Rozdział 15
Siedziałyśmy na moim łóżku, oglądając jakiś serial, nawet nie wiedziałam jaki i co co do końca w nim chodzi. Vanessa trzymała głowę na moich kolanach, a ja bawiłam się jej włosami i to wydawało się dużo bardziej zajmujące niż lecący serial.
- Chciałabym kiedyś do ciebie przyjść nie zakradając się przez okno - powiedziała w którymś momencie Vanessa.
Moje ręce na jej włosach na chwilę zamarły.
- Ale to romantyczne, kiedy zakradasz się przez okno - próbowałam rozładować napięta atmosferę, ale widząc poważną minę Vanesse, odpuściłam dowcipkowanie - Wiesz, że moi rodzice cię nie szanują - powiedziałam ostrożnie.
- Wiem, ale ta wpadka z przyjęciem była tak dawno temu, może już nie są o to aż tak źli. Kto trzyma tak długo urazę?
- Nie do końca chodzi o samo przyjęcie. Zresztą moi rodzice nigdy nie zapominają i nie opuszczają, nie potrafią wybaczać. Są zero jedynkowi, jak raz coś stwierdzą, nie zmienią zdania, nie dają drugich szans - próbowałam jej wytłumaczyć, choć już kilka razy przeprowadzałyśmy podobną rozmowę.
Vanessa zatrzymała serial i usiadła naprzeciwko mnie, by na mnie spojrzeć.
- Nie możemy się cały czas ukrywać - zauważyła.
- Wiem, ale... - sama nie wiedziałam co chcę powiedzieć.
- Rozumiem, że na początku to było konieczne, podpadłam twoim rodzicom i nie chcielibyśmy się ze sobą zadały. Ale mamy już zawsze ukrywać nasz związek? Jak widzisz naszą przyszłość?
Nie lubiłam kiedy o to pytała, a w ostatnim czasie takie pytania pojawiały się coraz częściej z jej usta, a ja nie potrafiłam znaleźć na nie odpowiedzi, choć wiedziałam, że te pytania są słuszne.
- Wiesz jacy są moi rodzice, nie chcą mnie widzieć z kimś takim jak ty...
- Więc będziesz ciągle mnie ukrywać? Udawać, że nie istnieje w moim życiu? Matko, jesteśmy od kilku miesięcy w związku!
- No wiem, wiem... - jej postawa stała się coraz bardziej bojowa, a ja zaczęłam się mieszać i czuć zagubiona, nie wiedząc co robić. - Ale oni nawet nie wiedzą o mojej orientacji, nie przyjęli by tego dobrze.
- Rozumiem cię, wiem, że się boisz, ale nie możesz całe życie uciekać i się ukrywać.
- Moi rodzice tego nie zrozumieją, będzie w domu koszmar. Co z wizerunkiem rodziny? Wszystko co wychodzi poza normę, a moja orientacje definitywnie taka jest, jest ich zdaniem złe. Chcą idealną córkę hetero, a nie lesbijkę z dziewczyną. Nie mogą się o mnie, o nas dowiedzieć.
- I co? Nigdy się nie dowiedzą? - zapytała Vanessa, a ja wyczułam w jej głosie chłód i to, że zaczęła się wycofywać i zamykać w sobie.
- Chyba tak będzie najlepiej.... - powiedziałam cicho.
Vanessa pokiwała ze zrozumieniem głową, a na jej twarzy nie było żadnych emocji, co znaczyło, że ukrywa wszystko co czuję, co robi zawsze, kiedy ktoś ją rani.
- Nie chcę całe życie się ukrywać przed rodzicami mojej dziewczyny - powiedziała, a po jej słowach zapanowała ogłuszająca cisza. - Nie chcę by rodzina mojej dziewczyny nawet nie wiedziała o moim istnieniu. Wiesz, że na dłuższą metę się to nie uda, nie mogę całe życie zakradać się do ciebie przez okno. Dobrze wiesz ile razu ktoś o mało nas nie przyłapał, nie da się tego tak dłużej ciągnąć.
- Ale Vanesso... - nie wiedziałam co powiedzieć, przez głowę przebiegła mi cała masa myśli, emocji i słów, ale nic z tych rzeczy nie potrafiłam powiedzieć na głos. Chciałam jej tyle powiedzieć, tyle wytłumaczyć, ale nie potrafiłam.
- Powiedz mi, jak widzisz naszą przyszłość? Jak chcesz jednocześnie być ze mną i nic nie powiedzieć rodzicom.
- Ja... nie wiem... ale... - jąkałam się próbując to wszystko jakoś ratować.
- No właśnie, nie da się połączyć tych dwóch rzeczy - ton Vanessy był bezwzględny, ale w jej oczach widziałam rozpacz bólu, jakby ona już wiedziała coś, co dopiero po chwili miało do mnie dotrzeć.
- Ale ja nie chcę się z tobą rozstawać - czułam jak łzy cisnęły mi się do oczy. Jak ten przyjemny wieczór zamienił się w taką tragedię?
- Ale jednocześnie nie chcesz też by twoimi rodzice o nas wiedzieli. Przykro mi, ale nie połączysz tych dwóch rzeczy.
- Ale ja chcę ciebie, potrzebuję cię, ale moi rodzice tego nie zrozumieją...
- Dlatego ci to ułatwię - Vanessa wstała z łóżka, a ja nie wiedziałam co ona robi, chciałam ją zatrzymać. - Zatem to koniec.
- Co? - wyjąkałam i nie potrafiłam już powstrzymać łez, które zaczęły mi się zbierać w oczach i cieknąć po policzkach. Vanessa nie okazywała uczuć, ale ból w jej oczach mówił mi wszystko. Ona też tego nie chciała, ale nie widziała innego wyjścia. Co najgorsze, ja też nie potrafiłam znaleźć rozwiązania.
- Obie wiemy, że nie powiesz o nas rodzicom i nie przyznasz się do swojej orientacji, nie winię cię, nawet w pełni cię rozumiem, ale ja nie chcę być w tajemnym związku. Nie chcę być sekretem i osobą, której wypniesz się publicznie by ratować wizerunek rodziny.
- Vanesso... - płakałam już otwarcie.
Chyba usłyszałam jak moje serce pęka na pół.
- Wiem, że tego nie chcesz, ja też nie - w oczach Vanessy po raz pierwszy odkąd ją spotkałam zobaczyłam jak zbierają się łzy, jednak nie pozwoliła im popłynąć, Jej policzki zostały suche. - Ale wiesz, że nie ma rozwiązania tej sytuacji. Zaczniemy się dusić w tym związku, ukrywając go. Nie damy rady ciągle trzymać go w tajemnicy, to za trudne. Wiesz, że mam rację.
Owszem, wiedziałam, ale to nie sprawiało, że chciałam się do tego przyznać i dopuścić do tego swoje myśli. Miałam wrażenie, że moją klatkę rozdzierają wielkie pazury, zabierając mi tlen i powodując ogromny ból. Nie rozumiałam dlaczego nie leci krew z moich ran, jak można było odczuwać tak wielki ból, kiedy wokoło nie było krwi, ani nawet żadnych widocznych skaleczeń?
- Jak to koniec? - wciąż nie rozumiałam, że to dzieję się naprawdę. Można dlatego, że chciałam tego rozumieć, wypierałam to jak bardziej się dało, pragnąc uciec przed tą koszmarną świadomością.
Vanessa tylko uśmiechnęła się smutno.
- Czasem koniec jest początkiem czegoś innego.
- Możesz, choć raz nie rzucać swoimi mądrościami?! - byłam zła, przepełniała mnie wściekłość na to wszystko, na beznadziejną sytuację i na to, że nie potrafiłam w żaden sposób jej zaradzić.
Vanessa patrzyła na mnie smutno, pozwalając mi się wściekać, bo w tym monecie tylko tak potrafiłam sobie z tym radzić.
- Jeśli cię to pocieszy, to zawsze będziesz miała w moim sercu swój kącik księżniczko - Vanessa podeszła do mnie i puszkiem palce starała mi łzy z twarzy. - Nie żałuję ani chwili, którą razem spędziłyśmy. Stałaś się dla mnie ważna i będę ze sobą nosić całą masę naszych wspólnych wspomnień na trudne chwilę.
Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa, czego będę żałowała później długimi godzinami leżąc w łóżku w nocy i wypominać, że tyle rzeczy powinnam była powiedzieć, ale teraz zanosiłam się tylko łzami. Miałam wrażenie, że dusiłam się własnym szlochem.
Vanessa przyciągnęła mnie do siebie i pozwoliła mi zapłakać swoją koszulę. Płakałam w jej objęciach, bojąc się ja puścić, bo miałam świadomość, że jak teraz ją wypuszczę, już więcej mogę nie mieć okazji się do niej przytulić. Vanessa głaskała mnie uspokajająco po plecach. Nie zapewniała mnie, że będzie dobrze, to nie było w jej stylu, ale była obok, chociaż ten ostatni raz i wspierała mnie swoją obecnością, która niechybnie miał się skończyć.
- Nie chce tego - wyszlochałam w jej objęciach.
- Wiem, jak też nie, ale wiesz, że nie mamy rozwiązania - przytuliła mnie mocno, jakby sama bała się mnie puścić.
Nie wiem ile tak stałyśmy, a ja wciąż płakałam, ale wiem, że długo to trwało. Próbowałam analizować tę sytuację na tysiąc różnych sposobów, proponować rozwiązania, ale widziałam po minie Vanessy, że każde moje kolejne słowa są coraz bardziej desperackie, a pomysły niewykonalne bądź głupie. Nie byłam zwyczajną dziewczyną z tolerancyjną rodziną, która nie musiała się przejmować tym co napiszą o nich w gazetach. W tym momencie oddałabym za to prawie wszystko.
- Przysięgnij, że o mnie nie zapomniesz - wymusiłam na niej obietnice.
- Nie da się ciebie zapomnieć księżniczko - powiedziała Vanessa uśmiechając się smutno.
- Już nie jestem twoją księżniczką - powiedziałam przez łzy.
- Mylisz się, zawsze będę o tobie myśleć jak o mojej księżniczce, nawet kiedy nie będziesz już moja.
Te słowa sprawiły, że zaczęłam płakać jeszcze mocniej i nie przestałam, aż do końca wieczoru, albo nawet dłużej. Kiedy Vanessa żegnała się ze mną po raz ostatni, przytulając mnie najmocniej jak się dało, a ja nie chciałam jej puścić i musieć się ostatecznie pożegnać, wtedy wciąż płakałam.
Nie wiedziałam jakie słowa powinno się powiedzieć do osoby, której już więcej się nie zobaczy. Dało się w ogóle pożegnać z taką osobą? Przecież było jeszcze tyle do powiedzenia. Tyle słów, które powinnam teraz powiedzieć, tyle rzeczy, o których pragnęłam jej opowiedzieć, tyle spraw które wciąż były między nami. Jak można było tak po prostu z dnia na dzień wykreślić kogoś ze swojego życia?
Kiedy wychodziła przez okno i zniknęła w morku, łzy wciąż leciały po mojej twarzy. Wiedziałam, że przez najbliższy czas łzy, ból i smutek będą moimi wiernymi towarzyszami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro