Rozdział 13
Następnego dnia rano, zmęczona zarwaną nocą z Vanessą, mieszkałam zaspana płatki w miejsce przy stole w jadalni. Fakt, że czekał mnie jeszcze cały dzień w szkole, wydawał się ponurą perspektywą, ale Amelia od rana bombardowała mnie memami o zakochanych parach, próbując wydobyć ze mnie informacje o mnie i Vanessie, co nieco poprawiło mi humor.
- Dzisiaj po południu idziemy do teatru z państwem Green - poinformowała mama, nakładając sobie kromki chleba na talerz.
- Ale ja... - próbowałam się wymigać, bo kolejny sztywny i uroczysty wieczór sprawiał, że miałam ochotę uciec jak najdalej. Chciałam choć przez jeden wieczór móc się legnąć na kanapie w rozciągniętym dresie i obejrzeć film, opychając się popcornem i pić litry herbaty z rumianku, którą tak uwielbiałam, ale jak widać jako młodej damie z wytwornego domu, nie było mi to dane.
- Będzie tam też Ethan - powiedziała z uśmiechem mama.
To sprawiało, że jakiekolwiek moje argumenty straciły na mocy, bo musiałam podtrzymywać bajeczkę, że jestem zakochana w Ethanie, a co za tym idzie, każda okazje do naszego spotkania, powinna być dla mnie nie do ominięcia, wręcz powinnam skakać z radości, że się z nim zobaczę.
Zmusiłam się do uśmiechu i próby okazania radości na wieczór z państwem Green i Etanem. Tak naprawdę zaczęłam się martwić, kiedy mój przekręt wyjdzie na jaw. Nie wierzyłam, że cały czas uda mi się ukrywać Vanesse za fasadą Ethana, ale ciągle czas się łudziłam, że może jednak to się uda, ale mimo wszystko ryzyko było duże, zwłaszcza z konfrontacją z samym Ethanem, który czasem miłą za długi język. Zatem tym bardziej powinnam tam pójść, by pilnować długiego jęzora Ethana i podtrzymać pozory mojej bajeczki o byciu w nim zakochaną. Taki był plan na dzisiejszy wieczór.
Wieczorem wysiadłam z limuzyny pod teatrem, próbując się nie wywrócić w mojej długiej kremowej sukni, ale wysokie szpilki, której tej nocy miałam na sobie, nie pomagały. Mimo to zmusiłam się do uśmiechu i ruszyłam z moim rodzicami w stronę teatru. W wystawnym holu, w którym było nad wyraz dużo złota i ozdobnych kandelabrów, już czekali na nas państwo Green. Stukot moich i mamy szpilek odbijały się od marmurowej posadzki.
Pani Green, jak i moja mama, obie wytrysły się w eleganckie koktajlowe sukienki, a wszyscy obecni faceci w skrojone garnitury. Zaczęły się wymiany uprzejmości, a ja zastanawiałam się czy opanowałam sztukę sztucznego uśmiechu do preselekcji, czy nikt po prostu nie zwracał uwagi, że mój uśmiech wcale nie jest szczery.
- Pięknie dziś wyglądasz, jak zawsze niczym nimfa wodna - powiedział do mnie Ethan, witając się ze mną.
- Ty też - odpowiedziałam beznamiętnie, ale nie mogłam go ignorować, nie ważne jakbym chciała.
Vanessa zapewne w tym momencie za odpowiedź "ty też", zaczęła by się ze mnie nabijać, pytając czy moim zdaniem Ethan też wygląda jak nimfa wodna, skoro tak mu odpowiedziałam, ale nie miałam przed sobą lubiącej riposty Vanessę, tylko Ethana, który nawet nie zwracał uwagi na moje słowa. Mogłabym mu powiedzieć, że wygląda jak pomarańcza, a podziękował by mi za ten komplement.
- Będziemy siedzieć obok siebie, czyż to nie wspaniałe - zachwycał się niezrażony Ethan.
- Do prawdy skacze z radości - powiedziałam z sarkazmem, ale Ethan nie wiedziała co to sarkazm, więc moja odpowiedź co ucieszyła.
Od dalszej rozmowy wybawiły mnie dzwonki oznaczające, że zaraz rozpocznie się przedstawienie. Zajęłam swoje miejsce na dużej widowni, pełnej foteli z czerwonego obicia, a moje miejsce faktycznie okazało się być obok Ethana. Byłam pewna, że moja mama specjalnie załatwiła nam bilety tak, byśmy siedzieli obok siebie.
Spektakl się rozpoczął. Była to "Królowa lodu", baśń, którą uwielbiałam od dziecka, więc przynajmniej fakt, że to właśnie to dziś wystawiali, był jasnym punktem tego wieczoru.
- Jaka ta Gerda jest głupia, ślepo rzuciła się na potężną królową lodu, z którą nie miała szans - powiedział cicho siedzący obok mnie Ethan, a jego ton wyrażał pogardę.
- Zrobiła to, bo chciała ocalić brata - wyjaśniłam mu cierpliwe.
- Chęć ocalenia brata nie da jej potężnej mocy pokonania królowej lodu, takie fakty. Kto wymyślił, tak głupią historię? - Ethan marszczył niezawodowy brwi i patrzył nieprzychylnie na spektakl.
- Skoro nie lubisz tej baśni, po co tu przyszedłeś? - zapytałam poirytowana, bo moja cierpliwość się kończyła.
- Rodzice mi zaciągnęli. Osobiście nie rozumiem dlaczego nie poszliśmy do kina.
- Bo dzięki teatrowi masz bezpośredni kontakt ze sztuką, a nie tylko przez ekran sali kinowej. Chodzi o obcowanie ze sztuką i pogłębianie kultury. Teatr jest uznawany za elitarną rozrywkę.
- Ehhh i tak wolę kino, ma więcej akcji, efektów specjalnych i robi większe wrażenie.
Poddałam się, bo wytłaczanie Ethanowi czegokolwiek z góry było skazane na porażkę. Na szczęście Ethan więcej nie komentował sztuki, co pozwoliło mi się zagłębić w historii, aż do przerwy.
W czasie przerwy, wyszliśmy z powrotem na hol. Nasi rodzice pogrążyli się w rozmowie, której słuchałam tylko jednym uchem, błądząc gdzieś myślami, aż do momentu, kiedy usłyszałam swoje imię i Ethana. Momentalnie mój stan skupienia włączył się na pełnych obrotach.
- Cieszę się, że nasze dzieci spędzają ze sobą tyle czasu - powiedziała moja matka, do pani Green.
- Och tak - powiedziała niepewnie pani Green, marszcząc brwi, bo nie bardzo rozumiała o czym mówi moja mama, bo przecież wcale nie spędzałam czasu z Ethanem, co pani Green musiała wiedzieć.
- Och mamo, może pójdziemy do łazienki? Wydaje mi się, że twoja fryzura się nieco rozpadła - próbowałam interweniować, by odwrócić uwagę ode mnie i Ethana. Bezskutecznie, bo mama mówiła dalej, nie wiem czy zignorowała moje słowa czy faktycznie ich nie słyszała.
- To takie cudowne, że nasze dzieci się do siebie zbliżają, może będzie z tego coś poważnego - mama wydała się uradowana tym faktem, a pani Green tylko jej przytakiwała. - Ethan wrócił tak samo uradowany z ich wspólnej imprezy jak Angelika?
Pani Green zmarszczyła brwi w zrozumieniu, a ja poczułam nadchodzącą katastrofę, której nie potrafiłam zapobiec.
- Jakiej imprezy? - zapytała pani Green, patrząc na mnie i Ethana, wydając się zagubiona w tej rozmowie.
- Och tej, kilka dni temu, na której Ethan i Angelika byli razem - trajkotała dalej mama, nie zauważając konsternacji pani Green.
Serce biło mi coraz szybciej, ale nie potrafiłam wymyślić niczego by zapobiec dalszej części tej rozmowy. Czy jak udam teraz omdlenie, to sprawi to przerwaniu tej rozmowy? Nie zdążyłam wcielić tego planu w życie, kiedy pani Green się odezwała:
- Ale Ethan przez ostatnie dni nie wychodził z domu oprócz do szkoły. Przyjechała do nas daleka rodzina i razem spędzaliśmy czas.
Uśmiech mojej mamy momentalnie znikł z jej twarzy, kiedy dotarły do niej słowa pani Green. Jej brwi zmarszczyły się w wyrazie złości, co było jednak jedyną oznaką jej zaburzenia, moja mam zawsze chowała swoje emocje w tworzywie. Spojrzała na mnie srogo, a jej zaciśnięte w wyrazie frustracji wargi, powiedziały mi wszystko by wiedzieć, że mam poważne problemy.
- Ethan cały czas spędzał z wami czas? - dopływała moja mama, musząc się upewnić.
- Tak, razem z naszą rodziną - powiedziała panią Green, nadal będąc zorientowaną co tu się dzieje, tak samo jak Ethan.
Wzrok mamy znów spoczął na mnie, a ja poczułam jak serce mi podchodzi do gardła i tam bije z zdwojoną siłą, wprawiając całe moje ciało w drgawki. Nie potrafiłam uciec od ostrzału spojrzeń mojej matki, a one próbowały mnie ukatrupić na miejscu. Miałam ochotę uciec jak najdalej stąd, od spojrzenia mamy, od wymuszania wyjaśnienia tego wszystkiego, od ryzyka, że mój związek z Vanessą się wyda, ale moje nogi wzrosły w podłogę pod wpływem spojrzenia mojej mamy. Poczułam jak się kurczę, jak zapadła się w sobie.
- Angeliko? - głos mamy był zimny i spokojny, ale to zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej.
- To my pójdziemy już na miejsce - powiedziała niepewnie pani Green, ciągnąc za sobą syna i męża.
Zostaliśmy na korytarzu sami. Mama wciąż na mnie patrząc domagając się wyjaśnień, a tata stał za nią, robiąc groźną minę i unosząc jedną brew w wyrazie niezadowolenia i rozczarowania.
- No byłam tego dnia na imprezie, ale bez Ethana - zmusiłam się wreszcie do powiedzenia czegokolwiek, bo wiedziałam, że jak nic nie powiem, będziemy tu stali tak długo, aż mama nie dostanie tego czego chcę. - Powiedziałem wam, że Ethan tam będzie, bo inaczej byście mnie nie puścili - powiedziałam, decydując się na wyzwanie częściowej prawdy, by brzmiało to sensownie. Sprawę z Vanessą pominęłam całkowicie z wiadomych powodów.
Jeśli nie bylibyśmy teraz w twarze tylko w domu, mama pewnie by wybuchła złością. Objęłam się ramionami, w środku cała się trzęsąc.
- Jesteśmy tobą rozczarowani - powiedziała siląc się na udawany spokój, by nie przyciągać uwagi innych widzów. - Okłamywać nas by iść na imprezę zamiast poświęcać swój czas na naukę, swój własny rozwój i dokształcanie, co przyniesie ci dobrą przyszłość. Zastanów się nad swoimi wyborami moje dziecko, bo wszystko zaprzepaścić.
To mówiąc odeszła zostawiając mnie w holu samą, a tata ruszył zaraz za nią, milcząco się z nią zgadzając. Stałam jeszcze przez chwile na korytarzu, pobujając się wewnętrznie pozbierać. Wiedziałam, że powinnam się spodziewać takich słów, to było ryzyko, które podjęłam, ale to nie sprawiało, że jakiekolwiek słowo bolało mniej.
Mama tak bardzo kładła swoja uwagę na moją naukę, moje dokształcanie, moją przyszłość, że już sama nie wiedziałam czy to jej moja przyszłość czy jej, czy to ja chcę być zawsze najlepszą i najpełniejszą uczennicą czy ona. Czyje to były pragnienia? Czy moje cele były takie same jak mojej mamy? Czego ja tak naprawdę chciałam?
Podziwiałam Vanesse, że zawsze dążyła do swoich celów, nie bała się działać i stawiać na swoim, tym samym zawsze spełniać swoje, nie innych, pragnienia. Była pewna swego i zawsze mi powtarzała, że ja też powinna taka być, zawalczyć o swoje, wyjść z narzucanych mi ram i zdobyć to czego naprawdę chcę.
Do tej pory myślałam, że pragnę tego wszystkiego co matka, w końcu ona chciała dla mnie najlepiej. Ale co jeśli jej pragnienia były tak duże i głośne, że zagłuszały moje, umniejszając je, aż w końcu przyjęłam jej cele? Co jeśli nie chciałam tego co chciała dla mnie matka? Więc czego tak naprawdę chciałam?
Nie chciałam całego życia spędzić w książkach, nie pragnęłam by moje życie ograniczało się tylko do podręczników, uczenia po nocy i poprawienia każdej oceny poniżej piątki. Chciałam w końcu być nastolatką, która chodzi na imprezy, upija się i robi głupie rzeczy po alkoholu, Chciałam mieć przyjaciół, móc się z nimi wygłupiać i spędzić piątkowe wieczory na karaoke. Chciałam poczuć że naprawdę żyję i moje życie ma cel inny niż świadectwo z paskiem i wyróżnienie na koniec szkoły.
Skołowana własnymi myślami, wróciłam na widownię wraz z dzwonkiem ogłaszającym koniec przerwy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro