Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02/02/16 ▫


Każdy dzień był dla mnie taki sam. Odkąd trzy miesiące temu rzuciłem studia i jedynie wegetowałem, czekając na śmierć, data kompletnie przestała mieć dla mnie znaczenie. Było mi obojętne, czy aktualnie był wtorek, czy jednak piątek. Co prawda w weekendy Kookie miał zdecydowanie więcej czasu, by uprzykrzać mi życie, ale to nie zmieniało faktu, że dzień do dnia w moim życiu był do siebie podejrzanie podobny. Tak jakby wszystko wokół mnie zatrzymało się, choć czas poza moim mieszkaniem płynął normalnie. Jedyne, co tak naprawdę je odróżniało od siebie, to moje stany emocjolnale.

Bywały dni, kiedy czułem się niemalże normalnie. Miałem ochotę wyjść z mieszkania i pouśmiechać się do obcych ludzi, by jakoś umilić im dzień. Wydawało mi się wtedy, że wszystko będzie dobrze. Że mam w sobie siłę, by stawić czoła światu. Czułem się panem swojego losu, który może nareszcie zacząć żyć pełnią życia. Nie bałem się wtedy aż tak zatłoczonych ulic, a krzywe spojrzenia innych dzielnie ignorowałem.

Częściej jednak miałem stany załamania, które posiadały naprawdę różne twarze. Czasami jedyne, co robiłem, to patrzenie w sufit i nie myślenie tak naprawdę o niczym. Był to całkiem przyjemny moment, kiedy miałem wrażenie, że nie istnieję. Pozwalało mi to odpocząć od stanów histerii i całkowitego załamania, które były mi bardzo dobrze znane. Wysysały one ze mnie bowiem energię życiową i sprawiały, że byłem naprawdę blisko skończenia nareszcie ze swoim życiem.

Czasami jednak miałem naprawdę dziwne dni, gdy pustka zdawała się mnie wypełniać, choć wydawało się to fizycznie niemożliwe. Pustka była niczym, a jak nic może być wszystkim? W moim życiu jednak nic nie wyglądało jak u innych. Nawet moje odczuwanie własnych emocji diametralnie różniło się tego, co czuł przeciętny człowiek.

Dzisiaj też tak było.

Siedziałem w małym salonie, połączonym z kuchnią. Było to zdecydowanie moje ulubione miejsce w tym niewielkim mieszkaniu. Szara kanapa z wielkimi poduszkami w tym samym kolorze stanowiła najważniejszy element tego pomieszczenia. Czasami czułem, że moja miłość do niej przewyższała tę, którą obdarzałem Kooka, choć przecież dla większości był to jedynie głupi mebel. Ja jednak patrzyłem na to nieco inaczej. Było to bowiem jedyne miejsce, gdzie czułem się tak bezpiecznie. Tak jakby miękka powierzchnia pochłaniała moje troski i zmartwienia.

Rzadko kiedy czułem się naprawdę szczęśliwy, więc uczucie pustki było mi nawet na rękę. W końcu oznaczało brak nagłych napadów paniki. Jak można się bać, skoro nic się nie czuje? Mimo tego wiedziałem, że nie wyjdzie mi to na dobre. Że do życia potrzebuję uczuć. Nie wiedziałem jednak, gdzie powinienem ich szukać.

Na takie dni jak ten, miałem jednak sprawdzoną już metodę, która pozwalała mi to przeżyć.

Zmierzch w takich chwilach naprawdę się sprawdzał. Działał jak najlepsza komedia, która rozbawiała mnie do łez. Sztywna jak kłoda Bella, emo Edward, cierpiący Jasper i Rosaline, której bliżej było do aktorki porno niż wampira. To było to, czego mój zmęczony umysł potrzebował.

Co prawda w między czasie czytałem informacje na temat tego, że dopiero od piętnastu do dwudziestu wilczych jagód będzie w stanie mnie zabić i łatwo można pomylić je ze zwykłymi borówkami, ale... Nie czułem się już tak fatalnie. Nawet jeśli mój śmiech momentami brzmiał upiornie.

Początkowo, kiedy usłyszałem dźwięk smsa, planowałem to zupełnie zignorować. W końcu fantastycznie się bawiłem, więc czemu miałem pozwolić, by ktoś mi w tym przeszkodził. Słysząc go jednak ponownie, westchnąłem zrezygnowany i odblokowałem telefon.

Hoseok: Taaaeeee! ~

Hoseok: Mów do mnie oppa!

Parsknąłem cicho, kręcąc głową w geście rozbawienia. Nie wiedziałem, co starszemu chodzi po głowie, ale naprawdę ucieszyły mnie te wiadomości. Hoseok zawsze wyczuwał, w którym momencie powinien do mnie napisać.

Tae: Szukaj innego naiwnego.

Hoseok: Tae, nie bądź nieposłuszny swojemu oppie!

Tae: Zapomnij.

Hoseok: Ranisz moje wrażliwe serce.

Tae: A Ty moją wrażliwą dumę.

Tae: Czy ja Ci wyglądam na dziewczynę?

Hoseok: Szczerze? Nie wiem, jak wyglądasz, ale jestem pewien, że jesteś słodką kluską.

Tae: Jestem dzieckiem mroku, słońce.

Hoseok: Udowodnij.

Tae: To wyzwanie?

Hoseok: To motywacja do wysłania mi swojego zdjęcia.

Tae: A co jeśli jesteś zboczeńcem, który później będzie do tego zdjęcia... Yhm. U know.

Hoseok: To nigdy się o tym nie dowiesz.

Hoseok: Czekam ;)

Przygryzłem nerwowo wargę, nie będąc pewnym, co powinienem był zrobić. Odrobinę ufałem chłopakowi, więc nie przejmowałem się tym, że mu się nie spodobam, ale... Anonimowość, którą obecnie miałem, naprawdę sobie ceniłem. Pokazanie twarzy mogło wiele zmienić. Mimo tego sam byłem cholernie ciekaw tego, jak starszy wyglądał.

Tae: Zdjęcie za zdjęcie?

Hoseok: Ooo, widzę, że negocjacje. Umowa stoi.

Wszedłem więc w galerię, by wybrać jakieś zdjęcie, na którym nie wyglądałem aż tak źle. Nie zależało mi na tym, żeby chłopak padł z wrażenia, ale uważałem, że wyglądałem jak naprawdę brzydki ziemniak, więc nie mogłem wysłać pierwszego lepszego. A wybór wcale nie był prosty. W każdym zdjęciu coś mi nie pasowało. Za duży nos, zła jakość, brzydka mina, krzywe usta, dziwne oczy... W takich chwilach naprawdę ubolewałem nad swoją fotogenicznością.

Tae:

Hoseok: Jak na dziecko mroku jesteś naprawdę uroczy.

Hoseok: I zdecydowanie powinieneś mówić do mnie oppa!

Momentalnie poczułem, jak moje policzki zaczynają piec. Miałem ochotę chwycić najbliższą poduszkę, przycisnąć ją do twarzy i zacząć piszczeć. Nie powinienem jednak aż tak reagować na zwykły komplement. Nie powinienem nawet w niego uwierzyć, a jednak w tym momencie to zrobiłem, bo czemu Hoseok miałby kłamać? Cały świat był do tego zdolny, ale nie chciałem wierzyć, że on również mógłby to zrobić.

Hoseok:

Hoseok: Łap miłość od oppy.

Kiedy otworzyłem zdjęcie w załączniku, na moment zapomniałem o normalnym oddychaniu. Nie tego się spodziewałem. Szczery uśmiech i wesołe oczy się zgadzały, ale naprawdę nie sądziłem, że Hoseok okaże się być tak przystojny.

Tae: Miłość biorę, zdjęcie zapisuję, a o nazywaniu Cię w ten sposób możesz zapomnieć. Dobranoc!

Hoseok: Teraz czuję się jakbyś to Ty był zboczeńcem i do tego zdjęcia... Yhm. U know.

Hoseok: Mam nadzieję, że będziesz dobrze się bawił. Upojnej nocy xx

Tae: Idiota [*]

To był ten moment, w którym wyłączyłem laptopa, położyłem się na kanapie, zawinąłem w kocyk i gapiłem w zdjęcie chłopaka, cały czas się przy tym uśmiechając. Wiedziałem, że następnego dnia będę za to na siebie zły, ale nic nie mogłem poradzić na szczęście, które wypełniało moje serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro