44
⚽
Ciocia coś tam jeszcze tłumaczyła mojej przyjaciółce o jakiejś pieczeni, ale ja już wchodziłam po schodach. Sama siebie nie rozumiałam. Jeszcze niedawno miałabym w dupie jak on się czuje. Chociaż może właściwie i nie. Wmawiałam to tylko sobie, a jak trzeba by było to nawet blondpiździe bym pomogła. Już takim typem człowieka byłam. Weszłam do jego pokoju. Wyglądał tak słodko jak spał.
- Wstawaj.
Delikatnie nim potrząsnęłam. Nie przyniosło to jednak zamierzonych rezultatów.
- Pavlović.- Nadal nic.- Piłkarzyku wstawaj.
- Nie możesz przestać mnie obrażać, co?- Powiedział tym swoim zachrypniętym głosem. Brzmiał już dużo lepiej i tak też wyglądał.
- Nie będę pytać jak się czujesz. Masz 15 minut, żeby się przyszykować.
- Na co?
- Jedziemy do lekarza.
- Martwisz się o mnie.
- Przestanę, jeśli tak Cię to bawi.
Wyszłam z jego pokoju. Czy ja właśnie się przyznałam, że się o niego martwię? Chyba mnie pojebało. Poszłam do pokoju i sama przebrałam się w inne ubrania, bo w tych chodziłam już od kilku dni po domu. Odczekałam chwilę i wyszłam gotowa, by go poganiać, ale nie dostałam takiej możliwości. Bowiem chłopak już stał opierając się o ścianę.
- Długo jeszcze miałem na Ciebie czekać?
- Mogłeś już zejść na dół.
- Karol wrócił?
- Nie ma jeszcze 15, więc nie.
- Sami jedziemy?
- Oczywiście, że nie.- Prychnęłam. Na samą myśl, że mogłabym się teraz z nim znaleźć sama w jednym samochodzie zrobiło mi się gorąco. Zaczęłam schodzić po schodach. Gdy nie usłyszałam kroków, odwróciłam się. Stał i przytrzymywał się barierki na przedostatnim schodku. Westchnęłam i się wróciłam. Wzięłam go pod ramię i jakoś zeszliśmy.
- Jak chcesz to ja mogę pojechać.- Powiedziała Kasia, gdy zeszliśmy.
- Nie, bo możemy nie zdążyć przed powrotem Karola, a ty musisz iść poznać jego przyjaciół, ja już to zrobiłam.
- Okej, ciocia już czeka w samochodzie. Pomóc Ci?
- Jak możesz.
Wzięła go pod ramię z drugiej strony i jakoś zeszłyśmy. Ciocia stała przy samochodzie i przytrzymywała drzwi. Wpakowałyśmy go do środka i zapięłam go pasem. Stuknęłam się w łeb, ewidentnie. Usiadłam z przodu.
⚽
Na szczęście nie było dużych kolejek. Faktycznie piłkarzyk miał rację i to była jakaś reakcja na antybiotyk. Nie znam się na tym, więc nie wnikałam. Lekarz zalecił odpoczynek i przepisał inne leki. Kazał przyjść za tydzień. Na pewno już nie ze mną. Ciocia poszła do apteki wykupić leki, a ja zostałam z nim sama w samochodzie.
- Dziękuję.
Ewidentnie świat się kończy. Jeśli mnie pamięć nie myli to tylko tego magicznego słowa nie użył względem mnie.
- Nie ma za co.
- Jest. Nie lubisz mnie, a mimo to mi pomogłaś. Większość osób, które uważam za przyjaciół miałaby mnie w dupie albo kazaliby mi przestać udawać. Ty, mimo że czasami pewnie życzysz mi w myślach śmierci, to nie zawahałaś się i mi pomogłaś, więc bardzo Ci dziękuję.
Nie mylił się. Podsumował idealnie to jaka jestem. Ba, ja nawet byłemu bym pomogła.
- Odczep się ode mnie to będą najlepsze podziękowania.
Właściwie to nie byłam tego taka pewna teraz. Polubiłam te nasze wymiany zdań i sprzeczki. Mogłoby mi tego brakować.
- Widzisz, może być mały problem.- Nachylił się przez fotele, co sprawiło, że jego oddech owiał moją szyję.- Jakby nie patrzeć, mieszkam z Tobą.
- Tak, tto dość... problematyczne.- To cud, że udało mi się wydusić te słowa.
- Gorąco Ci?
- Co?
- Jesteś czerwona.
- Może mnie zaraziłeś. Odsuń się.
W następnej sekundzie, wszystko co sobą roztaczał, zniknęło. Odetchnęłam w duchu, muszę uważać. Na szczęście nie zdążył już nic powiedzieć, bo przyszła ciocia.
⚽
Miłego dnia/ nocy ❤️ 😘
Chcecie żebym teraz wam publikowała rozdziały co dzień/ dwa, a później zawiesiła opowiadanie, czy co 4-7 dni, żeby później na nie tyle nie czekać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro