Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2


Linh siedziała pod drzewem znajdującym się na rynku głównym, była pogrążona w świecie czytanej książki i w między czasie jedną ręką bawiła się niewielkim nożykiem. Ezra tylko czekał na moment gdy dziewczyna przez własną nieuwagę zrobi sobie krzywdę by tylko móc rzucić niezwykle sarkastyczne „A nie mówiłem”. Leniwym krokiem podszedł do przyjaciółki pochylając się na nią szybko omiatająć przy tym tekst spojrzeniem.

-Na końcu umierają.

Ta podskoczyła wyrwana z transu spoglądając na niego z mordem w oczach, chłopak tylko się uśmiechnął robiąc szybki unik przed ostrzem. Zaciekawiony spojrzał gdzie poleciał przedmiot na szczęście nie uderzył w nikogo i sobie po prostu leżał parę metrów dalej.

-Jak śmiesz mi zdradzać zakończenie- mruknęła wstając bo przedmiot.

-A czemu by nie? Zresztą to nie moja wina że czytasz coś co jest aż tak bardzo przewidywalne?

-Czyli nie znasz tego?

-Kobieto w każdym miesiącu co najmniej sześć razy mi narzekasz o zgonie bohaterów jak kolejną książkę skończysz czytać więc twój gust czytelniczy jest w cholerę przewidywalny.

Powiedział rozkładając się wygodnie pod drzewem w międzyczasie sięgając do koszyka czarnowłosej który miał na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnął się szeroko na widok ulubionych słodyczy i gdy już miał się do nich dostać został zdzielony po głowie.

-Za co?!

-Za to żeś chciał zeżreć coś z orzechami na które masz uczulenie. Te są twoje- Wyciągnęła z koszyka drugą paczuszkę ze słodyczami.

-Podpisuj to czy coś. Zresztą ciekawe czy za to że przypadkowo mi się zeszło z twoich rąk to ten typek by ci jakieś badyle w ramach podziękowań przysłał.- Ezra powiedział żartobliwym tonem uwielbiał wręcz żartować w ten sposób co nie zawsze podobało się jego przyjaciołom

-Ezra- zmierzyła go spojrzeniem.

-Nie no, ale serio wiesz jakbyś mu życie tym ułatwiła. Nawet by się nie musiał wysilać by mnie załatwić.

-Bo zaraz znowu cię czymś trzasnę mendo jedna. Mów lepiej jak nauki minęły.

-Jak zawsze- wzruszył ramionami- nie muszę więc ci chyba tego opowiadać
Spojrzał na dziewczynę która chyba miała chwilowy zamiar skarcenia go niczym dziecko ale jednak szybko odpuściła.

-Zanim coś powiesz to tak tak wiem że obiecałem wam że będę grzecznym chłopcem, ale jak na chwilę obecną z tej ekipy jesteś tylko ty a doskonale wiesz że z obietnic które dotyczą mojego charakteru się średnio wywiązuje bo tak to innych dotrzymuje w stu procentach.

-Więc powinieneś…

-Słonko, nigdy im tego  nie obiecałem to sobie oni uznali że mam to zrobić jakieś piętnaście minut po moim urodzeniu. I jak niejednokrotnie mówiłem mogę to zrobić ale na własnych zasadach bo wtedy szczerze mówiąc będzie najciekawiej.

Na ułamek sekundy w oczach chłopaka pojawił się błysk któremu Linh nadała by już miano psychopatycznego. Ta jednak nic nie mówiąc  westchnęła dając mu ręką znać że ma się podnosić bo idą do lasu ponieważ zaraz rynek zapełni się mieszkańcami kończącymi pracę. Ezra na to przystał bo jednak musiał się dość porządnie hamować przy mieszkańcach, bo ci mieli go za dobre i uczynne dziecko co dość często wykorzystywał dla swojej korzyści, więc jedynymi momentami gdzie był w miarę sobą były te gdy był z przyjaciółmi lub z kimś z rady starszych chociaż w drugim przypadku też starał się w jakimś stopniu pilnować, co nie zawsze mu wychodziło.

W trakcie drogi chłopak zjadł wszystkie słodkości przez co zaczął narzekać przyjaciółce by następnym razem upiekła ich więcej.

-Walne cię zaraz tym koszykiem a przysięgam że jak Keith nim ostatnio oberwał chodził przez tydzień z guzem

-Mam lepszą zręczność od niego tak tylko ci przypomnę.

-No tak ty masz wszystko lepsze od innych niech pomyśle…. do tej listy dodałeś już… Osobowość, sylwetkę, włosy, zręczność… i masę innych rzeczy. gościu jeszcze trochę i ty i twoje ego przestaniecie się w jednym pomieszczeniu mieścić.

Ezra wybuchnął śmiechem na ten komentarz mógł coś odpowiedzieć, ale ten jeden jedyny raz uznał że będzie miły. Zresztą Linh go dziś nakarmiła jak mógł byc nie mily dla kogoś kto daje mu jeść. Szli przez las obgadując okolicznych mieszkańców aż natrafili na niewielką kapliczkę która chyliła się ku zawaleniu.

-Ej co to jest?- chłopak zaintrygowany spojrzał na figurkę jakiegoś bożka.

-Nie mam pojęcia, nie kojarzę nikogo takiego, pewnie jakieś zapomniane bóstwo a skoro tak się stało nie ma chyba co drążyć tematu.- chciała jak najszybciej uciąć temat.

-Sądzisz że w bibliotece coś byśmy o tym znaleźli?

-Ezra… przez pięć minut spróbuj nie myśleć o tym by coś odwalić proszę w szczególności  gdy nie wiemy czego się spodziewać.

W czasie gdy ona mówiła nastolatek zdążył obejrzeć budowle z każdej możliwej strony pod każdym kątem jaki chyba istniał. I właśnie coś przepisywał na niewielki skrawek papieru. Który nawet nie wiedziała kiedy wytrzasnął.

-Ezrael do cholery jasnej!

Ten tylko spojrzał na nią przez ułamek sekundy i powrócił do notowania.

-Ja rozumiem twoją miłość do pakowania się w kłopoty, ale na litość boską chociaż raz sobie daruj.

-Przestanę jak ty przestaniesz się znęcać nad wiewiórkami i umówisz się na to jedno spotkanie, bo jeszcze trochę i starą panną będziesz.

Uśmiechnął się pod nosem wygrał. Czarnowłosa w życiu nie zrezygnuje z tego swojego dziwnego zamiłowania, i nigdy nie weźmie się za zaproponowanie tego jednego konkretnego spotkania.

-Menda- mruknęła.

-I za to mnie uwielbiasz. Ale serio weź się umów, ile lat już zauroczona jesteś z trzy?-Zrobił unik przed lecącą szyszką- no weź w zaświatach dopiero chcesz zacząć ludzi podrywać?

-A żebyś wiedział, że tak.

-Już to widzę jak duszę błagają o przeniesienie na inną sekcję albo o reinkarnację bo jakaś wariatka je podrywa.- Wybuchnął śmiechem na wyobrażenie załamego przez Linh bóstwa trupów.

-Mnie chociaż nie będą chcieli w zaświatów po chwili wywalić w przeciwieństwie jak to będą chcieli z tobą zrobić.

-Mnie nie wywalą mi to tron przekażą
Linh spojrzała na niego sceptycznie nawet w ekipie mieli zakład w którym obstawiali jak Ezra zostanie szybko wywalony. Najdłuższy czas wynosił dwa dni, najkrótszy do pierwszych słów chłopaka czyli sekundę.

-Znowu dyskutujecie co będzie po tym jak wam się zejdzie?-zza krzaków wyłonił się keith.

-Ty nie miałeś ziółek zbierać?- Linh spojrzała na niego.

-Miałem, ale was usłyszałem więc zmieniłem plany. Roślinki przecież nie uciekną. Więc o co biega?

-Ezra znowu chce się w jakieś bagno wpakowa

-Narazie tylko szlaczki przypisuje.- Opowiedział, Linh nawet nie pytała jakim cudem w ciągu sekundy jak na niego nie patrzyła Ezra zdołał w swoich kieszeniach zdążył coś co jest zdatne do pisania.

I nie był daleko od prawdy, symbole były zapisane w jakimś nieznanym mu języku który był porypany bardziej niż zasady które przedstawiła mu rada i to co się działo w jego życiu razem wzięte. Aż do teraz nie wiedział że to możliwe. Będzie musiał w wolnej chwili przeszukać bibliotekę by znaleźć jakieś księgi które pomogą mu to przetłumaczyć. Gorzej jak tego tam nie będzie i będzie musiał przeszukać budynek starszych lub zamek króla. Do którego włamanie się może być sporym wyzwaniem, ale wykonalnym tylko wymagałby to jakiegoś lepszego planu.

-Co z nim jest nie tak?- zapytał keith

-Zadaję sobie to pytanie od lat.

-Słyszę was pajace.

-Masz słyszeć- odpowiedzieli mu równocześnie.

-Idzie roślinki lepiej zbierać, tylko nie zaraźcie po drodze zwierząt swoją głupotą.

-Byś nie był pilnowany i coś odwalił? zapomnij. Pamiętasz jak…

I znowu będą mu wypominać przypadkowe podpalenie jakieś stodoły czy innej szopy jak próbował za pomocą krzemienia rozpalić ognisko. To się zdarzyło tylko raz bo mimo wszystko nie pozwalał by coś się z jego kontroli wyrywało.

-No chłopak chciał efektowne ognisko po prostu- Keith odpowiedział na jakiś komentarz dziewczyny.

Korzystając z momentu gdy tamci zajęci sobą obgadując go. kontynuował oglądanie konstrukcji, zaintrygowany wyciągnął w jej stronę rękę lecz nim zdążył coś zrobić wszystko zamilkło, zrobiło się niezwykle duszno.

-Co jest?- mruknęła Linh przerywając dyskusje.-Ez czy ty właśnie siły wyższe jakoś wkurzyłeś?

Nim jednak zdążył opowiedzieć w cieniu ukazała się tajemnicza postać która gdy tylko zwrócono na nią uwagę przemówiła.

-Zapomniane rzeczy w końcu zaczynają być odnajdywane.

-kto by pomyślał, że do listy rzeczy do zrobienia muszę dodać poszukiwanie zapomnianych rzeczy-Ezra przewrócił oczami przyzwyczajony do otrzymywania tajemniczych przepowiedni w randomowych monetach.

- To jest coś co nie powinno być nigdy przez ciebie zapomniane.

po tych słowach jak szybko się pojawiła tak szybko znikła, otoczenie wróciło do normy a przyjaciele stali w milczeniu nie wiedząc jak to skomentować.

-Co to cholery było?- Zapytał Keith.

-Dowód że Ezrael zawsze musi przyciągnąć kłopoty.- Mruknęła Linh nie kryjąc swojego niezadowolenia, liczyła tylko na jeden spokojny tydzień. Niestety daremnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro