06 | WHAT WOULD IT HAVE BEEN IF I HAD NOT SAID GOODBYE?
- Dąbrowski! - Uderzyłem w drzwi, krzycząc przy tym.
- Co się stało? - Drewniana powłoka została uchylona przez Sarę, która powitała mnie w samej bieliźnie i szlafroku.
Nie czekając na zaproszenie, wyminąłem ją i udałem się do sypialni, gdzie zastałem Jana zakładającego bokserki. Od razu podszedłem do niego, przyciskając go do ściany.
- Hej, hej, co jest? - zapytał zdziwiony, kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej i odpychając mnie od siebie.
- Co jest?! - wrzasnąłem. - To jest, że zostawiłeś swoją żonę i dwójkę dzieci! I to dla jakiejś laski! Naprawdę myślałem, że jesteś mądrzejszy!
- Uspokój się - poprosił spokojnym tonem, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Jakim cudem możesz nie czuć nic?! I jeszcze pieprzyć się z nią, kiedy twoja rodzina zamartwia się w domu, bo nie wie jak sobie poradzi! Dlaczego w ogóle się z nią żeniłeś, skoro jej nie kochałeś?!
- Bo byłem zazdrosny, zgaduję. - Wzruszył niewinnie ramionami, a ja nie wytrzymałem i wymierzyłem cios w jego nos.
- Jesteś kutasem - splunąłem, kierując się w stronę drzwi. - Nie myśl, że tak to zostawię.
tak jakby zapomniałam o tym ff? heh...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro