Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- sex, drugs, etc. ♫

Wieczór dla Bakugo nadszedł szybciej, niż sam mógłby się spodziewać.

Przekraczając próg swojego tymczasowego mieszkania, od razu uderzył w niego widok rozpościerający się za wielkim oknem małego salonu. Przywitało go słońce, nadal dość wysoko zawieszone na niebie i przedzierające się przez wysokie budowle miasta, kreślące wszędzie różnorakie cienie.

Blade dłonie chłopaka wylądowały w kieszeniach jego bluzy, gdy krwiste oczy przeskakiwały z punktu do punktu. Trwał tak dłuższą, naprawdę długą chwilę, czerpiąc swojego rodzaju przyjemność z ciszy rozpościerającej się w każdym kącie jego lokum, z blasku słońca oświetlającego światłem jego posturę, skąpiąc go w złotej, przyjemnej kąpieli, której teraz z lubością chciał się oddawać godzinami, chociaż dobrze wiedział, że chwila ta zaraz przeminie.

Pomimo tego uśmiechnął się na swój delikatny, krzywy sposób, wpatrując się przed siebie. Jasna kula chyliła się ku dołowi, powoli chowając się za najwyższy z budynków, sprawiając, że mieszkanie zaczynało pogrążać się w delikatnej szarości.

A krwiste oczy powoli zaczęły tracić swój blask.

Wibracja dochodząca z jego smartfonu skutecznie odwróciła już na dobre jego uwagę od krajobrazu za oknem. Przez prawie cały dzień nie wyciągał go z kieszeni, będąc skupiony na nowym obowiązku, jaki wziął na swoje barki, dlatego też nie zdziwił się, gdy odblokowując telefon i włączając transmisję danych, jego komórka zmieniła się w istną erotyczną zabawkę, wibrując i wyświetlając na ekranie coraz to nowe powiadomienia. Krwistymi oczami przeleciał po paru z nich, zatrzymując się dłużej na dymku czatu z jego przyjaciółmi, przy którym licznik już dawno wskazywał „99+".

Katsuki zmarszczył brwi, widząc nowe nicki ustawione na konwersacji. Zostawić ich na chwilę samych...

@dbtch
???

To była jedyna wiadomość, jaką zdołał (i chciał napisać) tego męczącego wieczoru, nim ekran telefonu pokrył się czarnym kolorem i jasnym napisem „Przychodzące połączenie od BAKUGO TĘSKNIMY".

Pokręcił głową, prychając, nim nacisnął zieloną słuchawkę.

Po chwili na jego ekranie utworzyły się cztery równe kafelki, każdy w innym kolorze i każdy z okrągłą ikonką z profilowym jego przyjaciół. Piski dotarły do jego uszy, a żółty kafelek z ikonką Kaminariego podświetlał się miarowo. Bakugo podziękował sobie w duszy, że nie zdążył jeszcze założyć słuchawek.

- Oi Kacchan, ignorujesz nas? - piskliwy głos Denkiego rozbrzmiał w słuchawce, a jego ikonkę zaraz zastąpiła jego roześmiana twarz. Ewidentnie siedział na wielkiej czarnej poduszce, wyglądającej dla Bakugo zawsze jak gigantyczne mochi, wygrywając kolejne długie godziny w jakąś grę. Jego przydługa grzywka była spięta do góry czarnymi spinkami, a w jego usta wciśnięty patyczek od lizaka, który widocznie ani trochę nie przeszkadzał mu w mówieniu. - My tu umieramy z nudów, a ty bawisz się na całego i nawet jeszcze nie przyszedłeś się pochwalić! - jęknął niezadowolony, klikając kolorowe przyciski na padzie.

- No właśnie stary. - Dołączył się Kirishima z widocznie mokrymi włosami. Pewnie chwilę temu skończył jeden ze swoich ciężkich treningów. - Jak było na imprezie u twojej gwiazdeczki?

Bakugo prychnął, wywracając oczami i wygrzebując z kieszeni pudełko z białymi słuchawkami. Wepchnął je do uszu, w momencie, gdy na ekranie zawitał Sero Hanta z neonami mrugającymi za jego plecami. Był w pokoju Ashido.

Odłożył smartfon pionowo na meble, opierając go o ścianę wyłożoną błyszczącymi płytkami. Nastawił od razu wodę na herbatę, za której smakiem zdążył zatęsknić przez cały dzień.

- Hej Katsuki! - Czarnowłosy przywitał się, biorąc głęboki wdech. Wyglądał, jakby co najmniej przebiegł właśnie maraton i nie potrafił złapać poprawnego oddechu i gdyby blondyn nie widział jego spuchniętych, błyszczących od śliny ust, z pewnością zapytałby, co się stało. Teraz naprawdę wywołał nic więcej nie wiedzieć.

- Było... - zrobił mała pauze, przy której żaden z nich nie wydawał najmniejszego dźwięku. Spojrzał na kuchenny blat z zawieszonym w powietrzu, przed sekundą wyłączonym czajnikiem elektrycznym. Nim pochylił go, zalewając biały, gładki kubek wrzątkiem, dokończył. - W porządku.

- Pewnie wypił tyle, że nawet nie pamięta, co się działo! - wypalił od razu Kaminari, marszcząc brwi. Dźwięk z konsoli obwieszczał jego porażkę w jakiejś misji. - Mógłbyś spillnąć trochę więcej, skoro już spotkał cię ten zaszczyt imprezowania z popularnymi osobami. - Wymierzył groźnie patyczkiem od lizaka, który właśnie wyjął z ust w stronę swojego telefonu opartego o coś niestabilnego, bo zaraz z hukiem runął na dywan.

To było takie typowe dla blondyna.

W akompaniamencie jęków i szurania spanikowanego Kaminariego oglądaniem telefonu po upadku, Katsuki zdążył osłodzić zaparzoną wreszcie herbatę i udać się na kanapę. Opadł na nią ciężko, czując skutki całodziennego chodzenia po budynku w tę i z powrotem, przyglądając się wszystkim trwającym sesja i słuchaniu nad uchem debaty Shindo i Hado na temat mu bliżej nieznany.

- Było inaczej niż u nas. Bardziej tłoczno, większy hałas i więcej potłuczonego szkła. Każdy się do każdego kleił, jakby to miał być ostatni dzień w ich życiu i chcieli go jakoś nadzwyczaj intensywnie wykorzystać, liżąc się po kątach. - Po ciele blondyna przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wzdrygnął się, z jakaś nutka obrzydzenia przypominając sobie, jak jakaś para wręcz połyka siebie nawzajem, całując się w przesadny sposób.

- A ruchał się ktoś pod prysznicem?

- Co? - Cała pozostała czwórka odpowiedziała chórem, na co Kaminari wzruszył tylko ramionami.

- Każda impreza urodzinowa w akademiku w szkole tak się kończyła. - Wywrócił złotymi oczami. Nie sądził, że będzie musiał im tłumaczyć takie oczywistości. - Pytam, bo myślałem, że to jakaś tradycja przy takich imprezach. Wiecie, najpierw mastu...

- U Bakugo przecież nikt nie uprawiał seksu pod prysznicem, więc to nie żadna tradycja! - Podniesiony głos Kirishimy dotarł do uszu zebranych, gdy chłopak zniknął z kadru i zaczął grzebać w rozsuwanej szafie.

- Mówimy mu...? - zapytała cicho Mina w koszulce od piżamy z Hello Kitty, pojawiając się na kamerce zaraz obok Hanty. Najpierw złożyła delikatny pocałunek na policzku swojego kochanka, następnie obracając się w stronę telefonu, uśmiechając się i machając w stronę blondyna. Katsuki odpowiedział tym samym gestem.

- W takim razie mało wiesz. - Denki odpowiedział zwycięsko, uśmiechając się szeroko pod nosem, przypominając sobie rzeczy z których powinien wyspowiadać się w kościele i znowu wkładając patyczek do ust, gryząc go wściekle i oddając się ponownie w całości grze.

- Huh? Co mówicie? Nie słyszę was z tej odległości! - Ponowny krzyk rozległ się w ich słuchawkach, na co każdy z nich zaśmiał się delikatnie. - Znowu spiskujecie za moimi plecami... - czerwonowłosy westchnął teatralnie, opierając wierzch dłoni o czoło ze zniesmaczoną miną, następnie podnosząc upuszczoną z półki brązową czapkę.

- Jesteście debilami.

Słowa Bakugo, pomimo że nie były miłe, wywołały uśmiechu na ustach czwórki jego przyjaciół.

- Wiemy. Twoi ulubieni debile.

Tym razem to kącik ust Bakugo powędrował ku górze. Rozsiadł się wygodniej na kanapie swojego nowego tymczasowego lokum, powoli popijając herbatę z kubka. Nikt przez chwilę nic nie mówił, obserwowali się w ciszy i chociaż Bakugo wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, otwierając na moment usta, zaraz zamknął je, zakrywając się białym naczyniem.

Przez chwilę naprawdę nie umiał zapanować nad coraz to bardziej rosnącym uśmiechem. Dopiero odchrząknięcie i poprawienie się na miejscu sprawiło, że udało mu się dalej prowadzić konwersacje.

- Jutro po południu mam pierwszą sesję zdjęciową.

- Uuu, stresujesz się pewnie co? - Złotooki spojrzał na sekundę w stronę telefonu, posyłając w jego stronę uśmiech.

- Nie ma czego, to tylko zdjęcia.

- Ja bym się stresowała, jakby moja ulubiona gwiazdeczka mi się przyglądała. - Mina powachlowała się dłonią, tak, jakby właśnie poczuła gorąco, jakie oblałoby jej ciało w stresowej sytuacji.

- Deku ma lepsze rzeczy do roboty niż oglądanie jakichś sesji zdjęciowych.

- Pewnie będzie wydawać pieniądze albo rozmawiać z jakimiś pięknymi, popularnymi ludźmi robiąc sobie selfie najnowszym iPhonem... Jebani bogacze... - Kaminari jęknął po raz kolejny w mikrofon przytwierdzony do dużych słuchawek, wciskając mocniej nos w swoją delikatnie już spraną, szarą bluzę. Wyglądał w tej chwili jak naburmuszony nastolatek.

Urocze doprawdy.

- Pewnie będzie miał kolejną próbę zespołu. - Poprawił go czerwonooki. - Trasa się skończyła, ale to nie znaczy, że mają nie ćwiczyć. Pewnie za parę tygodni zaczynają jakiś nowy projekt, pewnie ten, o którym mówili ostatnio.

- Zapomnieliśmy, że śledzisz ich ruchy bardziej niż cokolwiek innego.

- Myślicie, że zawiesił sobie nad łóżkiem ten plakat?

- Chyba jego kopie, oryginał ma obramowany.

- Boże, nasz Katsuki jest takim simpem... - westchnienie Denkiego wyleciało z jego wąskich ust, gdy oparł opalony w słońcu delikatnie piegowaty policzek o rękę, przybierając rozmarzony wyraz twarz. - Aż zazdroszczę tej gwiazdeczce... Chyba stworzę was w sismach jutro, to będzie przekomiczne.

Bakugo potrafił tylko przewrócić oczami na docinki ze strony przyjaciół.

- Skoro jutro masz tę sesję... - zaczął powoli Kirishima, zabierając oparty wcześniej telefon do dłoni i siadając przy biurku. - Jutro też nie będzie cię cały dzień? - Przechylił głowę na bok, zadając to pytanie. Jego włosy delikatnie opadły w paru miejscach przez pot po ćwiczeniu, Wyglądał co najmniej jak słodki, rozczochrany szczeniak.

- Mhh, na to wygląda.

Jedno ziewnięcie Katsukiego spowodowało ciszę wśród zebranych na wideo konwersacji. Wszyscy uśmiechnęli się delikatnie, przypatrując się zaspanemu blondynowi. Dawno nie widzieli go w takim stanie. Zważywszy na to, że Katsuki najczęściej kładł się o tej samej, wczesnej porze, mało kiedy był śpiący i tak zmęczony by prawie przysypiać na kanapie z kubkiem herbaty i niewygodnych do spania ubraniach.

Czyżby to wczesne chodzenie spać było złotym środkiem jego czystej cery?

- Chyba nam przysypiasz Kats. - Pomimo że słowa wypowiedziane przez czerwonowłosego nie były głośne, blondyn wzdrygnął się z krzywą miną, słysząc nagle głos w słuchawkach.

- Czas spać, musisz jutro wyjść na tej sesji jak największa hotówa w Miami.

- W całym stanie! - Kaminarii zaraz dołączył się do słów przed chwilą wypowiedzianych przez Minę. - Zrobisz tam zajebistą robotę. Boże, chciałbym tam być i to zobaczyć. Zazdroszczę tak baaaaaardzoooo. - Przeciągły jęk chłopaka znowu rozbrzmiał w słuchawkach, przyprawiając resztę o uśmiech. Każdy z nich tak samo, jak on wolałby spędzać czas razem z Bakugo, móc przyglądać się profesjonalnym sesją, podziwiać piękno słonecznego miasta pełnego wysokich, szklanych budynków, a nie kisić się w niepełnym składzie w Sarasocie, gdzie każdy kąt ich miasta był przez nich odwiedzany co najmniej dziesięć razy.

- Dobra, nie męczmy go już. Widać, że zaraz zaśnie. Już dawno po dobranocce. - Dodał ciszej Hanta, tak, jakby miał nadzieję, że czerwonooki nie usłyszy tego i nie rzuci mu krzywego spojrzenia.

I chociaż w głębi serce spodziewał się go, dostał w odpowiedzi tylko lekkie kiwnięcie głową, przez co jasne włosy zatańczyły na bladym czole najstarszego chłopaka. Katsuki przetarł twarz dłonią, odpowiadając na pożegnania ze strony przyjaciół krótkim „branoc", nim z jego ekranu zniknęło połączenie, a on mógł wpół śpiący nareszcie iść pod prysznic i zmyć z siebie dzisiejszy stres.

Zapalił waniliową świeczkę, nim wszedł pod strumień gorącej wody. Sterczał tam dobre parę minut, nim zaczął nakładać na swoje ciało piankę, wyglądem aż do złudzenia przypominała bitą śmietanę. Gdyby Denki Kaminari był tu razem z nim, z pewnością złotowłosy spontanicznie polizałby piankę, chcąc sprawdzić, czy jest równie słodka co ta prawdziwa.

Po następnych niespełna piętnastu minutach stał już przebrany w piżamę przed lustrem, poprawiając niesforne włosy i chowając ulubiony krem do twarzy do pudełka na kosmetyki, które ledwo co zamykało się na zamek. A gdy dane było mu już znaleźć się w swojej sypialni, Bakugo usiadł na swoim miękkim posłaniu, akurat w momencie, gdy na ekranie jego komórki wyświetliło się nowe powiadomienie.

Musiał dziś odmówić sobie rysunku, który chodził po jego głowie od południa, zostawiając w spokoju szkicownik leżący na szafce, sięgając prędko po telefon.

Przeleciał pośpiesznie wzrokiem po ciągu literek, podnosząc w zaskoczeniu brwi i wrócił do początku, czytając po raz kolejny ten sam komunikat, czując, jak w jego ciele kumuluje się ekscytacja.

„Na kanał Deku został przesłany film Sex, Drugs, Etc. - Beach Weather (acoustic cover)" 1 min temu

Nawet nie zarejestrował faktu, gdy jego palec opuścił się w dół ekranu, klikając na powiadomienie. Wyświetlacz przybrał ciemny odcień, zaraz przenosząc go na jedną z popularnych aplikacji, ładując każdą z funkcji, włącznie z głównym filmem. Reklama nowego popularnego na dniach filmu, który niedawno wszedł do kin, zirytowała Bakugo chcącego natychmiast odsłuchać piosenkę. Przeklął pod nosem Toma Hollanda grającego główną rolę w filmie „Spider-Man: Daleko od domu" za bycie przeszkodą w odsłuchaniu świeżo co wstawionej piosenki, ale zaraz ta irytacja minęła, gdy „Pomiń reklamę" pojawiło się w rogu ekranu.

Film rozpoczął się kadrem z przestronnego, zachowanego w odcieniach bieli i beżu salonu, z wielkim oknem i białymi, półprzezroczystymi, długimi zasłonami powiewającymi przy delikatnym wietrze wpadającym do środka przez uchylone, balkonowe drzwi. Na samym środku stało wysokie, stabilne, jasne krzesło, czekające na wokalistę. Pojawił się w kadrze już po kolejnej sekundzie, ubraniem idealnie dopasowując się do stonowanego tła.

Uśmiechnął się delikatnie, poprawiając na kolanie gitarę akustyczną w jasnym, brązowym odcieniu, kładąc długie palce na napięte struny.

Bakugo przełkną wreszcie ślinę, przygotowując się na pierwsze słowa piosenki, które wreszcie ulecą z ust ciemnowłosego wokalisty. Jego serce zabiło mocniej, gdy pierwsze dźwięki wydobyły się z instrumentu, a zaraz za nimi, ciche nucenie.

- Late night telephone. Calling all the wallflowers I know... - Pierwsze słowa uleciały z ust Midoriyii, powodując serię dreszczy na skórze Bakugo. To była jego niezmienna reakcja na brzmienie głosu zielonowłosego. Na jego delikatnie wyśpiewywane linijki tekstu, czy mocniejszy akcent gdzieś w środku wersu.

Socialize, romanticize the life...

Piosenka płynęła powoli i delikatnie, tak, jakby czas w świecie przestał istnieć.

- Floating on my low key vibe. - Nadgarstek Izuku, ozdobiony delikatną rzemykową bransoletką pracował starannie przy zmianie akordów, skupiając na moment na sobie uwagę krwistych oczu nastolatka.

Vibe, vibe, vibe, vibe, vibe...

- Bulletproof passengers. On the road to sex, drugs, etcetera. Get out the dark and into the light... - Delikatnie podkreślone czarną kredką oczy piosenkarza spojrzały wprost w obiektyw kamery. Kącik jego półpełnych ust powędrował ku górze, gdy wyśpiewywał kolejne wersy, chłonąc tym samym całą uwagę słuchacza.

Delikatność tego głosu w tym wydaniu była iście hipnotyzujące. Bakugo miał wrażenie, jakby zatapiał się w sobie, pochłonięty tylko melodią, słowami i zielenią bijącą z oczu chłopaka. Tak daleką, a jednak już tak dobrze wyrytą w jego umyśle.

Floating on my low key vibe, vibe, vibe.

Kolejny raz do wrażliwych uszu Bakugo, poprzez białe słuchawki, dobiegły słowa refrenu. Znał go na pamięć, słuchając tej piosenki jeszcze wiele miesięcy temu. Lubił ją, czuł od niej klimat wakacyjnego, słonecznego dnia spędzonego na plaży. Z lekkim wiatrem, szumem morza gdzieś w tle i zapachem kremu z filtrem połączonego z owocowymi lodami, jakie jadał często ze swoją paczką. Poczuł w widoku scenerii rozpościerającej się za plecami Midoriyii coś na kształt tęsknoty za spędzaniem wolnego czasu na pobliskiej plaży w Sarasocie. Wypełnionej krzykami Denkiego biegającego za odpływającym w wodzie dmuchanym kołem, czy dźwiękiem aparatu Miny robiącej kolejne zdjęcia na swojego Instagrama.

Lecz pomimo tej tęsknoty, uśmiechał się do siebie w duszy, nie spodziewając się, że usłyszy ją w tym, wyjątkowym dla niego wydaniu.

- Out of touch in harmony. Designer drugs from dead end streets. Break the air to feel the fall or just feel anything at all... - Dźwięk głosu Deku w ostatniej zwrotce brzmiał inaczej, mocniej, intensywniej. Działał na blondyna z niewyobrażalną mocą, której tamten nie mógł się postawić.

A może po prostu nie chciał?

Zawiercił się niespokojnie na miejscu, słuchając ostatnich wersów wyśpiewanych ustami piegowatego. Przygryzł delikatnie wargę, mocniej przyciskając palce do ciemnej obudowy smartfona.

I don't need that late night high... Floating on my... vibe, vibe, vibe, vibe, vibe...

Ruchy Izuku wydawały się coraz bardziej niechlujne, ale to nie odbierało uroku całej piosence. Wręcz przeciwnie - dodawało nutki czegoś, czego w spokojnej melodii brakowało z początku. Jakaś część charakteru Deku, którą piosenkarz pokazywał w swoich utworach, tu też ujrzała światło dzienne, co wywołało miłe, znajome uczucie w piersi blondyna...

I'm floating on my.

Blondyn wypuścił trzymane w ustach powietrze z głośnym świstem. Sam nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że pod koniec piosenki całkowicie przestał oddychać, skupiony na każdym najmniejszym dźwięku. Piosenka pochłonęła go w całości i zabrała w miejsce, do którego chciał szybko wrócić, dlatego też zaraz melodia ponownie zalała jego głowę za sprawą jednego naciśnięcia.

Tym razem przymknął oczy, kładąc się wygodnie na łóżku. Jego wyobraźnia sama pracowała, tworząc w głowie coraz to kolejne kadry z filmiku splątane z jakimiś nowymi, wytworzonymi całkowicie przez niego. Promienie słońca zastępowały ciemność rozpościerającą się pod jego powiekami, skąpiąc świat w przyjemnych ciepłych promieniach, sprawiając, że każdy, najmniejszy fragment jego wyimaginowanego świata błyszczał.

Piosenka rozbrzmiewały w jego głowie, otaczając go uczuciem miłej kołdry, idealnie okrywającej ludzie ciało w letnią, chłodną noc. Słuchał jej, dopóki jasne światło księżyca nie padło na jego spokojną twarz, wyrywając go z transu. Wyjął słuchawki z uszu, odkładając je na szafkę nocną wraz z zablokowanym już telefonem. Przekręcił się na bok, spoglądając przed siebie. Jego powieki stawały się coraz cięższe pod wpływem zmęczenia, które od paru minut jeszcze mocniej odczuwał w swoim ciele. Zawiesił wzrok krwistych tęczówek na białej tarczy księżyca, lśniącego na ciemnym niebie i wpadającym do jego mieszkania przez nie zasłonięte okno.

Patrzył wprost na niego, podziwiając jego piękno w ciszy towarzyszącej mu w czterech ścianach sypialni. Patrzył na niego, że swojego rodzaju zadowoleniem, bo, pomimo że tęsknił za gwiazdami niewidocznymi na nocnym niebie w Miami, piękno księżyca było dla niego dziś wystarczające. Wystarczające na tyle, że mógł z miłym uczuciem w piersi zaraz przymknąć oczy i oddać się w objęcia upragnionego snu.

Ale przed tym spojrzeć ostatni raz na lunę zawieszoną wysoko nad ziemią i pomyśleć, że kogoś mu ona bardzo przypomina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro