Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16/01/16 ▫



Kookie: Za ile będziesz?

Kookie: Jimin zjadł już prawie WSZYSTKIE żelki, więc lepiej się pośpiesz.

Kookie: Zaczynam się martwić...

Kookie: Tae... Napisz chociaż kropkę.


Przetarłem dłońmi oczy, kiedy przez łzy nie byłem w stanie zobaczyć już ekranu telefonu. Czułem się, jakby moje serce powoli rozpadało się na malutkie kawałeczki, których nikomu już nigdy nie uda się poskładać w całość. Klatka piersiowa kłuła mnie jak przy zawale, ledwo łapałem oddech, a ciało trzęsło się, choć przecież nie było mi zimno. Po raz kolejny straciłem kontrolę.

Powinienem być właśnie na domówce najlepszego przyjaciela, a zamiast tego już od kilkunastu minut leżałem na podłodze w łazience, próbując walczyć ze swoimi myślami. Czułem, że jeszcze chwila i oszaleję. Z całych sił starałem się skupić na dobrych wspomnieniach, ale przed oczami wciąż widziałem rzeczy, które sprawiały mi ból. Nie mogłem z nimi wygrać. Z każdą chwilą pochłaniały mnie coraz bardziej. Czułem się tak bezsilny... Chcąc dać emocjom jakieś ujście, płakałem i krzyczałem, ale to nic nie dawało. Nikt nawet nie zainteresował się moim stanem, choć przecież sąsiedzi musieli coś słyszeć.

Nie było w tym nic dziwnego. W końcu byłem nikim. Jedyne, co w swoim żałosnym życiu robiłem, to ciągłe gonienie za ludźmi, jak przystało na ostatniego idiotę. Chciałem, by byli szczęśliwi. By jak najczęściej się uśmiechali. W rzeczywistości byłem im jednak zupełnie zbędny. Doskonale wiedziałem, że kiedyś wszyscy mnie zostawią. Pójdą do przodu, poznają ludzi lepszych ode mnie, zaczną osiągać sukcesy... A ja wciąż będę tkwił w tym samym miejscu, marnując powietrze każdym swoim oddechem.

Chciałem umrzeć. Czasami pragnąłem tego tak bardzo, jak dzieci pożądają wymarzonej zabawki. Zniknięcie z tego świata wydawało się być tak cudowną alternatywą... Mimo tego nigdy nie odważyłem się zrobić ostatniego kroku w stronę śmierci. Nie mogłem tego zrobić, byłem zbyt związany z tym światem. Światem, w którym byłem nikim.

Przejechałem paznokciami po ręce, wbijając je jak najmocniej w skórę. Zabolało, ale ból sprawił, że dostrzegłem przebłysk realnego świata. Zrobiłem to więc ponownie, a później jeszcze raz i jeszcze... Czerwone kreski robiły się coraz bardziej widoczne, a ja powoli się uspokajałem. Zacząłem znowu widzieć otaczającą mnie rzeczywistość. Podłoga w łazience była biała, świeciła się tylko mała lampka nad umywalką, a pod prysznicem było pełno najróżniejszych, kolorowych buteleczek.

Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech pełen ulgi. Dzisiaj najwidoczniej nie był dzień, w którym stracę swoje zmysły.

Dobre samopoczucie zniknęło jednak tak szybko, jak się pojawiło. Wystarczyło, że spojrzałem na swoją lewą rękę, by poczuć się jak najżałośniejsza istota na ziemi. Czerwone kreski były tego idealnym dowodem. Znowu to zrobiłem.


TaeTae: .

TaeTae: Spokojnie, po prostu nie czuję się dzisiaj najlepiej. Odezwę się jutro ;) Baw się dobrze, babe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro