- you shot me so damn well ♫
Uśmiechnij się dla mnie i pamiętaj, że Cię uwielbiam♡
Bakugo wypuścił głośno powietrze przez nos. Dopiero teraz zorientował się, że wstrzymywał je już od dłuższego czasu, przypatrując się przedstawieniu dawnym na scenie.
Głośne wiwaty zaraz rozbrzmiały w całej sali połączone z dźwiękiem klaskania i pierwszymi nutami Tik Tok od Keshy. Widocznie nie tylko blondynowi podobała się ta iście opływająca seksapilem niespodzianka.
Ale czy to...
- To nie raczej tobie powinien ktoś zatańczyć? - Dabi zapytał zielonowłosego od razu, gdy ten zszedł ze sceny po ciemnych schodkach, próbując ponownie nałożyć na swoje lekko spocone ciało obcisłą koszulkę. Szeroki uśmiech nawet na chwilę nie schodził chłopakowi z twarzy. Przeczesał lokowana grzywkę długimi palcami z mnóstwem pierścionków, kładąc druga dłoń na biodro.
- A myślisz, że oni chcieliby zobaczyć kogoś innego niż mnie na tej scenie? - Zaśmiał się cicho, widząc, jak wyższy wywraca swoimi turkusowymi oczami, wzdychając ciężko i machając dłonią.
- Mniejsza z tym. Mam tylko nadzieję, że pamiętasz, że jutro nie masz dnia wolnego i mamy następną próbę. Nie schlej się jak ostatni menel. - Powiedział tonem starszego brata, czekając na potwierdzenie ze strony Midoriyii, które niechętnie, ale wreszcie nadeszło.
Omówili jeszcze parę mniej czy bardziej ważnych kwestii, nim na dobre się rozeszli. Dabi na odchodne przytulił przyjaciela, życząc mu miłego wieczoru i składając prawdopodobnie setne życzenia urodzinowe, na które Izuku nie potrafił się nie uśmiechnąć i nie wybuchnąć delikatnym śmiechem. Machnął mu, gdy znikał w tłumie tańczących nastolatków, którzy, pomimo że nie byli tu jakoś długo, już dobrze się wczuli.
Zielone oczy przeleciały po całej długości sali. Wszędzie panowała ciemność przerywana tylko kolorowymi światełkami rzucanymi z rzutników skrytych po kontach. Wytężał wzrok w poszukiwaniu jednej osoby i gdy natrafił na nią swoimi oczami, ktoś uwiesił się na jego ramieniu, przez co odwrócił na moment wzrok w stronę nowo przybyłej osoby, a gdy ponownie wrócił do miejsca, w które patrzył, nikogo już tam nie było...
Bakugo w tym czasie przedzierał się przez ludzi ciągnięty na środek parkietu przez Hado, która z gracją lawirowała w wysokich butach pomiędzy innymi. Długie, delikatnie zakręcone i zafarbowane na końcach na bladoróżowy kolor włosy odbijały się o jej nagie plecy. Bakugo czasami spoglądał na nie, licząc w myślach jasne i trochę ciemniejsze piegi na jej delikatnie opalonej skórze, a czasami jego wzrok uciekał w kierunku ciemnowłosego, który, chociaż nie odzywał się za wiele dzisiejszego wieczoru, obdarowywał Bakugo za każdym razem miłym i przyjaznym uśmiechem.
Szli tak, dopóki nie zatrzymali się przy szklanej ścianie, niedaleko wyjścia na duży taras, na którym zadomowiło się już wielu imprezujących, którzy tańczyli i rozmawiali z kolorowymi drinkami w dłoniach. Bakugo patrzyłby na nich dłużej, gdyby nie uchachana niebieskowłosa dziewczyna, która od razu zakręciła nim na parkiecie, powodując, ze Katsuki chcąc czy nie, musiał zacząć z nimi zabawę.
W sumie nie przyszedł tu podpierać ścian, prawda?
Po paru, a może i parunastu dłuższych i krótszych piosenkach, gdzie bujali się, bawili i pili nowe drinki, tak jakby znali się od zawsze, Bakugo oparł się na moment o szklaną szybę, biorąc parę głębokich wdechów. Taniec pozwolił mu na picie większej ilości alkoholu, ale z tempem Hado, już od dawna szumiało mu w uszach, a przy każdym obrocie świat wirował jeszcze bardziej. Dlatego też potrzebował chwili przerwy i odetchnięcia. Znów wbił wzrok w krajobraz za szybą. Było ciemno, na niebie nie było widać ani jednego jasnego punkciku. Miami w porównaniu do Sarasoty było miastem cały czas tętniącym życiem, tu nie było czasu na wypatrywanie gwiazd, których się nie zobaczy. Blondyn na moment zatęsknił za swoim domem, dużym tarasem, gdzie mógł wyjść i w spokoju poczytać książkę, wszystkimi wypadami z przyjaciółmi i gwiazdami, które było widać na nocnym niebie, gdy wszyscy razem spacerowali brzegiem morza, śmiejąc się i wygłupiając. Na moment poczuł się tak, jak czuł się parę długich lat temu, gdzie był nowy i czy chciał, czy nie, musiał sobie jakoś poradzić, przystosować się i przetrwać.
I chociaż czuł się naprawdę dziwnie przez moment, spojrzenie w głębokie, zielonobutelkowe oczy chłopaka opartego o barierkę, podniesienie w ciszy kieliszka z drinkiem na znak toastu i wychylenie go za jednym razem delikatnie uspokoiło jego serce.
Bo pomimo braku gwiazd na niebie, wszystkie gwiazdy w Miami chodzą po ziemi.
A jedną z nich na pewno był Izuku Midoriya.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Na zegarku w komórce Deku widniała godzina równo wpół do północy, gdy wreszcie na nowo powrócił do środka sali, na moment wyrywając się z sideł wytapetowanych dziewczyn śliniących się na jego widok z kilometra. Odłożył telefon do tylnej kieszeni obcisłych spodni, pocierając o nie dłońmi. Midoriya przygryzł na moment wargę, w momencie, gdy rozbrzmiały pierwsze nuty Rampampam od Minelli.
You shot me so damn well...
Deku spojrzał przed siebie, natrafiając na blondyna opartego o barek. Przejechał wzrokiem po jego ciele, na moment zatrzymując się dłużnej na jego tyłku w obcisłych czarnych spodniach.
I see the satisfaction in your eyes...
Naprawdę wyglądał cholernie zajebiście.
I'm lookin' at you and I'm asking so well... So oh why, oh why, oh why...
- Baby, I see what's on your mind. I see. - Zielonowłosy wymruczał słowa piosenki prawie wprost do ucha niczego nieświadomego blondyna, który właśnie brał ostatni łyk kolorowego drinka ze szklanki. O mało co nie popluł się, gdy zakaszlał, próbując złapać oddech, na co mina Midoriyi zbladła diametralnie.
Confusing thoughts and mystery - I see.
Duża dłoń wylądowała na plecach mniejszego, delikatnie poklepując go pomiędzy łopatkami. Chwilkę zajęło Bakugo powrócenie do normalności i gdy brał już ostatni głębszy wdech, Midoriya zapytał:
- Już wszystko okey? - Głos zielonowłosego brzmiał tak dziwnie kojąco, pomimo że musiał powiedzieć to głośniej, by rozbrzmiewającą w sali muzyka nie zagłuszyła jego słów.
You shot me so damn well...
Bakugo pokiwał głową na tak, odsuwając od siebie szklankę od tego nieszczęsnego drinka i wtedy poczuł, że dłoń starszego nadal spoczywa na jego ciele, a potem delikatnie zjeżdża po jego kręgosłupie, powodując niesamowicie mocne ciarki na ciele blondyna.
- To dobrze. - Midoriya uśmiechnął się cwaniacko, kiedy policzki Bakugo zalały się czerwienią, a jego uszy zaczęły palić się żywym ogniem, powodując, że jego serce zabiło jeszcze mocniej, niż powinno.
A trzeba wiedzieć, że Bakugo był tam niesamowicie wrażliwy na dotyk.
Blondyn odchrząknął, próbując uspokoić skołatane serce, mając nadzieję, że rumieńce z jego policzków zejdą tak szybko, jak się pojawiły, ale widocznie nieschodzący uśmiech z piegowatej twarzy Izuku nie zwiastował rychłej poprawy.
- Napijesz się jeszcze? - Deku kiwnął palcem na barek, na co Bakugo obwarowując go szybkim spojrzeniem, ponownie tego dni pokiwał głową.
A uśmiech na twarzy Deku powiększył się jeszcze bardziej.
- Chcesz coś konkretnego? - Midoriya przeczesał grzywkę dłonią, wlepiając w niego spojrzenie zielonych ślepi. Były tak cholernie wesołe i błyszczące, że naprawdę wydawały się być szmaragdami.
- Obojętnie. - Sucha odpowiedź z usta młodszego niczym nie zraziła wesołego jubilata, który tylko odwrócił się bardziej w stronę barku, opierając się o niego rękoma zgiętymi w łokciach i och... nagle Bakugo poczuł jakąś niesamowicie mocną chęć złapania za jego napięty biceps ozdobiony tym pieprzonym neonowym markerem, tak idealnie pasującym do niego, że gdyby byli tu sami to...
I see the satisfaction in your eyes...
- Mnie też się bardzo podoba, jak to wyszło.
Katsuki zamrugał parokrotnie oczami, wytrącony z zamyśleń i spojrzał wprost na niego. Ich spojrzenia, chociaż skrzyżowały się już tak wiele razy dzisiejszego dnia, nie potrafiły wzbudzić w Katsukim normalnych emocji. Jego serce znowu zaczęło bić z ogromną siłą, łącząc się z głośnym dudnieniem muzyki i choć było to niemożliwe, obawiał się, że zielonowłosy wokalista usłyszy je wyraźniej niż piosenkę.
I'm lookin' at you and I'm asking why, oh why, oh why, oh why...
Czerwonymi tęczówkami obserwował, jak Izuku bez żadnego zawahania się podnosi rękaw swojej obcisłej koszulki do góry, ukazując jeszcze więcej ciała pokrytego czarnym tuszem. Bakugo miał wrażenie, że momentalnie zaschło mu w gardle, ale nie mógł powiedzieć, że nie podobało mu się to, co widzi, wręcz przeciwnie... chciał dużo więcej.
Słodki chichot wydobył się z ust zielonookiego, gdy na powrót wyprostował swój rękaw, puszczając oczko do młodszego i wreszcie zamawiając drinki.
- Dla mnie mohito - powiedział w stronę barmana, który kiwną głową. Katsuki wziął głęboki oddech, powoli się uspakajając. - A dla niego... - Deku oblizał usta, uśmiechając się szeroko. - Sex on the beach - wymruczał, patrząc na niego katem oka. - Lubisz prawda? - zapytał niby niewzruszony, chociaż jego zielone oczy błyszczały z rozbawienia.
Bakugo tylko prychnął pod nosem, wywracając oczami. I chociaż Midoriya nie mógł tego zauważyć, Katsuki wbił paznokcie prawej dłoni w swoje udo, żeby nie jęknąć cierpiętniczo i nie zarumienić się znowu po uszy, gdy chłopak ewidentnie się nad nim znęcał.
Katsuki naprawdę miał chęć krzyczeć.
Po paru minutach wpatrywania się jak zwinne ręce barmana zajmują się ich drinkami, piosenka zdążyła zmienić się na inną, tym razem Katsuki poznał, że to refren Let's Get It Started od The Black Eyed Peas. Wystukiwał jej rytm o czarny, błyszczący blat, dopóki kolorowy drink nie wylądował przed nim. Złapał w usta powykręcaną, zieloną słomkę pociągając długi łyk. Spojrzał kątem oka na Midoriyę, który - miał wrażenie - nie poruszył się od paru dłuższych chwil. Miał ogromne wrażenie, że zielone tęczówki bez przerwy wywiercają w nim dziury. A najbardziej w jego buzi na wysokości oczu.
- Mam coś na twarzy? - zapytał z podniesioną brwią, na co zielonowłosy drgnął jakby wyrwany z zamyślenia, zmieszany kręcąc głową i samemu zajmując się swoim zielonym napojem.
Przecież nie mógł powiedzieć mu, że nagle sobie przypomniał o kimś innym...
Widocznie zielonowłosy nie chcąc trwać dłużej w tej dziwnej ciszy, zaczął pod nosem podśpiewywać sobie słowa piosenki, podobnie jak Katsuki wystukując jej rytm. Bakugo oczywiście nie umiał nie przysunąć się odrobinę bliżej, by słyszeć go lepiej. Nawet sam nie wiedział, w jakim momencie jego ciało poruszyło się w stronę starszego, ale musiało to wyglądać co najmniej zabawnie, patrząc na to, jak na bladej buzi wokalisty znów wykwitł uśmiech.
Teraz Bakugo nie mógł nazwać tego podśpiewywaniem. Deku ewidentnie zaczął śpiewać głośniej i bardziej się do tego przykładać, tak jakby chciał zrobić Katsukiemu przyjemność.
A on naprawdę poczuł, że chłopak robi mu dobrze swoimi ustami.
I było mu tak kurewsko zajebiście.
Gdy piosenka ponownie zmieniła rytm, a z głośników wydobyła się melodia Beggin' od Måneskin, oczy Deku zabłyszczały nieznanym dotąd czerwonookiemu błyskiem. Blondyn już szykował się na coś niespodziewanego, gdy Midoriya jak gdyby nigdy nic dopił swojego drinka jednym pociągnięciem i wystawił dłoń w kierunku Bakugo.
- Beggin', beggin' you. Put your loving hand out, baby. - Deku wyśpiewał słowa równo z wykonawcą, podnosząc jeden z kącików ust do góry.
Zaraz potem uśmiechnął się jeszcze bardziej, gdy poczuł mniejsza dłoń na swojej i mógł ją delikatnie ścisnąć, powodując przyjemne dreszcze w ciele młodszego. Rozprowadziły się szybko, od dłoni przez resztę ciała, kumulując się gdzieś w brzuchu tak mocno, ze Bakugo myślał, ze zaraz coś wysadzi.
I walked away, wonderin' then. But easy come and easy go and it would end.
I Katsuki sam nie wiedział, gdzie znalazł tyle odwagi w sobie, by wyjść na środek sali wraz ze swoim ukochanym wokalistą i przetańczyć całą piosenkę, pomiędzy innymi imprezującymi i czuć się tak, jakby świat był stworzony tylko dla tej chwili. Może to alkohol, może to chęć bycia bliżej, a może to inni ludzi popchnęli dwójkę młodych w taki sposób, że ich klatki otarły się delikatnie o siebie, powodując, że ich oddechy zmieszały się ze sobą, a perfumy połączyły w jedną całość, tworząc nieziemską dla nosa kompozycję, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało.
I need you to understand. Tried so hard to be your man.
Nie przeszkadzało to nikomu, dopóki Midoriya nie stał się na nowo największym punktem zainteresowania zaproszonych na jego urodziny osób i wzięty na ręce niczym gwiazda rocka na swoim koncercie, został poniesiony gdzieś w głąb sali przy akompaniamencie rozbrzmiałego z głośników American Idiot od Green Day.
Katsuki potrafił tylko z delikatnym szokiem i rozbawieniem przypatrywać się, jak ciało chłopaka zaraz niknie w różowym, nie za dużym baseniku, z którego po paru dłuższych sekundach wychyliła się jego twarz, cała roześmiana i oklejona lepkim, truskawkowym kisielem.
Zielone loki splątały się i skleiły, przyklejając do czoła piegowatego chłopaka, gdy próbował wyjść ze środka, ślizgając się i znowu wpadając w lepką kąpiel. Rękoma oparł się o bok baseniku, poruszając ustami w stronę blondyna.
A on już wiedział, że Midoriya zamierza jeszcze do niego wrócić.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Bakugo ziewnął delikatnie, zakrywając usta dłonią. Midoriya, zauważył, że od dobrych kilku minut Kacchan stał się śpiący. Jego czerwone oczka zamykały się bezustannie jakby przysypiał przy barze. Musiał być naprawdę zmęczony podróżą, a potem całym dniem w pracy. Midoriyę, aż zakuło w klatce, dlatego bez zbędnego przedłużania odezwał się w stronę młodszego chłopaka.
- Odprowadzę cię do pokoju, bo zaraz zaśniesz. - Cichy śmiech dotarł do uszu Bakugo akurat gdy nowa piosenka znów rozbrzmiała w sali. Pokiwał głowa, gdy pierwsze nuty Need to Know od Doja Cat rozbrzmiały w pomieszczeniu i dał się poprowadzić przez tłum do wyjścia, bez przerwy wlepiając wzrok w plecy chłopaka.
Przez chwilę poczuł się jak wtedy na koncercie, gdy szedł niczego nie świadomy za swoim idolem.
Pamiętał że usłyszał wtedy...
- Jesteś całkiem uroczy.
Blondyn zamrugał parokrotnie zatrzymując się w miejscu.
Czy on czytał w jego myślach?
- Jak jesteś śpiący, wyglądasz jak słodki kotek. - Kolejny raz tego dnia usłyszał jego cichy śmiech. Naprawdę był dla niego dziwnie kojący, przez co nawet nie zareagował złością tak jak zrobiłby to normalnie.
Katsuki nim zdążył wszystko przetworzyć w swoim zaspanym umyśle, Deku robił kolejne kroki w kierunku szklanych drzwi. Jego czerwone buty z jakaś neonową wstawką świeciły się delikatnie w ciemności, nim zatrzymały się tuż przed wyjściem, a jego właściciel nie uchylił mocniej szklanego skrzydła, przepuszczając młodszego chłopaka w przejściu.
Drogę z jednej części budynku do drugiej pokonali w ciszy. Bakugo spiął się, uświadamiając sobie, że jest sam na sam ze swoim idolem i chociaż od zawsze chciał z nim porozmawiać (no bo kto by nie chciał!), teraz nie potrafił odezwać się słowem, ułożyć jakiegoś ciekawego zdania w zaspanym organizmie, w którym nadal rezonowała spora ilość alkoholu.
Dlatego też dał się po prostu prowadzić, w przyjemnej ciszy, zerkając ukradkiem w stronę wokalisty. Po kąpieli, którą musiał zaliczyć po - jak to nazwali znajomi Midoriyii - chrzcie dwudziestodwulatka, gdzie nie tylko musiał on pływać w kisielu, ale i dostać jajkiem i mąką po głowie, a potem wyzerować równo o północy butelkę z tanim alkoholem, Bakugo miał wrażenie, ze Midoriya używa naprawdę przyjemnego żelu do mycia ciała.
Pachniał jak truskawki...
A Bakugo naprawdę lubił truskawki.
Złoty numerek od pokoju 420 mienił się delikatnie, gdy przekraczali jego próg. Znaleźli się tu naprawdę szybciej, niż blondyn by się tego spodziewał. Jeszcze chwile temu dopiero co przekraczali próg masywnych, szklanych drzwi, a teraz już stali w korytarzu wynajętego pokoju patrząc się na siebie.
Cisza. Znowu cisza...
- Um, Deku?
Katsuki mruknął cicho, gdy Midoriya powoli już kładł dłoń na klamkę od frontowych drzwi. Zielonowłosy odwrócił się, spoglądając na niego z pytającym wzrokiem, a Bakugo nic nie mówiąc, po prostu wyciągnął przed siebie dłoń. Zdziwiony piosenkarz odebrał szarą kopertę, przechylając głowę na bok. Jego przydługa grzywka zatańczyła na jasnym czole, a on uśmiechnął się pod nosem, kiwają głowa.
- Dziękuję. - Spojrzał młodszemu chłopakowi prosto w oczy, posyłając mu jeden z tych firmowych, wyuczonych i tak cholernie gorących uśmiechów, że gdyby Katsuki był z lodu, to w moment zmieniłby się w mokra kałuże.
Kącik ust blondyna drgnął delikatnie do góry, gdy Izuku wycofał się ponownie do drzwi, powoli wychodząc z tymczasowego mieszkania Katsukiego. Pomachał mu, na koniec życząc dobrej nocy i zaraz zniknął za cicho zatrzaskującymi się drzwiami.
Westchnienie pełne ulgi wypełniło pokój, gdy czerwonooki przymknął na moment oczy. W ciszy, jaka panowała, słyszał tylko swoje szybko bijące serce.
W momencie, gdy Katsuki zerkał na zegarek w telefonie, kierując się do łazienki, by wziąć gorący prysznic i zaraz położyć się spać po ciężkim dniu, Deku pokonywał pierwsze schody prowadzące w dół budynku, by samemu udać się do siebie.
Dźwięk przychodzącej wiadomości skutecznie spowolnił jego ruchy. Wyciągnął komórkę z tylnej kieszeni, stukając pierścionkiem o etui w momencie odblokowywania odciskiem palca urządzenia. Przeleciał wzrokiem po paru starych i nowych powiadomieniach. Parę życzeń od znajomych przemknęło mu gdzieś po liście, lecz wzrok zielonych tęczówek przykuła jedna, jedyna w swoim rodzaju wiadomość.
„Pokój 666"
Piegowaty na moment ściągnął brwi w zdziwieniu, przez myśli, jakie przeszły mu przez głowę, gdy czytał wiadomość. Zaraz rozluźnił mięśnie i cofnął się znowu na górę. Spojrzał w głąb korytarza, odczytując złote numerki na drzwiach, stwierdzając, że wspomniany pokój znajduje się na piętrze wyżej. Od razu skierował tam swoje kroki, a jego czerwone Jordany popiskiwały na drewnianych schodach, gdy przeskakiwał je prawie co dwa stopnie.
Szybko znalazł się pod wskazanym adresem, pocierając dłonie o spodnie i chowając telefon znowu do tylnej kieszeni.
Delikatnie nacisnął na klamkę od drzwi, a te bez większego oporu, z cichym skrzypnięciem uchyliły się. Zamknął za sobą cicho drzwi, wchodząc powoli w głąb mieszkania, kierowany delikatnym czerwonym światłem prawdopodobnie z salonu.
Nie był do końca pewny, co właśnie się dzieje i czemu wchodzi do nieznajomego sobie mieszkania jakiejś obcej osoby, gdy wreszcie nie stanął w wejściu do największego pomieszczenia w mieszkaniu i nie zawiesił wzroku na stojącej do niego tyłem osoby.
Przesunął wzrokiem po czerwonych szpilkach, długich nogach i plecach przykrytych jasnymi, długimi włosami związanymi w wysoki kucyk.
Poczuł przyjemne ciepło przechodzące przez jego ciało, gdy dziewczyna w aksamitnym, lekko błyszczącym szlafroku odwróciła się do niego i uśmiechnęła szeroko.
Wpatrując się bezustannie w zielone oczy, dziewczyna subtelnie, ale z jakaś nutka pikanterii pociągnęłam za jeden z końców paska od ubrania, rozwiązując je, a ono po chwili z cichym dźwiękiem opadło lekko na podłogę.
Deku oblizał usta, wywiercając dziurę w półnagim ciele dziewczyny i robiąc delikatny krok do przodu, gdy ta uśmiechnęła się niewinnie, zarzucać swoimi włosami całkowicie do tylu, tym samym odkrywając wszystkie swojej atuty przed piosenkarzem i na nowo powodując, że kolejna fala gorąca przeszła przez jego ciało, kumulują się w podbrzuszu.
A potem Midoriya uśmiechnął się szerzej, wyszeptując ochrypłym, seksownym głosem.
- Och, Camie.
---
Do poprzednich rozdziałów (tam, gdzie w ogóle jakieś występowały) dodałam w multimedia piosenki, mam nadzieję, że wygodniej będzie wam się z nimi czytało. Chciałabym tylko zapytać, czy wam się one w ogóle odtwarzają? Mnie tylko na komputerze działają, a na telefonie zacinają się i nie wiem, czy to tylko u mnie, czy to ogólny błąd wattpada :/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro