Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Z samego rana pojechałem do hotelu, aby zabrać swoje rzeczy i zapłacić za ostatnie noce. Wróciłem do domu, w którym panował kompletny chaos. Leoś płakał w ramionach Briana, dlatego szybko go wziąłem i starałem się uspokoić.

- Gdzie Emma?

- Zamknięta w łazience. - poszedłem za jej ojcem i dotarłem pod toaletę na górze, spotykając tam Rose pukającą w drzwi.

- Co się dzieje?

- Jak wyszedłeś to Leo zaczął płakać, a Emi nie mogła go uspokoić. Szukała cię i nie znalazła, więc pomyślała, że znów uciekłeś. Nie chce otworzyć. - wpierw musiałem zająć się synkiem, a gdy się to udało, poprosiłem matkę brązowookiej, by zaniosła go do siebie. Zacząłem walić w drzwi, aby przekręciła zamek.

- Kochanie, byłem tylko po swoje ubrania. Z Leosiem jest wszystko w porządku. Wyjdź, skarbie. - odetchnąłem, kiedy mnie posłuchała i chwilkę później przytulała się mocno do mojej klatki piersiowej.

- Nie potrafię się nim zająć.

- Myślę, że wyczuwa, iż coś jest nie tak. Pójdziemy dziś na długi spacer. Ty, Leoś i ja. Kupimy jeszcze te tabletki, które przepisał ci lekarz. Jadłaś coś?

- Nie, ale...

- No to już! Biegiem do kuchni. - pierwszy raz od wielu dni zobaczyłem jej uśmiech, którego okropnie mi brakowało. Uniosłem ją tak, że była zmuszona objąć mnie nogami w pasie. Złączyłem nasze usta od bardzo dawna i przysięgam, że za tym i za Leosiem tęskniłem najbardziej.

Zeszliśmy na dół, a raczej ja zszedłem, bo Emi wciąż znajdowała się w moich ramionach i weszliśmy do kuchni, w której czekało na nas śniadanie. Składało się z tostów, sałatki owocowej, pokrojonych marchewek.

- Zrobiłam wam herbaty.

- Dziękuję, mamo.

- Nie ma za co, skarbie. Jakieś plany na dzisiaj?

- Długi spacer dla zdrowia i odwiedziny w aptece. - obserwowaliśmy jak młoda kobieta jadła, co chyba ją lekko krępowało. Cóż, chcieliśmy mieć pewność, że coś spożyła.

Po skończonym posiłku, Emi nakarmiła Leosia i razem przygotowaliśmy go do wyjścia na dwór.

- Może jednak powinniśmy iść do tego psychologa? - zapytałem dość delikatnie, gdyż był to drażliwy temat. Usiedliśmy na ławce w parku i jedliśmy marchewki, które zostały po śniadaniu.

- Nie chcę. Wiem, że nie jest dobrze i zaczynam histerycznie płakać, ale to minie. Po prostu bałam się jak byłam sama. Nie umiałam zająć się własnym dzieckiem.

 - Umiesz, kochanie. Leoś zwyczajnie czuje, że jest źle. Wcześniej tak nie płakał, bo było dobrze. Wszystko się ułoży. - złapałem ją za rękę i posadziłem na swoich kolanach, przysuwając wózek bliżej nas. 

- Kocham cię. - musnąłem jej wargi, słysząc słowa, które przed chwilą wypowiedziała. Nie mogłem pozwolić, by moja rodzina się rozpadła. Kochałem ich bardzo mocno i żałowałem, że odszedłem. Opatuliła malucha w kocyk, aby nie było mu zimno i posadziła go na swoich udach.

- Uśmiecha się. Widzisz? Jest okej, więc on również jest szczęśliwy. - złapała go za rączkę, którą spryciarz wygramolił z beżowego materiału i szybko schowała ją z powrotem, aby nie zrobiło mu się zimno. - Jesteś dobrą mamą, Emmo.

- Może pójdziemy gdzieś dzisiaj? Nie chciałabym cały wieczór przesiedzieć w domu. Kino?

- Nie, w kinie byliśmy. Kręgielnia? Chętnie ograłbym cię w kręgle.

- Żartujesz? Nie masz ze mną szans.

- Och, tak? Chcesz się założyć?

- Dobra! Jeśli przegram zmieniam pieluchy Leosia przez kolejny miesiąc i robię ci kolacje, a jeśli ty przegrasz to ty zmieniasz i kupujesz mi kwiaty codziennie z rana.

- Okej.

- Nie mogę się doczekać.

- Kochanie, jestem mistrzem w kręgle.

- No to będziesz musiał oddać tytuł. - spojrzeliśmy oboje na Leosia, który radośnie pisnął i miotał się by wyjść z kokona zrobionego przez Emmę. - On wie, że przegrasz.

- Nie, on wie, że będziesz mu zmieniać pieluchy.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro