- call me ♫
- Przecież od pół godziny tłumaczę, że mój pieprzony bilet jest w zasranej torbie mojej przyjaciółki, która już jest tam w środku! - Katsuki od dobrych paru minut próbował dostać się na halę, w której niedługo zacznie się koncert. Jego wymarzony i wyczekiwany koncert...
- A ja od pół godziny tłumaczę panu, że niestety nie mogę wpuścić nikogo bez wcześniejszego okazania biletu. Przykro mi.
- Kurwa. - Blondyn odwrócił się na pięcie i odszedł dwa kroki. Z kieszeni wygrzebał swój telefon, kolejny raz w tym dniu wybierając numer Ashido.
- Abonent tymczasowo niedostępny - rozbrzmiało w słuchawce, przyprawiając Katsukiego o jeszcze większe nerwy. Prawie cisnął telefonem o bruk, lecz w porę zatrzymał dłoń w górze, a potem bezwładnie zwiesił ją wzdłuż ciała. Westchnął cierpiętniczo, łapiąc się na nasadę nosa. Odwrócił się w stronę ochroniarza, stwierdzając, że robi to ostatni raz, a jeśli się nie uda, to idzie - jak to on ujął w myślach - najebać się do pierwszego lepszego klubu w mieście.
- Słuchaj, przejechałem tu z tymi błaznami ponad 250 mil. Ten pieprzony koncert miał być dla mnie prezentem urodzinowym i nie pozwolę sobie stracić tej okazji, więc albo mnie zaraz wpuścisz po dobroci albo-
- Jakiś problem Mirio?
Katsuki obrócił się w stronę, skąd dochodził głos osoby, która miała czelność mu przerwać w połowie zdania. Nieznajomy chłopak, trochę wyższy od niego, ale nadal niższy od ochroniarza przypatrywał im się z zaciekawienie, chociaż blondynowi mogłoby się to tylko wydawać, ponieważ okulary przeciwsłoneczne skutecznie uniemożliwiały wgląd na jego oczy. Na usta miał naciągniętą czarną maseczkę, ale Bakugo mógłby przysiąc, że widzi, jak pod materiałem rozpościera się szeroki uśmiech. Chłopak ubrany w bluzę w kolorze khaki podszedł jeszcze bliżej wysokiego blondyna i wymienił z nim parę zdań, po czym przeszedł koło niego jak gdyby nigdy nic. Po paru krokach obrócił się i krzyknął do młodego chłopaka.
- No, na co czekasz? Chodź, koncert nie poczeka!
Katsuki zszokowany wpatrywał się w jego plecy, a gdy zniknęły one za drzwiami, spojrzał się na ochroniarza, który tylko pokiwał głową z uśmiechem. Blondyn rzucił się pędem za nieznajomym, doganiając go dopiero w połowie lekko oświetlonego korytarza. Szedł dwa kroki za nim, wpatrując się w podłogę, po czym wypalił:
- Jak ty to zrobiłeś?! Sterczałem tam ponad pół godziny, mówiąc mu, w jak głupiej sytuacji się znalazłem, błagając go, żeby mnie wpuścił, a ty ot tak sobie po prostu tu wszedłeś?!
- Jesteś całkiem uroczy. - Chłopak zaśmiał się cicho, przykładając dłoń do ust, z których zdążył zdjąć już maseczkę. - Można powiedzieć, że mam swoje znajomości. Tymi drzwiami dojdziesz na halę, potem już powinieneś sobie poradzić. - Wskazał palcem na jedne z wielu drzwi, jakie mijali przez dosyć długi korytarz. - Miłej zabawy! - pomachał mu na koniec i znowu poszedł przed siebie.
Nim Katsuki zdążył jakkolwiek zareagować, czerwone buty wraz z ich właścicielem zniknęły mu z oczu za innymi drzwiami. Nie zdążył nawet podziękować ani dopytać się, czemu mu pomógł, ale nie to teraz było jego priorytetem. W głowie ułożył plan: najpierw dobrze wybawi się na koncercie, przy świetnej muzyce, a potem da taką lekcję swoim przyjaciołom, żeby zapamiętali ją do końca życia.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
- O, Katsuki! Tutaj!
Blondyn odwrócił się w stronę usłyszanego wcześniej krzyku i rozglądając się, próbował namierzyć, gdzie znajdują się jego znajomi. Dopiero po chwili zauważył charakterystyczne czerwone i złote włosy dwóch chłopaków. Przeciskał się pomiędzy ciałami innych ludzi, aż nareszcie znalazł się przy Kirishimie i Kaminarim. Jedyne, czego nie mógł im zarzucić to miejsce, jakie sobie zaklepali, niedaleko sceny, przez co będą mieli niesamowite widoki.
- Bro, co tak długo? Miałeś być tu o wiele wcześniej! - powiedział Kirishima trochę głośniej, żeby oboje mogli go usłyszeć.
- Ashido ma mój bilet, próbowałem się do niej dodzwonić, ale na marne - fuknął.
- Od razu po wejściu zniknęła gdzieś z Hantą. - Wciął się złotowłosy, na co blondyn tylko przewrócił oczami. Magicznym trafem pozostała dwójka właśnie do nich podeszła.
- Skoro Ashido ma twój bilety... to jak ty się tu do cholery dostałeś?! - wykrzyczał czerwonowłosy, poruszając chaotycznie głową, przez co jego rozpuszczone włosy z dwoma dobieranymi warkoczykami po prawej stronie głowy zafalowały.
- Właściwie to jakiś dziwny gościu w czerwonych butach mnie wpu-
- Cześć! Jak się bawicie?! - wykrzyczał piosenkarz, przerywając wypowiedź Katsukiego i wbiegając na scenę z przewieszoną przez ciało matową czarną gitarą. - Dzięki, że na mnie zaczekaliście. Mam nadzieję, że dzisiejszy koncert wam się spodoba! - Tłum wydał z siebie zadowolony krzyk, a gdy trochę się uspokoił, zielonowłosy artysta kontynuował. - Pierwszą piosenkę chciałbym zadedykować pewnej blondwłosej osobie, która przyjechała na ten koncert z okazji swoich urodzin. Ma naprawdę niesamowitych przyjaciół! - zaśmiał się, przez co większość dziewczyn wydała z siebie uradowany pisk.
Po chwili pierwsze nuty piosenki rozbrzmiały w hali, wypełniając ją doszczętnie. Czwórka zdziwionych przyjaciół spojrzała się w tym samym momencie po sobie, a potem na równie bardzo zdziwionego blondyna, który w tej chwili nie spuszczał z oczu chłopaka na scenie.
Bakugou stał jak zaczarowany, bo chłopak, który teraz stał na scenie, był jego ulubionym piosenkarzem.
To ten sam chłopak, który był jego ulubionym piosenkarzem, wpuścił go na koncert.
Jego ulubiony piosenkarz zadedykował mu pieprzoną piosenkę.
I och kurwa, chyba się podniecił.
‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒
Katsuki chyba jeszcze nigdy w życiu nie czuł tak dużego stresu przez tak głupią sprawę, gdzie musiał całą swoją silną wolą powstrzymać się, by nie zacząć obgryzać paznokci. Cudem udawało mu się zatuszować lekkie drżenie ciała przed rówieśnikami poprzez próby jakiejkolwiek rozmowy z nimi na stosunkowo mało poważne tematy („Zjadłbym frytki." „Z sosem czosnkowym?" „Totalnie."). Stali na końcu krótkiej kolejki prowadzącej na sale, w której aktualnie znajdował się zespół i prawdopodobnie grupka młodzieży z gadżetami do podpisu. Blondyn tak samo, jak nie wiedział w dniu otrzymania czerwonej koperty, jakim cudem udało im się zdobyć w ogóle chociaż jedną wejściówkę, tak teraz jego myśli zaprzątało stwierdzenie, że bilety były cholernie drogie, nie mówiąc już o takim, gdzie ma się możliwość spotkania na parę minut ze swoim idolem, zrobieniem zdjęcia (albo zdjęć) i zgarnięciu paru autografów. Ashido i spółka chyba nigdy nie przestaną go zaskakiwać.
Wraz z upływem minut, kolejka skracała się, powodując, że w brzuchu Katsukiego wyrastał supeł stworzony z najcięższego stalowego łańcucha, który ciążył w jego organizmie. Starał się jak mógł, by wyglądać naturalnie, żeby nie wyjść, chociażby przed znajomymi na jakiegoś lamusa, jak to sam ładnie w myślach się w tej chwili określił. Blondyn przekonany o swojej idealnej grze aktorskiej nawet nie zdawał sobie sprawy, że inne, także krwistoczerwone tęczówki przejrzały go już od dawna na wylot.
- Katsu, chyba nie powiesz mi, że stresujesz się wejściem po autograf, bo ci nie uwierzę. - Kirishima zaśmiał się wesoło, lecz po ujrzeniu ostrego spojrzenia swojego przyjaciela przybrał poważną minę. - Przecież już raz z nim rozmawiałeś, nie za długo i nie miałeś pojęcia, że to on, ale jednak. Przecież cię nie ugryzie, stary. - Pacnął go lekko w ramię, ponownie się uśmiechając. Tym razem delikatnie, jakby chciał przekazać blondynowi, że są tuż obok i nie ma czym się stresować, przez co wyżej wymieniony poczuł jakiegoś rodzaju małą ulgę. Bakugo nigdy nie rozumiał, co takiego jest w tym cholernym chłopaku, że ludzie lgną do niego jak muchy do miodu, ale gdyby się dłużej nad tym zastanowił, mógłby przysiąc, że Kirishima jest najbardziej pomocnym i dającym nadzieję optymistą, jakiego zna. I chociaż nigdy pewnie na głos tego nie przyzna, nie mógłby prosić o bardziej wyrozumiałego i kochanego przyjaciela.
Lekko pocieszony wyprostował się dumnie i pokiwał głową, jakby na znak, że wszystko już dobrze i da sobie radę, lecz równo z uchyleniem lewego skrzydła dużych, szarych drzwi cała jego pewność siebie wyparowała w ułamku sekundy, a czerwonooki widząc to wszystko, wziął jeszcze raz (już ostatecznie) sprawy w swoje ręce i prawie wepchnął blondyna przez drzwi na salę, zamykając je z głośnym, charakterystycznym trzaskiem. Bakugou mógłby przysiąc, że słyszał jeszcze ciche „Z Bogiem" ze strony czerwonowłosego.
Już w progu, nadal będąc odwrócony tyłem do osób znajdujących się w pomieszczeniu, dałby się pociąć, że czuje na sobie świdrujące spojrzenie przynajmniej czterech par oczu. Ostatecznie przeklinając w myślach wszystko dookoła, przełknął ciążącą mu w gardle gule i przybierając jak najbardziej naturalny wygląd, odwrócił się i skierował swoje pierwsze kroki do stolika. Na powitanie ujrzał od razu wielkie, szmaragdowe gały, które bezustannie śledziły całą jego parometrową wędrówkę, by gdy już zatrzymał się tuż przed stolikiem, właściciel hipnotyzujących oczu, uraczył go szerokim uśmiechem, który mógłby ściąć z nóg niejedną osobę.
- Znowu się widzimy. - Uśmiech z twarzy chłopaka nie schodził ani na chwilę, nawet w momencie, gdy Katsuki jakby od niechcenia ledwie pokiwał głową. Odebrał od niego płyty do podpisania i marząc grubym markerem po plastikowym opakowaniu, kontynuował swój, miejmy nadzieję, na razie monolog: - Mam nadzieję, że świetnie się bawiłeś, hmmm... - zamyślił się na chwilę, by później spojrzeć wyczekująco na blondyna.
Bakugou rozumiejąc, szybko odpowiedział:
- Katsuki.
- Kaaatsuuuki - powtórzył starszy chłopak, przeciągając głoskę, ponownie skupiając przez parę sekund swój wzrok na podpisywanym przedmiocie.
Kolejny dźwięk sunącego po gładkiej powierzchni markera wypełnił przestrzeń. Gdzieś z boku można było słyszeć małe szmery zmieszane z cichą melodią, prawdopodobnie ktoś z obsługi przyniósł coś ciepłego do picia, zważywszy na unoszący się w powietrzu przyjemny zapach parzonej kawy. - Jesteś pierwszy raz na takim koncercie? Nie wyglądasz, jakbyś był przyzwyczajony do takich rzeczy. - Podał podpisaną płytę pozostałym osoba z zespołu, by i oni złożyli swoje podpisy.
- To pierwszy raz... - wymruczał. - Nigdy w okolicy nie był organizowany żaden koncert mojego ulubionego zespołu, więc nie miałem wcześniej okazji. - Bakugou automatycznie zagryzł wewnętrzną stronę policzka i podrapał się w tył karku, czując się zażenowany swoimi słowami. Dziwnie mu było o tym myśleć, a co dopiero przyznać na głos takie rzeczy. I to jeszcze przez głównym wokalistą!
- Ulubionego? - zapytał z chytrym uśmiechem na twarzy, na co blondyn zacisnął mocniej szczękę nie odpowiadając na jego pytanie.
„Nie będzie mnie łapał za słówka, cholera." pomyślał.
Zielonowłosy odłożył ostatnią rzecz, którą podpisywał (a był to niewielki szary notatnik) na stolik od razu wstając i proponując zdjęcie na przygotowanej wcześniej małej ściance.
Katsuki nie widział ani grama zmęczenia na twarzy wyższego, czego nie mógł powiedzieć o pozostałych osobach. Nawet obsługa wyglądała, jakby zaraz miała zasnąć na stojąco. Zielonowłosy wyglądał jakby... ten koncert naładował wszystkie jego bateryjki, jakby wypił trzy mocne kawy z rzędu i popił energetykiem. Uśmiech miał ciągle przyklejony do buzi, co na swój sposób było nieziemsko urocze w odczuciu Bakugou. Patrząc na niego, miał wrażenie, że gdyby usunąć tatuaże rozciągające się od nadgarstka przez całą rękę, następnie chowające się pod rękawem czarnej opiętej bluzki i ponownie wychodzące przy kołnierzu zahaczając jeszcze dodatkowo o szyje, zdjąć parę czarnych kolczyków z obu uszu i zmyć ciemny lakier z paznokci wyglądałby... jak aniołek? Tak, to było pierwsze, co przyszło na myśl czerwonookiemu, widząc te wielkie malachitowe tęczówki, bladą skórę i policzki przyozdobione doskonale widocznymi piegami.
Stanęli na wprost obiektywu, za którym stała różowowłosa dziewczyna w okularach. Katsuki widział na jej piersi plakietkę, prawdopodobnie z imieniem i nazwiskiem, lecz na razie znajdowali się w takiej odległości, że nawet jego dobry wzrok na nic się przydawał. Blondyn poczuł lekki ciężar, a później ciepło ciała innej osoby. Nim się zorientował, stał na środku całej grupki artystów z jednej strony lekko obejmowany przez głównego piosenkarza, a z drugiej nieco przytłoczony wzrostem najwyższego chłopaka, który niebezpiecznie skanował wszystko dookoła swoimi oczami.
- Nie zapomnij się ładnie uśmiechnąć, Katsuki. - Niewidzialny prąd przeszedł przez ciało mniejszego chłopaka, gdy poczuł ciepły oddech tuż przy swoim uchu. Czuł jak płonie od środka, gdy zdał sobie sprawę, jak jego imię nieziemsko brzmi w ustach piosenkarza.
Na szybką prośbę fotografa, wszyscy przyjęli swoje pozy, zmieniając je czasem pomiędzy jednym a drugim pstryknięciem aparatu. Cała „sesja" nie zajęła więcej niż pięć minut, a po następnych pięciu Katsuki trzymał w dłoni parę kopii z także namazanymi imionami.
„Ile oni się dziennie tego napiszą?" pomyślał, nim podziękował za wszystko i zaczął kierować się w stronę drzwi odprowadzany przez szmaragdowe tęczówki.
- Do zobaczenia później!
Ostatnie co zarejestrował Bakugo to dźwięczny głos zielonowłosego, jego szeroki uśmiech i powolne machanie ręką. I wyszedł.
Ostre spojrzenie turkusowych tęczówek przeszywało na wylot swojego kolegę z zespołu, ale gdy zielonooki spojrzał na niego wyczekująco, ten tylko pokręcił z zażenowania głową i machnął ręką, rezygnując z jakichkolwiek tłumaczeń.
Tymczasem za drzwiami czekały inne, wygłodniałe informacji bestie.
- I co? Było tak strasznie? - Denki zaatakował chłopaka pytaniem, jeszcze nim blondyn zatrzasnął za sobą drzwi. Bakugo tylko wywrócił oczami i warknął coś niezrozumiałego pod nosem.
- Daj mu spokój, lepiej niech pokaże nam zdjęcia i autografy! - Prawie wykrzyczała różowowłosa z widocznym zaciekawianiem.
Po chwili pozostała czwórka przyglądała się, a to starannym, a to trochę bardziej niechlujnym literką imion poszczególnych członków zespołu.
- Ten jest najładniejszy. - Dziewczyna wskazała palcem na czarnowłosego wysokiego chłopaka o turkusowym spojrzeniu pozującego zaraz koło blondyna.
- Bo przypomina Hantę. - Wytknął jej czerwonowłosy, na co zaśmiali się równocześnie.
Czerwone oczy Katsukiego przelatywały w zastraszającym tempie po paru linijkach tekstu zostawionego w jego szarym notatniku. Starannie napisane literki składały się w tak absurdalną jego zdaniem całość, że czytał to po raz dziesiąty, nadal niedowierzając co właśnie trzyma w swoich dłoniach.
Mógłby przysiąc, że spodziewał się zobaczyć tam wszystko, ale nie to.
"Dla Kacchana od jego ulubionego piosenkarza
Izuku Midoriya :)
Zadzwoń XXX-XXX-XXX"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro