- poison ♫
Powietrze w pomieszczeniu zdawało się nie być ani trochę lżejsze. Bakugo nawet nie zarejestrował faktu, gdy tak jak paręnaście minut temu złapał za telefon, wchodząc na wspólną rozmowę z przyjaciółmi. Wystukał drżącą dłonią parę słów, wstrzymując na chwilę powietrze w płucach, które jakby nadwyrężone do grama możliwości paliły od środka niczym jego biedna, blada skóra muśnięta tylko delikatnie letnim słońcem.
@dbtch
Ja pierdoel
Deku właśnie mi zribil loda
@denks
o kurwa XDDDDDDD
PIERDOLISZ KATSXDDDDD
@denks
nie wkerze XDDDDDD
czyli dobrxe że pobralem te mody do simsów na seks gejiwy XDDDDD
Telefon blondyna wibrował nieprzerwanie przez parę następnych minut, ale ten nie odczytywał już żadnych wiadomości. Jego rozbiegane myśli skupione były na scenie, która odgrywała się przed nim jakieś niespełna pięć minut temu i po której jego oddech nadal się nie unormował. Dopiero wraz z wyjściem Deku z przebieralni, Bakugo mocniej odczuł skutki gorącej interakcji ze swoim ulubionym piosenkarzem. Przez chwilę miał wrażenie, że może jego wyobraźnia płata figla, ale po parokrotnym uszczypnięciu się w rękę nadal czuł na skórze pocałunki i dotyk Midoriyii.
Nagle znów stało się niewyobrażalnie gorąco w pomieszczeniu.
Katsuki odchylił głowę do tyłu, chowając twarz w dłoniach. Jęknął cichutko z emocji, przygryzając wargę, a jego uszy ponownie zapiekły.
– Boże, pieprzony Deku – wyszeptał, rozchylając palce u dłoni wciąż przylegających do jego twarzy. Wziął głęboki oddech, zaraz powoli go wypuszczając i dodając. – To było takie przyjemne...
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
To, że budzikiem Katsukiego Bakugo była piosenka Deku, było oczywiste.
Muzyka wypełniała doszczętnie niewielką sypialnię, a czerwonooki nawet nie śnił o wyłączaniu jej. Leżał bez ruchu z zakrytą ramieniem twarzą i przysłuchiwał się słowom wyśpiewanego przez zielonowłosego utworu. „Amsterdam", bo taką nazwę nosił tytuł coverowanej piosenki, brzmiał spokojnie i kojąco, na tyle lekko, że każdy inny ponownie zasnąłby przy niej jak dziecko. Bakugo natomiast wybudzał się przy niej natychmiastowo, ale delikatnie. Brak ostrego brzmienia jak przy każdym innym standardowym budziku, który przyprawiał go o pulsowanie głowy i powód do zdenerwowania każdego ranka, sprawiał, że jego poranki stawały się łatwiejsze. Budził się, słysząc głos idola i uśmiechał się w duszy nieśmiało. Myślenie o Midoriyii zawsze sprawiało, że czuł się lżej. Chociaż w obecnej sytuacji jego myślenie o chłopaku zaczynało powoli, coraz bardziej wywracać się do góry nogami...
Dokładnie po czterech minutach Katsuki stał już przy szafie, wygrzebując z niej ubrania na dziś. Było chłodniej niż wczoraj. Za dużym oknem rozpościerały się delikatnie szare chmury, a słońce prawie w ogóle przez nie nie przebijało. Gdyby nie zieleń pobliskiego parku, miasto wydawałoby się ponure i bez wyrazu, chociaż tak naprawdę spokój wczesnej pory i mniejsza ilość ludzi na ulicach blondynowi bardzo odpowiadała.
Dopiero w łazience, po szybkim prysznicu i nałożeniu odpowiedniej pielęgnacji sięgnął po swój telefon. Nie używał go, odkąd wczorajszego wieczoru odbył długą i wykańczającą go rozmowę video z przyjaciółmi. Przeklinał się w myślach za wygadanie się im, przez co zmuszony był opowiedzieć ze szczegółami (pominął ostatnie słowa Midoriyii wyszeptane mu do ucha (zachowa je dla siebie i będzie je czcić jak skarb z niebios)) cały wczorajszy dzień i wysłuchiwać narzekań Denkiego o „pysznych, gorących zabawach z celebrytami, które go omijają szerokim łukiem".
Bakugo już sekundę po odblokowaniu telefonu i włączeniu danych komórkowych, dostał co najmniej piętnaście powiadomień, w tym ponad połowa należała do popularnej aplikacji ze zdjęciami. Niewiele myśląc, zeskanował pośpiesznie wzrokiem po treści każdego z poszczególnych, marszcząc nos na powtarzające się frazy, a jego zaciekawienie sięgnęło zenitu, naciskając wreszcie jedno z nich. Od razu przerzuciło go na relacje fanowskiego konta, którego nazwy nawet nie musiał czytać, by wiedzieć, o kim utworzone ów konto mówiło. Przeskoczył na kolejny kafelek, a potem na następny i jeszcze jeden, zaraz wracając na poprzedni. Coś zwróciło jego uwagę, a raczej ktoś, kto ostatnimi czasy naprawdę sprawia niemałe problemy w jego spokojnym życiu.
Filmik zaczynał się kadrem przedstawiającym wejście do rozległego Flamingo Park po wschodniej części Miami. Bakugo kojarzył tę nazwę z socialów Deku już od dłuższego czasu. Często dodawał zdjęcia z tą lokalizacją – czy to samotne, czy z zespołem. Wyglądało na to, że i dziś (a raczej wczoraj) Midoriya na nowo zawitał w tym miejscu. Na wykonanym na nagraniu zbliżeniu, zielona czupryna odznaczała się idealnie na jasnym murze, przed którym stał, a biel trzymanym kwiatów, wręcz przeciwnie – prawie zlewając się z tłem, wzbudzała w Bakugo przyjemne mrowienie.
To te same kwiaty, które były na wczorajszej sesji.
To był naprawdę miły gest ze strony piosenkarza. Kupił mnóstwo kwiatów do tej sesji, a one z łatwością mogłyby zmarnieć na sali i już po chwili wylądować w koszu. To, że chłopak akurat postanowił oddać wszystko w ręce przechodniów, tym samym umilając im prawdopodobnie dzień, było przeurocze. I tak bardzo pasujące do Deku.
Bakugo oglądał każdy z kafelków na relacji, z dokładnością przypatrując się, jak jego idol z szerokim uśmiechem wręcza ludziom kwiatki. Nieważne kim oni byli. Midoriya podchodził, zagadywał do nich, a potem z uśmiechem oddawał podarunek. Zdjęć i filmików było mnóstwo, przez co minęło sporo czasu, nim blondyn mógł wreszcie wejść na główne konto zielonowłosego i obejrzeć jego relację. Chaotycznie zrobione zdjęcia wstawiane na story, były czymś naturalnym na jego koncie. Pasowały do niego idealnie, przy czym chłopak tryskał taką pozytywnością w każdym swoim calu, że naprawdę miło się na to patrzyło.
Jedno ze zdjęć różniło się od reszty. Wykonane jakby z większą starannością przedstawiało piegowatą twarz wciśniętą w duże, rozłożyste pąki czerwonych róż. Uśmiechał się na nim szeroko i może to przez światło, a może jakiś filtr, policzki Deku wyglądały na lekko zarumienione, a jego błyszczące oczy pełne zadowolenia.
Katsuki sapnął, wychodząc z aplikacji. Nowe powiadomienia zmusiły go wreszcie do wejścia na konwersacje z przyjaciółmi.
@denks
czaicie, naposalaem hot zajebista scene w moim lesbijskim fiku i wyslalaen jiro, a ona weszla, spojrxala na komenatzra gdzie jakas laska zaczela odmawiac pacierz i przwstaraszyla sie że ro angst i odpisala mi "boję się tego czytać"
cry
@denks
ja wiem ze kocham zabijac podtacie w moich fikacg i to jesczr w ich urodziny ale bex przesady,,,
Katsuki tylko parsknął cicho pod nosem, odpisując krótkie „XD", zaraz potem zaczynając myć zęby. Szorował je mocno i dokładnie, przeglądając wszystkie pozostałe wiadomości, próbując zrozumieć, jak humor Denkiego może zmieniać się tak wiele razy w ciągu godziny. Doprawdy Kaminari był dzikim stworzeniem.
Oparł telefon o ścianę, gdy rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia. Spodziewał się go, widząc, że Denki odczytał jego wiadomość. Było wcześnie rano, a złotowłosy pewnie dopiero miał kłaść się spać po całej nocy przegranej na konsoli.
– YOOO CZEŚĆ KATS, CZY MIAŁEŚ PRZYJEMNE SNY JAK WCZORAJSZE AKCJE Z PANEM PIOSENKARZEM!?
Bakugo parsknął na entuzjazm w głosie swojego przyjaciela. Im dłużej nie spał, tym paradoksalnie miał więcej energii.
– Nie były złe, śniło mi się, że kupiłem Kinder Joya i znowu trafiłem Harrego Pottera, więc ci go oddałem – wymamrotał trochę niewyraźnie ze szczoteczką wetkniętą w usta.
– Awww, nawet w śnie pamiętasz, że tylko go mi brakuje! Jak trafisz go w realu, też mi go oddasz prawda? – Kaminarii zrobił maślane oczy do kamery. Wyglądał zabawnie z całodniową kredką na oczach, która zdarzyła mu się rozmazać i przemieścić na policzki.
– Oczywiście, że nie – Bakugo wypluł paste, zaraz zabierając się za wycieranie jeszcze wilgotnych włosów ręcznikiem. Te jak zawsze roztrzepane nie dały się ujarzmić, co w sumie chłopakowi jakoś nie przeszkadzało. Zgarnął telefon z szafki, znowu wracając do pokoju.
– Jesteś okrutny... – jęk pełen cierpienia opuścił usta złotookiego.
– Tak, tak, cokolwiek... Lepiej powiedz, czemu jeszcze nie śpisz. Znowu będziesz narzekać, że cię oczy bolą. – Spojrzał wprost w kamerkę, z krzywą miną. Przypominanie o zdrowym trybie życia chłopakowi weszło już mu i innym w nawyk.
– Słuchaj, nie uwierzysz! – Kaminarii poruszył się na miejscu, od razu zaczynając gestykulować z emocji. – Wreszcie zabrałem się za czytanie 19 days i Boże nie żałuje. Na początku nic nie ogarniałem, czułem, jakby autor był oderwany od rzeczywistości równie bardzo, jak ja, a jednak nie dogadywaliśmy się, ale po paru rozdziałach wszystko zrozumiałem i aż się zakochałem? – Ostatnia część zdania zabrzmiała bardziej jak pytanie niż zdanie twierdzące. Denki musiał wziąć głęboki oddech, nim kontynuował. – Z początku myślałem, że to będzie kolejna tandetna historia miłosna, czy coś, ale tak pozytywnie się zaskoczyłem, że pochłonąłem to w jedną noc i mam ochotę od razu przeczytać to znowu i w sumie już byłem na pięćdziesiątym rozdziale, ale wolałem zadzwonić i pogadać z kimś...
Końcówka zdania ciszej rozbrzmiała w ciemnych słuchawkach Bakugo. Blondyn od razu odczuł zmianę w tonie młodszego.
– Mhm, rozumiem.
Denki zaczął skubać skórki przy paznokciach. Siedział na łóżku, opierając się o duże kolorowe poduszki. Trzymał kolana blisko klatki piersiowej, jakby chciał schować się w skorupie własnego ciała, a wyraz jego twarzy był nieodgadniony.
– He Tian, jest gorący prawda? – Kącik ust blondyna powędrował do góry. Zaskoczył tymi słowami Kaminariego, który wzdrygnął się i dopadł do telefonu, przysuwając twarz do kamerki.
– CZYTAŁEŚ TO? CZEMU NIE MÓWIŁEŚ!? BOŻEEE...
– Nie pytałeś. – Blondyn wzruszył ramionami, biorąc w dłonie wcześniej przygotowane ubrania. Postawił przed telefonem pudełko chusteczek, ustawiając na nim figurkę, o której wcześniej rozmawiali. Denki wciągnął powietrze, zaraz piszcząc. – Pilnuj go, bo ci go nie dam! – Głośniejsze słowa dobiegały zza kadru, który obejmowała kamera. Katsuki schował się na moment i spokojnie ubrał w czarną koszulkę z bordową, dużą czaszką na środku jego piersi przy akompaniamencie przyjemnej paplaniny i podziękowań młodszego. Denki czasem przypominał uroczego dzieciaka, który cieszył się z każdej małej pierdoły, którą dawał mu świat. Ta wrażliwość, chociaż czasem sprawiała mu wiele kłopotów, częściej pozwalała mu cieszyć się życiem mocniej niż innym.
Niedługo po rozmowie ze złotowłosym, zjedzeniu pełnowartościowego śniadania i odwiedzeniu hotelowej siłowni, w salonie jego tymczasowego mieszkania wybrzmiała przyjemna melodia. Bakugo nie przypuszczał, że dostanie telefon od Uraraki Ochaco, by stawić się na sesje dwie godziny przed czasem. Przerywając dopiero co rozpoczęte rysowanie, z grymasem na twarzy zebrał wszystkie swoje przybory do torby, pakując także wcześniej zrobione jedzenie. Owsianka z owocami w słoiczku wyglądała smakowicie i gdyby nie to, że niedawno zjadł jej pierwsza porcje, dobrałby się i do tej, rozkoszując się jej słodkim smakiem i pysznymi owocami. Spojrzał ostatni raz na przylepioną do lodówki listę zakupów, którą od rana sporządzał, co chwile dodając coraz to nowsze rzeczy. Przeleciał wzrokiem po każdym zapisanym punkcie, wreszcie odrywając jedną z wielu kartek ozdobionych dookoła ramką w małe, słodkie wózki sklepowe i zginając ją w pół, wepchnął do portfela. Miał wrażenie, że czegoś mu brakowało, gdy stał przed lustrem, poprawiając ubranie. Ciemna, cienka kurtka kończąca swoją długość nad linią bioder idealnie komponowała się z resztą jego outfitu. Przypięte do jej ramion srebrne dodatki pasowały do ciężkiego pasa ozdobionego szpiczastymi ćwiekami, takimi samymi, jakie widniały przy glanach. Bordowe spodnie z przetarciami na kolanach przełamywały monotonnie ubioru i współgrały z T-shirtem schowanym pod kurtką.
Po tych krótkich paru sekundach przyglądania się sobie, blondyn wreszcie zauważył, że brakuje mu jego ulubionych słuchawek.
Gdy odnalazł je w salonie i założył na szyje, poczuł, że jest gotowy do wyjścia. Zaryzykował zjazd windą na parter, pomimo pamiętliwej problematycznej sytuacji, o której naprawdę nie umiał zapomnieć. Wrócił znowu myślami do tej sytuacji, pokonując recepcje, schody prowadzące w dół ulicy z hotelu, a także i dużą część drogi prowadzącej do miejsca, w którym niedane było mu być nigdy wcześniej. Nie dziwiło go to — sesje często były wykonywane w różnych studiach, zależnie od możliwości sprzętu, a także wyboru tła czy wystroju całego pomieszczenia. Midoriya prawdopodobnie wymyślił kolejną, niemożliwie super rzecz, która dzięki niemu stanie się możliwa, a każdy będzie zachwycać się tym, tak samo, jak blondyn.
Będąc już w budynku, do którego wcześniej dostał adres, odnalazł odpowiednie pomieszczenie, gdzie usiadł na krzesełku przy stole gdzieś w kącie z dala od gwaru, jaki panował na sali. Nie widział tu ani Uraraki, która dzwoniła do niego wcześniej, ani nie poznawał nikogo z personelu. Przez chwilę myślał, że może trafił pod zły adres, ale wibracja jego telefonu i treść SMS-a rozgoniła jego wątpliwości. Bez większego namysłu zabrał się za wertowanie swojego szkicownika, chcąc zaraz powrócić do dzisiejszego szkicu. Zaczął od pierwszej pracy, jaką wykonał dzień po swoich urodzinach, wyobrażając sobie wygląd jego pierwszego koncertu. Jego praca różniła się od tego, jaki widok zastał na sali pełnej ludzi i migających świateł. Różniła się zarówno perspektywą, jak i detalami, które w prawdziwym życiu nadawały tej chwili czegoś wyjątkowego. Bakugo po koncercie nie umiał oderwać się od kartki, dopóki nie wykonał nowej pracy, która koniec końców została oddana w ręce Izuku. Przez chwilę zastanawiał się, jak dokładnie wyglądała reakcja piosenkarza, na jego dzieło i czy w ogóle przypadło mu ono do gustu.
Westchnął przeciągle, przeglądając kolejne strony. Sunął po teksturze papieru, czując jej przyjemną chropowatość, dopóki znów nie znalazł się na ostatniej, trochę pobazgranej kartce. Zeskanował uważnie szkic, zaraz temperując ołówek. Zabrał się za kreślenie wyraźnie zarysowanej szczęki, a potem drobnego nosa. Ciemne włosy opadały na oczy rysowanego mężczyzny, coraz bardziej złudnie przypominając te należące do jednej z głównych postaci wcześniej omawianej z Denkim manhwy, dopóki na papierowych policzkach nie rozsypały się ciemne piegi, wskazując, że kolejna kartka ze szkicownika będzie należeć do...
– Hej Kacchan, co tam robisz?
– Boże Deku. – Blondyn wzdrygnął się wystraszony. Ten facet doprowadzi go kiedyś do zawału, a on nawet nie będzie mógł go za to udusić.
– Wystarczy Deku. – Midoriya zaśmiał się uroczo, mrużąc przy tym oczy. Nie dopytywał więcej o notatnik, który Bakugo sprawnie zakrywał dłońmi, chociaż wyraźnie ciekawski wzrok zielonych tęczówek nie opuszczał twardej okładki. – Wybacz, że kazałem ściągnąć cię tu tak wcześnie. Wczoraj... – odchrząknął, jakby coś nagle przeszkadzało mu w gardle – totalnie wyleciało mi z głowy, żeby ci o tym powiedzieć.
Katsuki spojrzał na niego zaciekawiony, zadzierając głowę do góry. Jego skóra delikatnie piekła, ale ten zawzięcie skupiał się na nowych informacjach o projekcie. Jedna zła myśl mogła pogrążyć go w bezkresnym wstydzie, którego chciał uniknąć za wszelką cenę. Midoriya jakby czując się dziwnie patrząc na niego z góry, przysiadł na drugim krzesełku, opierając piegowaty podbródek na dłoni.
– Dzisiaj na sesji będzie cały mój zespół. – Izuku wyszczerzył się, mówiąc o swoich przyjaciołach. Widać było gołym okiem, że nie łączy ich zwyczajna znajomość kończąca się na wspólnym graniu. Błysk w oku piosenkarza był ujmujący. – Dlatego zaczynamy wcześniej. A raczej o ustalonej porze, ale zapomniałem ci o tym powiedzieć, przepraszam naprawdę. – Midoriya złożył ręce jak do modlitwy, delikatnie pochylając głowę. Wyglądał, jakby naprawdę było mu głupio, ale nawet poza tym... Bakugo nie byłby w stanie gniewać się o takie coś, tym bardziej będąc z nim na kontrakcie, który brał pod uwagę tego typu zmiany.
– Mhh przynuuudzasz, lepiej opowiedz mi o dzisiejszej sesji. – Czerwone oczy wywróciły się na kolejne słowa piosenkarza. On się naprawdę kiedyś przy nim rozpłynie.
– Okey, jasne już mówię! – Ekscytacja aż z niego tryskała, gdy gestykulując, zaczął opowiadać. – Chciałem już od dawna spróbować sesji z nimi wszystkimi, wcześniej nie było na to za wielkiej okazji, oprócz samego zdjęcia do płyty. To pierwszy taki projekt, który tworzę i pierwszy raz, kiedy możemy pokazać się trochę z innej strony, niż to co dotychczas mógł ktoś widzieć u nas na scenie. To idealna okazja do stworzenia czegoś z wami pod projekt, a przy okazji dokończenia naszej nowej płyty, która wychodzi niedługo. Może nawet uda nam się jakiś teledysk nagrać!
Bakugo rozumiał, o co chodziło Deku. Byli świeżym zespołem na rynku, choć grali ze sobą już od wielu lat. Jakiś czas musiał minąć, by znaleźć okazję do pokazania się nie tylko swoim oddanym słuchaczom, tak jak robili to na ich social mediach. Chcieli wyjść poza swój dotychczasowy schemat, co na razie, w toku produkcji im wychodziło i Katsuki nie mógł się doczekać efektu finałowego. Tym bardziej, będąc odrobinę wtajemniczonym w parę szczegółów dotyczących tego, nad czym wszyscy pracują, jakieś ciepło rodziło się w jego klatce, powodując przyjemne uczucie. Izuku naprawdę miał głowę pełną cudownych pomysłów.
Czerwonooki nie był pewny czy zapamiętał, chociażby połowę z potoku słów, jakie wylały się przez brzoskwiniowe usta zielonowłosego. Jego wzrok po chwili zaczął bardziej skupiać się na złotym kolczyku w wardze piosenkarza, który idealnie współgrał z tego samego koloru biżuterią w nosie. Złoty pasował do Deku jeszcze bardziej, gdy jego skóra przybrała ciemniejszy odcień przez ostatnio mocno bijące słońce w Miami, które dopiero dziś zbuntowało się, chowając za chmurami.
— Muszę przyznać, że jesteś wyjątkowo uroczy. W Miami nie znajdziesz takich chłopców — zaczął mówić, a jego usta powoli wyginały się w delikatnym uśmiechu. Oparł się o zgiętą w łokciu rękę, zauważywszy już wcześniej, że młodszy ani trochę go nie słucha. Nawet teraz przytaknął bezmyślnie, na to, co właśnie powiedział piosenkarz. — Kacchan, skarbie — pomachał dłonią przed jego twarzą. — Jesteś ze mną?
Poczuł, jak zaczynają piec go uszy z zawstydzenia. Deku zachichotał pod nosem, dając blondynowi dowód na to, że najpewniej zrobił się czerwony.
— Znalazłeś coś ciekawszego od słuchania na temat dzisiejszego projektu?
Speszył się, słysząc surowszą wersję tego delikatnego głosu, który wyrył mu się w pamięci przez godziny słuchania jego śpiewu.
— Mhh, zamyśliłem się, wybacz — mruknął. Nie zwykł tego mówić, ale najzwyczajniej w świecie się speszył i było mu głupio.
— Więc słucham — nie odpuścił, będąc ciekawym, co odpowie nastolatek w trybie pokory.
Bakugo przełknął ślinę i zacisnął pięści.
— Jestem rozkojarzony, ale ogarnę się — wyznał z poczuciem winy. Twarz Izuku złagodniała. Rozluźnił się i pochylił się w stronę chłopaka, który uciekł wzrokiem gdzieś w kąt pomieszczenia bez zamiaru patrzenia w oczy rozmówcy.
— To przeze mnie? — zapytał cicho.
Niekontrolowanie ich wzrok znowu się spotkał, a to wystarczyło, żeby wszystko wokół przestało mieć znaczenie, kiedy ich myśli skierowały się tylko na jedną szczególną sytuację, momentalnie podnosząc temperaturę w pomieszczeniu. Bakugo znów miał ochotę krzyczeć.
– Hej Kacch–
Ochaco w beżowej, dopasowanej sukience i butach na lekkim podwyższeniu właśnie wkroczyła na salę, szybko przerywając zaczęte przez zielonowłosego zdanie.
– Widzę, że bardzo ci spieszno na sesję. – Uraraka wycedziła przez podkreślone błyszczykiem usta. Wyglądały smakowicie i kusząco, wręcz całuśnie, mieniąc się w świetle pobliskich lamp. Mina z pewnością zapytałabym co to za magiczny produkt, którego pozazdrościłaby niejedna dziewczyna. – Gdybyś jeszcze tak chętnie uczęszczał ostatnio na próby, było idealnie. – Bursztynowe spojrzenie zeskanowało piegowatą twarz, a widniejący na niej uśmieszek, zaraz zniknął po ostatnim zdaniu.
– Ocha, przecież wiesz, że tak nie jest... – Przedłużający się jęk wypłynął z ust Izuku. Przetarł twarz ręką, wzdychając. Czuł się jak dziecko przy tablicy, które nie odrobiło zadania domowego. – To była jednorazowa sytuacja, która się nie powtórzy.
– Omijasz próby, pomimo że zaraz masz kolejną trasę koncertową i kolejne kawałki do nagrywania w studiu? – Bakugo spojrzał się na niego z kwaśną miną. Jego podniesione brwi wyrażały duże zdziwienie. Piosenkarz omijający próby swojego zespołu? Czy on się przesłyszał? – Żartujesz sobie? – Jakaś szczypta irytacji rezonowała w powietrzu, gdy czerwonooki wstał ze swojego krzesełka, otrzepując niewidzialny kurz z koszulki.
Midoriya poczuł się zagrożony. Uraraka nieświadomie (a może i świadomie?) zesłała na niego lawinę wyrzutów sumienia, pomimo że tylko raz! raz jeden ominął próbę, a raczej uciekł z niej do kawiarenki, by uspokoić swoje myśli. Kwaśny grymas na słodkiej twarzy Katsukiego nie pomagał mu w tym wszystkim, a przecież nie mógł zawieźć swojego fana.
– Ach, Kacchan, daj mi to wytłumaczyć! – Ruszył się z miejsca i złapał za rękaw odzienia młodszego, ciągnąć delikatnie w swoją stronę. Poskutkowało, blondyn zatrzymał się w miejscu. – Ugh, nadal nie powiedziałem ci...
Bakugo spojrzał na niego przez ramię, mrużąc oczy. Górował nad nim, przez co chłód przepłynął po ciele zielonowlosego, zaraz znikając gdzieś tak szybko, jak tylko się pojawił.
– Wrócimy do tego. – Zaczął poważnie, ale jego usta zaraz ułożyły się w uśmiech, który, choć zdawać by się mogło, miał wyglądać na sztuczny, miał w sobie nutkę przyjemnych emocji, które rezonowały w nastolatku. – Teraz zajmij się sesją.
I choć z początku Izuku miał chęć rzucić sesje w kąt na rzecz dłuższej rozmowy, pojawienie się reszty zespołu, gdzieś migających w tle i słowa wypowiedziane z ust Kacchana sprawiły, że potrafił tylko pokiwać głową i zaraz zabrać się do pracy.
Gdzieś w sobie wciąż czując przyjemne mrowienie na myśl o tym specyficznym wyrazie twarzy, który chętnie zobaczyłby ponownie.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Dźwięk aparatu wypełniał przestrzeń, gdy oczy wszystkich zgromadzonych skupiały się na jednym miejscu.
Plan sesji wszystkich członków zespołu wyglądał imponująco i pod względem rekwizytowym, i kostiumowym. Nikt kto wcześniej nie brał udziału w przygotowywaniu sali do sesji zdjęciowej, nie pomyślałby, że dałoby się w niedługim czasie, zmienić jej cały wygląd, nadać nowy, nieznany dotąd klimat i skomponować wystrój tak, że pomimo niepokojących emocji wywoływanych w odbiorcy, nadal przyciągałby ich wzrok do siebie. Porozwieszane na drewnianych ścianach obrazy w masywnych ramach ukazywały każdego z muzyków, w wykwintnych strojach, z poważnymi minami i mętnym wzrokiem wodzącym za widzem. Zasuszone róże, stare okiennice, gdzieniegdzie ledwo widoczna pajęczyna ciągnąca się nad głowami modeli –– wszystkie te małe elementy nadawały jeszcze większego mroku w całej scenerii i zabierały w odległe czasy.
Podziwianie tego wszystkiego z boku, mogąc doświadczyć tego na własnej skórze, wywoływało mrowienie w ciele młodego chłopaka. Codziennie miał wrażenie, że to wszystko, co może teraz podziwiać to tylko złudny sen, lecz gdy przychodził na kolejne umówione spotkania i szczypał się parokrotnie w rękę, musiał uwierzyć w swoje pieprzone szczęście.
Każdy z zespołu przybierał pozy, kierując się podpowiedziami ze strony fotografa, natomiast Katsuki bez przerwy przyglądał się wszystkiemu w ciszy, chłonąc każdy najdrobniejszy szczegół kompozycji. Światła ustawione tak, by dawały szary, groźny cień na zbliżenia twarzy każdego z członków grupy, podkreślały ich ciemny makijaż. Ich oczy błyszczały w świetle, a małe kolorystyczne akcenty w ich kreacjach dopełniały całość i dodawały nutkę czegoś własnego do każdego z nich.
Krwiste oczy Bakugo skanowały każdego z nich po kolei, zaczynając od zawsze najcichszego z całej czwórki, fioletowowłosego klawiszowca. Hitoshi ukrywał się pod ciemną maską karnawałową, która tylko mocniej podkreślała jego tajemniczy sposób bycia, a przyłożony do ust palec ozdobiony w niewielki sygnet, miał sprawić wrażenie, że ukrywa coś przed resztą, prosząc niemo odbiorcę o zachowanie jego sekretu w tajemnicy.
Najwięcej uwagi zdali się skupiać na sobie Toga wraz z Toyą. Siedzieli na antycznych hokerach z ciemnego drewna przy barze. Dym z palącego przez mężczyznę papierosa świetnie kontrastował z ciemną scenerią. To samo można było powiedzieć o metalowej zapalniczce, której płomień znajdował się niebezpiecznie blisko czerwonej róży trzymanej przez przepiękną Togę. Ubrana w suknię, którą na własnym ślubie nie wzgardziłaby Morticia Addams z „Rodziny Addamsów", ukrywała swoje oczy za prześwitującym czarnym welonem. W jej postaci na pierwszym planie miał znaleźć się krwiożerczy uśmiech podkreślony czerwoną szminką. Z dorobionych przez wizażystkę kłów ściekała sztuczna krew, która dalej spływała po soczystych ustach.
Katsukiego najbardziej zaintrygowała, kto by się tego spodziewał, postać Deku. Stojący za ladą, niby przez nikogo niezauważalny, a jednak wzbudzający najwięcej niepokoju. Stał tam w prześwitującej czarnej koszuli, na którą zarzucono kamizelkę tego samego koloru. Jego zielone loki zostały wyprostowane, a następnie doprowadzone do rozmierzwionego nieładu, jakby ktoś uprzednio wytargał go porządnie za włosy. Opierał się o ladę, pijąc ze szklanej fiolki, z etykietą czaszki, szmaragdową ciecz, co miało imitować truciznę.
Gdyby ktoś zapytał Katsukiego co sądzi o dzisiejszej sesji, chłopak mógłby napisać o tym, co najmniej dziesięciostronnicową opinię, używając do niej najbardziej wykwintnych słów, jakie zna świat, lecz gdyby nakazane było mu wyrazić tylko jedno zdanie na jej temat, najpewniej powiedziałby, że jest dość intrygująca. Miała w sobie elementy, które zwracają uwagę odbiorcy i idealnie pasują do każdego z nich. Ktoś bardziej spostrzegawczy i zaznajomiony choć trochę z twórczością zespołu i samymi członkami, którzy, choć tak różni od siebie, tworzą razem wspaniałą grupę, mógł zauważyć pewne szczegóły w ich kompozycjach nawiązujące do różnych wydarzeń w ich zespołowym istnieniu. W głowie nastolatka rodziło się wiele obrazów, które mogłyby pasować do historii zawartej na zdjęciu.
Czerwień róży Togi spalanej przez Dabiego błękitnym płomieniem oznaczała odrzucenie jakichś głębokich uczuć, którym kiedyś dała się ponieść, i które wypaliły ją do cna, zostawiając tylko popiół. Toya palący papierosa – swoją eks kochankę, największą słabość, wręcz nałóg, który ponoć sukcesywnie udało mu się rzucić, lecz czy aby na pewno? Shinso w masce, za którą skrywał swoje prawdziwe oblicze. Czy kiedykolwiek ktoś zdołał przekonać go do ujawniania swoich tajemnic?
Co było w tym wszystkim dla Bakugo najbardziej dotkliwe i zarazem zastanawiające – czy trucizna pita z premedytacją przez Deku miała przypominać o jego nieokiełznanej naturze, czy raczej stanowiło ostrzeżenie? Deku uzyskawszy odporność na wszelkiego rodzaju trucizny, będący trucizną samą w sobie – tak rozkoszną i upajającą, lecz w ostateczności zatrzymującą twoje serce na zawsze.
Katsuki mógłby wpatrywać się w nich jak w ruchomy obraz, godzinami podziwiać detale interpretując wszystko na różnoraki sposób, lecz sesje zdjęciowe żyją swoim życiem i po parunastu minutach spędzonych przy każdym kadrze nadszedł moment zmiany. Chociaż sceneria nadal zachowywała swój klimat i w większej mierze wygląd, postacie i ich historie były już w innym rozdziale swojego życia. Róża Togi zamieniła się w proch, który przy większym podmuchu mógł całkowicie zniknąć w powietrzu, a butelki w barze były zbite i rozsypane w każdym możliwym miejscu. Midoriya siedział z rozpiętym ubraniem, rumiany i widocznie mocno upojony, lecz nie mający dość. Przechylał jedną z butelek, która nie uroniła dla niego ani kropli. Gdzieś w scenerii można było znaleźć ukryta fiolkę z czerwoną cieczą, o zgrozo, dla odbiorcy jeszcze bardziej przerażającą niż ta zielona. Fiołkowowłosy chłopak, z roztrzepanymi jak szaleniec włosami, które wcześniej spięte były w gładki kucyk, wbijał nóż w swój własny portret. Postać na obrazie miała ponurą minę i wielkie wory pod oczami. Zmęczenie biło z postaci, a narysowane dookoła zegary sprawiały wrażenie pogarszać stan chłopaka. Hitoshi jakby chcąc odciąć się od tej wersji siebie, próbował ją doszczętnie zniszczyć, szarpiąc ostrzem po płótnie i rwąc malunek na strzępy.
Brakowało tu tylko kwestii wypowiadanych przez pozujących, a Katsuki zastanawiałby się, czy nie pomylił sesji zdjęciowej zespołu Midoriyii z genialnie wykonanym przedstawieniem w teatrze.
Kadry zmieniały się jeden po drugim, a wyświetlane na ekranach ujęcia skradły serca każdego z obecnych w tym także i głównego wokalisty, dzięki któremu to wszystko miało szansę powstać. Grupowe zdjęcie, przybliżenia na szczegóły, poważne miny, ściekające po ustach ciecze kuszące swoim kolorem — wszystko dopracowane i zapierające dech w piersiach.
Gdy pierwsza część sesji dobiegła końca i zarządzono przerwę, Izuku spojrzał od razu w stronę blondyna, jakby dokładnie wiedział, gdzie ten się teraz znajduję. Posłał mu drobny uśmiech, zaraz potem ścierając kciukiem z kącika ust zielona ciecz. Zlizał ją, jakby była stworzona z czegoś słodkiego i uzależniającego na tyle, że grzechem byłoby zmarnować chociaż odrobinkę. Bakugo poczuł przyjemny przypływ ciepła, przyglądając się kolejnemu przedstawieniu ze strony swojego ukochanego piosenkarza i gdzieś w głębi duszy doszedł do wniosku...
Że nawet jeśli Deku byłby dla niego trucizną — pomimo wszystko — czułby się zdolny by ją wypić.
-♡-
Poproszę o dużo miłości dla @iruxa_ , która niebywale pomogła mi w tym rozdziale nie tylko motywując, ale i pisząc parę znaczących wersów, przez które kwiczałam i rzucałam się na boki, czując, ze falling to coś czego nie chce odpuszczać ;) ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro