Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23/01/16 ▪

— Powinieneś częściej wychodzić do ludzi — zaczął Kook, kiedy ja byłem zajęty robieniem nam ciepłego kakałka. Właśnie wróciliśmy ze spaceru do mojego niewielkiego mieszkania i próbowaliśmy jakoś się rozgrzać. Na dworze była prawdziwa zima, która najwyraźniej chciała, by ludzie stali się lodowymi figurami. Uwielbiałem tę porę roku, ale moje zmarznięte ciało było trochę innego zdania. — Masz tylu znajomych... Nie sądzisz, że za tobą tęsknią?

— Przecież wciąż z nimi piszę — mruknąłem, próbując nie rozlać ani kropelki z dwóch kubków, które starałem się przenieść bezpiecznie do małego stolika ustawionego w rogu kuchni.

— Pisanie to nie to samo co rozmowa twarzą w twarz — stwierdził, podnosząc się z drewnianego krzesła, by mi pomóc. Przenoszenie naczyń pełnych płynów nie było dla mnie. Zazwyczaj rozlewałem sporą część ich zawartości, zanim jeszcze dotarłem do przeznaczonego dla nich miejsca.

— Racja. To dużo lepsze. — Pokiwałem głową, zadowolony siadając naprzeciwko chłopaka.

— TaeTae...

— Nie zależy mi na relacji z nimi — natychmiast mu przerwałem. Nie miałem ochoty na żadne pogadanki na temat mojego życia. — Są fantastycznymi ludźmi, ale nie mam ochoty się z nimi spotykać. Nie chcę, żeby zaczęli przesadnie interesować się moim życiem. Nie.

Czy czułem się dobrze, wypowiadając te słowa? Nie. Ludzie zawsze byli dla mnie ważniejsi niż moje własne potrzeby. Starałem się poznawać ich jak najwięcej i wnosić słońce do ich życia.

Później jednak wszystko się zmieniło. Wciąż chciałem być dla nich kimś, kto sprawia, że zaczynają się uśmiechać, ale... Ani oni, ani ich niewygodne pytania nie byli mi potrzebni.

— Może...

— Kookie, proszę. — Ponownie mu przerwałem, upijając spory łyk czekoladowego płynu, który rozniósł przyjemne ciepło po całym moim ciele. Właśnie tego potrzebowałem.

— Nie będę cię przecież do niczego zmuszał, maluchu — westchnął, ale w jego głosie nie było słychać rezygnacji. Wręcz przeciwnie. — Po prostu zawsze możesz też spróbować poznać kogoś nowego, kto nie będzie...

— Obyś oparzył się tym kakałkiem — fuknąłem w jego stronę. Ta rozmowa nie miała sensu, więc nie chciałem jej kontynuować.

— Dobra, dobra. — Chłopak podniósł ręce do góry w geście poddania się. — Podaj mi cukier.

— Zamierzasz słodzić kakao? — Popatrzyłem na niego podejrzliwym wzrokiem, jakby kazał mi dać sobie co najmniej wiadro z piraniami. — Przecież ty nie słodzisz nawet herbaty!

— Widzisz, jak mało o mnie wiesz?

Prychnąłem pod nosem, ale podniosłem się z krzesła, by podać mu ten głupi cukier, jak na dobrego gospodarza przystało. Jako że sam go nie używałem, musiałem przegrzebać całą zawartość jednej z szafek, by go odnaleźć. Później wystarczyło już tylko przesypać go do miseczki i włożyć do tego małą łyżeczkę, a kiedy już skończyłem to robić, odwróciłem się w stronę chłopaka z szerokim uśmiechem. Chciałem pochwalić się, jak cudownym gospodarzem jestem i jak dbam o potrzeby moich gości, ale mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłem, jak Jeon pospiesznie odkłada mój telefon i próbuje udawać, że jeszcze chwilę temu nic nie robił.

— Kook?

— Maluchu?

— Sam jesteś maluchem, smarku! — pisnąłem niby to oburzony. — Jeśli znowu ustawiłeś mi swoje zdjęcie na tapecie lub zmieniłeś swoją nazwę na daddy, to tym razem oberwiesz. Mam dosyć tłumaczenia ludziom, że nie jesteśmy parą.

Wyrzuciłem to wszystko z siebie niemalże na jednym wydechu (no, może trzech), podchodząc do stolika i kładąc przed chłopakiem prowizoryczną cukierniczkę.

— I przestań się ze mnie śmiać — burknąłem, ponownie opadając na krzesło naprzeciwko przyjaciela.

— Nawet nie wiesz, jaki jesteś uroczy, kiedy się tak denerwujesz — wyznał, najwyraźniej bardzo dobrze się bawiąc.

— Sam jesteś denerwujesz — warknąłem, powodując jeszcze głośniejszy śmiech chłopaka.

Postanowiłem tego jednak nie komentować i skupić się na zawartości telefonu. Tapeta była ta sama. Wygaszacz w porządku. Kookie wciąż pozostawał Kookiem.

— Przyznaj się. Co zepsułeś? — Skierowałem na niego swój oskarżający wzrok.

— Dlaczego zawsze myślisz, że coś... — zaczął, ale przerwał mu dźwięk smsa. Jego twarz natychmiast rozpromieniła się, a ja miałem złe przeczucie.

Odblokowałem telefon i wszedłem w najnowsze wiadomości, zupełnie nie wiedząc, czego mam się spodziewać.

TaeTae: Wiesz, co to znaczy „i love u"?

Hoseok: Kocham Cię? Kim jesteś?

TaeTae: Ja Ciebie też.

— Jeon Jungkook! — zawołałem cały czerwony na twarzy, przechodząc do ostatniej wiadomości.

Hoseok: Cześć, Kook. Zdradziłbyś chociaż z kim mnie swatasz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro