wciągu dwóch dni zjawiło się sporo chętnych na zakup moich dwóch samochodów. To była kwestia dogadania się. - Zaraz powinni być goście, którzy chcą je nabyć.

- To może pojadę zatankować. - podałem mu kluczyki i wróciłem do środka domu. Tego miejsca na pewno nie zamierzałem sprzedawać. Widziałem zadowolenie Emmy, gdy weszła tu po raz pierwszy i zdawałem sobie sprawę z tego, że ta willa przypadła jej do gustu. Mogliśmy tu spędzać weekendy, ferie, wakacje. Mógłbym ją wybłagać o powrót tutaj i nie musiałbym rezygnować z tutejszej kancelarii, ale rozumiałem, że nie czuła się tu pewnie. Nie znała języka, ludzi, była z dala od rodziców. Tylko wtedy o tym nie myślałem. Nie interesowałem się tym, a teraz wszystko się zmieniło.

Dwóch Francuzów zapukało do drzwi po piętnastu minutach, a następnie obejrzeli pojazdy i natychmiast podjęli decyzję kupna. Finansowo byli przygotowanie, także odebrałem pieniądze, a oni dokumenty i kluczyki. 

- Szybko poszło.

- I dobrze, ponieważ jesteśmy dopiero na początku mojego planu.

- Wszystko się ułoży, Harry. Tylko musimy się śpieszyć.

- Dlaczego?

- Bo jest duża możliwość, że możesz stracić rodzinę. - mrugnąłem parę razy, starając się wyczuć jakiś durny żarty lub szukałem jakiegoś znaku kpiny, lecz nic takiego nie uzyskałem. Zastanawiałem się co działo się w Londynie, jednak przypuszczałem, że nie było to nic dobrego. Pytałem Briana przez całą drogę o jakieś szczegóły, ale mnie zbywał głupim "gnojku, przestań męczyć". 

- Brian, powiedz mi.

- Przestań zachowywać się jak dziecko! Dowiesz się już niedługo!

- Nie rozumiesz, że się martwię?! Cholera, tu chodzi o Emmę i Leo!

- Spotyka się z Jasonem, dotarło?!

- Co?

- Kurwa, Harry, drzewo!

✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x

ale ze mnie wczoraj śmieszek był oops ^^

co tu się dzieje :o  Barry mieli wypadek?!

Kocham xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro