Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

- I tak wygląda mój plan, Brian. - mruknąłem, kończąc wyjaśnianie mu swojego pomysłu. Musiałem o nich zawalczyć, jednak łączyło się to z chwilowym wyjazdem do Francji. Miałem nadzieję, że mi się uda i załatwię wszystko w krótkim czasie. Najgorsze było to, iż nie mogłem być pewien jak zareaguje na wszystko Emma. Przez chwilę siedział i nic nie mówił, a potem podniósł na mnie swój wzrok.

- Rozumiem. Pomogę ci, Harry. - nie spodziewałem się tego, ale podziękowałem mu i zająłem się Leosiem, gdyż Emma wyszła gdzieś, nie powiadamiając o tym nikogo. Ignorowała każdego i próbowała nie okazywać żadnych emocji, lecz wszyscy mogli usłyszeć jej płacz lub dostrzec jej rozdrażnienie jak zbiła dwie szklanki wciągu dziesięciu minut. 

- Brian, co robisz?

- Pakuję się. Jadę do Francji z tym dupkiem. 

- Ale...

- Nie bój się. Obiecuję, że go nie zamorduję i nie porzucę w jakimś rowie. Ewentualnie podrzucę do lasu, żeby trudniej było go znaleźć, zatrę ślady, spalę zwłoki. Nie jestem aż tak głupi.  - Rose wydawała się zdezorientowana, ale ja również byłem zdziwiony jego chęcią pomocy. Posłałem uspokajający uśmiech mamie mojej byłej narzeczonej i znów wróciłem do zabawy z Leosiem. Mały rzucał wszystkim co mu dawałem, jednak nie było to nic nowego. Natomiast ciągle trzymał mojego palca i nie był to dość mocny uścisk, ponieważ był zaledwie pięciomiesięcznym maluszkiem, lecz nie puszczał go chociaż na moment.

- Dziecko wyczuwa jak coś się dzieje. - usłyszałem przy uchu, gdy Rose usiadła na kanapie w salonie. Kiwnąłem głową, nie spuszczając z niego wzroku.

Emma wróciła po godzinie i nawet na mnie nie spojrzała. Zamknęła się w swoim pokoju i nie wyszła z niego dopóki mama nie powiedziała jej, że wyjeżdżałem.

- Jak dobrze pamiętam, to tylko on miał wyjechać.

- Kochanie, jadę tam, żeby wam pomóc. - Brian przyciągnął brunetkę do siebie i pocałował ją w czoło, a Rose pożegnał podobnie, lecz buziakiem w usta. Chciałem zrobić to samo z Emmą, aczkolwiek zdążyłem się powstrzymać. Trzymałem Leosia na rękach, który zaczął płakać, kiedy znalazł się w objęciach swojej babci.

- Wszystko naprawię. - obiecałem, patrząc wyłącznie na Em, która unikała mojego wzroku. Przytuliłem Leo jeszcze raz, gdyż starania Rose nie przynosiły skutku. - Hej, niedługo się zobaczymy. Przestań płakać. Spokojnie. - złożyłem delikatny pocałunek na jego czole, czując jak mały się stopniowo uspokajał. 

- Harry, jedźmy już. - pożegnałem się z Leosiem, Rose i Emmą, która nie zareagowała na moje słowa. Zamknąłem drzwi za sobą i spakowałem torbę podróżną Briana do bagażnika.

- Nie sądziłem, że ze mną pojedziesz.

- Ja też nie, ale chcę, aby Leo miał całą rodzinę. Twój plan jest naprawdę dobry i potrzebujesz pomocy, by go dokonać. To nie jest tak, że jestem wrednym ojcem, który staje murem wyłącznie za swoim dzieckiem. Staję murem za waszą rodziną i jeśli mi się udało naprawić swoje gówna, to zamierzam wesprzeć cię w naprawie twoich.

- Dzięki. Sądziłem, że wywalisz mnie za drzwi i...

- Och, nie myśl, że tego nie rozważałem, jednak sam byłem na twoim miejscu. Wiem przez co przechodzisz. O! Emma wspominała o twojej geografii. Oddawaj kluczyki.

- Ale...

- Nie zamierzam gnić na jakimś zadupiu albo wylądować w Brazylii. No już.

- Tato! - odwróciliśmy się przodem do drzwi, gdzie stała Emma z Leosiem, który wystawiał rączkę w moim kierunku. - W schowku jest GPS. Tak na wszelki wypadek.

- Aż tak sobie nie radzisz, że potrzebujesz GPS-a?

- Nie kompromitujcie mnie bardziej, dobrze?

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

co ten Harry planuje? 

Kocham xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro