- just the way you are ♫
Powiedzenie, że Midoriya wygląda jak z obrazka do aktualnej sytuacji, pasowało perfekcyjnie. Gruba, rzeźbiona rama zwieszona z sufitu tak, że wyglądała jakby lewitowała, była ustawiona w idealnym miejscu, by okalać twarz zielonowłosego. Jego wcześniej w miarę wyprostowane włosy z małą pomocą wizażystki znowu nabrały objętości kręcąc się uroczo na grzywce. Nadal widoczne czarne cienie użyte w makijażu ustąpiły trochę swojego miejsca złotemu pyłkowi, tworzącemu na piegowatych policzkach efekt gładkiej tafli. Wyglądał elegancko i bogato, odziany w jedwabistą czerń i płaszcz z kruczych piór, trzymając blisko ust jabłko skąpane w płynnym złocie ściekającym mu po brodzie. Kusił swoimi rumianymi ustami, wpatrując się błyszczącymi w świetle lamp oczami wprost w obiektyw, powoli zanurzając zęby w dorodnym owocu.
Aż sama zjadłabym teraz to jabłko.
Wyglądał jak książę upity bogactwem, do cna przesiąknięty pewnością siebie, która unosiła się w powietrzu, sprawiając, że stawało się cięższe, a odbiorca pochylał się pod jego ciężarem, niby kłaniając się nad jego potęgą.
Cholerny Deku musi być we wszystkim taki idealny.
Złota korona była kolejnym akcentem, który raz znikał, a raz pojawiał się w kadrze. Ustawiona raz prosto, raz krzywo dawała poczucie, że jej posiadacz nie zawsze daje dobry przykład swojemu ludowi, lecz zbytnio nie zwraca na to uwagi, a dodatkowo widocznie brudny na ustach książę stroni od powagi lubujący się przede wszystkim w zabawie.
– Genialnie! – Hatsumie nie potrafiła ukryć zadowolenia, jakie płynęło z wykonania paru dobrych ujęć. Midoriya wyglądał bosko, a jego fotografkę rozpierała duma, mogąc uchwycić sprzętem idealne kadry, które później zobaczy mnóstwo osób. Była pewna, że inni będą zachwycać się nim równie mocno co ona. – Izuku przechodzisz dziś samego siebie! – Miłe słowa nie przestawały płynąć z jej ust, gdy wokalista zmieniał delikatnie postawę. – Co się takiego super wydarzyło w twoim życiu?
Izuku uśmiechnął się na to pytanie. Będąc ustawiony bokiem do kamery, uwydatnił swoją dobrze zarysowaną szczękę. Złote kolczyki imitujące elfie uszy z dodatkami łańcuszków zabrzęczały delikatnie, gdy ten prychając, wreszcie odpowiedział:
– Ostatnio pozwoliłem sobie skosztować pysznego deseru i chyba znalazłem swój ulubiony. – I kończąc swoją odpowiedź, wystawił język ze złotym kolczykiem, zlizując subtelne złotą ciecz.
Obserwujący to wszystko z boku Bakugo, musiał usiąść na najbliższym krześle, żeby się nie przewrócić.
Zmysły blondyna dzisiejszego dnia wyostrzyły się bez ustanku, ciągle nie mogąc nacieszyć się widokiem, który dziś dane mu było zobaczyć. Jego artystyczna dusza naprawdę radowała się niezmiernie, a on sam z ołówkiem w ręku i szkicownikiem opartym o kolana kreślił po karcie nowe szkice. Chciał zawrzeć emocje, które nim teraz targały, nim zdąży ochłonąć i zapomnieć, co czuje, doświadczając tego wszystkiego. Na dobrą sprawę mógłby oddać się samemu rysowaniu, zasiąść w kącie sali i czekać na swoją kolej, gotowy udać się do przebieralni i przywdziać uszykowane stroje, lecz strata, jaką poniósłby, robiąc to, byłaby niewyobrażalna. Dlatego też chłonął wszystko oczami, tylko na krótkie momenty wracając nimi w stronę pomazanej strony. Zamysł użycia ramy od obrazu ogromnie mu się podobała, więc sam nie mógł sobie jej odmówić w swoim dziele. Parę kresek tworzących prostokąt, owal, z którego kolejne linie tworzyły zarys szczęki, kości policzkowych i uszu, które przyozdobione biżuterią kusiły o dotyk.
Katsuki sapnął cichutko, gdy nakreślił ostatnie linie, będąc już nawoływany do szatni. Miał wrażenie, że czas przyspieszył, ostatnie godziny przeminęły mu jak przez palce, a on sam nie mogąc ot, tak do nich wrócić pogodził się z faktem ulotnej chwili, ruszając w głąb korytarza prowadzącego do jednej z małych sal. Gdy już dane było mu się tam pojawić, zastał grobową ciszę. Niewielkie światła zapalone były przy dużym lustrze naprzeciwko biurka. Od razu poznał, że jest w garderobie, gdzie kto wie, może kiedyś wizażystka przygotowywała jakiegoś aktora do występu?
Stanął naprzeciwko własnego odbicia, skanując swój wygląd. Ta jedna chwila przyciągnęła mu ponownie na myśl ostatnią, gorącą sytuację. Nie był pewny co o tym wszystkim myśleć, więc odganiał od siebie natrętne myśli. Zaczął powoli przeglądać uszykowane dla niego ubrania, zaczynając od bordowej koszuli, której kolor ogromnie przypadł mu do gustu, przez czarne spodnie, skórzany pas i zestaw pierścionków złączonych łańcuszkami z metalową bransoletą. Ciekawiło go w jakim klimacie będzie kolejna część sesji i kto w niej wystąpi. Nie było tu przecież nikogo więcej oprócz niego i zespołu. Zakładając ostrożnie każdy z elementów stroju, zaczął nucić pod nosem jedną z piosenek, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, do kogo ona należy i cóż...
...poczuł, że chciałby znowu usłyszeć jego śpiew.
Kolejne westchnienie uleciało z jego ust, gdy wciągał na siebie dół kreacji. Pierwsze dotyczyło piosenki, kolejne materiałowych spodni, które zatrzymały się na jego biodrach. Bakugo spojrzał w dół, krzywiąc się dosadnie.
– Hej Kacchan? Jesteś tu? Uraraka mówiła, że zaraz twoja kolej i... – Midoriya urwał w połowie zdania, będąc już całkowicie w garderobie, zawieszając na dłuższą chwilę swój wzrok na blondynie. – Och, Boże. Wybacz. Powinienem zapukać – wypowiedział te słowa na jednym wdechu, zaraz potem wypuszczając cicho powietrze. Jego serce zabiło delikatnie szybciej, gdy zielonym spojrzeniem biegał po ciele na wpół rozebranego nastolatka.
Widział grymas na twarzy chłopaka, gdy wycofywał się z pomieszczenia z jakimś dziwnym, krzywym uśmiechem biegającym po jego ustach. Coś w młodszym sprawiało, że nie potrafił ot, tak oderwać wzroku, nawet gdy czuł całym sobą, że zachowuję się całkiem niegrzecznie.
– Wyglądasz, jakbyś miał jakiś niemały problem – wydusił wreszcie z siebie, zatrzymując dłoń na klamce. Nie chciał wychodzić, a już na pewno nie chciał przerywać kontaktu wzrokowego z tą głęboką czerwienią bijącą z oczu drugiego.
– Ta? Co ty nie powiesz. Nie patrz się tak, tylko pomóż mi do cholery. – Katsuki warknął ostro, pomimo ciepła zbierającego się w jego szczupłym ciele. Srebrne łańcuszki dołączone do jego pierścionków zabrzęczały złowrogo w pomieszczeniu, sprawiając, że Midoriya zdawał się być jeszcze bardziej zahipnotyzowany.
– Och, tak, tak. Czekaj.
Wokalista zatrzymał się wpół kroku, wyrywając ze swoich niestosownych myśli. Podszedł bliżej niego, łapiąc za boki czarnego materiału spodni, podciągając je ku górze. Próbował wciągnąć je na biodra modela, ale opór był za duży, żeby udało mu się je założyć. Nawet siłą.
– Przecież one są...
Izuku zaczął mamrotać pod nosem, szarpiąc za ubranie, wyginając się przy tym i mrucząc z bezsilności. Oddawał tej czynności całą swoją uwagę, tak jakby wszystko inne dookoła niego przestało istnieć.
Bakugo jęknął zrezygnowany głupotą starszego, łapiąc go delikatnie za grzywkę, by ten spojrzał mu w oczy i wreszcie skupił się na chłopaku i tym, co faktycznie powinien zrobić.
– Masz załatwić mi nowe spodnie, A NIE PRÓBOWAĆ ZAŁOŻYĆ TE, CO MAM NA DUPIE, CHOLERNY, ZBOCZONY NERDZIE.
– Och, Kacchan ja... – Gorący oddech owiewał blade podbrzusze, przywołując na pozór identyczne uczucie co wczoraj.
– Jeśli nie znajdziemy ich przez kolejne pięć minut to... – Drzwi od garderoby uchyliły się z charakterystycznym dźwiękiem, a równo z nim rozbrzmiały słowa fioletowowłosego członka zespołu. Zdążył rzucić im jeszcze ostatnie zdegustowane spojrzenie, nim dokończył. – Wychodzę. – Shinso obrócił się na pięcie, wychodząc z pomieszczenia i zatrzaskując drzwi za sobą. Deku automatycznie odwrócił się w stronę przyjaciela, jęcząc głośno, czując, że jego poskręcane włosy wplątały się w łańcuszki na palcach Bakugo.
– Nie ruszaj się. – Kolejne ostre słowa wypłynęły z malinowych ust, w momencie, gdy w drzwiach pojawił się perkusista zespołu.
Dabi nie wyglądał na zaskoczonego w jakiej sytuacji przypał ich w garderobie. Jego jasne, turkusowe oczy aż wywiercały dziurę w twarzy zielonowłosego, niemo karcąc głównego wokalistę.
– Izuku, wiem, że myślisz fiutem, ale opanuj się, chociaż może na czas naszych zdjęć...
Midoriya zaśmiał się na słowa starszego, w żaden sposób nie negując jego myślenia, sprawiając tym samym jeszcze większe zawstydzenie w jego niedawno przyjętym modelu.
– Niczego nie obiecuję! – Posłał kolejny z chamskich uśmiechów w stronę niebieskookiego, który bezsilnie wywrócił oczami, zostawiając ich samych. Musiał teraz iść szukać fioletowowłosego i modlić się w duchu, że faktycznie nie skierował się do wyjścia po swoich słowach. Chociaż, to nie jego biznes. Równie dobrze, mógłby wraz z nim wystawić Midoriyę do wiatru za każdy jego głupiutki wybryk, którego są świadkami, a które przejadły im się już dawno.
– Ał, za co to?
– Ty dobrze wiesz za co! – Zdenerwowany wyraz twarzy połączony z intensywnym rumieńcem, zdawał się być dla Izuku iście przepięknym widokiem. Uśmiechnął się zaraz szerzej, tym samym mocniej denerwując mniejszego. – Jesteś pieprzonym dupkiem, czemu nie zaprzeczyłeś? – Bakugo wyjmował pojedyncze pasma loków ze swojej biżuterii, starając się nie sprawić bólu starszemu, pomimo że miał na to wielką ochotę. – Teraz oni myślą, że robiliśmy tu...
– A nie robiliśmy? – Deku wreszcie wyprostował się, stając na równych nogach. Jego uśmiech chociaż mniejszy, zdawał się przybrać bardziej zmysłowy wyraz, a jego spojrzenie z łatwością zdradzało, o czym myślał.
Bakugo oblizał spierzchnięte wargi, nie zamierzając nic więcej na to odpowiedzieć.
– Poczekaj tu na mnie grzecznie, a ja pójdę dowiedzieć się skąd te komplikacje.
I z tymi słowami Izuku ponownie w przeciągu mniej niż dwadzieścia cztery godziny zostawił w przebieralni Katsukiego w samotności, by mógł spokojnie ochłonąć.
Midoriya zniknął wszystkim z oczu na długi moment po tym, jak wyszedł z szatni. Nikt już go nie szukał, wraz z Ochaco opuścili salę na rzecz jakiegoś ważnego telefonu, prawdopodobnie w sprawie projektu, a może i nadchodzącej płyty? Nikomu to nie przeszkadzało, teraz wszyscy skupili się na czerwonookim, ozdabiając go specjalnie zrobioną biżuterią i prosząc o pozowanie w różnych częściach scenerii. Wyglądało to, jakby Bakugo był świadkiem wszystkiego, co działo się wcześniej, jak duch później odwiedzając każdy kąt z zamiarem dokładniejszego przyjrzenia się wydarzeniom i pozostałym po nich śladom. Głęboka czerwień jego koszuli kontrastowała z mrocznym tłem, a blada skóra i jasne włosy tylko mocniej podkreślały jego rolę zjawy w tym wszystkim.
Był po prostu piękny i każdy kto teraz odwracał wzrok skupiając się na czymś innym, mógł tylko żałować swojej złej decyzji.
– Dobra robota, Kacchan! – Głos Deku dobiegł do jego uszu, gdy schodził z podwyższenia. Zaraz spotkali się w połowie drogi, gdy Midoriya znów wypalił. – Mogę autograf od tak wspaniałego modela?
Katsuki prychnął z dezaprobatą. Nigdy nie był pewny, czy to co mówi jest na serio, czy tylko żartem ze strony starszego.
– Może jeszcze zdjęcie do tego?
– Czytasz mi w myślach! – Izuku wyciągnął telefon, jak gdyby nigdy nic pozując do zdjęcia. Miał już w tym niesamowitą wprawę i pewność siebie, a dłoń na biodrze młodszego przysuwająca ich bliżej siebie tylko utwierdzała Katsukiego w tym przekonaniu.
– Jesteś niemożliwy... – mruknięcie opuściło usta bladego chłopaka, po wykonaniu zdjęcia. Sapnął cicho, czując mocne perfumy zielonowłosego. – Nie jest to dla ciebie męczące? – Pytająca mina wykwitła na piegowatej twarzy. – Tych całych zdjęć z fanami, zaczepiania na ulicy. Stresu przed koncertami.
– Ach, och... Wiesz, to bardzo specyficzne uczucie. – Piosenkarz uśmiechnął się nieśmiało, bawiąc się obudową od telefonu. Ścigał i zakładał jej róg, kontynuując. – Myślę, że przez całą swoją karierę przeżyłem mnóstwo różnych emocji. Czasem było rewelacyjnie i ekscytująco, gdy mogłem planować i pisać teksty, następnie układać z resztą melodie i spotykać się z nimi na próbach w garażu. Ale były też chwile, dość stresujące, gdy czasem myślałem, że umrę jeszcze tego samego wieczoru, którego miałem śpiewać.
Zaśmiał się słodko, szczerząc się na myśl o tych chwilach. Pomimo niekiedy problemów, tremy, szybkiego i często niezdrowego stylu życia, Midoriya dziękował światu za szansę, jaką mu dał. Odnajdywał w tym siebie, mogąc dać upust emocjom, których wyrażenie często w normalnej rozmowie przychodziło mu z większą trudnością.
– Ale mimo to, kocham to, co robię. Śpiewanie, spotykanie się z fanami, robienie zdjęć i filmów, wszystko jest cudowne. To idealna pamiątka, do której mogę wrócić, więc zawsze cieszę się, mogąc mieć to też fizycznie gdzieś zachowane. Bycie piosenkarzem jest serio ekstra. – Jego wzrok uniósł się, zatrzymując się na krwistoczerwonych tęczówkach. Biło z nich niewyobrażalne szczęście, prawie zamieniając jego zielone oczka w stado świetlików. – No i gdyby nie to, nie miałbym takiego idealnego modela w swoim projekcie!
Zawstydzające Bakugo słowa na pewno za łatwo przechodziły przez gardło Midoriyii. Pieprzony Deku.
– Jesteś taki uroczy, Kacchan! – Kolejny chichot opuścił jego usta. Katsuki nie mógł nic na to już poradzić. – Chyba nie mogę cię tu już więcej trzymać. To tyle na dziś, więc możesz wrócić do pokoju i odpocząć. – Delikatny uśmiech zdobił jego piegowatą twarz. Słodkie dołeczki przykuwały uwagę nastolatka, który potrafił tylko pokiwać głową. Chciałby nadal z nim konwersować, lecz speszenie przejmowało nad nim władzę. Odwrócił się na pięcie po pożegnaniu i trochę sztywno zaczął kierować się do drzwi, gdzieś w sercu nadal mając nadzieje na...
– A-ach, Kacchan! – Delikatnie podwyższony głos rozbrzmiał za jego plecami. – Może chciałbyś chwilę jeszcze z nami posiedzieć? Zaraz przyniosą obiad, jesteś pewnie głodny. To tak w zamian za to, że kazałem cię tu ściągnąć bez większego uprzedzenia. – Kolejny tego dnia błagalny ton, któremu Katsuki nie mógł się oprzeć i na którego prośbę zgodził się bez wahania, zaraz zasiadając wśród swojego ulubionego zespołu, na miękkiej kanapie przysłuchując się ich luźnej rozmowie.
On naprawdę śni na jawie.
– Zobacz, ten jest idealny, wygląda, jakby ten truskawkowy dżem był krwią!
Całą uwagę szybko zwróciła na siebie blondwłosa gitarzystka, w słodkiej różowej sukience i białych zakolanówkach. Jej ciężka, czarna biżuteria przełamywała słodkość, dodając jej swoistej ostrości płynącej z jej stylu bycia.
– Naprawdę myślisz, z to dobry pomysł? To twoje urodziny, a nie Halloween. – Toya nie mógł powstrzymać się przed zadaniem tego pytania. Ten tort naprawdę wyglądał przerażająco.
– No coś ty, to mój wymarzony tort, wygląda przepysznie! – Toga wyszczerzyła kły w uśmiechu. Wyglądała na zadowoloną z planowanej imprezy, która ma się odbyć za niespełna miesiąc
– Ach, ale mi teraz narobiliście ochoty na taki tort... Wygląda przepysznie i te truskawki! – Izuku jęknął przeciągle, przyglądając się zdjęciom na telefonie złotookiej. Wyglądał, jakby zaraz miała mu pocieknąć ślinka po brodzie. Ewidentnie był spragniony słodkich wypieków, co wzbudziło delikatne podejrzenia w blondynie.
– Ha! Widzisz, na razie mamy dwa do jednego. Toshi, co sądzisz? – Siedzący w ciszy Shinso, zajadając się swoją ulubioną chińszczyzna, tylko wzruszył ramionami, zaraz znowu wbijając wzrok w kluski. – Trzy do dwóch, już nie wygrasz! – Himiko wystawiła język w stronę ciemnowłosego, który na złość mniejszej, zaczął łaskotać ją po bokach.
– A tobie jak się podoba? – Cichy, kojący głos rozbrzmiał niedaleko jego twarzy. Izuku przybliżył się do niego, zajadając frytki. Ewidentnie chciał porozmawiać z chłopakiem, nie przekrzykując się jak pozostała dwójka.
– Jest dziwne, ale ma w sobie coś fajnego. Na pewno pasuje do niej, bardziej niż sama myśli. – Katsuki zatrzymał się na chwilę, myśląc. – Ale sam dodałbym tam albo gorzkiej czekolady, albo wiśni, żeby to przełamać. Bez tego wydaje się strasznie mdłe.
Deku pokiwał głową w zrozumieniu, po czym wymienili się uśmiechami. To był przyjemny moment dla nich obu. Pomimo że byli absolutnie z innych środowisk, oboje znaleźli ukojenie w tej błogiej chwili odpoczynku i rozmów. Mając za sobą już dzisiejszą sesję, mogli odetchnąć pełną piersią i zostawić to na weekend głęboko w głowie, zajmując myśli mniej wymagającymi sprawami i przede wszystkim odpoczynkiem.
Gdy po niedługim czasie, Katsuki wreszcie opuścił budynek i stanął na górze schodów, podziwiając tętniące życiem miasto. Słońce przebijało się przez wysokie budynki, rzucając na przechodniów złote snopy światła. Bakugo wyciągnął telefon, wystukując szybko wiadomość na Instagramie i bez większego namysłu śląc ją w świat. Wyprostował się pełen odwagi, zakładając na głowę słuchawki i włączając swoją ulubioną playlistę. Ostatni raz spojrzał w dal, na słońce wysoko na niebie, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
Cokolwiek się stanie, nie zamierza żałować.
@dbtch
przyjdź do mnie o 20 i nie waż się spóźnić.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Minęły około trzy godziny, nim nastolatek mógł wreszcie zasiąść na kanapie w salonie z kubkiem herbaty i książką w ręku. Czas do pełnej godziny zbliżał się nieubłaganie, gdy śledził wzrokiem kolejną linijkę tekstu, zaraz znowu cofając się i czytając to ponownie. Zamknął książkę z plaskiem, wzdychając. Znowu nie może się skupić i to ciągle z tego samego powodu. Bardzo zielonego, piegowatego powodu. Stukał palcami o białą okładkę z krukiem, zaraz potem przesuwając opuszkiem palców po wytłoczonym napisie „The raven king", zamyślając się na moment. Jego wzrok był nieobecny, gdy zmęczenie dawało o sobie znać, lecz oczekiwanie na gościa napędzało jego organizm do funkcjonowania na średnich obrotach.
A potem zmieniło poziom, gdy po przymknięciu na chwile oczu, nagle przestraszył się dzwonka do drzwi.
Zerwał się z miejsca nieporadnie, wciąż jakby niewybudzony z transu, w którego zapadł przed momentem. A może przysnął na kanapie przypadkowo? Sam tego nie wiedział, a nawet nie chciał wiedzieć, gdy mijał stolik kawowy, chcąc przedostać się do drzwi. Był z pewnością podekscytowany.
– Hej Kacchan, miło cię znowu widzieć. – Przywitał się ze swoim firmowym uśmiechem, chowając telefon do kieszeni przyległych spodni. Wyglądał inaczej niż na sesji. Jego makijaż zniknął, zostawiając po sobie tylko delikatnie rozmazane cienie przy oczach, a jego eleganckie ciuchy zastąpiła luźna bluza, w której Bakugo utopiły swoją drobniejszą sylwetkę. Zza pleców wystawał mu pokrowiec do gitary, więc prawdopodobnie dopiero co wracał z próby. Grzeczny Deku.
– Hej. – Czerwonooki spoglądał na niego ciepło, starając się trzymać swoje emocje na wodzy. – Wejdź. – Uchylił drzwi, zapraszając go do środka. Delikatnie sztywnym krokiem skierował się do kuchni, gdy Midoriya stanął w wejściu do salonu. Rozejrzał się na boki, nawet nie zadając sobie trudu, by zrobić to dyskretnie. Natrafił na stos książek i przybory rozrzucone na stoliku, dużą waniliową świeczkę przywołującą mu na myśl jakieś wspomnienia, których nie potrafił teraz odszukać dokładnie w pamięci i już parę razy widziany w rękach Katsukiego szkicownik, który zawsze kusił go bardziej, niż myślał.
– Czy coś się stało? – Pytanie Midoriyii zaskoczyło blondyna. Spojrzał na niego pytająco, na co Izuku wskazał na swoją komórkę. – Prosiłeś o przyjście, myślałem, że czegoś potrzebujesz.
– Och, no tak. Znaczy, nic się nie stało – zapewnił od razu, uspokajając zielonowłosego. – Chciałem, um... To dla ciebie. – Czerwonooki wystawił dłonie przed siebie. Tajemnicze białe pudełko owinięte kokardką zwróciło całą uwagę piosenkarza, wyglądał na lekko zagubionego, gdy odbierał je od nastolatka. – Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego, Deku.
– Dziękuję bardzo! Jesteś uroczy, co tam jest? – Midoriya chciał potrząsnąć pudełkiem, lecz mniejsza dłoń zatrzymała go w połowie ruchu.
– Ciasto, uważaj na nie trochę. – Ostrzejszy ton doprowadził go do porządku.
– Och... Kacchan to miłe, nie musiałeś. – Delikatny uśmiech wykwitł na wargach wokalisty, gdy trzymał odbierane od młodszego zapakowane ciasto. Wpatrywał się w pakunek dziwnym, nieznanym dotąd Bakugo wzrokiem. Wyglądał inaczej niż te parę godzin temu na sesji, gdzie tryskał energią. Teraz jego wzrok wyglądał dość... smutno.
– Oczywiście, że nie musiałem. – Bakugo prychnął pod nosem, wywracając oczami, zwracając na siebie uwagę Midoriyii. Zielonowłosy otwierał usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz kolejne słowa Katsukiego na nowo je zamknęły. – Ale skoro go zrobiłem, to chyba chciałem, prawda? Lepiej, żebyś go zjadł w całości, bo pożałujesz.
– Ach, jesteś taki wredny Kacchan... – teatralne westchnienie wypełniło przestrzeń małego salonu. Izuku zajęła chwila, nim zrozumiał, co usłyszał. – Haa!? Zrobiłeś go sam? – Pełne zdziwienia słowa rozśmieszyły blondyna, na co znów nie umiał powstrzymać prychnięcia.
– A co myślałeś, że nie potrafię piec? W porównaniu do niektórych – zerknął na Izuku wymownym wzrokiem, skanując go od góry do dołu – mam w życiu czas na coś więcej niż imprezowanie.
– Hej! Umiem gotować! Znaczy, ugh... – Zielone tęczówki odbiegły na bok. Gdyby nie trzymane ciastko, Midoriya zaraz zacząłby bawić się swoimi palcami. – Umiem zrobić naprawdę dobrą jajecznicę... i kanapki. Och! Kiedyś prawie udało mi się zrobić ciasto w mikrofali!
Bakugo zachichotał krótko, zakrywając usta dłonią. Midoriya wydawał się być teraz taki głupiutki, mówiąc mu o najprostszych rzeczach jak o wielkich, światowych wyczynach. Chociaż nie umiał ukryć tego przed sobą, że chłopakowi wychodziło to wszystko bardzo uroczo.
– Okey, dobra. Już nie będę się bardziej pogrążać. – Teraz to i Izuku parsknął śmiechem. – Pozwól mi, chociaż oddać ci pieniądze za produkty.
Prośba zielonowłosego zmroziła krew w żyłach blondyna. Zadrżała mu powieka, na myśl przyjęcia czegokolwiek. Za kogo ten pieprzony Deku się ma?
– Po moim trupie. Zapomnij – fuknął jakby urażony, zakładając ręce na siebie. – Jeszcze jedno słowo, a zabiorę je i oddam komuś na ulicy i skończy się twoje pieprzenie. Chociaż żal tych świeżych truskawek... – Dodał ciszej, przez chwilę zamyślając się czy może lepszym wyborem nie byłoby zjedzenie go samemu.
– O nie nie, jeśli są tu truskawki, to ja to biorę. – Odsunął się o krok do tyłu, prawie chowając go za plecami. – Poczyniłbym okrutny grzech.
– Mówisz tak, jakbyś był jakimś grzecznym aniołkiem. – Bakugo zerknął na niego kątem oka. Nie umiał powstrzymać kącika ust unoszącego się ku górze. Jego ciało samo reagowało na widok rozpościerający się przed nim. Urocza, kręcona grzywka wokalisty zatańczyła na jego piegowatym czole, gdy niczym piesek przechylił głowę na bok. Oboje wiedzieli, jaka jest prawda, nie musieli mówić tego głośno.
I chociaż wydaje się to dziwne po ostatnich wydarzeniach, patrząc na siebie, czuli się dziwnie naturalnie z tym wszystkim.
Widocznie naprawdę musieli przełamać lody, by to się stało.
Bakugo nie czuł już aż takiego spięcia, które towarzyszyło mu jeszcze pare godzin temu. Nadal w jego głowie rezonowało uczucie jakiegoś rodzaju zawstydzenia myślą, że rozmawia z tym samym piosenkarzem, którego niecałe trzy tygodnie temu widział na scenie, a jeszcze wcześniej tylko na ekranie swojego telefonu, co dzień uciekając chociaż jeden raz myślami w stronę chęci poznania osoby, która była jego idolem. Pomimo tego, coś zmieniło się w jego postrzeganiu rzeczywistości.
– Chciałbyś zjeść go ze mną? – Midoriya popatrzył to na niego, to na ciasto. – Razem będzie jeszcze lepiej smakować – dodał, całkowicie przekonując młodszego, który pokiwał głową.
Zaraz po tym Izuku zabrał się za powolne rozpakowywanie ciasta. Spodziewał się wiele, ale na pewno nie tak uroczo ozdobionego tortu, ze słodkim, czekoladowym króliczkiem z czterema piegami na każdym policzku na środku i równo napisanymi życzeniami. Uśmiechnął się na ten widok. To było ogromnie rozczulające, zwłaszcza gdy niedoświadczony chłopak nawet nie wiedziałby jak zabrać się za zrobienie masy. Dorodne i zapewne słodkie truskawki okalały okrągły tort dookoła, sprawiając, że ślina sama napływania do ust.
– Jeju, Kacchan. On wygląda tak dobrze, że aż żal go zjeść! – Wymamrotał pośpiesznie, spoglądając na niego z każdej strony. Wyglądał, jakby był zrobiony w drogiej cukierni... Bakugo z pewnością miał idealną rękę do gotowania.
Katsuki nie odpowiedział nic na jego słowa. Przyjął je do serca i schował na jego dnie, czując miłe ciepło. Rozkosznie było obserwować go z boku, ekscytującego się jak małe dziecko.
– Zrobię coś do picia, a ty możesz go pokroić. – Katsuki sięgnął po dwa kubki, w połowie drogi zatrzymując się. – Ugh albo nie, czekaj. – Zakrzątał się po niewielkim metrażu kuchni, wygrzebując coś z zakupowej torby. Przygryzając wewnętrzną stronę policzka, podszedł bliżej starszego, wbijając w tort dwie świeczki z numerem dwa.
Midoriyii aż zaschło w gardle, nie wiedząc co powiedzieć. Jakiś kłębek emocji przetoczył się w jego ciele, zaraz szybko zostając zduszony w zarodku. Ten sam grymas, który towarzyszył mu przy odbieraniu prezentu, wykwity na jego twarzy, powodując zmieszanie u Bakugo. Dopiero gdy przyjrzał mu się dokładniej, zauważył, że tym razem jego oczy wyglądały na szczęśliwe.
– Aww, jesteś taki uroczy. – Ekspresja na piegowatej twarzy zmieniła się diametralnie. Duże dołeczki wypłynęły na jego policzki, gdy szeroko uśmiechał się, marszcząc nos. Widoczne przy oczach zmarszczki tylko utwierdzały Bakugo w tym, że zakup świeczek, po które wrócił się do sklepu będąc tuż przed hotelem, się opłacał.
– Pomyśl życzenie... – ciche słowa wydobyły się z wąskich, malinowych ust. Bakugo zapalił jedną, a potem drugą świeczkę. – I zdmuchnij je.
Odsunął się o krok do tyłu, dając przestrzeń jubilatowi. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej, przez zachodzące za ich plecami słońce. Ostatnie ciepłe, złote promienie oświetlały postać Midoriyii, gdy skrupulatnie, przez kilka sekund namyślał się nad życzeniem. Bakugo poczuł niepoprawną chęć zachowania tego obrazu na zawsze i sam do końca nie był pewien, kiedy jego smartfon wylądował w jego dłoniach, a zaraz po tym wykonał serię zdjęć, które zostaną już z nim na długo. Chyba naprawdę wziął sobie do serca wcześniejsze słowa Izuku.
Cichy dźwięk dmuchnięcia sprowadził go znowu na ziemię, choć ziemia ta ostatnimi dniami wydawała się być dla niego niebem, rajem, w którym żyje swoim najlepszym życiem, a osoba będąca przed nim mogłaby być okraszona mianem stwórcy piękna tego świata.
– Jakie pomyślałeś życzenie?
– Myślisz, że jak powiem, to się nie spełni?
Bakugo wzruszył ramionami.
– To ty o tym decydujesz, czy twoja ciężka praca zaprowadzi cię do spełnienia marzeń.
– Niektóre marzenia wydają się niemożliwe do spełnienia, Kacchan.
– Mhh, i co z tego? Czy to znaczy, że masz z nich zrezygnować? Kto powiedział ci, że to niemożliwe? Wiesz, ile rzeczy wydawało się parę lat temu niemożliwe dla ludzkości, a jednak ktoś tego dokonał? – Bakugo podszedł bliżej zielonowlosego, wciskając mu palec w klatkę piersiową. – Dopóki nie spróbujesz, nigdy się nie przekonasz. Nic nie tracisz, a zawsze możesz coś zyskać. – Odsunął się znów od niego, podchodząc do kuchennego blatu. – Co powiesz na malinową herbatę? Najlepsza, jaką piłem.
– Przekonałeś.
Po niespełna trzech minutach oboje wreszcie zasiedli w salonie Bakugo, na miękkiej kanapie, przy zapachu malinowej herbaty, którą zdążył zakupić niedługi czas po dowiedzeniu się marki w kawiarence. Rozkoszując się delikatnym smakiem truskawkowego ciasta, chłonęli przyjemną ciszę przerywaną tylko ich mruknięciami zadowolenia.
– Było pyszne... na pewno nie mogę ci jakoś za to podziękować? – zapytał, patrząc się na blondyna szczenięcymi oczami. – Możesz poprosić o cokolwiek, przecież wiesz. – Chytry uśmiech podsunął na myśl tylko jeden obraz, na który czerwonooki wywrócił oczami.
– Nie zrobiłem tego, żeby dostać coś w zamian. Za kogo ty mnie masz? – Bakugo podniósł brew ku górze w geście irytacji. Spoglądał tak na niego tylko przez moment. Umorusane śmietankowym kremem piegowate policzki rozczuliły go na tyle, że nie potrafił dłużej się złościć na swojego ukochanego piosenkarza. – Jesteś cały brudny, wyglądasz jak frajer.
– Jesteś niemiły Kacchan... – Midoriya przejrzał się w zgaszonym ekranie swojej komórki, ścierając językiem pozostałości słodkiej masy. Blondyn pomyślał, że wokalista wyglądał złudnie podobnie jak, wtedy gdy...
– Zaśpiewaj mi. Cokolwiek. – Szybkie i stanowcze słowa opuściły zaróżowione od przygryzienia usta młodszego. Mięśnie Katsukiego schowane pod ciemną koszulką napięły się w oczekiwaniu na odpowiedź.
Midoriya zamrugał zdziwiony. Mógłby wybrać cokolwiek innego, a on wybrał taką drobną rzecz.
– Naprawdę musisz kochać mój głos, jesteś taki słodki.
Bakugo nic nie odpowiedział. Jego wzrok powędrował na bok, co dało oczywistą odpowiedź Izuku. Piegowaty nie potrafił nie uśmiechnąć się na myśl o uczuciach swojego fana. To było niewyobrażalnie miłe, wiedzieć, czuć, że ktoś inny może naprawdę lubić to, co robisz i czemu oddajesz całego siebie. Miło jest czuć się docenionym.
Wstał, żeby wyjąć gitarę z futerału. Obchodził się z nią niczym ze skarbem, delikatnie dotykając jej brzegów, nim wyciągnął ją i znów powrócił na miękką kanapę. Czerwonooki z przyjemnością przyglądał się przygotowywaniem się piosenkarza do śpiewu. Śledził ruchy jego dłoni w akompaniamencie brzęczenia biżuterii, którą Izuku zazwyczaj miał na nadgarstku. Minęła jeszcze krótka chwila, nim zielonowłosy zaczął nucić melodie, brzdękając powoli, chcąc jak najlepiej wczuć się w graną piosenkę.
– Oh, his eyes, his eyes make the stars look like they're not shinin'.
Pierwsze wersy piosenki od razu uderzyły w Bakugo z mocną siłą. Absolutnie nie kojarzył granego utworu, przez co jeszcze dokładniej skupiał się nie tylko na wykonaniu utworu, a także i na każdym wyśpiewywanym słowie.
He's so beautiful and I tell his everyday.
Midoriya uśmiechał się tak pięknie śpiewając, a świat wtedy zatrzymywał się dla słuchaczy. Na te parę krótkich minut przenosili się w inny, kolorowy i wypełniony przyjemnymi emocjami wymiar, z którego nie chcieli wychodzić za wszelką cenę. A przynajmniej Bakugo nie chciał go opuszczać.
When I see your face there's not a thing that I would change. 'Cause you're amazing, just the way you are.
Chłonął całym sobą każde z wyśpiewywanych słów w sercu rozpadające w sobie nowy płomień. Miał wrażenie, że z każdą kolejną piosenką wykonywaną przez Midoriyę zakochuje się w ich wykonaniu coraz bardziej. Ilość bodźców, którą do siebie przyjmował i w której mógł pławić się, była ogromna, ale wciąż idealnie wyważona.
– His lips, his lips I could kiss them all day if he'd let me.
Midoriya wyglądał, jakby dobrze się bawił, patrząc wprost w twarz pochłoniętego przyjemną melodią blondyna. Wpatrywał mu się w oczy z tym cholernym uśmiechem, dobrze wiedząc, w jaki sposób wypowiadane słowa mogą całkowicie inaczej uderzyć, niż gdyby śpiewał to na, chociażby nagraniu wstawionym na YouTube.
Oh, you know, you know, you know I'd never ask you to change. If perfect's what you're searchin' for, then just stay the same.
Wygrywanie dźwięki stały się szybsze i mocniejsze, tak, jakby wokalista chcial pokazać coś nowego, należącego do jego stylu i tak charakterystycznego do jego wykonań. Przyjemna gęsia skórka pojawiła się na przedramionach nastolatka. Zaciskał dłonie na udach, siedząc na kanapie i mogąc brać udział w tym przestawieniu. To wszystko wydawało się takie magiczne, cudowne i niemożliwe.
Czy Bakugo znowu musi mocno zacząć szczypać swoją skórę, żeby być pewny, że to wszystko dzieje się naprawdę, a go samego spotkało niesamowite szczęście?
And when you smile the whole world stops and stares for a while. 'Cause boy, you're amazing, just the way you are.
Sam nie był pewny czy zauważył, jak kąciki jego ust podnoszą się ku górze, ukazując pełen ekscytacji uśmiech.
Pewne było natomiast to, że Midoriya widział wszystko.
Coraz szybsze tempo pobudzało blondyna. Czuł jak w jego żyłach rezonuję szczęście i błogość. Naprawdę czuł się jak wybraniec, mogąc być świadkiem tych wszystkich rzeczy, które spotkały go tak znienacka. O których mógł tylko śnić przez dużą część życia, a w których realizacji zbytnio nie wierzył.
When I see your face there's not a thing that I would change. 'Cause you're amazing, just the way you are.
Piosenka powoli zbliżała się do końca, co było dość mocno odczuwalne. Lżejsze granie, delikatniejsze śpiewanie, słodszy uśmiech Deku.
'Cause boy, you're amazing, just the way you are.
To wszystko łączyło się w naprawdę piękną całość, za która czerwonooki mógłby dziękować godzinami.
I chociaż w myślach układał sobie zdania podziękowania, coś głęboko w sercu podpowiadało mu, że jego uczuć nie da się tak łatwo opisać słowami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro