Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

- Co wy jesteście tacy szczęśliwi?

- A co? Powinniśmy być zmęczeni i gburowaci po tym jak waliłeś... - uderzyłam Harry'ego w bok, aby nie dokończył tego, co chciał powiedzieć. 

- Och, ty też się w nocy nie nudziłeś.

- Ostrzegam cię. Ja nie będę wychowywał siostrzyczki lub braciszka Emmy. Wiem, że się nie zabezpieczyłeś, bo jedynym posiadaczem kondomów w tym domu jestem ja.

- Ta, a jakoś Leosia spłodziłeś. - i tu go miał. Zaśmiałam się na widok miny zielonookiego, który trzymał na rękach syna. Spojrzał na mnie, szukając pomocy, a ja jedynie wzruszyłam ramionami i zajęłam miejsce przy stole.  - Więc? Coś się wydarzyło, że jesteście jak po dobrym seksie?

- Brian...

- Tak właściwie to jesteśmy po świetnym porannym seksie, ale i nareszcie mogę nazwać Emmą swoją narzeczoną. 

-Harry...

- Ty, wy jesteście zaręczeni. Zgodziłaś się?

- Tak szczerze, to nie wiemy kto komu się oświadczył. - uśmiechnęłam się do rodziców i nałożyłam sporą ilość dżemu na tosta. Mama wydawała się szczęśliwa, aczkolwiek tata siedział wyprostowany z grobową miną. - Tato, wszystko dobrze?

- Tak, tylko jestem trochę pozbawiony sił, bo o drugiej obudziły mnie czyjeś krzyki.

- No jak mi przykro. Godzinę wcześniej to ja nie mogłem nawet przymknąć oczu. Obudziłeś moje dziecko.

- To nie ja.

- A kto?

- Rose.

- Jasne, zwal na kobietę. Nie krzyczałabym, gdyby...

- Już, stop! Jesteście okropni.

- Kochanie, seks to coś naturalnego. Nie musisz się tego wstydzić.

- Wyjedźcie już, proszę.

Po zjedzeniu śniadania wybrałam się na spacer z Leosiem, Harry wyszedł do pracy, a rodzice określili to jako wypad we dwoje. Nie chciałam wiedzieć nic więcej. Zwłaszcza po wczorajszej nocy.

Siedziałam w parku już dobre dwie godziny, czytając książkę, którą przywiozłam z Londynu. Maluch dobrze czuł się na dworze, więc mogłam z nim wychodzić na dłużej.

- Halo? - odebrałam telefon, nie patrząc na dzwoniącego. Wstałam, aby odłożyć książkę do wózka i poprawić kocyk Leosiowi, wciąż trzymając komórkę przy uchu.

- Mogłabyś nie eksponować swojej pupy? Stanął mi już przy przejściu dla pieszych, a poza tym są tu inni napaleńcy.

- Co? Przecież ty...

- Mam przerwę, rozprawa się skończyła, ale zaraz wracam do pracy. - zostałam podniesiona do góry i okręcona dwa razy, a następnie dostałam bukiet kwiatów, buziaka w usta i standardowe uderzenie otwartą dłonią w tyłek. Wziął synka na ręce i upewniając się, że nie było mu zimno, pocałował go w czoło. - Twoja mama powiedziała gdzie jesteście i postanowiłem przyjść. Ciaśniejszych spodni nie było?

- Chciałam się poczuć dobrze. Nie czepiaj się.

- Kochanie, wyglądasz pięknie, a czepiam się wyłącznie dlatego, że jakieś fiutki się na ciebie patrzą. - pomimo moich szpilek to musiałam się postarać, żeby dosięgnąć jego warg. Parsknęłam śmiechem, gdy uważnie spojrzał na grupkę studentów przechodzących obok nas.

- Mam dla ciebie dobre wieści. Byłam w aptece i...

- Jesteś w ciąży?! - wywróciłam oczami, gdyż wyraźnie nie wyczuł mojego sarkazmu. Nie była to szczęśliwa wiadomość. Na pewno nie dla nas.

- Nie, nie jestem. Moi rodzice wyjeżdżają za dwa dni.

- Nareszcie! Chryste, myślałem, że już nie wyjadą. Czemu tak patrzysz? - z szerokim uśmiechem przygryzłam delikatnie wargę, nie wiedząc czy mu to powiedzieć.

- Byłam w aptece i dzwoniła do mnie Anne.

- Nie, błagam, nie mów tego.

- Twoja rodzina przyjeżdża za dokładnie pięć dni.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej, hej, hej misie! ♥

oczywiście, że Anne nie mogło zabraknąć ^^ 

Kocham xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro