- miami ♫
Katsukiego wybudził dzwonek telefonu około godziny jedenastej. Nie mając zamiaru wstać i odebrać, przekręcił się na drugi bok i zanurzył nos w czyichś włosach, przez co pokręcił nim zirytowany i zepchnął niewinną osobę z kanapy. Denki wydał z siebie pisk i wylądował tyłkiem na zimnych panelach. Otworzył oczy, następnie szybko je mrużąc przez światło wpadające dzięki jedynemu odkrytemu oknu, które jak na złość padało tylko i wyłącznie na jego twarz. Starł wierzchem dłoni ślinę z kącika ust i mlasnął parę razy, skręcając się w duchu, gdy poczuł obrzydliwy posmak alkoholu, jaki wczoraj spożywał. Wstał i powolnym krokiem udał się do najbliższej butelki z wodą, wychylił ją i prawie do połowy opróżnił. Ponowienie w całym pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk przychodzącego połączenia i ponowie jego właściciel tylko pokręcił się niebezpiecznie na swoim miejscu i wypuścił z ust parę cichych warknięć. Kaminari otaksował wzrokiem całe pomieszczenie, próbując zlokalizować gdzie leży (dosłownie) przyczyna denerwującego dzwonienia.
- Halo? - powiedział trochę niemrawym głosem do telefonu, gdy udało mu się go wygrzebać spod kanapy.
- Katsuki? - Kobiecy, dobrze znany mu głos rozbrzmiał w słuchawce.
- O, dzień dobry pani Bakugo! - Przywitał się radośnie, lecz po chwili jego uśmiech trochę zbladł. - Katsuki jeszcze śpi i nie wydaje mi się, żeby szybko wstał... - zaśmiał się cichutko, tak żeby nie obudzić reszty. - Czy coś mu przekazać? - zapytał z nadzieją w głosie. w obecnej sytuacji wolałby, gdyby matka Katsukiego nie kazała powtarzać mu jakiejś długiej informacji... Czuł, że jego boląca głowa na pewno tego nie wytrzyma i zaraz zacznie mu lecieć para z uszu.
- Ach nie, nie. Zadzwonię do tego smarkacza potem. - Zapewniła starsza, tym samym kończąc ich krótką rozmowę. Na ustach złotowłosego wykwitł grymas i po rozłączeniu się spojrzał w stronę powoli budzącego się Kirishimy, który obdarował go spojrzeniem spod zmęczonych po nocy powiek.
- Będziesz rzygać? - wychrypiał, zaraz odchrząkują. Czuł w ustach przeraźliwą suchość, na którą nie potrafił się nie skręcić.
Denki w jednej chwili poczuł, jak w jego brzuchu wszystko się przelewa, z charakterystycznym ohydnym dźwiękiem i zdążył tylko pokiwać głową w odpowiedzi na zadane mu pytanie, i po chwili zniknął za drzwiami od toalety, które trzasnęły głośniej niż ktokolwiek by się tego spodziewał.
Niedługo potem w powietrzu unosił się przyjemny zapach dopiero co zaparzonej kawy. Sero położył talerz pełen jajecznicy z bekonem tuż pod nos blondyna o ciemnych oczach, który od razu wziął się za jedzenie, uprzednio wysypując na potrawę prawie połowę zawartości pieprzniczki. Po przespaniu dodatkowej godziny po nagłej chwilowej pobudce, wstał w niesamowicie dobrym humorze, co było dla niego trochę (bardzo) niepodobne. Mina natomiast z zieloną maseczką na twarzy żuła powoli kanapki z twarogiem i popijała ciepłym naparem, który w magiczny sposób dodawaj jej chęci do życia po tej ciężkiej nocy. Czerwonowłosy chłopak pomimo bólu w skroniach, tak jakby ktoś zgniatał mu czaszkę ściskiem stolarskim, zgarniał do dużego, czarnego worka na śmieci pozostałe po wczorajszej libacji butelki, opakowania po jedzeniu i przebite balony, które dekorowały przestrzeń. Na jego szczęście obyło się bez większych szkód i chociaż jeszcze zaledwie kwadrans temu na beżowej ścianie widniała wielka, czerwona plama po winie, wystarczyło zetrzeć ją tylko mokrą ściereczką (chwała farbą nieabsorbującym zabrudzeń!). Najgorzej w tej chwili wyglądał Denki, który pomimo usilnych prób ogarnięcia się, znowu zasnął na kanapie, śliniąc przy okazji dużą część podłokietnika, na którym leżała bluza Bakugo.
- Zdjęcia z imprezy już podbijają świat. - Mina okręciła biały telefon w etui z Pinkie Pie w stronę chłopaków, by mogli zobaczyć, ile nabiło polubień, na co dwójka przyjaciół zaśmiała się przyjaźnie.
- Jakie zdjęcia? - Zaintrygowany całym poruszeniem, jakie wywołało się przed chwilą przy stole, czerwonowłosy zapytał się z salonu tuż przed odkręceniem korka od butelki z wodą.
- Jak wymiotujesz do kibla, a Hanta trzyma cię za włosy - zaśmiała się donośnie, na co Eijiro zakrztusił się pitą właśnie wodą. Dopiero czarnowłosy uratował nieszczęśnika, klepiąc go po plecach i uświadamiając, że Mina nie wstawiła akurat TEGO zdjęcia... ale że miała takowe ustawione na wygaszacz ekranu, to już inna sprawa...
Pochrapującemu cicho złotowłosemu chłopakowi ani trochę nie przeszkadzały w rozmowy, jakie prowadzone były w salonie w domu państwa Kirishima. To samo można by powiedzieć o reszcie - wszyscy tu obecni przyzwyczaili się do takich sytuacji. Denki po prostu dobrze się bawił, spijał się, zasypiał w różnych dziwnych miejscach, przez co ekipa poszukiwawcza (zazwyczaj złożona z rożowowłosej i jej chłopaka) znajdowała go pomiędzy tujami w ogrodzeniu z puszką piwa, w garderobie Miny ubrany w crop top i nijak niepasującą do bluzki spódnice lub tak jak wczoraj - w wannie wypełnionej prawie po brzegi rozwiniętym papierem toaletowym i namazianą sosem czekoladowym błyskawicą na jego złotej grzywce, by później przespać połowę dnia i wstać z nadal lekkim kacem i zawrotami głowy...
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Czas od otrzymania biletów, aż do dnia, w którym koncert był grany, cholernie się ciągnął, a gdy wreszcie nadszedł ten piękny dzień, Katsuki nie umiał powstrzymać narastających dreszczy ekscytacji. Niemożliwie bardzo cieszył się tym wydarzeniem i gdyby jego przyjaciele nie znali go tak dobrze, to stwierdziliby, że zwariował. Przecież Bakugo z szerokim uśmiechem na twarzy to niecodzienny widok, prawda?
Całe przygotowania do tego wyjazdu trwały prawie tydzień, zaczynając od tego, że Mina nie mogła zdecydować się co spakować do walizki, co na siebie założyć w dniu koncertu i jak się umalować (twierdziła, że jeśli jakimś cudem trafi na przystojnego piosenkarza, nie może wyglądać wtedy nijako, na co Sero zawsze przewracał oczami i zaciskał mocniej zęby, zazdrośnik), przez sprawdzanie pobliskich atrakcji w Miami przez Kirishimę - w sumie najbardziej odpowiedzialnego zaraz po Sero z całej tej gromadki (bo skoro już jadą tyle mil na koncert, to warto zwiedzić okolice), aż skończyli na tym, że w ostatni dzień przed wyjazdem musieli zahaczyć o galerie i kupić Kamiemu nowy plecak, bo ten poprzedni z Pikachu, który nosił całe liceum, jakimś cudem odpłyną rzeką razem ze śmieciami, jakie były przy brzegu, a po wyłowieniu nie nadawał się do pokazania się z nim światu.
Po męczarniach związanych z przygotowaniami, przejazdem, a potem zakwaterowaniem wszyscy jednogłośnie zgodzili się, że wybiorą się na krótki spacer. Do koncertu zostało jeszcze parę długich godzin.
Ulice Miami były zatłoczone. Co rusz można było spotkać wielu młodych ludzi w grupkach, śmiejących się wraz ze swoimi rówieśnikami i cykających fotki wszystkiego dookoła, lub tych pojedynczych, z nosami utkwionymi w ekranach swoich smartfonów niezwracających uwagi na tętniące życiem miasto, skupionych tylko na muzyce płynącej w ich słuchawkach. Promienie słońca ogrzewały skórę nowo przybyłej paczki przyjaciół, która spokojnym krokiem przemierzała chodnik wykładany szarym brukiem. Różowowłosa dziewczyna śmiała się, opowiadając coś swojemu czarnowłosemu chłopakowi, który z wielką uwagą przysłuchiwał się jej monologowi. Hanta od zawsze był typem osoby, która wolała słuchać niż mówić, więc dobierając się w parę z Miną Ashido, trafił w dziesiątkę. Natomiast złotowłosy chłopak pochłonięty podziwianiem dokładnie wszystkich detali krajobrazu, jaki rozpościerał się przed nim, był naprawdę ucieszony, że dane jest mu wreszcie wyrwać się z ich miasta i przeżyć przygodę gdzieś dalej niż ogródek domu Kirishimy, czy pas zieleni, przy tej felernej rzeczce, która jak na złość zawsze zabierała ze swoim nurtem ważniejsze, lub mniej ważne rzeczy Denkiego. Zafascynowany chłopak nie zauważył nawet, gdy prawie wszedł nieświadomie na ruchliwą ulicę i nie został potrącony przez jakiś samochód przejeżdżający tą drogą. Dopiero gdy poczuł mocne szarpnięcie za swój nowy plecach, przez które chaotycznie cofnął się o parę kroków i wylądował plecami na klatce Kirishimy, zrozumiał, jak bezmyślnie postępuje, nie patrząc, co dzieje się dookoła niego.
- Jeśli nie chcesz zostać mokrym plackiem na ulicy, lepiej bardziej uważaj. - Zmartwiony głos czerwonowłosego dotarł do uszu Denkiego, gdy ten poczuł, że uścisk wokół jego talii się poluźnia. Odwrócił się twarzą do swojego - jak w myślach nazwał - anioła stróża, szczerze dziękując mu za ratunek.
Reszta przyjaciół po chwili obtoczyła złotowłosego, wypytując go, czy dobrze się czuję, na co ten lekko zażenowany swoją bezmyślnością musiał przyznać, że po prostu zamyślił się za bardzo, będąc podekscytowany spędzeniem paru dni na tak wyczekiwanym przez wszystkich wyjeździe. Katsuki prychnął w swój wyćwiczony sposób, zwracając uwagę innych. Cztery pary różnych tęczówek momentalnie zwróciły się w jego stronę, na co on wymamrotał tylko:
- Chodźmy coś zjeść wreszcie.
A Kamianari był cholernie wdzięczny, że teraz cała uwaga przyjaciół spoczywała na kimś innym, niż on.
Pomysł Bakugo uzyskał głośną aprobatę ze strony pozostałej czwórki. Szybkim krokiem skierowali się do już wcześniej upatrzonej przez posiadaczy czerwonych tęczówek knajpki i tam zasiedli przy jednym z dużych stolików, nakrytym obrusem w czerwono-białą kratę. Każdy zajął się wybieraniem ulubionego jedzenia. Bakugo oczywiście wertował kartę dań, poszukując najostrzejszych potraw i gdy natrafił na taką, która odpowiadała jego wymaganiom, zwrócił się w stronę kelnerki, która z widocznym lekkim rumieńcem na policzkach przyjęła jego zamówienie. Gdy ta dowiedziała się, co reszta siedzących przy stole osób postanowiła dzisiaj skosztować w miejscu, w którym pracuję, odeszła w stronę kuchni kręcą przy okazji delikatnie biodrami, które prawdopodobnie miały zachęcić do spojrzenia na ich właścicielkę. Katsuki czuł spojrzenia wwiercające się w niego i wypalające lekkie, niewidoczne dziury w jego skórze i gdy postanowił unieść wzrok na przyjaciół, spotkał się z rozbawionymi spojrzeniami. Trochę poirytowany zapytał:
- Czego?
- Ta laska na ciebie leci Katsu... - wyszeptał czerwonowłosy, pochylając się nad stołem w jego stronę i upewniając się, czy kelnerka nie kręci się gdzieś niedaleko.
- I co z tego? - Żyłka na czole blondyna niebezpiecznie zapulsowała.
- No przecież nie powiesz nam, że nie jest niezła... - dołączył się Hanta, który po chwili wydał z siebie cichy syk. - A to za co? - zwrócił się do Ashido, która poddenerwowana odwróciła wzrok w drugą stronę, ponownie kopiąc swojego chłopaka pod stołem i ponownie przyprawiając go o lekki ból, na który tym razem tylko wywrócił oczami.
- Przyszedłem tu zjeść, a nie spełniać marzenia jakiś randomowych lasek ze świata. Nie jestem organizacją charytatywną - fuknął, posyłając mu ostre spojrzenie, na co Sero tylko z chichotem podniósł dłonie w geście poddania, zaraz odkładając jedną z nich na udo Ashido, głaszcząc je delikatnie, chcąc udobruchać swoją dziewczynę.
I chociaż Bakugo miał nadzieję, że na tym się skończy się ta cała sprawa, jak zwykle za bardzo się przeliczył...
Gdy talerze pełne jedzenia wylądowały przed nastolatkami, gdzieś pomiędzy serwetkami ze sztućcami Katsukiego znalazła się mała, prostokątna karteczka zapisana ciągiem równych liczb. Chłopak od razu wiedział kogo to numer, więc nawet nie zagłębiając się dalej w treść i nie szukając dodatkowych wiadomości, a nawet nie patrząc na dziewczynę (która na milion procent zerkała na niego zza lady), złożył ja na pół, wsadzając do tylnej kieszeni spodni. Nie miał ochoty zajmować sobie głowy takimi rzeczami, gdy przed nim parował dopiero co zrobiony makaron z ostrym sosem, na którego zapach, aż ślinka mu ciekła.
Najbliższe kilka minut spędzili spokojnie, zajadając się pysznym jedzeniem i wymieniając się plotkami ze świata. Kirishima bez przerwy nadawał na temat niedawno organizowanej imprezy na koniec szkoły. Co spotkanie odnawiał te wspomnienia, wymawiając (umyślnie lub nie) Bakugo spanie z Kaminarim na jednym leżaku, robiąc złotookiemu za poduszkę i śliniak w jednym. Na szczęście Denkiego, Bakugo dowiedział się o tym po fakcie, czyli dzień po imprezie gdy miał już suche rękawy od koszulki i lekkiego kaca przez którego wolał iść spać niż wrzeszczeć na przyjaciela. Dzięki Bogu, wrzeszczący i wściekły Bakugo to nic miłego i jego paczka już dobrze o tym wiedziała...
- Czy jeszcze coś podać? - Głos dochodzący zza pleców Kaminariego spowodował wzdrygnięcie jego ciała, a było ono na tyle mocne, że aż podskoczył w miejscu z wystraszoną miną. Wszyscy zerknęli najpierw na przybyła dziewczynę, a następnie na niego, delikatnie zmartwieni jego zestresowaną miną, ale to co jeszcze bardziej przykuło ich uwagę, to przechylająca się wysoka szklanka z wodą gazowaną. A potem głośny huk tłuczonego szkła i cisza, głęboka cisza jak makiem zasiał, bo wszyscy potrafili tylko wpatrywać się w mokra plamę starając się nie wydać ani jednego cichego dźwięku.
A żyłka na czole znowu Bakugo niebezpiecznie zapulsowała.
- W-wyglądasz jakbyś się z-zlał! - Kaminari wypierdział powietrze ustami, zakrywając je dłonią z coraz to bardziej czerwonymi policzkami. W jego oczach, delikatnie podkreślonych ciemna kredką, zebrały się drobne łezki, które z sekundy na sekundę mocniej chciały uwolnić się spod jego powiek.
A reszta zebranych przy stole coraz mniej umiała się powstrzymać, by tak jak złotowłosy nie wybuchnąć śmiechem i jeszcze bardziej nie podnieść ciśnienia czerwonookiemu.
- Boże przepraszam, zaraz przyniosę serwetki! - Głos dziewczyny tak szybko jak pojawił się nad głowa Bakugo, tak szybko zniknął, gdy czerwona jak burak szczupła szatynka odeszła na swoją stronę.
Katsuki westchnął przeciągle, łapiąc się za nasadę nosa i pocierając ją delikatnie palcami.
- Katsuki jest taki przystojny, że nawet szklanki na niego lecą... - Cichy szept wydostał się ze świecących od lepkiego błyszczyka ust różowowłosej dziewczyny, której policzki już na dobre ze śmiechu przybrały żywy kolor czerwieni.
- Dziwisz się? - Równie cichy szept dobiegł do uszu blondyna, gdy złotooki bawiąc się swoim breloczkiem z Daisuke i Haru przyczepionym do nowego plecaka, oparł głowę o otwartą dłoń. - Taki to będzie miał w życiu dobrze...
- Moglibyście chociaż nie obgadywać mnie gdy siedzę centralnie obok was? - Ton jego głosu, chociaż z początku poważny i wrogi, zaraz zmienił się w łagodny, gdy sięgnął po kolbę z pieczoną kukurydzą z talerza Kaminariego, zaczynając ją powoli jeść, delektując się z uśmiechem pysznymi ziarnami w akompaniamencie jęków zawodu Denkiego. - Było jeść, a nie kłapać ustami. - Wzruszył tylko ramionami, widząc kątem oka powracającą kelnerkę.
Na czerwono-białym obrusie zaraz wylądował stos nowych serwetek, za które Bakugo pociągnął, przecierając nadal wilgotne spodnie. Miał chęć prychnąć i pokręcić głową, bo naprawdę wyglądał jakby właśnie się zlał pod siebie. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym przed jego nosem wylądował mały talerzyk z czekoladową kulką oblaną sosem truskawkowym i małym kawałkiem lodu waniliowego zaraz obok.
Spojrzał krwistymi oczami na dziewczynę, delikatnie przechylając głowę.
- To w ramach przeprosin. - Uśmiechnęła się krzywo, składając dłonie. Widocznie naprawdę chciała mieć pewność, że blondyn nie będzie miał jej nic za złe.
Katsuki tylko kiwnął głową na znak rozumienia, łapiąc za widelczyk, który zanurzył w cieście. Ciekła czekolada wylała się z małej kuli. Była jasna i słodka w smaku. Idealnie komponowała się z truskawkowym sosem i lodami. Bakugo miał wrażenie jakby właśnie znalazł deser idealny. Mały, uroczy kwiatuszek na polu obrośniętym cierniami, czy kieliszek wody na pustyni, którego potrzebował do życia.
Istne niebo w ustach.
Przy przyniesieniu dań, podobnie jak przy opuszczaniu lokalu, blondyn był świadkiem nieudolnych prób podrywu ze strony kelnerki, którą chcąc czy nie odciągnął lekko na bok, próbując ubrać w odpowiednie słowa informacje, którą chciał jej przekazać.
- Wiesz, schlebia mi to wszystko... - zaczął, delikatnie wzdychając i patrząc w bok na ozdobną ścianę restauracji, nigdy nie pomyślałby, że będzie musiał powiedzieć komuś takie rzeczy prosto w oczy - ale niestety nie interesują mnie związki, czy przelotne romanse, myślę, że powinnaś znaleźć kogoś lepszego - mruknął, tym razem zwracając tęczówki w stronę zawstydzonej dziewczyny, która oblała się lekko rumieńcem i pokiwała głową. Bez słowa pożegnania wyszedł z lokalu, dołączając do oczekujących na jego powrót.
Utrapienie.
Wszyscy, gdy już udało im się zapomnieć o zaistniałej paręnaście minut temu sytuacji, jednogłośnie stwierdzili, że odpoczną trochę przed wyjściem na koncert, który nie ukrywając, wymęczy ich doszczętnie. Mina żądna zdjęć na swojego Instagrama, korzystając z okazji, która może się już nie powtórzyć, wyciągnęła chłopaków na pobliską plażę, Bakugo został w pokoju z myślą o przespaniu paru godzin, zważywszy na to, że jego podekscytowanie osiągnęło najwyższy poziom, przez co jego sen dzisiejszej nocy, był stosunkowo krótki w porównaniu do innych dni. Bakugo naprawdę lubił się wysypiać, a przyjaciele, rozumiejąc go, spakowali wcześniej potrzebne rzeczy w swoje nerki, zostawiając blondyna już prawie zasypiającego na stojąco. Przed wyjściem powtórzyli chłopakowi jeszcze parę razy dla pewności, że będą na niego czekać przed wejściem na halę, na której będzie występ, na który od dłuższego czasu nie tylko blondyn mocno wyczekiwał.
Oczywiście, że Bakugo Katsuki musiał zaspać.
W ekspresowym tempie zgarnął swoje rzeczy, wchodząc do małej łazienki. Wyszykował się w niecałe dwadzieścia minut i już po chwili stał przed wyjściowymi drzwiami, przyglądając się ostatni raz swojemu odbiciu w dużym lustrze. Niesforne blond kosmyki jak zwykle roztrzepane na wszystkie strony i tym razem nie dały się ujarzmić, przez co zrezygnowany Bakugo poprawił tylko swoją czerwono-czarną koszulę w kratę zarzuconą na czarną koszulkę na krótki rękaw, i przetarł po lekkim zagnieceniu na niej. Podwinął rękawy koszuli, przez co odkrył swój mały tatuaż na przedramieniu, a parę czarnych rzemyków z łańcuszkami na drugiej dłoni zabrzęczało przy tym ruchu. Chwilę później stał już na chodniku przed budynkiem, odszukując wzrokiem jakieś wolnej taksówki. Nie widziało mu się bieganie przez pół miasta w ciężkich glanach i chociaż obiecał sobie zacząć bardziej oszczędzać pieniądze, ten wydatek był konieczny, biorąc pod uwagę, jak mało czasu zostało mu na dostanie się na event.
Będąc na miejscu, odetchnął głęboko, zauważając, że zostało mu sporo czasu, a kolejka przed nim nie jest wybitnie długa.
Jedyny problem, jaki wystąpił jeszcze tego dnia, to brak biletu Katsukiego w momencie wchodzenia na halę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro