Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- birthday ♫

Bakugo naprawdę nie wiedział, czemu Kirishima zawracał mu głowę od tygodnia, uporczywie namawiając go na korepetycje z matematyki. Rok szkolny powoli się kończył, a oceny były prawie w większości wystawiane, przez co w kalendarzu blondyna było niewiele miejsc zapisanych krzywymi, czarnymi literkami, świadczących o zapowiedzianych sprawdzianach. Bakugo także nigdy nie zauważył u swojego przyjaciela tak wielkich pokładów motywacji do nauki tegoż przedmiotu, dlatego też korzystając z takowej okazji, (choć nie od razu) zgodził się przecierpieć całą sobotę nad książkami, by czerwonowłosy z łatwością zaliczył egzaminy. Z doświadczeń z poprzednich lat wiedział, że chłopak nie jest łatwym uczniem, więc uzbroił się w ostatnie resztki cierpliwości, jakie pozostały w nim po denerwującym poranku i ruszył w stronę domu czerwonookiego ubrany w ciemne joggery, bluzę z wielkim pomarańczowym X w tym samym kolorze co spodnie oraz czarne glany.

Pierwszą zaskakującą go rzeczą tego dnia był całkowicie pusty dom; w pierwszej chwili poczuł się odrobinie nieswojo, gdy w mieszkaniu panowała bezwzględna cisza ani na moment nieprzerwana krzykami jego matki, a schodząc po schodach, te wydały z siebie przerażająco skrzypiący dźwięk. Uspokoił swoje nerwy dopiero w momencie zauważenia kątem oka wiszącej na lodówce zapisanej karteczki z - o zgrozo - tak cholernie podobnym charakterem pisma do niego.

Drugą rzeczą, jakiej totalnie się dzisiaj nie spodziewał, było zastanie Kirishimy w parku niedaleko jego domu, przez który blondwłosy zawsze musiał przejść, by się do niego dostać. Chłopak wyglądał dzisiaj całkowicie inaczej; zawsze postawione na żel czerwone kosmyki, tym razem opadały lekko na czoło oraz wzdłuż jego szczęki, a jego ulubione workowate bluzy, dziś zastąpione były białą koszulką z małym, prawie niewidocznym z większej odległości nadrukiem na piersi, skrywaną pod kurtką jeansową. Dopasowane czarne spodnie z przywieszonym po boku srebrnym łańcuszkiem odbijającym promienie słońca i brzęczącym przy każdym najmniejszym ruchu, podkreślały jego cholernie ładne mięśnie nóg.

Katsuki spojrzał na niego jak na idiotę.

- Co ty tu do cholery robisz?

Wcześniej Kirishima zajęty wgapianiem się w ekran swojego białego telefonu, ukrytego pod szarym etui z nadrukiem rekina i wystukiwaniem w zastraszającym tempie jakiejś wiadomość, teraz spojrzał się z uśmiechem w stronę blondyna. Podrapał się w kark, co Bakugo odczytał jako odruch nerwowy, poza tym, krwiste oczy Eijiro zdradzały wszystkie jego uczucia.

Westchnął.

- Niech zgadnę... znowu wygonili cię z domu, bo zapomniałeś zrobić wczoraj zakupów i kolejny raz będziemy marnować czas przez twoją głupotę? - Przymknął oczy i złapał się za nasadę nosa, biorąc głęboki wdech.

Chłopak przytaknął, a czerwone włosy poruszyły się wraz z ich właścicielem, który niezauważalnie odetchnął i żeby nie marnować czasu, zaczął kierować się chodnikiem w stronę miasta.

Całą drogę do najbliższego marketu, Kirishima zagadywał Bakugo na różnego typu tematy; począwszy od ostatnio oglądanych seriali, które polecał blondynowi (ten tylko przytakiwał, chociaż nigdy nie obejrzał żadnego z nich i najprawdopodobniej się to nie zmieni), przez nowe zdjęcie z Instagrama jakieś popularnej licealistki o płowych włosach, która totalnie nie interesowała blondyna, skończywszy na zdecydowaniu, że trzeba przedłużyć karnet na siłowni o następne trzy miesiące.

Wraz z ciszą, jaka pomiędzy nimi nastała, wkroczyli przez rozsuwane drzwi do wnętrza małego piekła. Zakupy nigdy nie były dla Katsukiego odstresowujące, tak jak wiele razy autorzy blogów sugerowali w swoich wpisach. To był istny koszmar, jeden wielki chaos. Biegające i drące się głośno dzieci, pary trzymające się za ręce, a potem wymieniające się obrzydliwie słodkimi do porzygu całusami gdzieś po kątach galerii i te starsze panie, wykłócające się o jakieś nieistotne pierdoły.

Na szczęście sklep, jaki dane im było dzisiaj odwiedzić, był stosunkowo mały i wolny od hałasu, jaki występował w tych większych. Wyższy chłopak już miał się odwracać do przyjaciela z pytaniem "Co musisz kupić?", gdy poczuł, że do jego dłoni wciskana jest zapisana kartka i saszetka z pieniędzmi. Nie zdążył nawet wydrzeć się na czerwonowłosego, bo ten szybko oświadczył, że idzie do drugiego sklepu, żeby nie marnować czasu razem i czym prędzej czmychnął w stronę wyjścia. Blond brew zadrgała niebezpiecznie, gdy spojrzał na zgiętą kartkę, która po sekundzie rozwinęła się ku dołowi, ukazując pokaźną listę potrzebnych rzeczy.

Bakugo czuł, że jakby miał taką możliwość, to wysadziłby cały ten pierdolony budynek w powietrze.

W tym samym momencie Kirishima opierał się plecami o chropowatą boczną ścianę marketu, oddychając głęboko. Wyciągnął komórkę i wystukał szybko "Macie godzinę" nim wysłał wiadomość. Z szatańskim uśmiechem skierował się w stronę centrum, nucąc pod nosem jakąś tylko jemu znaną melodię.

‒ ⏮◀⏸▶⏭ ‒

W drodze powrotnej Kirishima próbował jakoś rozluźnić napiętą atmosferę pomiędzy nim, a blondynem. Zdawać by się mogło, że Katsuki nagle dostał mocy czytania w myślach, gdyż za każdym razem, gdy czerwonowłosy, chociażby pomyślał o odezwaniu się na jakikolwiek temat, natychmiastowo zostawał zbombardowany zabójczym spojrzeniem krwistych tęczówek. Eijiro po części nie rozumiał, czemu jego najlepszy przyjaciel tak się na niego złości, przecież to tylko durne zakupy... ale patrząc kątem oka do siatki trzymanej w lewej ręce, po prostu poczuł, jak się zapowietrza, widząc osiemnastopak czerwonych świeczek o różanym zapachu zaraz obok dwóch niebieskich pudełek prezerwatyw.

Zabije ją.

Dopiero wchodząc po schodach swojego domu, Kirishima zrezygnował z pomysłu natychmiastowego uduszenia różowowłosej, przypominając sobie powód tej całej głupiej akcji. Przepuścił blondyna w drzwiach, szybko odkładając (prawie w progu) torby z zakupami i zamykając wejściowe drzwi. W całym korytarzu zapanowała ciemność, przez co niczego niespodziewający się Bakugo, zląkł się dłoni przyjaciela na ramieniu, który pchnął go lekko do przodu. Poddenerwowany już od dłuższego czasu blondyn, miał chęć wykrzyczeć swoje standardowe "Kirishima, co ty do kurwy odpierdalasz?", gdy nagle w całym salonie zaświeciły się światła, a do uszu Katsukiego dotarło głośne "NIESPODZIANKA" w momencie wypuszczenia w powietrze srebrnego konfetti.

Nadal zszokowany blondyn, nie zareagował, gdy Kaminari założył mu na czubek głowy koronę, a Kirishima stojący cały czas za nim wcisnął mu w dłoń czerwony kubek, najprawdopodobniej z jakimś tanim szampanem. Dopiero w momencie rozbrzmienia w pomieszczeniu głośnego "Happy Birthday", Bakugou wyrwał się z chwilowego otępienia i podniósł jeden kącik ust w swoim wyćwiczonym, cwaniackim uśmiechu. Po tym krótkim, lecz zawsze lekko zawstydzającym momencie dla jubilata wszyscy wznieśli toast. Cicha muzyka rozbrzmiała z głośników skrytych gdzieś po kątach pomieszczenia. Kyoka stała za niewielkim stoliczkiem, wskazując palcem coś na ekranie szarego MacBooka i najpewniej tłumacząc coś Denkiemu. Ten tylko kiwał głową, na znak, że wszystko rozumie. Goście co chwilę podchodzili do Katsukiego, składając długie, śmieszne i nieraz trochę sprośne życzenia, obdarowując go przy okazji większymi czy mniejszymi prezentami, które zaraz odkładał na bok.

Blondyn, nie mógł powiedzieć, że nie jest zaskoczony, on naprawdę był w szoku, tym bardziej że totalnie wypadło mu z głowy to, że właśnie dzisiejszego dnia staje się pełnoletni.

Gdy czas uścisków minął, każdy z gości zainteresował się kolorowymi shotami ustawionymi na małym stoliczku oraz masą różnorakich przekąsek. Światło padające ze sporego żyrandola zgasło, a pomieszczenie rozświetliło się kolorowymi światełkami podwieszonymi pod sufitem. Ashido wraz z resztą zadbała o dobry klimat. Gdzieniegdzie wisiały czarno-złote balony, a na jednej ze ścian było przygotowane miejsce na sesję zdjęciową, której według różowowłosej nie mogło zabraknąć. Bakugo uśmiechnął się diabelsko i wykrzyczał jeszcze tylko "ROZPIERDOLMY TĘ CHATĘ!" i w całym pomieszczeniu można było usłyszeć już pierwsze nuty "Birthday" od Anne-Marie. Wszyscy w pomieszczeniu wydali z siebie zadowolony krzyk, wznosząc kolejny toast. W tym samym momencie Mina wraz z Sero zniknęli z pola widzenia swoich przyjaciół. Roześmiany Kirishima zbladł po chwili, bo zdał sobie sprawę, że to przecież jego cholerny dom i na jego głowie jest utrzymanie go w jednym kawałku. Niepotrzebne myśli, zaraz opuściły głowę czerwonowłosego, gdy poczuł, że na jego ramieniu ktoś się uwiesił. Spoglądając w bok, spotkał się z roześmianą twarzą Denkiego i jego lekko zaróżowionymi policzkami z paroma bladymi, uroczymi piegami. Odebrał od niego jeden z kieliszków i po stuknięciu się z nim, wychylił go i uśmiechnął się szeroko.

Po dwóch godzinach od całkowitego rozkręcenia imprezy, na głowie Katsukiego w miejsce korony wylądowały małe, świecące rogi diabła, które sto razy bardziej pasowały do jego charakteru. Z do połowy pełnym czerwonym kubeczkiem wódki z sokiem, jubilat manewrował pomiędzy tańczącymi do składanki Jiro, ludźmi. Zatrzymał się dopiero na tarasie, gdzie następnie rozegrał z Tokoyamim rundę beer ponga, którą oczywiście wygrał (nie ma pewności, czy to dzięki umiejętnościom Bakugo, czy przez zły stan jego rywala - czarnowłosy serio był najebany w trzy dupy). Większość gości zbierała się właśnie w tamtym miejscu - taras oferował znacznie więcej miejsca na zabawę. Kirishima z Kaminarim siedzieli na kanapie w salonie, próbując zwyciężyć z przeciwną drużyną - Tetsutetsu i Juzo Honenukim - w FIFA 19, lecz patrząc na stan złotowłosego, nikt nie wróżył im wygranej. W ruch poszły także markery świecące w ciemności i wiele innych gadżetów, które wytrzasnęła Ashido nie wiadomo skąd, przez co imprezowicze wyglądali jeszcze zabawniej na zdjęciach, które cykali sobie przy ściance z balonów.

Uchachany jubilat spojrzał w głąb pomieszczenia, odwracając na chwilę uwagę od jakiegoś nachlanego znajomego, który jak to w pijackim zwyczaju większości osób, zaczął rozczulać się nad wszystkim i dziękować za zaproszenie. Mina stanęła na małym stołku, który wcześniej wykorzystywali do zawieszenia dekoracji. Zastukała parokrotnie w kieliszek od wina, którego zdołała opróżnić już parokrotnie, żeby zwrócić uwagę imprezujących. Momentalnie muzyka ucichła, a oczy wszystkich zgromadzonych skierowane były teraz na dziewczynę w obcisłym crop topie w panterkę i lekko wygniecionej czarnej spódniczce.

- Dzisiaj jest szczególny dzień dla Bakugo i pomimo zorganizowania całej tej zajebistej imprezy, nie moglibyśmy zapomnieć o jeszcze jednym prezencie od całego naszego składu.

Dziewczyna usadziła blondyna na środku kanapy, a po chwili w jego ręce trafił średniej wielkości czarny karton z czerwoną, brokatową wstążką. Prawie rozrywając ją, odwinął zabezpieczenie, po czym zdjął wieko pudełka. Pierwsze co ujrzał to parę opakowań jego ulubionej ostrej czekolady, które zaraz odłożył na bok na kanapę i zajął się resztą. Natrafiając na pudełko owinięte różowym papierem i dopiskiem "Otwórz, kiedy będziesz sam ;)" wywrócił oczami i posłał rozbawiony uśmiech różowowłosej. W prezencie znalazł jeszcze dużą butelkę alkoholu, dwie duże paczki melisy i czerwoną kopertę, która go najbardziej zaintrygowała.

- Tylko otwieraj ostrożnie! - Ostrzegła go dziewczyna, więc Bakugo z nienaganną ostrożnością zaczął powoli rozrywać kopertę, a to, co tam ujrzał, sprawiło, że momentalnie go wmurowało. Podniósł zszokowany wzrok na czwórkę swoich najbliższych przyjaciół i zapytał:

- Pieprzycie? - Cztery głowy naraz pokręciły się raz w lewo, raz w prawo. - Nie, kurwa, to niemożliwe. Przecież te pieprzone bilety rozsprzedały się w mgnieniu oka. Jak wy to zrobiliście?! - Bakugou zaśmiał się niedowierzając, że właśnie w swoich dłoniach trzyma pięć, chrzanionych biletów na wakacyjny koncert w Miami swojego ulubionego zespołu, których samemu nie udało mu się zdobyć.

- Magic of friendship! - zaśmiał się już dosyć mocno spity Denki opierający się na ramieniu Kirishimy i lekko drapiąc go we włosach.

Bakugo wstał i chociaż to do niego trochę niepodobne, przytulił się do nich wszystkich naraz. Nie musiał nic mówić, żeby wiedzieli, ze się cieszy i jest im wdzięczny. Bakugo wyrażał swoje emocje w inny sposób niż reszta, bardziej cichy i skryty, ale cała jego paczka doskonale już o tym wiedziała, przez co potrafili się tylko uśmiechnąć pod nosami, odwzajemniając uścisk. Całą tę poruszającą chwilę przerwał dzwonek do drzwi, a już chwilę później było słychać tylko krzyki Kaminariego, że jego ukochana pizza z ananasem nareszcie przyjechała, a on będzie mógł delektować się nią cały wieczór.

Albo pić na tyle dużo, że historia z każdej imprezy zatoczy koło.

Parę długich godzin później, w momencie, w którym pomieszczenie wypełniła melodia piosenki "Boss B*tch" od Doja Cat, Ashido nie potrafiła powstrzymać się przed wejściem w wysokich koturnach na masywny stół, użyciem butelki sosu czosnkowego jako mikrofonu, zaśpiewaniu chrapliwym głosem i zatańczeniu do utworu. Z wymalowaną twarzą pisakami, w ciemności wyglądała jak kula dyskotekowa, dodatkowo efekt podbijała cekinowa marynarka odbijająca wszystkie kolory światełek podwieszonych pod sufitem, którą nie wiadomo kto jej dał, gdy ta stała na tarasie próbując odpalić drugiego dziś papierosa, równie bardzo uważając, żeby nie przypalić sobie dopiero co umalowanych włosów. Jej śmiech rozbrzmiał tuż przy uchu czarnowłosego, który ściągnął ją jednym ruchem ze stołu, od razu zabierając butelkę czerwonego wina i odkładając ją gdzieś na bok.

- Tej pani już podziękujemy. - Usadził ją na kanapie, patrząc z góry w jej zamglone oczy i szeroki uśmiech ukazujący jej równe zęby. Odkąd zdjęła aparat, uśmiecha się jeszcze więcej. Schylił się do jej ucha, a jego oddech podrażnił jej skórę, przez co wzdrygnęła się, lekko zagryzając wargę. Chętnie zarzuciła dłonie na jego kark, przechylając głowe na bok i wywiercając w chłopaku dziury wyczekującym spojrzeniem. Widocznie spodobało jej się, gdy poczuła duże dłonie delikatnie kładzione na niej szerokie biodra. Sero kciukami zatoczył parę delikatnych kółeczek na materiale, zaraz znowu oddechem drażniąc ją. Poczuła przyjemne ciepło rozprowadzające się po jej szyi, na co delikatnie mruknęła, w całości przepadając, mając chęć tylko przyciągnąć do siebie chłopaka bliżej, bliżej i jeszcze bliżej, złączyć z nim swoje wargi i nie zwracając uwagi na otoczenie, pozwolić sobie na kolejną fale przyjemności. Sero natomiast był całkiem innego zdania, ponieważ tylko szepnął do niej z lekką chrypką... - Kaminari znowu gdzieś zniknął, musimy go poszukać - ...a całe napięcie, jakie czuła w ciele, w jednym momencie z niej uleciało. Jej mina wyglądała na lekko zawiedzioną, ale po chwili wstała, trochę chwiejnym ruchem i ruszyła na poszukiwania złotowłosego przyjaciela, w myślach wykonując na nim najgorsze tortury.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro